Nie ma ludzi niezastąpionych!
Bez Millera, bez Maćkowiaka, Krawczyńskiego i Witkowskiego Victoria Września rozegrała z Mieszkiem znakomity mecz. Grając mądrze, walcząc od pierwszej do ostatniej minuty, realizując konsekwentnie założenia taktyczne, strzeliła bardzo mocnemu wiosną rywalowi dwa gole nie tracąc żadnego. To była przyjemność i duma oglądać Victorię w Gnieźnie! Brawo!
Przed meczem Mieszka z Victorią mało kto, w tym ja, przyznaję, zdawał sobie sprawę z tego, że spotykają się wiceliderzy wiosennej tabeli IV ligi. Liderem rozgrywek w rundzie wiosennej jest oczywiście Lipno Stęszew, ale Mieszko i Victoria są tuż za jego plecami z dorobkiem 17 pkt. Tyle samo ma Ostrovia, z którą zmierzymy się w najbliższą niedzielę, ale o tym będzie jeszcze sposobność wspomnieć.
A oto tabela rundy wiosennej IV ligi z uwzględnieniem środowych meczów:

Wracając do meczu w Gnieźnie… zapowiadał się bardzo ciekawie z dwóch przynajmniej, a może nawet trzech powodów. 1…. już pisałem, grali wiceliderzy wiosny. I taki mecz musi wyzwolić dodatkowe emocje i chęć udowodnienia kto jest lepszy. 2. Mieszko wygrał 3:0 w Stęszewie, zremisował 1:1 w Lesznie i po serii niepowodzeń w meczach z Victorią wreszcie chciał się odegrać, wreszcie chciał pokazać, że tej wiosny jest bardzo mocny, że walczy o wysoką pozycję w tabeli, że z Victorią też może wygrać. 3. Wiadomo było, że w Victorii kłopoty kadrowe, że zagra bez 4. podstawowych graczy: Millera, Krawczyńskiego, Witkowskiego i Maćkowiaka, i pytanie brzmiało: jak trener sobie z tym poradzi? Jak zestawi drużynę, by postawić się chyba jednak faworytowi w tym meczu (grał u siebie), gnieźnieńskiemu Mieszkowi??? I odpowiadam od razu – ten mecz pokazał, że nie ma ludzi niezastąpionych, że ci, których Paweł Lisiecki asygnował do gry, dzięki ambicji, dzięki walce od 1. do 90. minuty osiągnęli sukces, udowodnili, że są w stanie zagrać znakomite zawody i trener może na nich liczyć.
Victoria mecz w Gnieźnie zaczęła w ustawieniu 1-3-5-2 z Lorkiem w bramce, dalej Kwaśnym, Węcławkiem i Pawłowskim, z Kaniorem i Wolniewiczem na wahadłach, z Nowaczykiem, Strzelczykiem, Pruchnikiem w drugiej, obniżonej linii, z „podwieszonym” Jakubem Groszkowskim i Mikołajem Jankowskim na szpicy.
Widać było, że trener postanowił zabezpieczyć mocno środek pola, przed napastnikami Mieszka, i skrajne sektory boiska, by gospodarze po nich nie hasali bezkarnie. I pierwsze minuty pokazały słuszność tej koncepcji. Victoria grała spokojnie nie pozwalając gospodarzom na rozwinięcie skrzydeł, dosłownie i w przenośni. Już w 5 minucie oglądaliśmy bardzo ładną akcję Victorii. Arek Wolniewicz zagrał do Mikołaja Jankowskiego, ten wycofał na 20. metr do Wiktora Strzelczyka i ten ostatni mocnym, płaskim strzałem zza pola karnego próbował pokonać bramkarza Mieszka. Strzelił celnie, ale zbyt słabo, a chyba też zbyt szybko, bo „Strzelba” miał trochę czasu i miejsca, by sobie piłkę lepiej ustawić. Kilkanaście minut potem był faul zawodnika Mieszka na Wiktorze Pruchniku i kopnięty od tyłu nasz młody obrońca musiał, mimo prób pozostania, opuścić plac gry. Jego miejsce zajął Maciej Szczublewski i drużyna zmieniła ustawienie na 4-4-2 z Kwaśnym, Węcławkiem, Nowaczykiem i Pawłowskim w obronie, dalej Kanior, Strzelczyk, Groszkowski, Wolniewicz i z przodu operowali Szczublewski (wycofany) i Jankowski (w przodzie). W 30. minucie „Groszek” zagrał do „Strzelby”, a ten po raz drugi próbował pokonać bramkarza Mieszka, który tym razem sunącą do bramki piłkę, efektowną paradą, wybił na rzut rożny. Po tym rogu w idealnej sytuacji znalazł się Arek Wolniewicz, który zwiódł obrońcę i może z 10., może 12 metrów strzelił mocno, po ziemi, ale minimalnie obok słupka. Było blisko, ale co ważne – Victoria grała bardzo dobrze i czuło się, że lada moment podkreśli swoją dobrą postawę bramką. I tak się stało. W 34 min. dalekim, ale idealnie celnym, na nos, podaniem z prawej flanki na lewe skrzydło popisał się Wiktor Strzelczyk. Piłka trafiła do Patryka Pawłowskiego, ten spokojnie poczekał i zagrał do środka, do Mikołaja Jankowskiego, „Jankes” objechał obrońcę na prawą nogę i z ok. 25. metrów huknął w okienko bramki gospodarzy. Victoria po pięknej akcji prowadziła 1:0. Takim wynikiem zakończyła się I część gry, a warto zanotować, że gospodarze w tym czasie ani razu nie zagrozili bramce Sebastiana Lorka, ani razu!






Po zmianie stron Victoria nie rezygnowała ze swojej gry. Już w 50. minucie, po dośrodkowaniu z lewej strony, w idealnej sytuacji znalazł się Jakub Groszkowski. Nasz kapitan uderzył głową, ale piłka trafiła wprost w bramkarza. Gdyby Jakub przyjął piłkę na pierś (obok nie było żadnego obrońcy z Gniezna), to myślę sobie, że wtedy mógłby pytać bramkarza: w który róg kolego? Troszkę żal tej szansy, ale Victoria się nie zatrzymywała. Dosłownie 2. minuty potem Arek Wolniewicz pokazał dlaczego czasami (moim zdaniem za rzadko, niestety) podziwiamy go i bijemy brawo za to, jak potrafi ograć rywala i stworzyć sytuację bramkową. Arek dostał piłkę na prawym skrzydle, zwiódł w miejscu obrońcę zakładając mu siateczkę, zagrał do środka do „Jankesa”, ten odegrał mu klepkę i Arek wpadł w pole karne mając przed sobą tylko bramkarza. Wtedy został faulowany przez wracającego defensora Mieszka i arbiter bez wahania wskazał na wapno. Do piłki podszedł Mikołaj Jankowski, ustawił ją, chwilkę się skoncentrował, wziął rozbieg i posłał futbolówke w prawy róg bramki (od strony widzów). Bramkarz szukał piłki w lewym, toteż na tablicy wyników pojawiła się, po stronie Victorii, cyfra 2. Po stronie gospodarzy nadal widniało 0.
W 77. min zmęczonego „Strzelbę” zastąpił Igor Wendland, a w 84. minucie Arka Wolniewicza Kacper Andrzejewski. W ostatniej tercji tego meczu gospodarze osiągnęli lekką przewagę, przycisnęli chcąc za wszelką cenę zdobyć kontaktową bramkę i tylko raz byli tego bliscy, kiedy piłka po strzele jednego z piłkarzy Mieszka trafiła w poprzeczkę odbiła się przed linią bramkową i wyszła w pole. Żadnych innych sytuacji strzeleckich sobie nie stworzyli dzięki spokojnej, bardzo mądrej grze drużyny Pawła Lisieckiego. Owszem, byli nasi piłkarze zmęczeni, ale po ostatnim gwizdku sędziego nie ukrywali ogromnej radości. I mieli do tej radości podstawy. Mimo nieobecności kilku podstawowych piłkarzy ich zastępcy zagrali z ogromnym poświęceniem, ambitnie, „z sercen na dłoni” i ta postawa została nagrodzona.
Paweł Lisiecki znakomicie „przeczytał” Mieszka i potrafił tak ustawić swój zespół, że „wytrącił z ręki” gospodarzy wszystkie ich piłkarskie argumenty. Victorię w Gnieźnie oglądało się z ogromną przyjemnością. To, jak walczyli, jak potrafili przeciwstawić się bardzo fizycznej drużynie, to jak sprawnie i szybko organizowali się do kontrataków, które siały niepokój w szeregach Mieszka, musiało budzić podziw i uznanie. Całej ekipie, za mecz w Gnieźnie, należą się ogromne gratulacje. Tak trzymać Panowie!






A ja jeszcze na koniec pozwolę sobie na kilka moich, subiektywnych ocen. Wszyscy zdali ten nie łatwy egzamin, ale byli piłkarze, którzy na mnie, z różnych przyczyn, zrobili naprawdę duże wrażenie. Pierwszym z nich jest Daniel Nowaczyk. Ten obrońća znalazł się w naszej drużynie rok temu, w wakacje. Nie grał za dużo, miał zaległości, nie był przygotowany do grania „na pełen etat” na poziomie IV ligi. Wiosna w jego wykonaniu to już zupełnie inna bajka, a ostatnie mecze, to wręcz wyróżniająca się postać drużyny. Daniel w kolejnym meczu, po Kobylnicy, czy Śremie, zagrał niemal perfekcyjnie. Tego Gościa ogląda się z ogromną przyjemnością. Gra elegancko, pewnie, spokojnie i co najważniejsze nie popełnia tzw. głupich błędów. Jest skoncentrowany, skupioiny na tym, co dzieje się na boisku i aż chciało by się powiedzieć – Danielu, nic nie zmieniaj i graj tak, jak dotychczas. To w ostatnich tygodniach zdecydowanie najlepszy „wynalazek” trenera Lisieckiego! Brawo!
W Gnieźnie wreszcie na swoim wysokim poziomie, po nieco bezbarwnych minionych tygodniach (też kontuzje) zagrał Marcel Węcławek i znów trzeba bić brawo, bo środek naszej obrony był dla Mieszka nie do sforsowania. A jeśli do tego dołożymy boki, czyli Kwaśny i Pawłowski, to wreszcie mieliśmy defensywę na miarę naszych wymagań i potrzeb.
W drugiej linii ożyli skrzydłowi. I jeśli Kamil Kanior ma naprawdę dobrą wiosnę i jego aktywna gra w Gnieźnie nie była przypadkiem, to znakomity mecz Arka Wolniewicza był nie małym, a wręcz dużym, pozytywnym zaskoczeniem. Arek znów miał miejsce, znów zawłaszczył prawą stronę boiska, znów widzieliśmy jego „bujnięcie” i „baj, baj obrońco”. Nie wiem co się stało, może bolesne zderzenie nogami z rywalem odblokowało Arka, uruchomiło w nim walkę i zaangażowanie, ale takiego Arka jak w Gnieźnie chciałbym oglądać zawsze. Wiktor Strzelczyk zamknął na „6” środek pola. Widać, że po kontuzji pleców „Strzelba” ma zaległości i fizycznie nie daje jeszcze rady walczyć przez 90 minut, ale dużymi fragmentami na idealnej murawie w Gnieźnie był z jednej strony zaporą nie do sforsowania, a z drugiej inicjatorem groźnych kontr. Po jednej z nich „Jankes” strzelił pierwszego gola. O kapitanie muszę wspomnieć, bo „Groszek” był „kierownikiem tej ekipy”. Ustawiał kolegów, bronił, atakował, dawał przykład młodszym kolegom co znaczy ambicja i wola walki. Na dzisiaj Victorii bez „Groszka” nie potrafię sobie wyobrazić. No i na koniec Man of The Match, nie po raz pierwszy w tym sezonie, Mikołaj „Jankes” Jankowski. I to nie dlatego, że strzelił 2 gole, ale przede wszystkim dlatego, że potrafi biegać i walczyć przez 90. minut, że nie ma dla niego piłek straconych, że nauczył się gry jeden na jeden, że zadziwia skutecznością. „Jankes” ma już na koncie 22 bramki, dwie mniej od lidera klasyfikacji strzelców Dawida Kaczmarka z Lipna Stęszew. Coś czuję, że „Miki” nie odpuści i do końca, walcząc o zwycięstwa Victorii, będzie też prowadził swoją, własną batalię o koronę strzelców IV ligi. I życzę mu powodzenia, bo po tej przemianie, jaką Mikołaj przeszedł, ten tytuł byłby dla niego najlepszą nagrodą!



Na koniec jeszcze raz – wszyscy bez wyjątku piłkarze Victorii za mecz w Gnieźnie, zasługują na olbrzymie słowa uznania i teraz tylko jedna prośba: zagrajcie Panowie choćby tak dobrze, a może i lepiej, u siebie, w domu, z kolejną drużyną znakomicie spisującą się na wiosnę. Mam na myśli Ostrovię Ostrów Wlkp. Wygrana w niedzielę, o godz. 17:00, pozwoliłaby naszej drużynie na osiągnięcie pułapu 50 punktów i wygodne umoszczenie się w ścisłej czołówce drużyn tegorocznego sezonu. Poproszę o powtórkę z Gniezna i życzę powodzenia!
Wyniki meczów 27. kolejki:
30.04.2025
Mieszko Gniezno – Victoria Września 0-2
Polonia Golina – Polonia Chodzież 2-0
Korona Piaski – Huragan Pobiedziska 1-1
01.05.2025
Wiara Lecha Poznań – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 2-0
Jarota Jarocin – Lipno Stęszew 0-0
Obra 1912 Kościan – LKS Ślesin 2-2
Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. – Polonia 1912 Leszno 0-0
Warta Śrem – Nielba Wągrowiec 4-0
Piast Kobylnica – LKS Gołuchów 1-3
Tabela

Zapowiedź meczów 28. kolejki:
03.05.2025
16:00 Centra 1946 Ostrów Wlkp. – Piast Kobylnica
28 kolejka – 04.05.2025
17:00 Victoria Września – Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp.
14:00 LKS Gołuchów – Warta Śrem
16:00 Polonia 1912 Leszno – Obra 1912 Kościan
16:00 LKS Ślesin – Jarota Jarocin
17:00 Lipno Stęszew – Korona Piaski
15:00 Huragan Pobiedziska – Polonia Golina
16:00 Polonia Chodzież – Wiara Lecha Poznań
28 kolejka – 06.05.2025
17:00 Nielba Wągrowiec – Mieszko Gniezno