Ręce opadają i trudno cokolwiek powiedzieć…

O ostatnim meczu Victorii z Polonią Środa z wielu względów, o których postaram się wspomnieć, trudno cokolwiek powiedzieć, bo, szczerze mówiąc, poziom frustracji, smutku, wręcz niedowierzania jest tak wysoki, że nie chce się ani o tej porażce mówić, ani tym bardziej o niej pisać. A do głowy przychodzi tylko jedna myśl: czy to się kiedyś skończy, czy może będzie trwało wiecznie?

Mecz z Polonią Środa Wlkp. zawsze wywołuje emocje. A to dlatego, że to takie regionalne derby, a to dlatego, że od ponad 10 lat Polonia gra w 3. lidze i dotąd mierzyliśmy się z tą drużyną albo w meczach towarzyskich, albo Pucharu Polski (ostatni wygrany 4:0 w półfinale, w maju 2024). Tym razem miała być to „wojna” ligowa, pierwsza od sezonu 2014/2015. Przypomnę tylko, że wtedy, 6 września 2014 roku, Victoria przegrała z Polonią 0:1, a gola dla Polonii zdobył Damian Buczma. W rewanżu, 11 kwietnia 2015 roku, Września wygrała w Środzie Wlkp. 1:0 po golu Daniela Szymańskiego. Ech…dawnych wspomnień czar.
Tym razem miało być inaczej. Po ubiegłorocznej porażce w półfinale wojewódzkiego Pucharu Polski, mająca ogromne apetyty na awans do II ligi, faworyzowana Polonia przyjechała do Wrześni jak po swoje – z wielką chęcią zwycięstwa, udowodnienia swoich wysokich aspiracji i pokazania kto w naszym regionie jest piłkarską siłą.
Victoria przed tym meczem była na zupełnie przeciwstawnym biegunie. Po ośmiu porażkach w 10. meczach zarząd zmienił trenera, Pawła Lisieckiego zastąpił Łukasz Bandosz, i mecz z tak mocnym rywalem jawił się dla nowego trenera jako naprawdę trudne wyzwanie. Czy Victoria sobie poradzi? Jak zagra? Czy powalczy, czy zadziała motyw „nowej miotły” – te i inne pytania zadawali sobie kibice przed sobotnim meczem, w którym faworyt był jeden i nie byli to gospodarze. Nikt chyba nie myślał o wygranej, ale wszyscy chcieli zmiany nastawienia, zmiany mentalności, walki do ostatniej akcji meczu i odwrócenia totalnego fatum, które wisi nad Victorią, a które nie pozwala jej wygrywać, wręcz przeciwnie pozbawia ją punktów w ostatnich minutach, często po kontrowersyjnych rzutach karnych. Mecz zapowiadał się bardzo interesująco i na trybunach pojawiło się wielu kibiców obu zespołów.

Przez pierwsze 20 minut Polonia była zespołem zdecydowanie lepszym, miała piłkę przy nodze, spokojnie budowała akcje, na szczęście nie stwarzała realnego zagrożenia. Po tym okresie Victoria odsunęła grę od swojego pola karnego i spokojnie, konsekwentnie przesuwała ją w kierunku pola karnego Polonii, która jakby nagle straciła animusz, była chaotyczna, niedokładna i popełniała sporo błędów w obronie. Tę słabszą postawę skrzętnie wykorzystali gospodarze, którzy grali naprawdę bardzo solidnie, uważnie, z dość dużą pewnością siebie. Atakowali, ale absolutnie nie zapominali o obronie. W 31′ z rzutu rożnego dośrodkował Wiktor Strzelczyk. Piłka przeszła wzdłuż bramki, nikt jej nie nie wybił i trafiła pod nogi Olka Theusa, który nie namyślając się wiele, z tzw. pierwszej, wpakował ją do siatki Polonii. Wybuchła radość na trybunach, bo Victoria naprawdę mądrze i dobrze zaczęła ten mecz, a bramka była tej postawy udokumentowaniem. Kilka minut potem Victoria mogła, a nawet powinna podwyższyć prowadzenie. Nasza drużyna wyszła z kontrą i miała 3×1 – piłkę prowadził Kwaczreliszwili, po bokach miał Kacpra Chałupniczaka i Kamila Kaniora. I zamiast dograć do któregoś z nich, wyjść i czekać na oddanie, zaczął się kiwać, stracił piłkę i zmarnował naprawdę znakomitą okazję. Kilka chwil potem ten sam zawodnik zrehabilitował się, zagrał przed pole karne do Wiktora Strzelczyka. a „Strzelba” uderzył mocno, po ziemi. I gdy wydawało się, że piłka trafi do siatki Polonii, znakomitą interwencją popisał się bramkarz gości, który końcami palców wypchnął piłkę na rzut rożny. Publiczność rzęsistymi oklaskami nagrodziła obu panów. Wreszcie, w samej końcówce pierwszej części meczu Victoria zdecydowała się na jeszcze jeden atak. Z prawej strony w pole karne dośrodkowywał Jakub Giełda, obrońcy Polonii wybili piłkę, ale za krótko. Trafiła ona pod nogi debiutanta (w wyjściowym składzie), Kacpra Chałupniczaka, który spokojnie, dokładnie z powietrza zgrał do Jakuba Bartkowskiego. Nasz najlepszy piłkarz nie zawiódł, strzelił celnie z kilku metrów i Victoria prowadziła 2:0. Chwilę potem arbiter zakończył tę część gry.

Konsternacja na trybunach, dobrze, mądrze grająca Victoria wykorzystywała nie najlepszą dyspozycję Polonii. Co będzie po przerwie zastanawiali się kibice, czy to pierwszy krok do ważnego, debiutanckiego dla trenera Bandosza zwycięstwa, czy nie daj Boże miłe złego początki? Oby dobrze zaczęli, oby wyszli skoncentrowani, a będzie dobrze – myśleli kibice gospodarzy. Nikt jednak nie spodziewał się tego, że początek tego dramatu rozpocznie się tak szybko. Już w 46′ goście egzekwowali rzut rożny. W momencie gdy Bartkowiak szykował się do dośrodkowania na tzw. pierwszym słupku Victorii nie było nikogo (dlaczego?). W ostatniej chwili Sebastian Lorek krzyczy do Witka Walkowiaka, by ten wrócił do bramki. Gdy Witek się cofa frunie w jego kierunku mocno bita piłka. Nasz obrońca chce ją wybić, ale czyni to tak nieudolnie, że w nią nie trafia czysto i piłka, ku rozpaczy jego, kolegów i wszystkich kibiców Victorii, wpada do naszej siatki. To niemożliwe myślę wtedy sobie, to się nie dzieje, przecież nie można stracić gola w tak beznadziejny, głupi wprost sposób.. a jednak i w meczu Victoria – Polonia było 2:1.! A to nie koniec koszmaru, o jakim kibicom Victorii w najczarniejszych snach się nie śniło. Dosłownie dwie minuty potem był remis 2:2. Kacper Chałupniczak chwilkę się zagapił, spóźnił się do dośrodkowania i Sebastian Lorek, po strzale głową napastnika Polonii, wyjmował piłkę z siatki. Powiedzieć szok to nic nie powiedzieć. Ja wiem, że nikt nie chce sobie strzelić samobója w 30 sekundzie gry, wiem, że młody Kacper mógł się delikatnie zagapić, wiem, rozumiem, ale ilość tych nieszczęśliwych, tych pechowych, tych beznadziejnych, tych niesprzyjających, tych ciężko karcących nas sytuacji w drugich połowach meczów jest wprost przerażająca. Żal mi było naszych piłkarzy, widziałem podłamanego trenera, bo jak to możliwe, by w 45. minucie prowadzić 2:0, a w 48′ był remis 2:2. Jak mawia Czesław Michniewicz, niegdyś trener Lecha, a także reprezentacji, 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik. I jakkolwiek, nawet śmiesznie to brzmi, czasem się sprawdza. Niestety, sprawdziło się minionej soboty we Wrześni. Jak się podnieść, jak znów zmobilizować do gry. Wydaje się, że, tak niekorzystne wydarzenia boiskowe muszą mieć swoje konsekwencje.. a jednak Victorii się udało i, jak to się potocznie mówi, wróciła do gry. I w tym niezwykle emocjonującym, momentami dramatycznym meczu, miała swoją okazję na rozstrzygnięcie tego meczu. Wiktor Strzelczyk zagrał ponad głowami obrońców do Kamila Kaniora. Nasz najlepszy atakujący poszedł sam na sam z bramkarzem Polonii, strzelił, ale rywal obronił ten strzał nogą. Żal niewykorzystanej szansy, bo ta akcja mogła odwrócić losy tego spotkania. Jednak wynik na tablicy widniał nadal 2:2.

W tej części gry miały też miejsce dwie sytuacje, na które mieli wpływ nie tylko piłkarze, ale także, a może przede wszystkim, dobrze dotąd spisujący się arbiter Adam Kwapisiewicz. Otóż pan sędzia, mówiąc kolokwialnie, zawalił dwa razy. Najpierw zaniewidział przy faulu obrońcy Polonii na Jakubie Giełdzie, kiedy to odgwizdał rzut wolny i ustawił piłkę poza linią pola karnego, mimo iż faul miał miejsce w polu karnym. A drugi raz zaniewidział w sytuacji, w której inny obrońca Polonii ciosem rodem z MMA, takim obrotowym z łokcia, trafił w głowę Arkadiusza Wolniewicza pozbawiając go świadomości i przewracając na trawę. Arbiter nie wyliczył Arka do 10. Uznał więc, że nokautu nie było, choć był jak byk. A jak nie było to jaki karny – pomyślał pan Adam Kwapisiewicz i jak pomyślał, tak nie gwizdnął!
A tak poważniej… pan sędzia zaniewidział dwa razy nie przyznając Victorii dwóch ewidentnych rzutów karnych, dwa razy udał niewidomego, choć z białą laską po boisku nie biegał, co w jakimś stopniu tłumaczyłoby jego brak reakcji.

Oczywiście karny to jeszcze nie gol i nawet przyznanie gospodarzom tych karnych nie oznacza, że strzeliliby dwa gole. Ale oznacza, że mieli by ku temu wielkie szanse. A tak arbiter tych wielkich szans ich pozbawił. A gdyby strzelili? Oj, to pozbawił Victorię 3 punktów na wagę życia i śmierci, bo dzisiaj, w sytuacji, w jakiej znalazła się Victoria Września, każdy, nawet najmniejszy, nawet jeden, taki jest!

I gdy wydawało się, że ten bardzo wyrównany pojedynek derbowy zakończy się podziałem punktów, w 5. doliczonej minucie, kardynalny błąd popełnił Sebastian Kamiński. Ten doświadczony piłkarz, mając futbolówkę przy nodze, mając w przodzie dwóch naszych piłkarzy, zamiast rzucić im piłkę, by ci, bez obrony ze strony polonistów, pobiegli na bramkę gości z ogromnymi szansami na zdobycie zwycięskiego gola, wziął i podał pod nogi stojącego nieopodal rywala. Ten się nie namyślał, zagrał do boku, do partnera, ten złamał do środka, zagrał w pole karne i uwaga, uwaga – arbiter Kwapisiewicz owidział. Tajemna mgła, która rozciągała się w polu karnym Polonii nagle zeszła z jego oczu i po faulu Marcela Węcławka na Mikicie bez zawahania wskazał na punkt oznaczający rzut karny. Patryk Mikita się nie pomylił i w 5. minucie doliczonego czasu dał Polonii zwycięstwo.

Trudno mi napisać, co czuli kibice, co czuli piłkarze, co czułem ja – poziom frustracji, niedowierzania, smutku, bezsilności był ogromny. Victoria znów prowadziła, tym razem jak nigdy 2:0, i znów przegrała. Znów przegrała w ostatnich minutach, ba, ostatnich sekundach meczu i niestety, ale znów po własnych kardynalnych błędach (Walkowiak, Kamiński). Przegrała też dlatego, że po raz kolejny we Wrześni złe, nie, nie kontrowersyjne, ale celowe, krzywdzące Victorię decyzje podejmował arbiter Kwapisiewicz. A żeby dopełnić już czarę goryczy, żeby nie było, że tłumaczą się słabi i przegrani, sędzia Kwapisiewicz prawdopodobnie (nie byłem świadkiem, wiem z przekazu) tuż po meczu przeprosił Victorię mówiąc: przepraszam, źle oceniłem sytuację z faulami w polu karnym Polonii.
Wściekłość człowieka ogarnia, bo co ku… z tego? Czy ktoś potrafi to wyjaśnić? Przecież „panowie w czerni” co tydzień mogą wykręcać takie numery, przepraszać i kto im co zrobi? Czy z tego powodu czekają ich jakieś konsekwencje? Absolutnie nie! co najwyżej ktoś im doda, albo odejmie nic nie znaczące punkty.
To jest sytuacja podobna do tej w kultowym filmie Stanisława Barei „Miś”, kiedy Prezes Ochódzki (Stanisław Tym) próbuje odebrać płaszcz i od kierownika szatni słyszy: – nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi. – Nie podyktowałem dwóch karnych i co mi zrobicie – może zawsze powiedzieć sędzia Kwapisiewicz i co? Ma rację, nikt mu nic nie zrobi!

Mimo dobrej postawy Victoria znów przegrała. Debiut trenera nie był udany, ale są powody do optymizmu, Victoria walczyła, grała w pierwszych 45. minutach mądrze i po raz pierwszy strzeliła 2 gole. Mało tego, po stracie dwóch bramek nie załamała się, a znów podjęła walkę, miała swoje sytuacje, mogła pokusić się o zwycięstwo. Tym razem się nie udało, ale w żaden sposób nie wolno zwiesić głów, nie wolno się poddać. Wierzę, że pod wodzą trenera Bandosza Victoria z meczu na mecz będzie grała lepiej i wreszcie punktowała! Oby ta zmiana przyszła jak najwcześniej!

P.S.
Na prośbę kolegi, trenera wrzesińskiej młodzieży, wziąłem pod uwagę 11 rozegranych meczów przez Victorię meczów przyjmując założenie, że mecze trwają tylko 45 minut. Wyliczyłem, że Victoria miała by w takich okolicznościach uwaga, uwaga… 16 punktów! Niestety, drugie połowy są koszmarem Victorii, która ginie wtedy w oczach, popełniała kardynalne błędy wynikające z pewnością z braku doświadczenia w grze na tym poziomie, braku cwaniactwa, ale myślę, że przede wszystkim z braku sił, a to już kwestia przygotowań, o trudnościach których pisałem wielokrotnie. I proszę sobie tylko spojrzeć w tabelę i sprawdzić gdzie byłaby Victoria z 16. punktami – tak na 9. miejscu, przed Lipnem Stęszew! Dziękuję nie mam więcej pytań!

Mecze punktowane przy założeniu, że trwają 45 minut:
Victoria – Rewalski 1:0 Kanior – 3 pkt
Victoria – Flota 1:0 Jankowski – 3 pkt
Victoria – Błękitni 0:0 – 1 pkt
Noteć – Victoria 0:1 Kanior – 3 pkt
Victoria – Pogoń II 2:1 Kanior, Kwaczreliszwili – 3 pkt
Victoria – Polonia Środa – 2:0 Theus, Bartkowski – 3 pkt

Wyniki 11. kolejki meczów:
04.10.2025

12:00 Wikęd Luzino – Tłuchowia Tłuchowo 6-2
15:00 Wda Świecie – Wybrzeże Rewalskie Rewal 2-0
16:00 Victoria Września – Polonia Środa Wlkp. 2-3
13:00 Unia Swarzędz – Flota Świnoujście 0-1
13:00 Pogoń Nowe Skalmierzyce – Steico Noteć Czarnków 0-0
14:30 Lipno Stęszew – Cartusia Kartuzy 1-0
12:00 Lech II Poznań – Pogoń II Szczecin 3-1
14:00 Kluczevia Stargard – Elana Toruń 1-2

Zapowiedź meczów 12. kolejki:
10.10.2025

19:00 Polonia Środa Wlkp. – Wda Świecie
11.10.2025
14:00 Pogoń Nowe Skalmierzyce – Wikęd Luzino
15:00 Flota Świnoujście – Zawisza Bydgoszcz
15:00 Elana Toruń – Victoria Września
12:00 Cartusia Kartuzy – Kluczevia Stargard
15:00 Błękitni Stargard – Unia Swarzędz
12.10.2025
12:00 Pogoń II Szczecin – Tłuchowia Tłuchowo
14:00 Steico Noteć Czarnków – Lipno Stęszew

Tabela

Jeśli doceniasz moją pracę – POSTAW WIRTUALNĄ KAWĘ

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Zbliżające się wydarzenia