„Wejście Smoków” dało wygraną!
Po pierwszej części meczu, która była nijaka i bezbarwna wydawało się, że o zwycięstwo Victorii w Łobżenicy będzie trudno. Jednak po przerwie na boisku pojawiły się dwa „Smoki”. Dzięki nim Victoria opanowała ten mecz i wygrała 3:0. Ozdobą tego pojedynku były dwie akcje, które dały dwie bramki strzelone przez Arka Wolniewicza i Jakuba Groszkowskiego.
Tym razem mecz Victorii z Pogonią w Łobżenicy oglądałem „w telewizji”, a to dzięki kanałowi Liga Polska TV i transmisji na YT. Nie ukrywam, że obawiałem się tego spotkania i to z różnych powodów. Po pierwsze Pogoń walczy „o życie”, czyli najbardziej jak umie broni się przed spadkiem, po drugie właśnie u siebie jest najgroźniejsza, o czym przekonało się Lipno Stęszew, które przegrywało w Łobżenicy 0:2, ale zdołało wygrać 3:2, po trzecie wreszcie murawa w tym miasteczku przypomina bardziej kartoflisko niż boisko piłkarskie i tutaj nie mam mowy o technicznym, ładnym dla oka graniu, jakie preferuje Victoria, a bardziej obowiązuje archaiczny, prymitywny styl angielski, czyli „Kick’n’Rush”(kopnij i biegnij).
Ze względu na kontuzje, kartki i czekający Victorię w najbliższą środę meczu 1/8 Pucharu Polski trener Paweł Lisiecki asygnował do gry następująca jedenastkę:
Nowicki – Czerniak (75′ Szaufer), Kruszyński, Węcłąwek, Pawłowski – Szczublewski (89′ Ziarkowski), Maćkowiak, Strzelczyk (60′ Groszkowski), Wolniewicz (60′ Czajczyński) – Sarnowski (85′ Pruchnik) i Jankowski (60′ Miller).
Znów inne zestawienie, znów inne w każdej formacji: w obronie debiutowała chyba para Kruszyński-Węcławek, w drugiej linii znów pojawił się Maćkowiak, a w ataku nie było Michała Millera. Kolejny raz trener pokazuje, że ma szeroki, wyrównany skład i każdy piłkarz otrzyma swoją szansę na grę.
Mimo to początek meczu był w miarę spokojny. Victoria próbowała rozgrywać piłkę ale absolutnie nie było to możliwe, bo ta tocząc się po wschodzącej, wczesnowiosennej trawie skakała jakby jakimś sznurkiem przywiązana była do potężnej sprężynki i jej opanowanie było praktycznie niemożliwe. Tak patrząc na te próby panowania nad futbolówką zastanawiałem się nad sensem rozgrywania meczów IV ligi na takich boiskach. Przecież kluby grające w IV lidze muszą spełnić szereg wymogów licencyjnych, których WZPN konsekwentnie wymaga. Dlaczego jednak WZPN od klubów IV ligi nie wymaga murawy choćby na przyzwoitym poziomie. Wiadomo, że nie wszystkie drużyny grać będą na takich boiskach jak w Lesznie, Pobiedziskach, czy teraz w Gnieźnie (wzór), ale choć odrobina przyzwoitości w tym względzie powinna obowiązywać.
Wracając do meczu, to pierwsze 20 minut to zdecydowana przewaga gospodarzy, którzy zaatakowali z furią, szybko chcieli strzelić gola i ustawić sobie ten mecz. Na szczęście nasze linie obronne spisywały się bardzo poprawnie. W 15. minucie meczu Pogoń była o włos od zdobycia gola. Po przegranej tzw. „przebitce” w środku pola gracz Łobżenicy zdecydował się na strzał lewą nogą z ok 20 metrów. Piekielnie silne uderzenie sprawiło, że piłka lecąca pod poprzeczkę mogła zaskoczyć naszego bramkarza, ale na szczęście Tobiasz zdołał wybić ją na rzut rożny. Victoria w tym fragmencie meczu przegrała bitwę o środek pola, była nieco apatyczna, mało zdeterminowana i praktycznie nie konstruowała akcji ofensywnych skupiając się na obronie. Dopiero w 25. minucie widzieliśmy pierwszą próbę Victorii zagrożenia bramce gospodarzy. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Sarnowski dośrodkowywał, ale Patryk Pawłowski był na pozycji spalonej i arbiter to odgwizdał. Potem kilka razu urwać się swojemu obrońcy próbował Arek Wolniewicz, ale był zatrzymywany bez pardonu: łapany, kopany, popychany i muszę przyznać, że oberwało mu się kilka razy i to zdrowo. Arek miał problemy z bezpardonowo grającymi rywalami, na których faule sędzia reagował gwizdkiem, ale nie uspokajał ich kartkami, na co jak najbardziej zasługiwali. Kilka minut potem znów dośrodkowanie Igora Sarnowskiego – tym razem ładnie w powietrzu powalczył Mikołaj Jankowski, zmyliła bramkarza, który wypuścił piłkę z rąk, ta trafiła pod nogi Arka Wolniewicza, ale odbiła się od murawy za wysoko i Arek nie zdołał jej skierować celnie do siatki Pogoni. Ok. 25. minuty meczu Victoria odepchnęła rywali od swojego pola karnego dając swoim liniom defensywnym nieco odetchnąć. Niestety, nie na długo. W 32. minucie gospodarze byli bardzo bliscy zdobycia prowadzenia. Na lewej stronie boiska ograny został Michał Czerniak, rywal zagrał mocno wzdłuż bramki, Tobiasz Nowicki nie zdołał tej piłki „przeciąć” i dopadł do niej zamykający akcję napastnik Pogoni, który miał przed sobą pustą bramkę. Strzelił z pierwszej piłki, ale trafił w boczną siatkę, uffff…. kamień z serca i wynik nadal bezbramkowy.
Gra Victorii nadal szwankowała – byliśmy zbyt pasywni na tle biegających i walczących jak lwy gospodarzy. Nie ukrywam, obawiałem sie, by ta mało aktywna gra Victorii nie skończyła się utratą gola. W 36. minucie ok. 20 metrów od bramki Pogoni faulowany był Wiktor Strzelczyk. Arbiter użył gwizdka i egzekwowaliśmy rzut wolny. Strzelał sam poszkodowany, ale tym razem źle, wprost w mur obronny gospodarzy. W rewanżu, w 42 minucie piłkarze Pogoni prawą stroną pobiegli jak do pożaru, poszło dośrodkowanie na drugi słupek, Michał Czerniak przegrał pojedynek w powietrzu i strzał głową napastnika Łobżenicy był naprawdę minimalnie niecelny. Na szczęście to było wszystko, na co nasza drużyna pozwoliła w tej części meczu desperacko walczącym rywalom. Podsumowując te 45 minut muszę stwierdzić, że postawą Victorii byłem zawiedziony. Nie walczyła z pełną determinacją, nie grała do przodu, nie organizowała akcji ofensywnych i nie miała żadnej klarownej sytuacji pod bramką Pogoni, a to już budziło niepokój. Zupełnie niewidoczny był Maciej Szczublewski, Arek Wolniewicz walczył, ale obijany niemiłosiernie jakby spasował, kompletnie bez jakości grał Wiktor Strzelczyk i to mnie zastanawiało, bo „Strzelba” zawsze w obronie oddawał serducho, rzucał piłki na skrzydła i był motorem napędowym zespołu, a w Łobżenicy był schowany, apatyczny, wręcz niewidoczny. Mam swój pogląd na tę sprawę, uważam, że Wiktor w tygodniu wygrywa mecze dla szkoły, a potem jakby „brakowało paliwa w baku”, ale oczywiście mogę się mylić. No i Mikołaj Jankowski – żal mi było „Jankesa”, który samotnie w przodzie starał się walczyć z obrońcami nie mając żadnej pomocy od kolegów. Szarpał się, tracił siły i nic z tego nie wychodziło, bo nie mogło – z drugiej linii nie miał żadnego wsparcia. Jedynym, który próbował pomagać był Igor Sarnowski. I by potwierdzić to, o czym wspominam, proszę zwrócić uwagę na małe zestawienie po 1. połowie meczu:
Łobżenica – Victoria
strzały celne 2 0
strzały niecelne 6 4
Faule 8 4
Nie wyglądało to dobrze, prawda! Na szczęście dla Victorii pierwsza część meczu, stojąca naprawdę na marnym poziomie, zakończyła się wynikiem bezbramkowym.
