Czy trener Lisiecki „wyleczył się” z obrony?
Trudno jest wracać do domu po meczu, w którym nasza drużyna była w Gołuchowie o niebo lepsza od gospodarzy, a mimo to nie wgrała, a tylko zremisowała 2:2. Nie to bym się czepiał, ale znów kardynalne, wręcz juniorskie błędy w obronie zdecydowały o tym, że Victoria straciła 2 pkt. Czy ta obrona „wyleczyła” już trenera?
Sobotnie pojedynek w Gołuchowie z LKS-em odbywał się w arcytrudnych warunkach, przy afrykańskim wręcz upale i duchocie nie z tej ziemi. Jak mawia pewien klimatycznie nawiedzony polityk – „planeta płonęła”. Warunki trudne, ale grać trzeba i co ważne – obie ekipy te warunki miały równie trudne. Gospodarze na własnym obiekcie są trudnym do pokonania rywalem. W bieżących rozgrywkach, do meczu z Victorią, wygrali z Wiarą Lecha 2:0, zremisowali 0:0 z Huraganem Pobiedziska, wygrali ze Ślesinem 1:0. Przypomnę też, że dwa ostatnie pojedynki w Gołuchowie Victoria przegrała: ostatni 1:2, przedostatni 1:4. Wszystko więc wskazywało na to, że to będzie bardzo trudny mecz. Po pierwsze ze wzgl. na rywala, a po drugie dlatego, że w bramce Victorii zabrakło Norberta Łuczaka i nikt nie wiedział jak po przerwie spisywać się będzie Janek Perzyński.
Do gry przeciwko gospodarzom trener Paweł Lisiecki asygnował następujący skład:
Perzyński – Kwaśny, Kaliszan (46′ Krawczyński), Węcławek, Pawłowski – Kanior , Maćkowiak, Groszkowski, Wolniewicz (62′ Andrzejewski) – Witkowski, Jankowski.
Jak widać trener znów zaufał Adrianowi Kaliszanowi, choć ten nie spełnia pokładanych w nim nadziei na konsolidację bloku obronnego, a kilka dni temu, w meczu z Nielbą został zdjęty w przerwie tego spotkania. Tym razem trener wierzył, że będzie inaczej, czy było? O tym za chwilkę!
Victoria zaczęła ten mecz rewelacyjnie, spokojnie rozgrywała piłkę, grając w swoim stylu do skrzydeł i próbując znaleźć okazję do dośrodkowań. Już w 4. minucie akcja prawą stroną, w którą zamieszanych było trzech naszych piłkarzy: Kwaśny, Groszkowski i Wolniewicz, przyniosła dośrodkowanie na drugi słupek. Tam czekał już Mikołaj Jankowski, który wyszedł w górę i głową posłał piłkę w długi róg. Było 1:0 i wydawało się, że teraz nasz zespół poszanuje piłkę, utrzyma się przy niej, by znajdując się w dogodnej sytuacji spróbować podwyższyć prowadzenie. Nic mylnego, bo ni stąd, ni zowąd nadeszło 7 minut, które wstrząsnęło naszą drużyną, choć powtarzam – nic tego nie zapowiadało, a na niebie nie było żadnej chmury. W 8. minucie jeden z piłkarzy gospodarzy zdecydował się na indywidualny rajd. Minął jak błyskawica naszą linię pomocy i biegł wprost na Adriana Kaliszana, który znajdował się w polu karnym. W myśl zasady: piłka może przejść, zawodnik nigdy Kaliszan niczym drwal w kanadyjskiej tajdze ściął szarżującego rywala jednym uderzeniem swego „topora”, czytaj nogi. Gościu padł jak nieżywy, a arbiter nie miał najmniejszych wątpliwości co uczynić – pokazał naszemu stoperowi żółty kartonik i podyktował rzut karny dla LKS-u. Latusek strzelił celnie, po ziemi, w róg i Janek nie miał najmniejszych szans. Na tablicy pojawił się wynik 1:1. Wrócę jeszcze na chwilę do „interwencji” Kaliszana. Oczywiście nasz stoper mógł zagrać faul. To jest element gry w piłkę nożną, ale tak doświadczony, ograny na ligowych boiskach piłkarz powinien wiedzieć, że nie wolno tak uczynić w polu karnym. Mało tego, Adrian Kaliszan miał dużo czasu, by ruszyć do przodu, zrobić 2-3 kroki, wybiec z pola karnego i wtedy faulować, ale nie uczynił tego nie dlatego, że nie chciał – on po prostu nie mógł, bo nasz stoper ma ogromne problemy z poruszaniem się. Szybki start, kilkumetrowy sprint graniczy z cudem, jest dla niego nieosiągalny, toteż stało się najgorsze.
Kibice z Wrześni nie zdążyli pobiadolić na to, co oglądali w 8. minucie, a już załamywali ręce nad tym co zobaczyli w 11. minucie! Otóż Victoria straciła drugiego gola, a w całą sytuację zamieszanych było kilku piłkarzy. Do zagranej piłki, która długo leciała na przedpole gości, pierwszy wyskoczył Jakub Kwaśny. Jakub chciał ją głową zgrać do bramkarza. Sztuka ta się nie udała, bo był lekko podpychany i stracił równowagę. Sędzia nie zareagował, a piłka odbiła się „na piątce” Victorii. Najbliżej stał Marcel Węcławek i chciał ją wybić w pole. Niestety, nie uczynił tego bo w nią normalnie nie trafił, jakby stracił widzenie. Za plecami Marcela czaił się bramkarz i być może Janek doskoczył by do futbolówki, ale gdy widział Marcela został na linii i to niestety był błąd, bo piłka po kiksie Węcławka wpadła pod nogi piłkarza gospodarzy, który podał ją do kolegi, a ten trafił do pustej praktycznie bramki. Kompilacja dziecinnych błędów: bo ten nie dograł, bo ten nie trafił w piłkę, bo ten źle pomyślał, a ten w ogóle nie pomyślał itd, itd, td… tylko ręce załamać, gdy patrzyło się na ten popis kompletnej nieudolności. W 11. minucie LKS Gołuchów prowadził 2:1 mimo, że tak naprawdę nie skonstruował nawet pół akcji. Co powiedzieć o naszej obronie? Lepiej już nic.
Na szczęście Victoria to nie tylko obrona, to także druga linia i ofensywa. I trzeba przyznać i oddać królowi co królewskie – Victoria do końca I połowy próbowała zmazać haniebne zachowania i cel osiągnęła. w 42. minucie znakomitą akcję prawą stroną skonstruował Jakub Kwaśny, wszedł odważnie w pole karne, strzelił mocno po ziemi i choć bramkarz gospodarzy końcami palców zdołał odbić zmierzającą do siatki piłkę, to wybił ją wprost przed siebie, pod nogi nadbiegającego Arkadiusza Wolniewicza. Ten nie zmarnował okazji i zrobiło się 2:2. W tej części gry nasza drużyna miała jeszcze okazje do zdobyczy bramkowej, najbliżej tego był Mikołaj Jankowski, ale piłka ześlizgnęła mu się po nodze i z kilku metrów nie uderzył czysto i celnie do siatki LKS-u.
W przerwie wrzesińscy obserwatorzy tego meczu zastanawiali się jakie decyzje podejmie trener, bo to, że jakieś podejmie było pewne. I okazało się, że stało się to, o czym wszyscy dyskutowali, czyli w miejsce Adriana Kaliszana wszedł Szymon Krawczyński, który zajął na boisku pozycję nr „6”, a grający tam dotąd Marcin Maćkowiak wrócił „do siebie”, do obrony. I uwaga, uwaga…moi Szanowni Czytelnicy – drugi tydzień z rzędu piszę o tym, że zejście Kaliszana, a wejście w to miejsce Marcina Maćkowiaka sprawia, że Victoria staje się zupełnie inną drużyną, drużyną – nie toporną, statyczną, bez pomysłu na rozegranie piłki od tyłu, a bardziej mobilną, szybszą, wyprowadzającą i konstruującą ataki z głębi pola. Na Victorię w drugich 45. minutach patrzyło się z ogromną przyjemnością. Ten zespół grał, funkcjonował na poziomie nieosiągalnym dla gospodarzy, stworzył kilkanaście sytuacji bramkowych i nie strzelił gola. I tak jak za grę w 2. połowie tego meczu ocena celująca, tak za skuteczność ocena niedostateczna. A naprawdę próbowało wielu. „Jankes” z dystansu huknął i bramkarz z najwyższym trudem wybił na rzut rożny. Innym razem Mikołaj wyszedł sam na sam, ale sędzia boczny po chwili zastanowienia (źle ustawiony) podniósł chorągiewkę, a główny zatrzymał grę. Moim zdaniem, z perspektywy trybun, spalonego absolutnie nie było. I raz jeszcze „Jankes”, który zdecydowanie jest w gazie, który był najjaśniejszą postacią w naszej drużynie, był bliski zdobycia gola. Jego strzał głowa o centymetry minął słupek bramki gospodarzy. Próbował także Mikołaj Witkowski, zdecydowanie lepszy niż w meczu z Nielbą, strzelił z dystansu i pomylił się o centymetry, gdy piłka mijała okienko bramki gospodarzy. Kilka razy blokowani byli Wolniewicz, Miller, czy Kwaśny. Ale prawdziwym bohaterem mógł znów zostać Kacper Andrzejewski. Dostał idealną piłkę i od połowy boiska biegł sam na bramkę rywali. Niestety, zamiast kiwać bramkarza (wybiegł daleko przed bramkę) i strzelić do pustaka, podbiegł za blisko, strzelił mu w ręce i okazja przepadła. Gdyby tam był „Jankes”, to ze swoim doświadczeniem, taką boiskową bezczelnością, myślę, że dałby radę. Ale Kacper musi z tej sytuacji wyciągnąć wnioski, bo jego zmiana znów była bardzo pozytywna, aktywna, dynamiczna.
