W smutnych i ponurych nastrojach na bal
Przegrali wygrany mecz z Huraganem Pobiedziska 1:2. Stracili 2. bramki w 5 minut, dlatego w ponurych nastrojach Victoria Września jechała na swoją XVII Galę organizowaną jak co roku w Bagatelce. Porażka z Huraganem, kolejna w ostatnich sezonach, ostatecznie zepchnęła Victorię w dolne rejony tabeli, z których wcale niełatwo będzie się wydostać – ogólnie: smutek, zawód, ogromny niedosyt!
Nie widziałem pierwszej części meczu. Z powodów rodzinnych nie mogłem być obecny, wpadłem na stadion w przerwę meczu. Dowiedziałem się, że wynik brzmi 0:0, że jest to bardzo wyrównany mecz z niewielkim wskazaniem na Victorię, która po kwadransie, w czasie którego przewagę miał Huragan, otrząsnęła się i potem prowadziła to spotkanie na własnych warunkach. Miała swoje okazje, a najlepszą z nich wtedy, gdy piłka po strzale jednego z piłkarzy trafiła w słupek bramki gości.
Victoria przeciwko Huraganowi grała w następującym zestawieniu: Perzyński – Szaufer, Maćkowiak, Marecki, Pawłowski – Wolniewicz (50′ Kanior), Strzelczyk, Groszkowski, Szczublewski – Sarnowski (85′ Krawczyński), Miller (55′ Jankowski).
Po zmianie stron Victoria „ruszyła z kopyta”. W 47. minucie widzieliśmy bodajże najpiękniejsza akcję meczu. Piłkę z własnej strefy obronnej wyprowadził Jakub Groszkowski, zagrał prostopadłą piłkę do Michała Millera, który opanował futbolówkę, zwodem, praktycznie na metrze, zwiódł dwóch obrońców i zagrał na prawą stronę do Arka Wolniewicza. Nasz skrzydłowy przyjął piłkę, a mając przed sobą wysokiego, silnego obrońcę poszedł na prawo i uderzył mocno pod poprzeczkę. Bramkarz Huragana był bez szans. Piękna akcja i bardzo efektowny gol dały Victorii prowadzenie 1:0.
Potem Victoria poszła za ciosem. Na lewej stronie panowali Pawłowski ze Szczublewskim, na prawej Szaufer z Wolniewiczem. Goście nie byli w stanie przeprowadzić żadnej akcji, która zagrażałaby naszej bramce. Za to akcje Huberta Szaufera siały zamęt na prawej stronie boiska, brakowało tylko dokładniejszego podania. Mieliśmy też rzuty wolne. Strzał Patryka Pawłowskiego z najwyższym trudem wybronił bramkarz rywali, a uderzenie z 16. metra Mikołaja Jankowskiego było bardzo niecelne. I tutaj muszę podzielić się z Państwem moimi myślami, które dopadły mnie w chwili, gdy trener Paweł Lisiecki dokonywał zmian w naszym zespole, a dokładniej mówiąc w momencie, gdy boisko opuszczał Michał Miller. Pomyślałem wtedy – przecież to jest nasz najlepszy zawodnik w przodzie, jedyny dzisiaj, który potrafi utrzymać piłkę z obrońcami na plecach, jedyny, który potrafi zwieść rywali, dograć partnerom i gdy on opuści plac gry zostajemy bez utrzymania piłki w przodzie. A jeżeli jej tam nie utrzymamy, to rywale przejdą natychmiast do ataków, zmienią obraz gry. Mając spokój w tyłach będą dążyć do wyrównania! Powiem uczciwie – nie wiem dlaczego zszedł Michał – musiały być ku temu jakieś powody, ale po jego zejściu przez moją głowę przeszła burza myśli: czy wytrzymamy, czy damy radę? Na szczęście nadal spokojnie i pewnie graliśmy w strefie obrony, mimo że z minuty na minutę Huragan grał coraz lepiej. I gdy wydawało się, że Victoria dowiezie korzystny rezultat, bo naprawdę swoją postawą i grą na ten rezultat zasłużyła, nadeszło 5 minut, które można nazwać krótko – katastrofa. Na murawie pojawił się Szymon Krawczyński i to on, w 87. minucie został w tyłach sam, gdy wszyscy pobiegli do rozgrywanego w przodzie rzutu wolnego. Rozegranie nie było udane, Huragan wybił piłkę, ale ta trafiła do Wiktora Strzelczyka. Młody „Strzelba” chciał