KP Dexon Września odpadł, ale z honorem
W meczu 1/16 Pucharu Polski KP Dexon Września podejmował ekstraklasowy We-Met Futsal Club Kamienica Królewska i przegrał 2:9. Odpadł z rozgrywek, ale zasłużył na ogromne słowa pochwały, bo walczył bardzo dzielnie. Przegrał nieco za wysoko, ale, moim zdaniem, troszkę na własne życzenie.
Wrześnianie stracili gola bodajże w 4 minucie meczu. Zagapili się przy rzucie rożnym dla gości i było 0:1. Potem trwała zażarta walka. Owszem, rywale, którzy grają w ekstraklasie, mieli przewagę, mieli piłkę w posiadaniu, rozgrywali ją długo, uważnie, ale dzięki bardzo dobrej, uważnej grze w obronie nie stwarzali wielu klarownych sytuacji. Raz przestrzelili z 3. metrów do pustej bramki, ale i Dexon miał swoje okazje. Raz lob nad bramkarzem nie trafił do siatki gości, a raz bramkarz z Kamienicy obronił w sytuacji sam na sam z piłkarzem KP Dexon. I gdy wydawało się że ta część gry zakończy się minimalną porażą gospodarze nagle jakby stracili siły, dostali tzw. zadyszki i w ciągu zaledwie 1. minuty zapłacili za to dwoma golami. I odsłona meczu zakończyła się wynikiem 0:3. Wielka szkoda, bo Dexon grał bardzo dobrze, ofiarnie, angażował ogromne siły w obronie i co godne uwagi – próbował kontratakować.
Po zmianie stron ten mecz miał już zupełnie inne oblicze. Przez 5 minut gospodarze grali jak równy z równym, mieli swoje okazje, niestety, znów niewykorzystane, ale po 5. minutach „siadło”, a to dlatego, że w wyniku błędów, jakie popełnili gospodarze w obronie, goście skutecznie egzekwowali bardzo kontrowersyjny rzut karny i prowadzili już 4:0. Inna sprawa, że nasz rezerwowy bramkarz jakoś dziwnie, na prostych nogach, ten strzał próbował bronić. Było 8 minut do końca meczu, gdy trener KP Dexon podjął decyzję o tym, by do rozegrania wprowadzać 5. zawodnika, by w polu ataku stwarzać przewagę. Z jednej strony rozumiem, chciał za wszelką cenę strzelić gola, bądź dwa i złapać kontakt z rywalami. Z drugiej strony absolutnie tej decyzji nie pochwalałem i nie akceptowałem, bo taka decyzja przy dużej przewadze rywali (prowadzili 4:0) i ich wyższości techniczno-taktycznej (potrafili utrzymać się przy piłce, rozegrać akcję, zagrać z kontry) moim zdaniem była bez sensu i z góry narażała tylko na straty! Dlaczego? Bo nie mogła dać powodzenia i zapewnić kilka goli (goście zbyt dobrze bronili), ale przede wszystkim dlatego, że niosła ogromne niebezpieczeństwo utraty gola w przypadku straty piłki przez KP Dexon, bądź szybkiego jej rozegrania przez WE-Met przy zmianach bramkarza z zawodnikiem w drużynie gospodarzy. I tak się stało. Już po kilkudziesięciu sekundach zmiana Bartłomieja Figasa z Marcinem Siepielskim była zbyt wolna i prostopadłe podanie od obrony gości do ataku sprawiło, że ich napastnik trafił do pustej bramki. Zrobiło się 0:5 i już wiadomo było, że We-Met tego meczu przegrać nie może. A to dlatego, że z jednej strony jego ogranie, umiejętności były wyższe niż drużyny KP Dexon, a po drugie dlatego, że trener wrzesińskiej ekipy, nie wiedzieć czemu, ani myślał zrezygnować z gry 5. piłkarzami w strefie ataku. Niosło to dalsze zagrożenia i niestety, przyniosło bramki dla rywali. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:9, bo KP Dexon najpierw zyskał gola po tym, jak jeden z graczy gości wpakował piłkę po rzucie rożnym do własnej bramki i po znakomitej akcji, którą zakończył Kamil Klechamer.
KP Dexon przegrał, odpadł z Pucharu Polski, ale po bardzo dobrym meczu, w którym pokazał, że mimo mniejszych umiejętności determinacją, walką na całym boisku można zniwelować pewne braki i zyskać przychylność licznie zebranej publiczności. Ja byłem pod wrażeniem postawy KP Dexon. Drużyna przegrała, ale z honorem. Długimi o kresami prowadziła wyrównany bój i nieco żal straconych dwóch bramek w końcówce I połowy. Jestem przekonany, że przy 0:1 w drugiej części mecz byłby naprawdę ekscytujący. Może udało by się trafić na 1:1 (okazje były), a trener nie wymyśliłby samobójczej strategii? Dzisiaj to jednak tylko gdybanie. I jeszcze kilka słów co do „samobójczej strategii” 🙂 Trener z pewnością będzie miał swoje argumenty, ale ja, z punktu widzenia kibica, też mogę sobie pozwolić na swoje oceny.
