Odkryciem wiosny będzie Victoria!
O zimowych przygotowaniach, o zmazaniu plamy z jesieni, o zwycięskim marszu w Pucharze Polski, o planach i nadziejach, o celach na wiosnę, o „chemii” między trenerem, a piłkarzami, o być, albo nie być trenera – zapraszam na bardzo interesującą rozmowę z Pawłem Lisieckim, szkoleniowcem Victorii Września.
Na początku roku, zgodnie z moją krótką tradycją, o tym, co dzieje się w klubie i jak wygląda sytuacja w drużynie Victorii Września chciałem rozmawiać z prezesem Mateuszem Kulińskim i trenerem Pawłem Lisieckim. Z prezesem się udało, z trenerem nie, bowiem Paweł Lisiecki był chory. Wtedy już zaproponowałem, byśmy naszą rozmowę przenieśli na początek marca, na czas tuż przed rozpoczęciem piłkarskiej wiosny. No i tym razem się udało. Rozmawialiśmy o tym, co wydarzyło się jesienią, o zmarnowanych szansach na grę w ligowej czołówce i o tym jak Victoria będzie prezentować się wiosną, bo to tak naprawdę interesuje kibiców zawiedzionych jesienną postawą piłkarzy z Kosynierów. Serdecznie zapraszam moich Czytelników do zapoznania się z tekstem. Przed Państwem trener Victorii, Paweł Lisiecki.
Paweł, zanim porozmawiamy o przygotowaniach i o tym, jak Victoria będzie prezentować się wiosną muszę wrócić do rundy jesiennej, bo była ona ogromnym rozczarowaniem. Nie chcę już przypominać o tym, że rok wcześniej, bez wzmocnień, Victoria była po jesieni na 7. miejscu, a teraz z Pawłowskim, Maćkowiakiem, Jankowskim, Millerem w składzie jest na 10. miejscu, o tym, że traciła 1.3 bramki na mecz, a teraz 1,8 bramki na mecz itd., itd… Latem ub. roku Victoria rozbudziła ogromne nadzieje, grała znakomicie w meczach towarzyskich przed sezonem. Kibice wreszcie uwierzyli, że nadchodzi czas walki o najwyższe cele i nagle… totalna klapa. Zapytam wprost: co się stało, że się ze…. psuło?
– Zgadzam się, okres przygotowawczy rozbudził ogromne nadzieje, bo graliśmy bardzo dobrze. Może jednak ta dobra postawa wprowadziła w nasze szeregi pewne uspokojenie, samozadowolenie, bo pierwsze mecze sezonu były przez nas po prostu przespane. O Kępnie nie chce nawet wspominać, żal straconych punktów w Tarnowie Podgórnym. Szkoda tego meczu, bo mieliśmy prawidłowego gola na 2:0 i sędzia nam go nie uznał. Nie chcę zwalać wszystkiego na sędziów, bo ten mecz trzeba było domknąć prowadząc jedną bramką. Po tym meczu się obudziliśmy, wszystko wróciło na dobre tory. Wygraliśmy 5 spotkań z rzędu i mieliśmy 3 mecze u siebie. Z tych trzech meczów nie wygraliśmy żadnego. Przegraliśmy z Wiarą Lecha, a potem mieliśmy 2 remisy. Mecz z Wiarą był tym, który rozpoczął nasz kryzys. Mieliśmy długą serię bez zwycięstwa, tylko remisy i porażki, przegrywaliśmy mecze w doliczonym czasie gry i to bardzo bolało. Ta seria była o tyle dziwna, że piłkarsko prezentowaliśmy się dobrze, w rozgrywanym meczach przeważaliśmy, stwarzaliśmy mnóstwo sytuacji bramkowych, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Do tego dochodziły głupie, niepotrzebne błędy w defensywie – patrz mecz z Obrą Kościan, z Huraganem, z Nielbą Wągrowiec – i to wszystko sprawiło, że przegrywaliśmy mecze. Niewiarygodne, ale bodajże 5 meczów przegraliśmy tracąc bramki w doliczonym czasie gry, mając do momentu utraty goli mecze pod kontrolą. Nie potrafiliśmy jednak „zamknąć” tych meczów. Były to sytuacje absolutnie niezrozumiałe i nie do zaakceptowania. W ten sposób zabrakło nam ok. 9 punktów, by grać w czołówce drużyn IV ligi. Dlatego dzisiaj możemy szczerze sobie powiedzieć, że runda jesienna była nasza porażką! Ta runda była znacznie poniżej naszych oczekiwań, bo zespół mimo że grał efektownie, to nie grał, niestety, efektywnie. Jednak, by obiektywnie na tę sytuacje spojrzeć muszę wziąć pod uwagę jeszcze to, że w kilku meczach strasznie nas sędziowie skrzywdzili. Z Huraganem powinniśmy grać w przewadze, straciliśmy gola na 1:1 po ewidentnym faulu, z Nielbą, z Kościanem, z Lipnem Stęszew w ostatnim meczu jesieni, to już byliśmy bardzo mocno krzywdzeni. Nie lubię tłumaczyć się po porażkach złymi decyzjami arbitrów, nie chcę narzekać na sędziowanie, ale jesienią byliśmy przez sędziów traktowani wyjątkowo surowo i niesprawiedliwie. Wracam jeszcze do meczu z Wiarą Lecha, bo tkwi on we mnie głęboko. To był mecz przełomowy, na tę złą stronę. Uważam, że gdybyśmy wtedy wygrali ten mecz, dzisiaj bylibyśmy w zupełnie innej sytuacji. Porażka z Wiarą dała remis z Gołuchowem i porażki w Kórniku i z Obrą u siebie. Proszę spojrzeć na jeszcze jeden aspekt – my nie wygrywamy u siebie, stadion przy Kosynierów nie jest twierdzą i to jest kolejny powód, który sprawia, że brakuje nam punktów. Jesienią wygraliśmy u siebie tylko 4 mecze, zanotowaliśmy 1 remis i ponieśliśmy 3 porażki! Na wyjazdach ten bilans to 3 wygrane, 2 remisy i 5 porażek! Dla porównania Lipno 8 zwycięstw u siebie, Huragan i Kotwica po 7. Bardzo mnie boli, że u siebie nie potrafimy seryjnie odnosić zwycięstw. Na usprawiedliwienie tego stanu rzeczy powiem, że my mamy bardzo młody zespół. Tym chłopakom lepiej się gra, gdy prowadzą, ale gdy muszą ciężar gry wziąć na siebie i gonić wynik nie jest już tak łatwo i przyjemnie. Ten młody zespół cały czas się uczy, zgrywa się i patrząc na to co się w tym minionym półroczu wydarzyło, biorąc pod uwagę wszystkie te aspekty, o których wspominałem podjąłem decyzję o tym, że nie będzie żadnych zmian w składzie, a jeśli już to minimalne. Wszystko po to, by tę drużynę bardziej scementować, by cały czas grając ze sobą ona się uczyła, by z każdym treningiem, meczem była lepsza, by wiosną mogła się zrehabilitować i pokazać na co ją stać.
Paweł, muszę o to zapytać, bo ta sprawa spędzała sen z powiek kibicom. Dlaczego Victoria tak słabo gra w obronie? Mamy Jakuba Kwaśnego i Patryka Pawłowskiego na bokach, mamy Marcina Maćkowiaka, Klaudiusza Mareckiego, Michała Czerniaka w środku i nasza gra obronna wołała chwilami o pomstę do nieba. Byłeś znakomitym obrońcą, a masz jakby problem z przekazaniem zasad gry swoim piłkarzom, albo oni mają problem z realizacją zadań, które przed nimi stawiasz?
– Bramki, które traciliśmy za łatwo, często w doliczonym czasie gry, to bramki po stałych fragmentach gry, rzadko były to bramki z akcji rywali. A to ktoś się zagapił, a to ktoś nie skoczył, a to ktoś zaspał, a to ktoś się „obciął” i za łatwo to szło. Dzisiaj, jeśli chcesz się liczyć i grać w czołówce nie możesz tracić więcej bramek niż 1-1,2 bramki na mecz. My traciliśmy 1,8. Zdecydowanie za dużo! W ofensywie jesteśmy wraz z Nielbą trzecią siłą w lidze (38 goli, najlepsze Lipno 52 i Kotwica 39 goli). Niestety, w obronie wygląda to dużo gorzej. I nie jest to problem tylko obrońców, za to odpowiada cały zespół, który niestety, nie potrafił właściwie bronić rzutów rożnych, rzutów wolnych czy wyrzutów piłki z autów. Trzeba umieć wyciągać wnioski ze swoich błędów i my w okresie przygotowawczym poświęciliśmy tej kwestii wiele czasu. Pracowaliśmy na innym, nowym, mam nadzieję bardziej skutecznym ustawieniem i dlatego wierzę, że w rundzie wiosennej bramek stracimy dużo mniej. Widać to już po naszych sparingach, np. w meczach z Unią Swarzędz i z Pogonią Nowe Skalmierzyce. Cieszy to tym bardziej, że w naszej obronie pojawiło się dwóch 17-latków: Marcel Węcławek, który jest jedynym nabytkiem w przerwie zimowej i Wiktor Pruchnik. I obaj ci chłopacy radzili sobie bardzo dobrze, co mnie cieszy. Patrząc na mecze sparingowe nie miałem żadnych zastrzeżeń do postawy defensywy z wyjątkiem ostatniego meczu z Meblorzem i bramki, którą straciliśmy po dośrodkowaniu, w wyniku nieporozumienia młodych naszych piłkarzy z Tobiaszem Nowickim. Może to dobrze, że taki błąd przydarzył się w ostatnim sparingu, niż miałby się pojawić np. w pierwszym meczu wiosny z Mieszkiem Gniezno.
Podsumowując, jak widzisz grę obronną na wiosnę w porównaniu z rundą jesienną?
– Dzisiaj doszedł do nas bardzo młody Marcel Węcławek. Zasięgnąłem o nim opinii u jego byłych trenerów. Wszyscy wypowiadali się o nim bardzo pozytywnie, bardzo go chwalili. Ja jestem zbudowany jego postawą, jego potencjałem. Jest wysoki, bardzo dobrze prezentuje się pod względem cech motorycznych, jest bardzo sprawny, dynamiczny, a przy okazji nie boi się od tyłu rozgrywać piłki, co bardzo ważne w naszym systemie gry, w którym chcemy dominować na boisku. Marcel, mimo że ma 17 lat, bardzo dobrze wkomponował się w zespół i uważam, że będzie wzmocnieniem naszego zespołu. Oczywiście wszystko to, co o nim powiedziałem musi potwierdzić w meczach o stawkę, bo takie mecze to inna bajka niż sparingi. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że jesteśmy mistrzami okresów przygotowawczych, że rozbudzamy nadzieje kibiców, a potem gdzieś tam na przestrzeni miesięcy coś nie gra, popełniamy błędy i zawodzimy, ale tym razem jestem przekonany, że wiosną nasza defensywa spisywać się będzie zdecydowanie lepiej niż jesienią.
Victoria będzie bardziej rzetelna, stabilna w obronie wiosną?
– Jestem o tym przekonany! Bardzo solidnie się do rozpoczęcia rundy wiosennej przygotowywaliśmy, chcemy zmazać plamę z rundy jesiennej, pokazać, że nasza nieudana postawa w niektórych meczach to tzw. „wypadek przy pracy”. Nie robiliśmy wielu zmian: przyszedł Węcławek, odszedł Samir Galmami – wszystko po to, by ustabilizować grę, bo ja uważam, że posiadam bardzo silny skład, co w nadchodzącej rundzie musimy pokazać! Musimy też udowodnić, że potrafimy grać w piłkę na miarę naszych możliwości, a są one, moim zdaniem, duże.
Dziękuję, trzymam za słowo i przechodzę do spraw związanych z aktualną sytuacją w zespole. Za wami okres przygotowawczy. Jak go oceniasz?
– W okresie przygotowawczym skupiliśmy się nad bazą, siłą potrzebną do walki przez kilka miesięcy, ale zwracaliśmy dużą uwagę na poprawę gry obronnej przy zachowaniu naszych atutów, czyli nadal chcemy grać do przodu i kreować sytuacje pod bramką rywali. Chcemy, by nasz futbol był ładny dla oka i cieszył kibiców. Podsumowując przygotowania cieszy, że po raz pierwszy od lat ten trudny czas w całości przepracował Szymon Krawczyński i jest w bardzo dobrej dyspozycji, co tylko cieszy. Martwi sytuacja Jakuba Groszkowskiego, naszego kapitana, który kontuzji nabawił się w ostatnim meczu jesieni z Lipnem Stęszew. Kuba wyleczył kontuzję, wrócił do treningu i znów pojawił się kolejny uraz. Jeszcze nie trenuje, rehabilituje się i w pierwszym meczu wiosny na pewno nie wystąpi. W meczu ze Skalmierzycami kontuzji nabawił się Wiktor Pruchnik, wrócił, ale okazało się, że za szybko i po meczu z Meblorzem ma przerwę i znów musi poddać się zabiegom. Cieszy też powrót do zdrowia Patryka Pawłowskiego. Bardzo się cieszę, że wszyscy przepracowali ten trudny okres. Stworzyłem drużynę, w której jest rywalizacja, walka o skład. Na każdej pozycji mam po dwóch piłkarzy i oni wiedzą, że grac będzie ten, któremu bardziej zależy, który będzie w lepszej dyspozycji. Kadra liczy 22 zawodników. 17. z nich jest „naszych”, to sytuacja, jakiej dawno nie mieliśmy. I trzeba ten stan pielęgnować i doceniać. Teraz wszystko zależy od piłkarzy. Proszę mi wierzyć, oni wszyscy walczą, każdy z nich chce mnie przekonać, że warto na niego postawić i z takiej sytuacji bardzo się cieszę.Oczywiście wszystkie nasze plany, naszą dyspozycję zweryfikuje boisko, a początek piłkarskiej wiosny będzie bardzo trudny. Już w sobotę o 13:00 zagramy mecz 1/16 Pucharu Polski z Mieszkiem Gniezno. Ja już ostrzegałem chłopaków, że będzie to zupełnie inny mecz niż sparingi. Mieszko to bardzo doświadczony zespół, który gra ze sobą od lat. Poza tym mecz rozegrany zostanie nie na sztucznej murawie, na której graliśmy mecze sparingowe, a na naturalnej nawierzchni, która w tym okresie nie będzie w najlepszym stanie. I to jest zupełnie nowa sytuacja. Mimo to uważam, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do tego meczu: zmieniliśmy ustawienie w obronie przy bitych przez rywali stałych fragmentach, a o grę do przodu jestem spokojny. Do tej pory strzelaliśmy ponad 2 gole na mecz. Jestem przekonany, że ta tendencja zostanie utrzymana i wiosną będziemy mieć sporo powodów do radości. Drogą do sukcesu jest dobra gra w obronie. Jeśli cały zespół będzie poprawnie bronił i dobrze rozpoczniemy mecz, to jestem spokojny o dobry wynik.
Masz już w głowie skład i plan na mecz z Mieszkiem?
– Skład praktycznie mam już w głowie. Znaki zapytania mam tak naprawdę w przypadku dwóch osób. Wszystko się dotrze i wyjaśni po ostatnich treningach.
Nie jest żadną tajemnicą, że to będzie bardzo trudny mecz. Mieszko to bardzo rutynowana, grająca twardo, momentami brutalnie, drużyna. Victoria to młody, technicznie grający zespół. Czy jesteśmy w stanie przeciwstawić się tym ogranym, doświadczonym „repom”?
– Tak, dlatego towarzysko graliśmy z Pogonią Nowe Skalmierzyce, to podobnie do Mieszka grająca drużyna. I jeśli z Mieszkiem zagramy z taką determinacją poświęceniem i zaangażowaniem jak przeciwko Skalmierzycom, to jestem spokojny o wynik tego meczu. Za nami przemawia młodość wsparta doświadczeniem Krawczyńskiego, Millera, Maćkowiaka i Nowickiego. Nasza młodzież jest już gotowa do gry na poziomie IV-ligowym i co ważne, ta młodość jest w stanie zrobić coś, czego „starość” nawet nie wymyśli. To może decydować o końcowym sukcesie. Choć nie możemy zapomnieć o tym, że Mieszko to bardzo twardy, doświadczony, zaprawiony w bojach zespół, który jednak z roku na rok jest coraz starszy i coraz mniej mobilny. W żadnym razie nie lekceważymy rywala, a wręcz przeciwnie, z całą odpowiedzialnością i zaangażowaniem do tego meczu się przygotowujemy. Wierzę w zwycięstwo, bo widzę jak zespół pracuje, jak się prezentował w sparingach – teraz trzeba to wszystko przełożyć na mecz o stawkę. Chcielibyśmy tę wiosnę rozpocząć „z kopyta”, dlatego pójdziemy jak po swoje – odważnie w ataku i pełną odpowiedzialnością w obronie! Chcemy wygrać z Mieszkiem, by grać dalej w Pucharze Polski, by na szczeblu województwa w nim zaistnieć. Każdy pojedynek w ramach Pucharu Polski to jeden mecz i wszystko może się zdarzyć. Ale mecze z Mieszkiem mają jeszcze dodatkowe smaczki. Przegraliśmy z nimi baraże o III ligę, dobrze by było teraz wziąć taki mały rewanż i wyrzucić ich z pucharów.
Oj, byłby to mały, słodki rewanż. Po meczu z Mieszkiem mamy 2 tygodnie przerwy. Ze względu na meczu ME U-17 kobiet przełożony został nasz pojedynek ligowy z Nielbą Wągrowiec. Ligowe granie zaczniemy u siebie 23 marca meczem z Tarnovią Tarnowo Podgórne. Czy ta 2-tygodniowa przerwa będzie miała jakieś znaczenie?
– Można na to spojrzeć na dwa sposoby: że będzie miała negatywny wpływ, ,bo nie gramy i przerwa, ale można też założyć, że będzie ona pozytywna, bo pozwoli wrócić do pełni dyspozycji zawodnikom kontuzjowanym. Powinno być coraz cieplej, powinniśmy mieć coraz lepsze murawy, a to czynnik, który dla naszego zespołu jest bardzo ważny. Reasumując uważam, że to dla nas dobre okoliczności, choć rywale będą już mieli w nogach po 2 mecze, będą łapać już ligowy rytm. Ponadto muszę powiedzieć, że mecz z Tarnowem Podgórnym będzie dla nas bardzo trudny z jeszcze innego powodu. Tarnovia bardzo się wzmocniła, pozyskała kilku piłkarzy, by skutecznie obronić się przed spadkiem. Moim zdaniem ten zespół wiosną będzie piął się w górę ligowej tabeli.
– Na koniec naszej rozmowy chciałbym poruszyć sprawę twojej pracy z drużyną. Prezes klubu w rozmowie ze mną na przełomie roku, wspomniał, że ze względu na bardzo słabą grę obronną, jaką oglądaliśmy jesienią nakazał jej zdecydowaną poprawę. Sam o tym wspominałeś, że w czasie przygotowań poświęciliście temu zagadnieniu dużo pracy. Na przełomie kwietnia i maja twoja praca zostanie zweryfikowana przez zarząd klubu, zostanie oceniona. Stoisz pod „małą ścianą”. Czy nie jest to dla ciebie obciążeniem, które ma wpływ na twoją pracę?
