Pogodzeni z rolą ligowego średniaka
Porażka z Nielbą Wągrowiec i zaangażowanie w Puchar Polski sprawiły, że Victoria przestała za wszelką cenę walczyć o wysoką pozycję w tabeli. Znakomitą ilustracją zaistniałej sytuacji był przegrany 2:3 mecz z liderem IV ligi, Kotwicą Kórnik. Victoria mimo że osłabiona, to atakowała i się starała, ale w jej poczynaniach zabrakło determinacji i poświęcenia – elementów decydujących o zwycięstwie.
Przed meczem środowisko związane z Victorią liczyło po cichutku na niespodziankę, na pokonanie Kotwicy i znów, tak, jak po porażce z Nielbą, te oczekiwania minęły się z rzeczywistością. W zespole gospodarzy zabrakło przede wszystkim linii obrony. Z powodu kartek nie mogli zagrać boczni: Jakub Kwaśny i Patryk Pawłowski. Z powodu kontuzji nie wyszedł Marcel Węcławek. Zmiany mieliśmy też w linii ataku, bo w wyjściowym składzie nie zobaczyliśmy ani Michała Millera, ani Mikołaja Jankowskiego. Na „9” zagrał Arek Wolniewicz.
Dziwny to był mec – Victoria dobrze zaczęła, atakowała bramkę gości starając się zdobyć gola dającego im prowadzenie. Kotwica grała uważnie, spokojnie z tyłu i poprzez środek pola uruchamiała dobre, szybkie skrzydła. To był w tej części gry mecz uważny z obu stron, które nie angażowały wszystkich sił, a zdecydowanie postawiły na bezpieczeństwo, na to, by nie stracić gola. Nadeszła jednak 41 minuta, z lewej strony w pole karne dośrodkowywał Jakub Groszkowski. Obrońca goście nie wybił piłki zbyt daleko, odbił ją głową wprost pod nogi Igora Sarnowskiego, który nie zmarnował okazji i z kilku metrów pokonał bramkarza Kotwicy. Do przerwy wynik nie uległ zmianie i wszyscy kibice z dużą nadzieją oczekiwali drugiej odsłony, bowiem mimo osłabienia Victoria prezentowała się dobrze, a mnie najbardziej podobał się Wiktor Strzelczyk, który walczył jak lew, miał odbiory, miał podania, miał przechwyty, wyróżniał się w środku pola i nie ukrywam, że ja też z nadzieją oczekiwałem drugich 45. minut.
Jednak to co widzieliśmy po zmianie stron nie było już tak dobre jak wcześniej. Mimo że pierwszy kwadrans był dobry w wykonaniu Victorii, która mogła podwyższyć prowadzenie, to o drugim kwadransie tej części gry trzeba jak najszybciej zapomnieć. Seria błędów przyniosła 3 gole rywalom. Najpierw po rzucie rożnym Janek Perzyński za krótko wybił piłkę, poszło zagranie przed bramkę, klepka i był remis 1:1. Dwie minuty potem praktycznie od połowy boiska z zawodnikiem gości ścigał się Adrian Kruszyński. Nie jest tajemnicą, że Adrian sprinterem nie jest, więc ten pojedynek przegrał, a strzał rywala nasz bramkarz przepuścił pod brzuchem i to piłkę, która zmierzała w krótki róg. Po kolejnych 10. minutach Victoria przegrywała już 1:3. Goście bili rzut wolny z lewej strony boiska, piłka poszybowała na przedpole bramkowe naszej drużyny i podobnie jak niegdyś w meczu z Wiarą Lecha – nikt nie zareagował: ani obrońcy, ani bramkarz i temu ostatniemu sprzed nosa piłkarz Kotwicy dziubnął piłkę i było po herbacie. Generalnie – fatalne zachowanie naszej defensywy przy stałym fragmencie gry, no i trzeba powiedzieć, że nasz bramkarz nie miał swojego dnia. Po tym, jak w pierwszej połowie Janek obronił pojedynek sam na sam z napastnikiem Kotwicy wydawało się, że jest w dobrej dyspozycji. Po przerwie jednak stało się coś, co trudno wytłumaczyć, bo Janek miał „swój udział” przy każdym straconym golu. Jakby tego było mało wydawało się, że jest zrezygnowany faktem, że przepuścił 3 strzały, że jego drużyna przegrywa, bo nie było w nim chęci walki i gry do ostatniego gwizdka. Dziwne, ale był ponaglany przez swoich kolegów, bo wyglądał w bramce jakby był kompletnie załamany złymi wydarzeniami na boisku. Przy niekorzystnym wyniku na murawie pojawili się zmiennicy, przede wszystkim młodzież: Czajczyński, Pokładecki, Węcławek, ale też i Michał Miller. Niestety, nie udało się tego meczu choćby zremisować. Victoria zdobyła bowiem tylko jednego gola po samobójczym strzale obrońcy Kotwicy. Mogła pokusić się o wyrównanie, ale strzał głową Mikołaja Czajczyńskiego trafił w będącego na linii bramkowej obrońcę.
Cóż, dziwne to było widowisko – uważne, kontrolowane do przerwy mimo poważnego osłabienia kadrowego i niezrozumiale ospałe, z wracającymi koszmarami w obronie po zmianie stron. Victoria niby walczyła, niby się starała, ale młodzieży brakowało jakości w starciu z mądrze,dokładnie i skutecznie grającą Kotwicą. Nie było też walki za wszelką cenę – widać, że Victoria, po znakomitym starcie do piłkarskiej wiosny, pogodziła się z rolą ligowego średniaka i skupia teraz wszystkie siły – te fizyczne i te mentalne na zbliżającym się meczu finałowym Pucharu Polski z Unią Swarzędz.
Ale zanim to nastąpi, to już jutro, 25 maja, czeka Victorię bardzo trudny mecz w Kościanie z Obrą. Obra wygrała we Wrześni jesienią, Obra przegrała we Wrześni, po serii rzutów karnych, mecz Pucharu Polski. Jutro z pewnością będzie chciała się zrewanżować. Obra to drużyna grająca dziwny, taki pasywny futbol. Wybija rywali z uderzenia, dobrze broni i ma dobrego skrzydłowego, który wie co z piłką zrobić. Strzelał nam gole w każdym wspomnianym meczu. Oby tak się nie stało w jutrzejszym pojedynku. Mam też nadzieję, że mimo dwóch ważnych ligowych porażek Victoria się podniesie i powalczy o 3 punkty w Kościanie. Powodzenia Panowie!
Wyniki 28. kolejki – 18.05.2024
Victoria Września – Kotwica Kórnik 2-3
Polonia Chodzież – Pogoń Łobżenica 4-2
Jarota Jarocin – Lipno Stęszew 2-0
Centra 1946 Ostrów Wlkp. – Korona Piaski 0-7
Nielba Wągrowiec – Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. 1-3
Polonia 1908 Marcinki Kępno – Wiara Lecha Poznań 0-0
Huragan Pobiedziska – LKS Gołuchów 3-1
Tarnovia Tarnowo Podgórne – Mieszko Gniezno 1-0
Polonia 1912 Leszno – Obra 1912 Kościan 2-3
Tabela
A tutaj można sobie obejrzeć wszystkie bramki 28. kolejki: