Burmistrz zamknął stadion!
Drużyna IV ligi wielkopolskiej nie może rozgrywać meczów w swoim mieście. Powód? Burmistrz zamknął stadion. W tle tej niecodziennej sytuacji prace rekultywacyjne mające na celu regenerację płyty boiska oraz nierozliczone dotacje dla klubu i dochodzenie prowadzone przez policję.
2 dni przed meczem IV ligi wielkopolskiej: LKS Ślesin – MKS Victoria Września gruchnęła wieść: Victoria nie musi jechać do Ślesina, mecz odbędzie się na boisku przy ul. Kosynierów. Dlaczego? Ano, jak wieść gminna niosła, dlatego, że burmistrz Miasta i Gminy Ślesin, Piotr Maciejewski, zamknął stadion miejski, na którym klub rozgrywał swoje mecze.
Gdy tylko taka wieść dotarła do mnie postanowiłem u źródła ją potwierdzić i dowiedzieć się więcej o niecodziennej sytuacji, która zaistniała w Ślesinie, a z którą spotkałem się po raz pierwszy w swojej kilkudziesięcioletniej przygodzie z lokalnymi rozgrywkami piłkarskimi. Nawiązałem kontakt ze ślesińskim urzędem i rozmawiałem z panią inspektor Beatą Kozikowską, która oznajmiła:
„Pragnę przekazać, że do listopada minionego roku z płyty boiska w pełnym zakresie korzystał LKS Ślesin i na podstawie stosownej umowy LKS Ślesin był odpowiedzialny za bieżące jej utrzymanie. Niestety, w naszej ocenie, bieżący stan murawy, po okresie eksploatacji przez LKS Ślesin, uniemożliwia rozegranie na nim meczu w najbliższy weekend. LKS Ślesin nie przedstawił też nam, jako właścicielowi obiektu, szczegółowego harmonogramu rozgrywek oraz treningów na bieżący rok.”
Tyle pani inspektor Beata Kozikowska. Mając taką ogólną odpowiedź postanowiłem uruchomić swoje źródła informacji i udało mi się dowiedzieć, że sytuacja związana z zamknięciem stadionu ma swoje drugie dno.
Rzeczywiście stadion w Ślesinie został zamknięty w styczniu tego roku i nie mogą być na nim rozgrywane mecze piłkarskie. Zarówno murawa boiska głównego jak i bocznego jest mocno wyeksploatowana i oba te place do gry wymagają niezbędnych prac rekultywacyjnych, które lada dzień mają się rozpocząć. Być może po ich zakończeniu klub uzyska zgodę na korzystanie z miejskiego obiektu. Jednak, aby tak się stało musi zostać podpisana nowa umowa najmu stadionu przez klub i tutaj pojawiają się kłopoty. Jak się okazuje i jak zaznacza w swojej wypowiedzi pani inspektor Beata Kozikowska, LKS Ślesin nie przedstawił jeszcze, a mamy marzec i rozgrywki IV ligi dawno się rozpoczęły, szczegółowego harmonogramu korzystania z obiektu na rok 2025. Tak więc do tego, by klub na powrót korzystał z miejskiego obiektu droga daleka: najpierw niezbędne prace, potem nowa umowa. Ale to nie wszystko. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że LKS Ślesin nie jest klubem miejskim, jest działającym na terenie miasta i gminy stowarzyszeniem, które korzysta z gminnych dotacji i gminnych obiektów. I właśnie dotacje gminne dla klubu zdają się odgrywać w tej dziwnej sytuacji kluczową rolę. Jak udało mi się dowiedzieć klub nie otrzymał z gminy dotacji na rok 2024, a w minionym roku nie złożył wniosku o dotację na rok 2025. Mało tego, klub nie rozliczył dotacji z lat wcześniejszych i prawdopodobnie w tej sprawie prowadzone jest policyjne dochodzenie.
Widać, więc, że po wyborach samorządowych i wyborze nowego burmistrza, Piotra Maciejewskiego, na linii Urząd Miasta i Gminy Ślesin – LKS Ślesin zdecydowanie iskrzy.
Co ciekawe, LKS Ślesin, jako klub działający na terenie gminy, nie prowadzi szkolenia dzieci i młodzieży, co w sposób oczywisty nie podoba się władzom. Ta znalazła wyjście z tej dziwnej sytuacji, bo przecież praca z dziećmi i młodzieżą to powinna być podstawa działalności każdego klubu, i postanowiła wesprzeć w tej misji inny gminny klub, Strażaka Licheń. Chcący grać w piłkę jeżdżą ze Ślesina do Lichenia i tam uczą się podstaw futbolu.
