To był domek z kart, a nie forteca!

Victoria w meczu z Lipnem Stęszew (0:5) była jak domek z kart. Wystarczyło, że trener, nie wiedzieć czemu, wyjął jedną z nich, a cała ta „budowla” posypała się jak szałas w czasie huraganu. Nasza drużyna, by walczyć o dobry wynik, miała postawić się liderowi, a przegrała z kretesem i wydaje się, że nie jest to tylko wina piłkarzy.

By napisać cokolwiek o przegranym 0:5 meczu Victorii z Lipnem Stęszew musiały minąć dwa dni. Wcześniej chodziłem, zastanawiałem się i naprawdę nie wiedziałem co napisać, jak skomentować tę „katastrofę budowlaną” Victorii Września, bo tak właśnie ten mecz postrzegam, co w dalszej części postaram się to moim Czytelnikom wyjaśnić.


Proszę mi wierzyć, nie jest łatwo usiąść i skreślić cokolwiek po takiej klęsce. Nie jest, bo ja wcale nie zamierzam winić tylko naszych piłkarzy, na obliczach których, po meczu, widziałem różne emocje: żal, wściekłość, wstyd i doskonale te emocje rozumiem, bo pokazywały, że mimo chęci, mimo prób podjęcia walki nie byli w stanie sprostać rywalom, dotrzymać im kroku, zagrozić ich bramce, obronić się przed ich atakami. Widać było, że tego popołudnia, z różnych przyczyn, pewnie każdy z kibiców oglądających ten mecz ma swoje przemyślenia, Lipno Stęszew było dla naszej drużyny poza zasięgiem. A co najgorsze, mimo że nasi chcieli, że się starali, to nie byli w stanie, mówiąc kolokwialnie, zrobić nawet sztycha. Nasza drużyna przez cały mecz przeprowadziła jedną akcję, bodajże w 42 minucie, w której wymieniła z 5-6 podań i dośrodkowanie Arka Wolniewicza z prawego skrzydła wpadło w pole bramkowe, a tam interweniował obrońca, który wy bił piłkę na rzut rożny! Tak, tak w całym meczu mieliśmy jedną składną akcję z kilkoma podaniami! Dalej, przez cały mecz Victoria oddała może 2 strzały (w I połowie Strzelczyk, w II połowie chyba Witkowski), ale żaden z nich nie trafił w światło bramki! Przez cały mecz – 2. próby, zero celnej – to było wszystko na co było Victorię stać i na tym można by było pisanie o tym meczu zakończyć podając tylko bardzo ważną w kontekście całości informację, że do przerwy było 0:1, a po przerwie 0:4. Co się stało? Graliśmy w osłabieniu? Kataklizm? Moim zdaniem obie te kwestie musimy wziąć pod uwagę (kataklizm wyniknął z osłabienia) i obie były konsekwencją ryzykownej i jak się okazało w konsekwencji złej decyzji trenera Pawła Lisieckiego. Oczywiście to mój punkt widzenia, z którym, juz po meczu, wielu kibiców się zgadzało. Dlaczego tak myślę? Otóż dlatego, że…

Trener wystawił 5. pomocników, zagęścił środek pola, by goście nie grali komfortowo w tej części boiska i nie posyłali dalekich, dokładnych piłek do skrzydeł, a potem nie wbijali ich w pole karne. I uwaga, uwaga przez 35 minut ta taktyka była skuteczna – goście nie mogli rozwinąć skrzydeł, bo Groszkowski ze Strzelczykiem zamknęli im drogę do bramki. Szukali nowych dróg skrzydłami, ale Kwaśny i Maćkowiak spisywali się dobrze i też nie pozwalali na wrzutki. Najgroźniejszy Stęszew był po wrzucanych piłkach z autu. Posyłali je daleko, w nasze pole bramkowe i wtedy było gorąco. Niestety, arbiter liniowy nie reagował na niewłaściwe ich wykonanie – z jednej nogi, wyrzuty z autu i goście poczuli się bezkarni – rzucali jak chcieli. I po jednym z takich wyrzutów padła bramka dla gości. Piłka pofrunęła na nasze przedpole, została za lekko wybita, na linii 16. metra dopadł do niej piłkarz Lipna i strzelił mocno, po ziemi w róg, i Stęszew objął prowadzenie.
Szczerze mówiąc tej bramki nie powinno być, bo sędzia w jednej akcji Lipna popełnił 3 błędy: 1. Skrzydłowy rywali przejął piłkę faulując (nakładka) zawodnika Victorii, wrzucił z lewej strony na środek pola karnego i piłkę przejmował Groszkowski 2. gdy Kuba chciał wyprowadzić, bądź wybić piłkę był faulowany przez rywala (bez reakcji sędziego), a upadając kopnął piłkę, która po nodze gracza Lipna wyszła na aut, 3. arbiter przyznał gościom wyrzut z autu. Chore? A jednak prawdziwe! Konsekwencją stracona bramka! Do końca 1. połowy nic się nie zmieniło, chociaż nie, nie – Victoria przeprowadziła jedną, jedyną udaną swoją akcję w meczu, a i „Strzelba” oddał jedyny w tej części gry strzał na bramkę gości. Potem była przerwa, a po przerwie szok!
Tak to odebrałem gdy zauważyłem, że w miejsce Wiktora Strzelczyka trener asygnował do gry Michała Millera. Nie mogłem zrozumieć dlaczego, skąd taka decyzja. Dlaczego trener zdecydował się wyjąć z tej dobrze funkcjonującej obrony najważniejszy tej obrony element – piłkarza ambitnego, walczącego, który zaryglował w pierwszej połowie przedpole Victorii nie dopuszczając rywali do linii pola karnego, nie pozwalając na oddanie strzału z dystansu, broniąc ofiarnie, wespół ze swoim kapitanem, całego środka pola skutecznie paraliżując w ten sposób poczynania lidera ze Stęszewa? Wiktor Strzelczyk wraz z Jakubem Groszkowskim i Kamilem Kaniorem, który próbował walczyć na skrzydle, był w pierwszej części gry najlepszym piłkarzem Victorii i cały czas stoi mi przed oczami pytanie – dlaczego trener postanowił zdjąć „Strzelbę”? Nie ma dobrej odpowiedzi, ale spróbuję odgadnąć intencje Pawła Lisieckiego. Może, powtarzam może, trener uznał, że przegrywając do przerwy 0:1, nie ma już czego bronić, trzeba spróbować odrabiać straty, a jeden Mikołaj Jankowski w przodzie to za mało, by tego dokonać. I może dlatego „wyjął” z tej układanki pt. defensywa „klocek” o nazwisku Strzelczyk i do układanki pt. ofensywa wstawił „klocek” Miller. To jedyne wyjaśnienie tego ruchu jaki przychodzi mi do głowy. A z drugiej strony… jeśli chciał wzmocnić atak wprowadzając Millera za „Strzelbę”, to dlaczego w 64′ ściągnął Jankowskiego, a wstawił Krawczyńskiego, czyli defensywnego pomocnika jakim był Strzelczyk. Przecież to się nie trzyma kupy 🙁 Moim zdaniem można było spróbować inaczej. Można było zostawić „Strzelbę”, a Michała Millera wstawić w miejsce niewidocznego tego dnia Arka Wolniewicza, który po dwóch przegranych próbach dryblingu kompletnie zniknął jak „wilk w leśnych ostępach” i po 30 minutach był już bardzo zmęczony, i do zmiany. Michał Miller wielokrotnie był wstawiany przez trenera Lisieckiego na skrzydło i dzięki swojej ambicji i waleczności radził sobie całkiem dobrze. Decyzja trenera była jednak inna i jak napisałem wcześniej była to decyzja brzemienna, i to bardzo, w skutkach. Zdjęcie z boiska Wiktora sprawiło, że posypała się obrona, że nagle cała defensywa oparła się o parę Piechnik – Nowaczyk. Z całym szacunkiem dla tych graczy (Piechnik młodzian i po chorobie, Nowaczyk nowy – obaj kompletnie niedoświadczeni w grze na poziomie Lipna), ale ten plan nie miał prawa się udać! I się nie udał. Rywale, po zejściu „Strzelby” jechali środkiem jak autostradą – i 4 razy wjechali do bramki Victorii. A czy Michał Miller pomógł z przodu, zrobił różnicę? Nie, bo sam też nie mógł nic zrobić, bo gra ofensywna Victorii w tym meczu nie istniała, bo dramatycznie wyglądaliśmy na skrzydłach i na pozycjach nr „9 i 10”, a jak to nie działa, to nie działa nic!
Dziwna, dla mnie niezrozumiała, i jak się okazało niewłaściwa decyzja trenera, to tylko jedna strona medalu, a tym razem tych stron widziałem aż trzy.


