AktualnościPiłka nożnaVictoria Września

Victoria w grze pt. „Gonię króliczka”!

Victoria Września po blamażu w Śremie w pełni zrehabilitowała się przed własną publicznością gromiąc Piasta Kobylnica 6:0. Zastanawiam się jednak jaki sens ma przegrywanie meczów i gonitwa w następnych tylko po to, by nadrobić stracone punkty i znów przegrać, a potem znów gonić… Przecież w ten sposób można gonić czołówkę przez cały sezon i nie dogonić! Jak przysłowiowego króliczka.

Victoria w obecnym sezonie jest w ciągłej pogoni za najlepszymi zespołami ligi. Po słabiutkim starcie i dwóch porażkach: z Huraganem i w Stęszewie musiała gonić, potem remis w Lesznie i znów gonitwa – ta w meczu z Nielbą znakomita. I gdy wydawało się, że wreszcie wszystko wróciło na właściwe tory katastrofa w Śremie i znów gonitwa z Piastem Kobylnica. Wszystko pięknie i ładnie, tylko straty do czołówki rosną. O Stęszewie nawet nie myślę, ale do Obry mamy już 7 pkt, a gdyby nie Śrem, mogły to być tylko 4 oczka. No, ale to jest już tylko gdybanie. Na meczu z Piastem nie byłem, ale chcę się na chwilkę przy nim zatrzymać, bo jest godny tego, by poświęcić mu kilka słów. Po pierwsze dlatego, że drużyna w pełni zrehabilitowała się za wpadkę sprzed kilku dni. Wzięła sobie do serca uwagi trenera, została porządnie zmotywowana, „napompowana” jak to się w światku sportu mówi i wyszła na Piast na pełnej…, pełnym gazie! I dobrze, bo to pozwoliło rozładować negatywne emocje, które po meczu z Wartą siedziały w głowach piłkarzy. Może i ja dołożyłem do tego swoje trzy grosze, bo może, tego nie wiem, wjechałem na ambit naszej drużynie i ta choć w niewielkim stopniu wzięła sobie do serca moje uwagi i postanowiła się odegrać. Powtarzam cały czas… może tak było. Jeśli tak było, to się cieszę, bo nie ukrywam, że pisząc tekst po meczu w Śremie chciałem wzbudzić w naszych piłkarzach sportową złość. Nie chciałem nikogo dołować, nie daj Bóg obrażać, chciałem tylko wskazać na, moim zdaniem, ogromne niedostatki, potworne wręcz ułomności w grze Victorii. I proszę, uderz w stół… Mikołaje się obudziły i to dosłownie. Jankowski popisał się hat trickiem i wywindował się na czoło klasyfikacji strzelców ArtBud IV ligi, a Witkowski, którego „dotknąłem” po Śremie, strzelił pierwszą swoją bramkę w barwach Victorii i to bramkę cudowną, z rzutu wolnego. Mało tego, obrona znów potrafiła zagrać na zero z tyłu z zespołem, który wpakował Nielbie 6 goli. Można? Można!
Jeśli się naprawdę chce, jeśli jest się właściwie zmobilizowanym, jeśli ma się właściwą motywację, to dla tego zespołu nie ma w IV lidze drużyny nie do pokonania. Jestem o tym absolutnie przekonany i dlatego tak trudno pogodzić się z takimi „babolami” jak w Śremie. Przecież gdyby Victoria zagrała w poprzednią sobotę choć na przyzwoitym poziomie, to dzisiaj siedziałaby na 5. miejscu przed Nielbą Wągrowiec i miała by 4 oczka straty do miejsca barażowego. A tak… znów musi gonić i tak „w kółko Macieju”… Stabilizacja, konsekwencja, determinacja – to największy problem tej drużyny, która „ma wszystkie papiery”, by tę ligę wygrać! Niestety, elementy, które wymieniłem za rzadko wszystkie ze sobą współgrają, by Victoria szła od wygranej do wygranej.
A dzisiaj znów jest okazja, by zbliżyć się do czołówki, ale od razu zaznaczam okazja jest, ale będzie to bardzo, bardzo trudne i to z kilku powodów:

Szanowni kibice!
Bądźcie dzisiaj z Victorią w kolejnym, twardym boju z „odwiecznym” rywalem, jakim dla naszej drużyny jest Mieszko Gniezno, przyjdźcie na stadion, by drużyna poczuła waszą obecność, wasze jakże ważne w sporcie wsparcie!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Zbliżające się wydarzenia