I znów użyję słowa „prawdopodobnie”, bo chyba jest to najbardziej odpowiednia forma, otóż prawdopodobnie burmistrz chciałby unormować stosunki z klubem. Pani inspektor Beata Kozikowska oznajmiła nawet, że:
„Jako Urząd Gminy będziemy dążyć do tego, by nasi mieszkańcy naszej gminy mogli rozwijać swoje umiejętności piłkarskie. Z tego powodu rozpoczynają się działania związane z przygotowaniem płyty boiska do jego właściwego użytkowania”.
Jak wieść gminna, ta ślesińska, niesie burmistrz Maciejewski wystąpił nawet do prezesa klubu, Kamila Soboty, z propozycją ułożenia wzajemnych stosunków, wysłał stosowne pismo, na które nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi. I tak to się w tym Ślesinie ta „wojenka” toczy. A my cieszmy się, że we Wrześni wszystko jest poukładane, że władze dbają o obiekty, że wspomagają lokalny sport i że nie mamy tak dziwacznych sytuacji i obyśmy nigdy nie mieli.
Na koniec chciałbym dodać, że prawdziwą „wisienką na torcie” jest fakt, że od rundy wiosennej sezonu 2024/25 IV-ligowa drużyna Ślesina nie jest reprezentacją tego regionu, a „reprezentacją Ukrainy”. W minionych dwóch meczach z Centrą Ostrów i Polonią Leszno w kadrze drużyny było kilkunastu Ukraińców i 1 (słownie jeden) Polak! Czy to jest normalne na poziomie IV ligi? Absolutnie nie! Na tym poziomie rozgrywek i na jakimkolwiek innym w naszym kraju, to Polacy, przede wszystkim młodzi, powinni rywalizować i reprezentować swoje środowiska, swoje kluby, swoje „małe Ojczyzny”. A tutaj mamy do czynienia z karykaturą klubu, jego misji i działalności. Owszem, kiedyś już bywało, że pan Antoni Ptak, w sezonie 2005/2006, z plaży Copacabana ściągnął kilkudziesięciu Brazylijczyków i zrobił z Pogoni Szczecin najbardziej brazylijski zespół na świecie grający poza Brazylią. I owszem, to było chore, ale to był poziom ekstraklasy. A tutaj mamy Ślesin, małe urokliwe miasteczko na Pojezierzu Konińskim i klub, który nie ma w swojej kadrze ani jednego, o pardonsik, ma jednego, Polaka! Panie prezesie Sobota, co to za pomysły? Naprawdę w Ślesinie i okolicach nie ma młodych, zdolnych polskich piłkarzy? A jest jeszcze kolejna strona medalu, czyli WZPN, który potwierdził „ukraińską drużynę” do rozgrywek. Formalnie niby wszystko ok, ale czy moralnie, zdaniem WZPN także? W najbliższych dniach postaram się uzyskać opinię Związku na ten temat.



Nie mnie oceniać kto w tym ślesińskim sporze na linii władze gminy – klub ma rację i jestem daleki od jakichkolwiek ocen, ale sytuacja ta pewnie nie służy nikomu. Z pewnością nie władzom gminy, dla których „ukraiński klub” jest antyreklamą, skazą na wizerunku, ale też nie służy klubowi, który chciałby grać na własnych obiektach. Szczerze mówiąc mnie interesowałaby opinia mieszkańców, ale tej, niestety, nie znam.
I tyle na ten temat, niezwykłej sytuacji, jaka zaistniała w Ślesinie. A teraz słów kilka o zbliżającym się meczu. Victoria, po klęsce z Lipnem Stęszew, będzie chciała się podnieść – to oczywiste. Ale być może będzie jeszcze bardziej osłabiona, bo pod znakiem zapytania stoi występ Marcina Maćkowiaka, który nabawił się urazu w ostatnim meczu. I chcę powiedzieć od razu – mecz z „LKS Ukraina Ślesin” będzie niezwykle trudny. Goście rozegrali dotąd 2 mecze: w Ostrowie z Centrą 3:1 i w Lesznie z Polonią 0:1. Zaprezentowali się jako twardy, solidny, bardzo dobrze zorganizowany zespół, a z takimi Victoria grać nie lubi.
Nie wiem jak to się dzisiaj wszystko potoczy, ale wiem jedno: zrehabilitować się, wygrać, odbudować się psychicznie będzie naszej drużynie bardzo trudno, ale przecież nie jest to „mission impossible”. Wierzę w mądrość, spokój i właściwie wyciągnięte z poprzedniego meczu wnioski trenera Pawła Lisieckiego, wierzę w ogromną chęć mobilizacji i poprawy u piłkarzy, ale powtarzam – to będzie ciężki, bardzo fizyczny, wymagający walki i ogromnego zaangażowania bój. Oby był to bój dla Victorii zwycięski!
