Piłka nożnaVictoria Września

Znów byli lepsi i znów nie wygrali!

W bardzo niekorzystnych warunkach atmosferycznych, przy przenikliwym zimnie, przy minimalnej, wymaganej do gry widoczności, na mokrym, sztucznym boisku, osłabiona brakiem napastników Victoria grała w Poznaniu z Wiarą Lecha i po bardzo dobry meczu, szczególnie w drugiej jego części, trochę pechowo zremisowała 0:0. To kolejny mecz, w którym Victoria była lepsza od rywali i nie wygrała!

Już na wstępie muszę o tym wspomnieć, bo to ważne! Po bardzo słabych meczach, jakie w ostatnim czasie w wykonaniu Victorii widzieliśmy, tym razem, mimo wielu przeszkód natury sportowej i pozasportowej, Victoria pokazała się w Poznaniu z bardzo dobrej strony. Była drużyną grającą ambitnie, odważnie, drużyną walczącą na całym boisku, grającą w piłkę lepiej od gospodarzy. Słowa kibica z Poznania, z którym rozmawiałem po meczu, mówią o spotkaniu z Wiarą wszystko: Jeszcze żadna drużyna w tym sezonie nie zdominowała tak Wiary jak Victoria w drugiej połowie!
Dlatego, oglądając Victorię grającą przy ul. Gdańskiej w Poznaniu, za nic w świecie nie potrafię wyjaśnić dlaczego Wiara Lecha jest na 3. miejscu w tabeli, a Victoria na 6. z siedmiopunktową stratą do poznaniaków.

Do stolicy Wielkopolski Victoria pojechała bez napastników. Michał Miller pauzował za kartki, a Mikołaj Jankowski był chory. Obawiałem się więc o ofensywę, tym bardziej, że Michał był ostatnio w znakomitej formie, a i „Jankesik” w dobrej dyspozycji. Trener Paweł Lisiecki stanął więc nie tylko przed problemem: jak zmobilizować swój zespół po porażce w Golinie, ale także: jak zastąpić napastników?

