Piłka może przejść, zawodnik nigdy!

Taką maksymą kierowali się w sobotę piłkarze Mieszka, którzy, delikatnie mówiąc, nie oszczędzali naszych zawodników. Ostra, momentami brutalna gra gospodarzy przyniosła im 2. czerwone kartki i kilka żółtych, a mogła zdecydowanie więcej. Strzelczyk, Sarnowski, Kwaśny, Wolniewicz, to tylko niektórzy z rozbitych i poszkodowanych. Potwierdziło się, że kto nie potrafi grać w piłkę, gra w kości rywali. Na szczęście Victoria ten trudny mecz wygrała.

O tym, że Mieszko to najbardziej brutalny zespół IV ligi, jaki wychodzi przeciwko Victorii wiemy nie od dzisiaj. Rok temu, we Wrześni gnieźnianie przez 90 minut biegali za naszymi piłkarzami, kopali ich po nogach nieustannie i zabrali do domu bezbramkowy remis. Nie zmienili sposobu gry wiosną b.r. Wtedy to u siebie „kopaniem” wywalczyli remis 2:2. Cóż, taka drużyna, taki styl i grając z nimi zawsze trzeba się na takie mocne granie nastawić. Myślę, że i teraz trener Lisiecki na to uczulał, ale co innego mówienie i przestrzeganie, a co innego doświadczanie tego na własnym ciele, Pierwszy, który poczuł „mieszkowy futbol” na sobie był Wiktor Strzelczyk, który został bezpardonowo zaatakowany przez Ławniczka (pierwsza żółta kartka dla niego) i któremu odnowiła się kontuzja stawu skokowego. Wiktor dotrwał do przerwy, ale w 2. połowie już go nie zobaczyliśmy. Podobna sytuacja z Jakubem Kwaśnym, któremu po starciu z rywalem odnowiła się kontuzja mięśnia dwugłowego. Jego, jeszcze w pierwszej połowie zastąpił Hubert Szaufer.

Ale przerwijmy na chwilę tę wyliczankę. Do walki przeciwko drużynie Mieszka, która fatalnie spisuje się w tegorocznych rozgrywkach trener Lisiecki posłał następujący skład:
Perzyński – Kwaśny (35′ Szaufer), Maćkowiak, Czerniak, Pawłowski – Wolniewicz (75′ Kanior), Strzelczyk (46′ Sarnowski), Groszkowski, Szczublewski (66′ Kajdan) – Jankowski, Miller

Od pierwszych minut gospodarze ruszyli do ataków, by przerwać bardzo dla nich niekorzystna passę, która notują w rundzie jesiennej. Natrafili jednak na bardzo dobrze zorganizowaną Victorię, która nie forsowała tempa, utrzymywała się przy piłce i to gospodarze musieli za nią częściej biegać, a że biegali coraz więcej stąd frustracja i z tej frustracji wynikająca gra niezgodna z przepisami. I gdy wydawało się, że ten mecz mamy pod kontrolą z lewej strony boiska, gdzie Jakub Kwaśny nie był już w stanie biegać, a Hubert Szaufer przygotowywał się do wejścia na boisko, jeden z piłkarzy Mieszka wrzucił piłkę w ole karne. Tam było trzech naszych obrońców i Adam Konieczny. I co? Otóż tak, tak, nasi obrońcy nie zareagowali, nie wybili piłki, nie przechwycili jej – stali jak zahipnotyzowani i patrzyli jak rywal znakomicie złożył się do strzału i z powietrza, z takiego zamachu, trafił idealnie w narożnik naszej bramki. Janek Perzyński był bez szans. Przy absolutnie biernej postawie naszej defensywy gospodarze strzelili piękną bramę i prowadzili 1:0.
Na szczęście 2. minuty potem był remis. Za kolejny faul gospodarzy, tym razem na Arku Wolniewiczu, arbiter podyktował rzut wolny. Do piłki podszedł Jakub Groszkowski i wrzucił ją „na nos”, na tzw. drugi słupek. Tam akcję zamykał Patryk Pawłowski, który głową skierował piłkę do siatki. W 38. minucie widzieliśmy kolejny bezpardonowy faul Ławniczaka. Arbiter pokazał mu drugi żółty kartonik i w konsekwencji czerwony. Od 39 minuty Victoria grała w przewadze. Mimo że arbiter przedłużył pierwszą część gry o 6 minut (kontuzja „Strzelby”, czerwone kartki, dyskusje z trenerem gospodarzy) do przerwy był remis 1:1.

Po zmianie stron w grze Mieszka nic się nie zmieniło, nadal twardo i bezwzględnie, ale przewaga Victorii z minuty na minutę rosła. W 52. minucie meczu Michał Miller dostał prostopadłe podanie za plecy obrońców, poszedł sam na sam z bramkarzem, został przez niego sfaulowany i sędzia wskazał na rzut karny. Pewnym jego egzekutorem b ył Mikołaj Jankowski i Victoria prowadziła 2:1. Gospodarze nie potrafili tego zdzierżyć. Dosłownie kilka chwil potem Adam Konieczny bez pardonu, po prostu brutalnie, potraktował Igora Sarnowskiego. W obronie kolegi stanął Michał Miller, który nie ukrywał oburzenia zagraniem Koniecznego i miał do niego ogromne pretensje. W konsekwencji całej sytuacji Konieczny ujrzał żółty kartonik za faul, drugi żółty za zachowanie po faulu i w konsekwencji opuścił plac gry. Michał Miller ukarany też obejrzał żółtą kartkę. Potem mieliśmy ogromną, przygniatająca przewagę Victorii, z której jednak, o zgrozo, nic nie wynikało. Akcja za akcją, okazja za okazją i nic – po stronie Victorii nadal 2, po stronie Mieszka 1. Aż nadeszła 82. minuta. Jakub Groszkowski cudownie dograł do wychodzącego w powietrze Mikołaja Jankowskiego i ten głowa strzelił w samo okno – piękny gol, który zwieńczył starania naszej drużyny o „zamknięcie” tego meczu.

A teraz uwaga!
1′ – Arek Wolniewicz w idealnej sytuacji na prawej stronie, wpadł w pole karne, mógł strzelać po długim rogu, ale wdał się w kiwkę poszedł na lewo i obrońca zdołał mu wybić piłkę na rzut rożny.
8′ – Maciej Szczublewski wymienił podania z Michałem Millerem, kiwnął obrońcę uderzył z 16. metrów, ale bramkarz zdołał wybić piłkę na rzut rożny.
15′ – znakomita akcja lewą stroną Patryka Pawłowskiego, doszedł do końcowej linii i wystarczyło tylko dograć do nadbiegających Jankowskiego albo Millera, nie udało się, rzut rożny.
17′ – idealne podanie Mikołaja Jankowskiego do Arka Wolniewicza i gdy ten wyszedł sam na sam z bramkarzem moim zdaniem był faulowany – arbiter nie zareagował i okazja na gola przepadła.
39′ – wrzutka z rzutu wolnego Jakuba Groszkowskiego, Arek Wolniewicz głową przedłuża piłkę, mija się z nią bramkarz i gdy wydaje się, że ta wpadnie do pustej „kasty” z linii bramkowej wybija ją obrońca Mieszka.
40′ – akcja palce lizać – Wolniewicz do Szaufera, ten do linii końcowej, wycofanie do „Jankesa” i strzał tego ostatniego po nodze obrońcy trafia w poprzeczkę.
47′ – znów dynamicznie Hubert Szaufer, znów dobre dogranie ze skrzydła do środka, ale nadbiegający Miller strzelił zbyt słabo, by zaskoczyć bramkarza.
54′ – rzut wolny, dobry, mocny strzał Arka Wolniewicza, ale bramkarz końcami palców wybił piłkę na rzut rożny.
62′ – Maciej Szczublewski po lewym skrzydle wpada w pole karne, idealnie dogrywa do Michała Millera, a ten będąc sam na sam, może 7-8 metrów przed bramką, trafia w bramkarza.
68′ – od połowy boiska Mikołaj Jankowski sam biegnie na bramkarza Mieszka, dobiegł do niego i podał mu piłkę w ręce.
75, – idealne podanie Patryka Pawłowskiego do Kamila Kaniora i ten zamiast zatrzymać piłkę i spytać się bramkarza w który róg chce dostać gola, zdecydował, że strzelać będzie na wślizgu – uczynił tak, ale „zabrakło nogi” i kolejna, bramkowa szansa uciekła
90′ – Mikołaj Jankowski po raz drugi w tym meczu biegnie od połowy boiska na bramkarza, po swojej stronie ma partnera, ale ani nie kiwa rywala, ani nie podaje, dobiegając do bramki strzela bramkarzowi w ręce.
l

Uwaga, uwaga – to tylko najważniejsze niewykorzystanie przez Victorię sytuacje w tym meczu. Policzmy je szybko – 12!!! Dwanaście wielkich okazji bramkowych, dwanaście szans na gola – ile wykorzystanych? Nic, zero!
Oczywiście zwycięstwo Victorii bardzo cieszy, do 4. wzrosła liczba wygranych meczów z rzędu, ale włosy w głowy można rwać, gdy się je ma 🙂 patrząc co wyprawiają momentami nasi obrońcy i co wyprawiają, ostatnio niestety częściej, nasi napastnicy i pomocnicy.
Powiem tak, oglądam mecze Victorii, staram się wszystkie – od dawna piszę o problemach w obronie, o braku decyzyjności, o złych zachowaniach. Nie inaczej było w Gnieźnie. