Victoria potrzebuje życiodajnej „kroplówki”!
Porażka z Obrą Kościan 2:3, 1 punkt w 4. ostatnich meczach, bilans bramkowy 5:11, totalna niemoc w ataku i kompromitująca gra w obronie – tak wygląda bilans ostatnich tygodni Victorii Września. A to nie koniec, czarne chmury dopiero się zbierają – przed zespołem Pawła Lisieckiego 5 meczów z bardzo mocnymi rywalami: Jarotą, Lipnem, Centrą, Polonią L. i Huraganem. Jak ten bilans będzie wyglądał za miesiąc? Strach się bać!
Szczerze mówiąc miałem sobie odpuścić, nie chce mi się już martwić, ciągle pisać o tym, że to nie funkcjonuje, tamto nie gra, a tamo zawodzi. Od miesiąca, od meczu z Wiarą Lecha, maszyna pt. Victoria Września nie działa, ba, wydaje się, że „pacjent leży na łopatkach i czeka już nie tylko na diagnozę, ale na konkretne działania, na podłączenie życiodajnej kroplówki”. Tylko co dla Victorii ma być tą kroplówką? Zmiany w składzie, jakieś rozmowy psychologiczno-motywacyjne, czy może wręcz przeciwnie, rozluźniające, zdejmujące stres wspólne biesiadowanie, wyjście na kręgle, czy inne takie? Bo to, że tę „kroplówkę”, jakiś pomysł na przywrócenie Victorii do życia, trzeba znaleźć, trzeba go wymyślić, jest pewne jak to, że po sobocie jest niedziela. I musi to zrobić trener i to szybko, jeśli cokolwiek ma się zmienić na lepsze.
No, dobrze, wróćmy choć na chwilę do przegranego, sobotniego meczu z Obrą Kościan. Trener Paweł Lisiecki asygnował do gry następujący skład:
Nowicki – Marecki, Maćkowiak, Pawłowski – Kanior (52′ Jankowski), Strzelczyk (65′ Krawczyński), Groszkowski, Szczublewski (88′ Czerniak) – Kajdan (85′ Szaufer), Miller, Wolniewicz (75′ Sarnowski)
W porównaniu z przegranym meczem w Kórniku zaszła zmiana w bramce, od pierwszej minuty widzieliśmy Kamila Kaniora i na murawie miejsca zabrakło dla Mikołaja Jankowskiego, Michała Czerniaka i Huberta Szaufera. Paweł Lisiecki postawił na bardzo ofensywne ustawienie, z trzema obrońcami, dwoma piłkarzami na wahadłach i trzema w ataku. Na niewiele te roszady się zdały, bo już pierwsza akcja gości przyniosła im gola. Daleką piłkę frunącą nad głową wracającego do obrony Kamila Kaniora przejął skrzydłowy Obry pobiegł sam na bramkę i strzelił obok wybiegającego Tobiasza Nowickiego. Wystarczyła jedna akcja gości i już prowadzili w tym meczu. A potem? A potem było bicie głową w kościański mur i praktycznie zero sytuacji bramkowych, które, o dziwo, stwarzali goście przechodząc do kontrataku. Raz nie trafili w bramkę będąc kilka metrów od świątyni Tobiasza Nowickiego. Kibice złapali się za głowy i jedno wielkie uffff rozeszło się po stadionie. Wreszcie, w 27. minucie Victoria wyrównała. Z lewej strony dośrodkowywał Maciej Szczublewski, akcję na prawej stronie zamykał Jakub Groszkowski, który z bliska trafił celnie i było 1:1 Potem Victoria nadal biła głową w mur, a goście próbowali kontr, po których piłka fruwała nad głowa Kamila Kaniora i na przedpolu naszej bramki było gorąco. Raz Jakub Groszkowski ofiarnym wślizgiem uratował zespół od utraty gola. Nie wiem o czym trener Lisiecki rozmawiał z piłkarzami w szatni i na co ich uczulał, ale ci wyszli na drugą część gry w żaden sposób nie odmienieni, grali równie bezbarwnie jak przed przerwą, a na dodatek w pierwszej groźnej akcji gości, coś ok. 56. minuty, stracili drugiego gola. Skrzydłowy Obry zwiódł krótkim zwodem dwóch, czy trzech obrońców i ładnym technicznym strzałem w długi róg dał swojej drużynie prowadzenie. Inna sprawa, że nasz bramkarz zupełnie nie interweniował, nie wykonał ruchu do piłki tylko odprowadził ją wzrokiem. Może uznał, że żadna interwencja nie pomoże, piłka i tak wpadnie do siatki, więc oszczędzał swoje siły. Co goście wyszli na prowadzenie, to Victoria goniła doprowadzając do wyrównania. I tak też było tym razem. W 82. minucie Kacper Kajdan odegrał głową do Jakuba Groszkowskiego i nasz kapitan znów dał swojej drużynie remis.