Mecz odbył się 11 listopada, w Święto Niepodległości, więc nie zabrakło patriotycznej oprawy. Odśpiewano hymn polski, były biało-czerwone flagi i chwila zadumy. A potem rozpoczęło się granie i to od mocnego uderzenia gospodarzy. Bodajże w 2. minucie akcja lewą stroną boiska dała Wiarze Lecha bramkę. Zawodnik z Poznania wstrzelił piłkę na przedpole bramki tak sprytnie, tak szczęśliwie, że ta niby wychodziła poza bramkę na aut, a tymczasem wpadła do siatki w lewy róg naszej bramki. Ogromna radość w obozie gospodarzy, konsternacja w naszym. Na szczęście dla nas arbiter tego meczu, swoją drogą sędziował znakomicie, pewnie, praktycznie bezbłędnie (sędzia II ligowy), gola dla Wiary nie uznał wyjaśniając, że zawodnik z Poznania, który wcześniej znajdował się na pozycji spalonej, przebiegając po chwili przed naszym bramkarzem, uniemożliwił mu skuteczną interwencję. Sędzia odgwizdał pozycję spaloną piłkarza Wiary Lecha, Victoria odetchnęła, a wynik nadal był bezbramkowy. W rewanżu w 25. min. lewą stroną szarżował Maciej Szczublewski, uderzył prawą nogą po długim rogu, bramkarz wyciągnął się, wybił piłkę na bok, a stojący nieopodal Arek Wolniewicz dopadł do piłki i wpakował ją do siatki. Boczny podniósł chorągiewkę, główny gwizdnął i bramki nie uznał. W nieuznanych golach było więc 1:1.
Kolejne minuty to zdecydowanie ataki poznaniaków i nieco chaotyczna, ale szczęśliwa obrona Victorii. Mówiąc jednak szczerze te ataki były mało konkretne, nie przynosiły gospodarzom żadnych sytuacji bramkowych i tak działo się przez 15-20 minut. Potem mecz się wyrównał, Victoria przystosowała się do bardzo trudnych warunków (wilgoć, zimno i brak należytej widoczności) i była równorzędnym rywalem dla miejscowych. Generalnie nic wielkiego się nie działo, ale cieszył fakt, że wrześnianie mają ten mecz pod kontrolą. I tak to się spokojnie, bez wielkich emocji toczyło. Mecz przypominał starcie drużyn zaprzyjaźnionych ze sobą, które za bardzo nie chcą się skrzywdzić.
Po zmianie stron był to już zupełnie inny mecz. Teraz nie było zmiłuj i każdy chciał szalę zwycięstwa przechylić na swoją korzyść. Problem tylko w tym, że nie każdy miał do tego potrzebne narzędzia. Nie miała ich Wiara Lecha zneutralizowana przez bardzo dobrze grającą Victorię Pawła Lisieckiego. A miała nasza drużyna, na którą przyjemnie było patrzeć,. Nawet kibice z Poznania, z którymi rozmawiałem, otwarcie przyznawali, że Września bardzo ładnie gra w piłkę, jest zespołem lepszym i była bliżej zwycięstwa.
I trudno się z tymi opiniami nie zgodzić, bo po przerwie w szeregach Victorii wszystko grało. Po pierwsze drużyna przyzwyczaiła się do bardzo trudnych warunków, przede wszystkim do znikomej widoczności, która wcześniej miała z pewnością wpływ na ocenę odległości, przestrzeni i związane z tym decyzje na boisku. Po drugie jakby wszystkie klocki tej drużyny (piłkarze – ich dyspozycja) wskoczyły na swoje miejsce, jakby wreszcie, po długim czasie oczekiwania, każdy wiedział co i jak ma grać – począwszy od Norberta Łuczaka, na Kamilu Kaniorze skończywszy.
Ta bardzo efektowna gra powodowała, że z minuty na minutę Victoria osiągała przewagę, stwarzała groźne sytuacje pod bramką Wiary Lecha i siała obawy w sercach poznańskich kibiców.
Ja wspomnę tylko o kilku okazjach do zdobycia gola. Zaczął Kamil Kanior, który w 53. min. minął obrońcę, wpadł w pole karne i uderzył mocno, ale piłka trafiła w słupek. Bodajże 3 minuty potem, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, głową uderzył Jakub Kwaśny i piłka dosłownie o milimetry przeszła nad poprzeczką. Znów było blisko. W 59. min. sam na sam z bramkarzem Wiary, po prostopadłym, idealnym podaniu Jakuba Groszkowskiego, znalazł się Kamil Kanior. Kamil chciał kiwnąć bramkarza, bo ten wyszedł przed bramkę, ale gdy go mijał ten ekwilibrystyczną, odważną paradą wybił piłkę spod nóg Kamila. Było naprawdę bardzo blisko, a Wiara Lecha bramkarzowi może dziękować, że nie przegrywała w tym momencie 0:1.
W 76. min. sam na sam z bramkarzem gospodarzy znalazł się Mikołaj Witkowski. Pomny sytuacji Kamila nie mijał rywala, a uderzył podcinką. Zmierzającą do siatki piłkę nie wiem jakim cudem, instynktownie, zostawiając rękę w górze, gdy padał na sztuczną murawę, bramkarz Wiary Lecha znów obronił. Naprawdę to była interwencja meczu, taka, o których się mówi – niemożliwa, niewiarygodna! W kolejnych minutach Victoria miała jeszcze strzały w słupek i w poprzeczkę, a na koniec „Strzelba” huknął z dystansu, ale bramkarz gospodarzy znów pofrunął i wybił piłkę na rzut rożny. Wiara Lecha w tej części meczu zagroziła naszej bramce raz, w doliczonym czasie gry, gdy jeden z jej piłkarzy uderzył mocna zza pola karnego, a swoim kunsztem musiał popisać się Norbert Łuczak. I tak oto mecz zakończył się bezbramkowym remisem i był to wynik szczęśliwy dla poznaniaków i nieszczęśliwy dla naszej drużyny, która, podkreślam, zagrała znakomite 45 minut, lecz nie po raz pierwszy w takich sytuacjach nie potrafiła tej bardzo dobrej gry udokumentować bramkami. Zawodziła skuteczność i „Dzień Konia” miał bramkarz Wiary Lecha.
Doceniając postawę Victorii w drugiej odsłonie tego meczu zastanawiałem się: jak to jest, że Victoria po serii słabszych meczów znów zagrała efektownie dla oka, że znów ręce same składały się do oklasków? Jak to jest, że w Śremie, Golinie, czy z Koroną nie potrafią, a z Nielbą, w Kościanie, czy Poznaniu potrafią? Dlaczego zespół z takim potencjałem (moim zdaniem zdecydowanie na pierwszą trójkę ligi) raz umie, a raz nie umie? Dlaczego w starciach ze słabeuszami traci tak wiele punktów? I można by tak dlaczego, dlaczego, dlaczego…?

To teraz postaram się powiedzieć skąd tak dobry występ w Poznaniu? Oczywiście to moje, bardzo subiektywne spojrzenie.
Osłabienie (brak Millera, Jankowskiego) – to, wbrew pozorom, wpłynęło na mobilizację całej drużyny, która widząc braki w przodzie musiała zewrzeć szyki, poszukać gry z kontry z wykorzystaniem szybkich Szczublewskiego, Kaniora i Wolniewicza. I to się udało. Brawo!

Sprawa trenera – po raz wtóry mówię: nie wiem na pewno, ale plotka głosiła, że Pawłowi Lisieckiemu zarząd postawił pewne ultimatum – tyle, a tyle punktów w ostatnich meczach. Tego nie udało się wywalczyć, bo w 3. ostatnich spotkaniach Victoria zdobyła tylko 2 oczka, ale w Poznaniu drużyna stanęła po stronie trenera! Widać było, że walczy nie tylko na „swój rachunek”, ale że chce udowodnić wszystkim, że prowadzona przez Pawła Lisieckiego potrafi grać efektownie i skutecznie. Też się do końca nie udało, bo nie widzieliśmy goli, ale gra i wreszcie tworzenie sytuacji bramkowych musiały się podobać.

Stabilność składu – o matko i bosko myślałem sobie patrząc co się dzieje! A co się działo? Paweł Lisiecki nie zmieniał!!! Drużyna w drugiej połowie grała jak z nut, a trener nie zmieniał Dopiero pod koniec meczu lekko kontuzjowanego „Groszka” zmienił Głowacki i wszedł też Krawczyński. Drużyna grała praktycznie cały mecz stabilnym, pewnym składem i w dobrym rytmie. Nie było już 5-6 zmian robionych na siłę, bo trzeba, bo mają grać wszyscy. Były tylko zmiany w końcówce wynikające z sytuacji na boisku. Nie wiem dlaczego tego nie było wcześniej, ale widać było, że tej stabilizacji brakowało i to bardzo!

Skrzydła – i znów o matko i bosko myślałem sobie – znów mamy swoich Szczublewskiego i Wolniewicza, i znów ci piłkarze pokazali, że to oni, nie nowi, nie młodzi ze świata, tylko nasi są siłą na bokach boiska. I znów oglądaliśmy szarże Macieja i Arka, którzy widząc, że trener postawił na nich, że ich nie zmienia, odpłacili się wreszcie dobrym graniem. Wiem, że to wszystko za późno, ale… czy Paweł Lisiecki nie bije się teraz z myślami: mogłem bardziej postawić na swoich, dać im więcej grania? Wiem, wiem… pewnie pojawią się głosy, że Maciej kontuzja, że obaj bez formy, ale mam wrażenie, może się mylę, że gdyby wiedzieli, że są dla trenera „bezcenni”, to odpłaciliby lepszą grą. A tak…zaskoczyli dopiero w Poznaniu, bo nikt im nie przeszkadzał, nie ściągał z boiska, by pograła sobie młodzież.