Po zmianie stron na kiepską murawę łobżenickiego stadionu wyszła z szatni zupełnie inna zielono-biała „banda”. Myślę sobie, że trener Lisiecki, widząc co się dzieje, „porozmawiał” ze swoi mi podopiecznymi, dodał im „otuchy” i sprawił, że ożyli, że po przerwie potrafili walczyć, biegać, strzelać, a niektóre ich akcje stworzone na tym klepisku budziły podziw i uznanie.
Już w 46. minucie na prawym skrzydle urwał się Arek Wolniewicz, posłał piłkę na przedpole bramki gospodarzy i Maciejowi Szczublewskiemu zabrakło naprawdę bardzo niewiele, by strzelić celnie na bramkę. Chwilę potem pokazał się Wiktor Strzelczyk, ale uderzenie łokciem, za które obrońca zobaczył żółtą kartkę, powstrzymało jego akcję. W 51. minucie oglądaliśmy cudowną akcję Victorii, akcję, która można pokazywać młodszym i starszym adeptom futbolu i kibicom praktycznie na okrągło. Ja oglądałem z kilkanaście razy zawsze będąc pod wrażeniem.
Proszę państwa uwaga, uwaga, jest:
Piłkę, ze swojego pola karnego wybija Patryk Pawłowski. Ta trafia w okolice środka boiska. Tam Mikołaj Jankowski wygrywa pojedynek główkowy ze znacznie silniejszym i roślejszym obrońcą i zagrywa krótko do Igora Sarnowskiego. „Sarna” dogrywa piłkę na prawą stronę do Arka Wolniewicza. Arek w swoim stylu: balansik, ścina do środka i oddaje piłkę Igorowi i teraz uwaga… Wydaje się, że Sarna będąc na wprost, ok 25 m. od bramki będzie strzelał, a on tymczasem popisuje się genialnym podaniem „no-look pass”, znów na prawo do Arka Wolniewicza wyprowadzając go na idealną pozycję, której Arek nie zwykł marnować. Nie zmarnował i tym razem. Celny, płaski strzał w długi róg daje Arkowi 11. bramkę w sezonie i prowadzenie Victorii 1:0. Zamieszczam tę akcję i spójrzcie kochani jak to wygląda – ciasteczko palce lizać! Mikołaj, Igor, Arek – wielka sprawa, cudowna bramka! Oglądajcie kochani i podziwiajcie!
Minęło 7 minut drugiej połowy, a widzieliśmy już inną Victorię – biegającą, walczącą i chcącą ten mecz wygrać. W 59. minucie mogło i powinno być 2:0. Marcin Maćkowiak (rozegrał się nam po przerwie aż miło) dośrodkowywał z lewej strony, bramkarz wypuścił piłkę z rąk i do pustej bramki strzelał Arek Wolniewicz. Czynił to z wyskoku, może dlatego zrobił to niecelnie, a szkoda, bo ta bramka mogłaby uspokoić ten mecz. Potem na chwilę inicjatywę znów przejęli gospodarze, którzy nie zamierzali ustąpić pola. Jednak widać było, że po pierwszych trzech zmianach, jakie trener dokonał w 60. minucie meczu Victoria opanowała wydarzenia na boisku, grała już spokojnie, pewnie i raz po raz próbowała zagrozić bramce Pogoni. Nie mogło być inaczej skoro na murawie pojawili się Groszkowski, Miller i Czajczyński, którzy zmienili odpowiednio Strzelczyka, Jankowskiego i Wolniewicza. W 62. minucie oglądaliśmy bardzo ładną akcję duetu Miller – Sarnowski. Ten ostatni z lewego skrzydła posłał piłkę wzdłuż bramki, ale nikt nie zamknął akcji na tzw. drugim słupku. W drugiej odsłonie meczu gospodarze praktycznie nie zagrozili bramce Victorii, bo naprawdę bardzo dobrze zagrał Marcin Maćkowiak, a i linia obrony, mimo że zestawiona eksperymentalnie, spisywała się bez zarzutu. A z przodu rządził „Groszek” z „Milerkiem”, których wspomagał Sarnowski z lepiej wyglądającym po przerwie Szczublewskim. W 70. min. bliski zdobycia gola był Adrian Kruszyński, który po rzucie rożnym i niepewnej interwencji bramkarza Pogoni strzelił w róg jego bramki, ale nie za mocno i bramkarz zdołał jeszcze piłkę wybić na rzut rożny. W 82. minucie głową, minimalnie obok słupka, strzelił Michał Miller. Było bardzo blisko. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. W 85 min. oglądaliśmy zmianę – bardzo dobrze grającego Sarnowskiego zastąpił 17-letni Wiktor Pruchnik. Sędzia dal znać do wznowienia gry. Piłkę z autu w pole karne rzucił Patryk Pawłowski, dograł do Jakuba Groszkowskiego, który z pierwszej piłki uderzył na bramkę rywali. Bramkarz zdołał odbić frunącą pod poprzeczkę futbolówkę, ale ta spadła na głowę obrońcy i wpadła do siatki. Pierwotnie myślałem, że gola strzelił naciskający obrońcę Maciej Szczublewski, ale zachowanie Macieja, też był zdziwiony, i obejrzane powtórki tej akcji nie pozostawiały wątpliwości – to był gol samobójczy.
Victoria prowadziła 2:0 i tak naprawdę „samobój” podłamał gospodarzy. W doliczonym czasie gry wykorzystali to nasi doświadczeni piłkarze: „Groszek” ruszył do pressingu, zmusił obrońcę do podania, kolejnego piłkarza rywali „nacisnął” Michał Miller, odebrał mu piłkę pobiegł w kierunku bramki, dograł do Jakuba Groszkowskiego i było 3:0 dla Victorii. To było prawdziwe „Wejście Smoków”. Chwilę potem dobrze prowadzący ten pojedynek arbiter dał znać, że mecz dobiegł końca. Proszę bardzo, druga, znakomita akcja Victorii, duetu Groszkowski-Miller! Oglądajcie i podziwiajcie!
Cieszą punkty, wszak Victoria po dwóch meczach zgromadziła ich 6. Niestety, nie przekłada się to na skok w górę tabeli, ale nasza drużyna złapała kontakt z zespołami przed nami. A w najbliższa sobotę kolejny ważny mecz, tym razem do Wrześni przyjeżdża Korona Piaski, która, by uniknąć degradacji, w przerwie zimowej wzmocniła się bardzo poważnie angażując dwóch graczy z ekstraklasową przeszłością, czyli Łukasza Sierpinę – piłkarza m.in. Podbeskidzia Bielsko Biała i Korony Kielce oraz piłkarskiego obieżyświata, Arkadiusza Piecha – piłkarza m.in. Ruchu Chorzów, Widzewa Łódź, Zagłębia Lubin, czy Legii Warszawa. Zapowiada się ciekawe widowisko. Początek meczu w sobotę, 6 kwietnia, o godz 15:00.
Ale zanim obejrzymy mecz ligowy zapraszam Państwa na pojedynek 1/8 Pucharu Polski, który odbędzie się we Wrześni w najbliższą środę, 3 kwietnia, o godz 16:00. Rywalem Victorii będzie Obra 1912 Kościan – trudny, wymagający rywal, z którym jesienią Victoria u siebie przegrała – ma więc coś do udowodnienia.