– Nie, ja zawsze taką presję lubiłem. Oczywiście ja już nie wejdę na boisko, nie zagram, mogę tylko swoją wiedzę i doświadczenie przekazywać moim piłkarzom,a potem nie mam już za bardzo wpływu na to, jak realizują moje wskazówki. Piłka nożna to gra błędów, pojawiają się one zawsze, chodzi o to, by było ich mało i by nie zawsze w konsekwencji przynosiły utratę gola. I mam nadzieję, wierzę w to, że tak będzie wiosną. Tak, jest delikatna presja, ale ja się tej presji nie boję. Jeśli jednak zarząd dojdzie do wniosku, że nie ma poprawy w grze Victorii, że drużyna nie czyni postępów, to pewnie się ze mną rozstanie. Ale ja jestem przekonany, że swoją grą udowodnimy, że potrafimy grać w piłkę, że obronimy się przed zarzutami o słabość w obronie i zmażemy plamę z rundy jesiennej. Powiem wprost, chcemy grać o pierwszą piątkę! Dzisiaj do 5. zespołu, do Polonii Leszno, mamy 12 punktów straty – to dużo i mało zarazem. Liga jest bardzo wyrównana i wierzę w to, że tę stratę jesteśmy w stanie odrobić! Dodatkowo chcemy wysoko być w klasyfikacji Pro Junior. Do zespołu wszedł Węcławek, wszedł Pruchnik – już nie tylko Strzelczyk, czy Czajczyński będą punktować.
Jak odbierasz atmosferę w drużynie? Jaka ona jest po słabej jesieni i po przepracowaniu okresu przygotowawczego?
– Każdy piłkarz w szatni wie, że jeżeli źle potraktuje rundę wiosenną, bez należytego zaangażowania, determinacji, walki i jeśli wyniki zespołu nie będą zadowalające, to z pewnością ja pożegnam się z posadą, a w drużynie, po zakończeniu sezonu nastąpi wstrząs. I oni wiedzą, że grają też o swoją przyszłość, o to, by zapisać się w kronikach Victorii jeśli nie złotymi, to srebrnymi zgłoskami. Dlatego bardzo poważnie podchodzą do swoich obowiązków. Są skoncentrowani i wyczekują pierwszego meczu. Oczywiście atmosferę buduje wynik i jeśli będą zwycięstwa – będę spokojny i wszyscy będziemy się cieszyć. Dzisiaj jest stan napięcia, wyczekiwania, atmosfera oczekiwania, ale w szatni jest Kuba Groszkowski, jest Patryk Pawłowski, jest Michał Miller, jest Szymon Krawczyński, jest Marcin Maćkowiak, jest Tobiasz Nowicki, jest Mikołaj Jankowski i oni wiedzą jak nad emocjami, szczególnie młodzieży, panować. To oni budują tę atmosferę, to oni nad nią panują i wierzę, że robią to najlepiej jak potrafią.
Jest chemia między trenerem, a piłkarzami?
– Ja uważam, że jest, choć to pytanie także do zawodników, ale ja uważam, że jest. Oczywiście nie jest łatwo panować nad kadrą, w której są zawodnicy, z którymi się grało i są tacy, których prowadziłem w grupach młodzieżowych. Kadra liczy 22 zawodników, grac może 11 plus rezerwowi i chodzi o to, by ta kadra sprawiedliwie zarządzać. Ważne jest, by z zawodnikami rozmawiać, nie tłumaczyć się z decyzji, ale wyjaśniać je, określać ich powody i okoliczności, by piłkarze mieli wiedzę i byli świadomi tego, co w zespole się dzieje.
Kto dla ciebie będzie odkryciem wiosny?
– Odkryciem wiosny 2024 będzie cały zespół, jestem o tym przekonany! Ja, dzięki Victorii, dostałem szansę pójść wyżej, grać na wyższym poziomie. Dotknąłem tej piłkarskiej przygody. Dzisiaj chciałbym wszystkim, szczególnie młodym piłkarzom Victorii życzyć tego, by się rozwijali, by pragnęli grać coraz lepiej, a może i oni dotkną troszkę innego, piłkarskiego świata. Bo futbol to najlepsza rzecz, jaka może człowieka spotkać!
Paweł, bardzo dziękuję za rozmowę i życzę spełniania tych wszystkich planów, jakie nakreśliłeś sobie i drużynie na wiosnę. Przede wszystkim tego, by Victoria zmazała plamę z jesieni, a pierwszym krokiem ku temu niech będzie zwycięstwo z Mieszkiem.
Andrzej Górczyński