na spokoju odegrać do tyłu, do „Czesia”, ale uczynił to źle, niedokładnie. Szymon piłki nie opanował, a przejął ją będący w pełnym biegu gracz gości, który chwilę potem minął wybiegającego z bramki Janka Perzyńskiego i skierował piłkę siatki. Czy można było utracie tego gola zaradzić, owszem, ale po 1. z tyłu musiałby zostać Marcin Maćkowiak, który w defensywie z takimi problemami sobie radzi, po 2. Wiktor Strzelczyk musiałby celnie podać i po 3. Szymon musiałby faulować rywala, by ten piłki nie przejął. Pewnie otrzymałby czerwoną kartkę, ale o tym wszystkim możemy sobie dzisiaj tylko dywagować, bowiem nic z tych trzech rzeczy nie miało miejsca i goście doprowadzili do remisu. Mnie jest żal Wiktora Strzelczyka, który rozgrywał naprawdę bardzo dobre spotkanie i w tak ważnym momencie podjął złą decyzję i niecelnie podał. Chciał grać bezpiecznie, do tyłu i to go zgubiło. Po straconej bramce Victoria wyglądała jak bokser po nokaucie – była oszołomiona, bowiem nic w tym meczu nie wskazywało, że może stracić gola, a tymczasem strzeliła go sobie jakby sama. 5 minut potem, podejmujący bardzo kontrowersyjne decyzje sędzia, popełnił kolejny błąd. Nie zauważył, albo nie chciał zauważyć faulu na Patryku Pawłowskim. Goście ruszyli pełną parą swoją prawą stroną i wywalczyli rzut rożny. Po dośrodkowaniu znów mieliśmy kontrowersyjna sytuację, bo po ataku rywali w polu bramkowym Victorii padło bodajże dwóch naszych obrońców i mając wyczyszczone przedpole bardzo wysoki obrońca Huragana przymierzył głową, trafił i dał swojej drużynie wygraną 2:1.
Konsternacja, szok, niedowierzanie – jak można w 5 minut przegrać wygrany mecz? Victoria pokazała, że można! Ze spuszczonymi głowami, z ogromnym smutkiem i w podłych nastrojach Victoria schodziła do szatni. Wszyscy mieli bowiem świadomość, że ta porażka zamyka Victorię w innej od planowanej ligowej przestrzeni, w przestrzeni dolnych rejonów tabeli, w przestrzeni, w której trzeba będzie się bronić przed spadkiem (Victoria jest 6 pkt. od strefy spadkowej i 15 pkt. od lidera), w której myśli o czołówce są już tak dalekie jak obce nam, ziemianom, cywilizacje. Nastroje były podłe z jeszcze z jednego powodu. Wieczorem odbywała się XVII Gala Victorii Września i na tę galę zarząd, drużyna, sponsorzy i kibice musieli jechać z porażką pod powiekami, a to musiało boleć. Musiało, chcąc nie chcąc, zaprzątać myśli i te myśli trudno było odgonić.
To był pierwszy z trzech trudnych meczów, o jakich pisałem tydzień temu. Niestety, przegrany dla drużyny z Kosynierów. Pozostały jeszcze dwa i powiem szczerze równie trudne. Pierwszy już w najbliższa sobotę, z rywalem, z którym nie potrafimy wygrywać, z Polonią Marcinki Kępno. Mimo wszystko nie wyobrażam sobie, by Victoria nie zdobyła 3. punktów. Gdyby, nie daj Boże, tak się stało, zarząd będzie miał nie lada orzech do zgryzienia, bo musiał będzie odpowiedzieć sobie i kibicom na pytanie: Quo Vadis Victorio? Póki co – trzymamy kciuki i wierzymy w komplet punktów i lekki oddech. Lekki, bo pełnego, po tak słabej jesieni, Victoria wziąć, niestety, nie może! Nie zasłużyła!
Wyniki 17 kolejki meczów:
Victoria Września – Huragan Pobiedziska 1-2
Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 1-1
Jarota Jarocin – GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne 4-1
Kotwica Kórnik – Korona Piaski 7-1
Lipno Stęszew – Nielba Wągrowiec 3-6
LKS Gołuchów – Polonia Chodzież 1-0
Obra 1912 Kościan – Pogoń Łobżenica 5-0
Polonia 1912 Leszno – Polonia 1908 Marcinki Kępno 2-1
Wiara Lecha Poznań – Mieszko Gniezno 2-6
Tabela