Gospodarze nie spodziewali się takiego naporu, takiej nawałnicy ze strony Victorii. Zmęczeni, opadający z sił, potykający się o własne nogi, wykazywali się jednak ogromną ambicją i ta wola walki, ta ich skuteczność w obronie zostały nagrodzone. Utrzymali remis. Jakże smutne nastroje panowały po meczu w obozie wrzesińskiej ekipy. Smutne, bo zamiast 3. punktów Victoria zapakowała do plecaka 1. oczko i wracała do domu. Ogromny żal straconej szansy, ogromny niedosyt, bo 3 pkt. pozwalały Victorii utrzymać kontakt z czołówką ligi.
Jedno jest pewne – takich meczów nie wolno remisować, takie mecze trzeba wygrywać. Drugie jest pewne – Victoria musi poprawić skuteczność w meczach wyjazdowych. Trzecie jest pewne – drugi mecz z rzędu w przerwie spotkania schodzi stoper Kaliszan, zastępuje go Maćkowiak i Victoria gra na zupełnie innym poziomie. Czwarte jest pewne, a pardonsik, nie jest pewne, ale mam wrażenie, ba, mam dziwne przekonanie, że trener Lisiecki wyleczył się już z gry parą stoperów Kaliszan, Węcłąwek! No chyba, żeby nie, chyba, że trener wierny będzie polskiemu przysłowiu: do trzech razy sztuka! A tak poważnie już mówiąc, Panie trenerze – czy warto?
Ciągle żałując strat, ciągle nie mogąc pogodzić się z tym, że Victoria grając w Gołuchowie bardzo dobry mecz w drugich 45. minutach nie strzeliła gola i nie wygrała tej potyczki, chciałbym zaprosić kibiców na mecz domowy. Już w najbliższą sobotę, o godz 16:00, przy Kosynierów, Victoria Września podejmie Piasta Kobylnica i nie ma co owijać w bawełnę, ten mecz musi wygrać! Kochani kibice, warto przyjść na stadion, Victoria gra naprawdę coraz lepszy futbol, wracają chorzy, wracają wczasowicze i trener ma przed meczem kłopot bogactwa. Oby tym razem wybory okazały się słuszne!
Wyniki 7. kolejki meczów:
LKS Gołuchów – Victoria Września 2-2
Mieszko Gniezno – Lipno Stęszew 0-2
Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. – Huragan Pobiedziska 2-1
Jarota Jarocin – Wiara Lecha Poznań 1-2
Korona Piaski – Polonia Golina 0-0
Piast Kobylnica – Polonia 1912 Leszno 1-3
Nielba Wągrowiec – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 4-2
Obra 1912 Kościan – Polonia Chodzież 2-1
Warta Śrem – LKS Ślesin 1-1
Tabela
Zapowiedź 8. kolejki meczów:
14.09.2024
16:00 Victoria Września – Piast Kobylnica
12:30 Lipno Stęszew – Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp.
12:00 Centra 1946 Ostrów Wlkp. – Polonia Golina
17:00 Huragan Pobiedziska – Obra 1912 Kościan
12:00 LKS Ślesin – Mieszko Gniezno
17:00 Nielba Wągrowiec – LKS Gołuchów
16:00 Polonia Chodzież – Jarota Jarocin
14:00 Polonia 1912 Leszno – Warta Śrem