No to słów kilka o drugiej – patrząc na mecz Victoria – Lipno Stęszew i na to jak po boisku poruszały się obie drużyny widać było ogromną różnicę na korzyść rywali, którzy grali w jednostajnym, wysokim tempie od 1. do 90. minuty – cały czas biegali, podanie, wyjście na pozycje, każdy zawodnik w ruchu, obrona, walka, wyjście, bieganie do przodu, akcja, strata i do obrony, wszyscy jak jeden mąż – w tę i we w tę! Niestety, było to tempo, które tego dnia było nieosiągalne dla naszego zespołu. Moi uważni Czytelnicy zapewne pamiętają, że ja od stycznia piszę i zauważam, że Victoria przegrywała bieganiem mecze sparingowe. Trochę się temu dziwiłem, że nasza drużyna przepracowała okres przygotowawczy bez jednego treningu biegowego, bez biegania po parkach, lasach, czy boisku, bez, jak to się kiedyś mówiło, ładowania akumulatorów, Cóż, czasy się widocznie zmieniły i teraz biega się w meczu, bez biegania na treningach. Problem jednak w tym jak się biega. Bo można biegać tak jak biegało Lipno i można biegać jak biegała Victoria. Po rozmowach z działaczami Lipna wiem, że oni w okresie przygotowawczym biegali mocno i jeszcze w przerwie meczu działacze ci, pół żartem, pół serio mówili, że po zmianie stron to oni nas „zajadą”. Niestety, tak się stało! Może jestem stary, może mam spojrzenie na trening z innej, dawnej epoki, ale uważam, że bez ciężkiego treningu biegowego w okresie przygotowawczym nie ma „z czego” pobiec w meczu. Po zakończeniu spotkania Victoria – Lipno jeden z byłych piłkarzy Victorii, obecnie jeden z jej trenerów, powiedział: Victoria na tle Lipna Stęszew wyglądała jakby w środę grała mecz pucharowy z dogrywką 2×15 minut. Dodałem tylko – nie w środę, a bardziej w czwartek! I nawet bardzo dobra postawa Victorii w zwycięskim meczu z Huraganem, rozegranym tydzień wcześniej, mojej opinii w tej sprawie nie zmieni: gdy gramy z zespołem intensywnym, wybieganym, walczącym – mamy ogromny problem, by nadążyć, by wygrywać pojedynki, by być szybciej przy piłce, by szybciej podać, rozegrać, strzelić – w elementach szybkościowych, wytrzymałościowych, w meczu z Lipnem byliśmy słabsi i te problemy widać było jak na dłoni!
I na koniec słówko o trzeciej stronie medalu – KADRA! To jest dopiero problem! Dawno tak nie było, żeby Victoria miała do grania 13-14 piłkarzy, których można pokazać na IV-ligowych boiskach. To, co się stało w ciągu minionego roku to naprawdę jakiś zły sen, a może nawet koszmar. Dziwaczny, letni zaciąg z 2024 roku, hasło: ilość, a nie jakość, w konsekwencji z bodajże 10 ludzi ostało się chyba 5: Lorek, Witkowski, Andrzejewski, Nowaczyk, Półrolniczak (o jakości nie wspomnę), odejście Kajdana, Sarnowskiego, brak reakcji na ubytki (stoper, skrzydłowy, napastnik), stracone zimowe okienko transferowe 2025, brak swoich wychowanków – ostatni z nich, który się ostał to chyba nadal Wiktor Strzelczyk – byli Czajczyński, Pokładecki i zniknęli, pojawił się Hałas i to wszystko! Jeden „Strzelba” w ostatnich latach wywalczył sobie pewne miejsce (mecz z Lipnem pokazał, że nie takie pewne), teraz wchodzi Wiktor Pruchnik i co dalej? Gdzie nasza młodzież? Szkolenie obejmuje dziesiątki, całe szeregi młodzieńców i nic, żaden się nie nadaje? Słabo to wygląda!


Reasumując, Victoria przegrała, była słabsza w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Ale mam wrażenie, że ta porażka powinna otworzyć oczy nie tylko piłkarzom, ale i trenerowi i zarządowi, by wszyscy mogli z niej wyciągnąć jakieś wnioski, najlepiej te właściwe. Ja piłkarzy winił bym najmniej, bo widać było, że walczyli, że chcieli postawić się liderowi. Niestety, tego dnia nie byli w stanie. Owszem, może gdyby Wiktor Strzelczyk pozostał na placu gry i wespół z Jakubem Groszkowskim „trzymał w dłoniach” środek pola, może wtedy ta porażka nie byłaby tak dotkliwa, ale dzisiaj możemy tylko gdybać. Teraz bardzo trudne zadanie dla trenera – trzeba wziąć się w garść, „otrząsnąć się z popiołów po tym pożarze” i znaleźć motywację do gry w następnych meczach. A te nie będą wcale łatwiejsze.
Już w następnej kolejce wyjazd do Ślesina i mecz „Ukraina” – Victoria. Tak, tak, to nie żart – w 20 osobowej kadrze LKS Ślesin jest 19. Ukraińców. Jak to się robi? Nie wiem, a czy tak można? Też nie wiem, choć chyba można, skoro tak jest! W ostatniej kolejce „Ukraina” przegrała w Lesznie 0:1 z Polonią, po golu z rzutu karnego.
A trzy kolejne spotkania to mecz we Wrześni, właśnie z Polonią Leszno, i wyjazdy do Centry Ostrów i Nielby Wągrowiec. Głowy do góry Panowie i gramy! Piłkarska wiosna dopiero się zaczyna i można jeszcze sporo wygrać!

Wyniki 19. kolejki meczów:
Victoria Września – Lipno Stęszew 0-5

Obra 1912 Kościan – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 0-0
Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. – Jarota Jarocin 3-0
Mieszko Gniezno – Korona Piaski 1-1
LKS Gołuchów – Polonia Chodzież 0-4
Nielba Wągrowiec – Huragan Pobiedziska 1-1
Polonia 1912 Leszno – LKS Ślesin 1-0
Warta Śrem – Polonia Golina 0-2
Piast Kobylnica – Wiara Lecha Poznań 1-4

Tabela

Jeśli doceniasz moją pracę – POSTAW WIRTUALNĄ KAWĘ

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Zbliżające się wydarzenia