Po 1. Można ją oczywiście stosować w sytuacji, gdy przegrywamy 0:1, 0:2, mecz jest wyrównany, „na styku” i o powodzeniu może decydować, akcja, dwie. Generalnie nie stosuje jej się w przypadku, gdy przegrywamy 0:4, czy 0:5, rywal jest zdecydowanie mocniejszy, bardziej doświadczony, bo ta strategia, o czym pisałem wyżej, niesie za sobą więcej zagrożeń niż korzyści – jest wtedy samobójcza!
Po 2. stosuje ją się raczej w końcówkach meczów, bo ewentualna strata kolejnego gola nie daje już szans na poprawienie niekorzystnego rezultatu.
Po 3. – i tutaj odniosę się do zespołu KP Dexon – stosując ją trzeba ustawić najważniejsze priorytety, mieć pomysł na rozegranie, na wykorzystanie przewagi, by zaskoczyć rywali. A Dexon tego pomysłu nie miał. Grał od nogi do nogi, daleko od bramki nie próbując zagrać szybko, wygrać pojedynek 1×1 stworzyć przewagę, dograć do boku i wstrzelić piłkę do środka na strzał, klepkę itd… Zespół nie potrafił też wykorzystać w tej sytuacji „wchodzącego bramkarza”, czyli Bartłomieja Figasa. Moim zdaniem, wykorzystując swojej doświadczenie, Bartłomiej powinien rozgrywać od tyłu, ustawiać partnerów, dogrywać do boków, a jak nadarzy się okazja wykorzystać swój potencjał i uderzyć z dystansu i co najważniejsze powinien grać ostatni, bo wtedy ma najkrótszą drogę do zmiany z bramkarzem w przypadku straty piłki. A tymczasem Bartłomiej grał wciśnięty w narożnik boiska, blisko punktu oznaczającego rzut rożny! Czy on mógł tam zrobić? NIC! Czy można było tam wykorzystać jego atuty? NIE! Czy wreszcie zdążył z tego narożnika wracać do strefy zmian? NIE! Więc czy ten pomysł miał jakiekolwiek szanse powodzenia? Moim zdaniem NIE!
Kończąc raz jeszcze podkreślam – to był bardzo dobry mecz drużyny z Wrześni, mecz w którym nasi piłkarze nawiązywali wyrównaną walkę z ekstraklasowym rywalem (2 poziomy rozgrywek różnicy), mecz, w którym nie brakowało emocji, spięć i kontrowersyjnych decyzji, mecz, który mógł się podobać bardzo licznie zgromadzonej publiczności. Mecz ten pokazał jednak jaka dzieli nas różnica od najlepszych, pokazał inną jakość, intensywność grania – mimo wszystko brawo KP Dexon – takie mecze, mimo że przegrane, zostają w pamięci.
P.S
Na koniec dwie uwagi. 1. Organizatorzy meczów w hali sportowej przy ul. Kosynierów muszą zwrócić uwagę na samotnie błąkające się wzdłuż linii boiska (od strony trybun) dzieci i niesfornych kibiców. Takie spacery grożą poważnym niebezpieczeństwem zarówno grającym piłkarzom jak i przemieszczającym się kibicom. Zauważyli to sędziowie i w przyszłości tego być nie powinno, to musi ulec poprawie! 2. Jeśli przy sędziach jestem, to muszę zauważyć, że momentami ich decyzje były nie tylko niezrozumiałe, delikatnie mówiąc, bardzo kontrowersyjne – np. uderzenie w plecy i popchnięcie bez piłki Kamila Klechamera musi być ukarane czerwoną kartką, a tymczasem żółty kartonik obejrzał faulowany Kamil, itd., itd., itd… Cóż miałem wrażenie, że sędziowie są przychylni gościom. I zupełnie tego nie rozumiem, przecież goście byli faworytami, zdecydowanie lepszą drużyną i po co ta „opieka sędziowska”? Wyglądało to tak, jakby postanowili czuwać, zupełnie zresztą niepotrzebnie!
Bezpieczeństwo wszystkich uczestników wydarzenia jest dla nas absolutnym priorytetem. Dziękujemy za cenną uwagę dotyczącą tej kwestii – przyjrzymy się sprawie i możliwym rozwiązaniom.
Witam serdecznie, ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie ma np. band oddzielających widownię od placu gry, że, niestety, ale istnieje wzajemne przenikanie zawodników, arbitra i widzów, ale może osoby porządkowe, które uniemożliwią przemieszczanie w trakcie gry, a tylko w przerwach, cóż, trzeba się nad tym zastanowić, bo bezpieczeństwo wszystkich jest priorytetem i cieszy, że WY, organizatorzy, też o tym myśłicie, pzdr serdecznie raz jeszcze gratulując postawy w meczu przeciwko We-Met!