Do końca meczu było jeszcze dobre 10 minut i wydawało się, że misja pt 'wygrana z Obrą” może się jeszcze udać. Niestety, mimo wielu zmian, wprowadzenia na boisko Mikołaja Jankowskiego, Victorii nie udawało się stworzyć dogodnej sytuacji strzeleckiej. Gdy wydawało się że mecz zakończy się podziałem , w 90. minucie+2, Victoria straciła gola. Fatalnie spisujący się tego dnia arbiter podyktował „z kapelusza” rzut wolny dla gości. Piłkę, ok. 30 metrów od bramki, ustawił gracz Obry. Wziął rozbieg i strzelił celnie, w róg bramki gospodarzy. Tobiasz Nowicki interweniował, ale był chyba spóźniony, bo jego interwencja była nieudana i tym samym Victoria przegrała mecz 2:3. Mogę się mylić, ale rywale oddali chyba 3 celne strzały i zdobyli 3 gole. Ich skuteczność godna podziwu, a nasza obrona godna pożałowania. Słowo jeszcze o arbitrze. W ostatnim czasie do Wrześni przyjeżdżali poważni rozjemcy, którzy godnie wykonywali swoją pracę i nikt na nich nie miał prawa narzekać. Niestety, w minioną sobotę pan z gwizdkiem był po prostu słabiutki. Każdy kontakt naszego piłkarza z rywalem karał faulem i żółtym kartonikiem. Często brzydkich, bezpardonowych przewinień piłkarzy Obry nie widział, a o pomstę do nieba wołał brak reakcji sędziego na uderzenia i pchanie naszych zawodników w plecy, po których padali na murawę jak muchy. Zawodnicy z Kościana widząc, że sędzia nie reaguje na ich faule czuli się bezkarni i skutecznie, wszelkimi sposobami uniemożliwiali naszym piłkarzom na płynną grę. Pan sędzia nie podyktował też ewidentnego rzutu karnego dla Victorii przy stanie 1:1. Nasz piłkarz był w polu karnym mnie tylko kopany, ale też chwytany w pół i powalony na ziemię. Brakiem reakcji na to zagranie sędzia wywołał eksplozję niezadowolenia na widowni. Cóż, teraz można sobie gdybać, ale…gdyby Victoria wykorzystała tego karnego, może wtedy udałoby się naszej drużynie osiągnąć korzystny wynik. Może… gdyby, itd… teraz to już wszystko nie ma żadnego znaczenia. Victoria przegrała kolejny mecz, w 4. ostatnich zdobyła 1 punkt i jest w poważnym kryzysie. A przed zespołem bardzo trudnych 5 spotkań.
Niestety, patrząc na grę tej drużyny nie ma powodów do zadowolenia. O obronie już nie wspominam, ale, szczególnie na własnym boisku, zatrważająca jest niemoc w ataku. Dwoił się i troił kapitan Jakub Groszkowski, który wielokrotnie pobudzał kolegów, strzelił 2 gole, był liderem, jak lew walczył na całym boisku Michał Miller i… i koniec. Przebłyski miał Maciej Szczublewski, ale to już naprawdę wszystko. Nie zdał egzaminu pomysł z 3 obrońcami i wahadłami, bo Kamil Kanior nie bronił. Nie zdał egzaminu pomysł na 3 napastników, bo to nie był dzień ani Kacpra Kajdana, ani Arka Wolniewicza i tak by można dalej, i dalej. W tym zespole nie ma ducha, nie ma radości z gry, nie ma tej pozytywnej, dającej skrzydła energii, nie ma tej iskry między piłkarzami, która daje siłę, moc do walki o każdą piłkę, na całym boisku. W tym zespole, niestety, ale nie obowiązuje muszkieterowska zasada: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! Przykre!
Victoria gra jakby na „jałowym biegu”, jakby nasza drużyna miała zawsze „pod górkę”. Arbiter, owszem, „słaby jak barszcz”, ale przecież nie on przegrał ten mecz. Nie on nie stwarzał sytuacji, nie on bronił naszej bramki. Victoria w 12. meczach straciła 24 gole – 2 bramki na mecz!!! To tak jakbyśmy każdy mecz zaczynali od 0:2 🙁 Czy to jest normalne? Ano nie jest!
Victoria ugrzęzła na dobre w środkowej strefie tabeli, do drużyny, która ją wyprzedza ma 7 punktów straty! Do liderów ma już 12 oczek straty! I dzisiaj kibice zastanawiają się nie nad tym, czy ich drużyna zdoła cokolwiek odrobić, ale zastanawiają się gdzie po jesieni Victoria wyląduje. Dlaczego? Ano dlatego, że 5 najbliższych meczów to będzie prawdziwa „droga przez mękę”. Za tydzień wrześnianie jadą do Jarocina walczyć z Jarotą, która 5 goli zapakowała Kotwicy, a w sobotę wygrała w Lesznie. Potem do Wrześni przyjeżdża Lipno Stęszew, od początku sezonu mój faworyt do wygrania tej ligi. W kolejnych meczach Zielono-Biali grać będą w Lesznie z Polonią i w Ostrowie z Centrą. Rundę jesienną zakończą meczem u siebie z Huraganem. Ile punktów, przy obecnym stanie ducha, ten zespół może z tych meczów wyciągnąć? Aż strach pomyśleć, strach się bać.
Czy Paweł Lisiecki jest w stanie coś zmienić, sprawić, by Victoria znów zaskoczyła, znów wygrywała, znów cieszyła się grą w piłkę jak w meczach wcześniejszych? Tego nie wiem, ale widać jak na dłoni, że coś w tej drużynie-maszynie nie działa i ta „usterka” jest poważna. Mówiąc najprościej trener jest od tego, by to naprawić. Tylko czy zdoła, czy potrafi? Oby!
Mimo wszystko wierzę, patrząc na to, jak Victoria gra na wyjazdach, że jest w stanie powalczyć w Jarocinie, jest w stanie przywieźć z trudnego terenu komplet punktów. Oczywiście to myślenie życzeniowe, bardziej emocjonalne niż racjonalne, ale kibic już tak ma. Mimo że wszystkie znaki na niebie mówią, że jest źle, a może być jeszcze gorzej, to kibic żyje nadzieją, często głupią, ale wierzy!
Wyniki meczów 12. kolejki:
Victoria Września – Obra 1912 Kościan 2-3
GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne – Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. 0-1
Centra 1946 Ostrów Wlkp. – Lipno Stęszew 0-1
Huragan Pobiedziska – Kotwica Kórnik 0-0
Korona Piaski – Polonia Chodzież 4-2
Nielba Wągrowiec – Wiara Lecha Poznań 1-0
Pogoń Łobżenica – Mieszko Gniezno 1-6
Polonia 1908 Marcinki Kępno – LKS Gołuchów 1-1
Polonia 1912 Leszno – Jarota Jarocin 0-1
Tabela