„Szóstka” – no tu to jest dopiero ambaras. Moim zdaniem, bez względu na wszystko, na tej pozycji powinien grać Wiktor Strzelczyk – koniec, kropka i basta! Żaden inny gracz występujący na tej pozycji nie ma ambicji, zaangażowania, umiejętności i woli walki „Strzelby”, powtarzam żaden! I pewnie też pojawią się głosy, że Wiktor miał dołek wynikający z pracy, którą podjął w wakacje, że zabrakło fizyczności, że musiał odpoczywać. Ja się nie zgadzam. „Strzelba” jest młody, ambitny jak nikt w tej drużynie, a dla Victorii, w której gra od dziecka, odda serducho, wątrobę i inne podroby. Uważam, że mądrze prowadzony na treningach meczami wcześniej doszedł by do siebie. W Poznaniu pokazał kto w naszej drużynie rządzi obecnie na „6”. I to jak pokazał!

Obrona – jeśli chodzi o zestawienie jest stabilna, mimo że nadal brakuje jednego poważnego stopera. W Poznaniu zagrała naprawdę bardzo dobre zawody. Po pierwszym kwadransie się opanowała i potem już było spokojnie i odpowiedzialnie.

I na koniec słowo o naszej „10” Mikołaju Witkowskim, o którego potencjale wiele razy pisałem, a który nie zawsze, moim zdaniem, ten potencjał nam, kibicom, pokazywał. Mikołaj w Poznaniu wreszcie spełnił pokładane w nim nadzieje, a w środku pola mając za plecami kapitana, Jakuba Groszkowskiego, czuł się pewnie, swobodnie i przyjemnością było oglądać Mikołaja w grze. Zabrakło bramki, był blisko, nie udało się, ale takiego Mikołaja chciałbym oglądać zawsze!

Proszę spojrzeć – gdy tak piszę o drużynie, która pokazała się z Wiarą Lecha, to nie było słabych punktów. I tylko żal, że nie udało się tego meczu wygrać, bo Victoria na to zwycięstwo absolutnie zasłużyła!
Dzisiaj ostatni mecz jesieni, w Szamocinie z Polonią Chodzież. Będzie trudno, bo Polonia wygrała z imienniczką w Lesznie 3:1. Ja jednak wierzę, że nasza drużyna, mimo że nie jest w tym spotkaniu faworytem, to powalczy i postara się wywieźć z Szamocina korzystny wynik, czego bardzo, bardzo naszemu zespołowi życzę. Do boju Victoria!

Wyniki meczów 16. kolejki:
Wiara Lecha – Victoria Września 0:0

Centra 1946 Ostrów Wlkp. – Lipno Stęszew 0-8
Polonia 1912 Leszno – Polonia Chodzież 1-3
Nielba Wągrowiec – Polonia Golina 3-2
LKS Gołuchów – Korona Piaski 0-1
Piast Kobylnica – Jarota Jarocin 4-1
Mieszko Gniezno – Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. 5-1
LKS Ślesin – Huragan Pobiedziska 0-1
Warta Śrem – Obra 1912 Kościan 1-3

Tabela

Zapowiedź meczów 17. kolejki:
13:00 Polonia Chodzież – Victoria Września

13:00 Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. – Centra 1946 Ostrów Wlkp.
13:00 Obra 1912 Kościan – Mieszko Gniezno
13:30 Jarota Jarocin – Warta Śrem
13:00 Korona Piaski – Piast Kobylnica
12:00 Polonia Golina – LKS Gołuchów
19:00 Wiara Lecha Poznań – Nielba Wągrowiec
13:00 Huragan Pobiedziska – Polonia 1912 Leszno
12:00 Lipno Stęszew – LKS Ślesin

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Zbliżające się wydarzenia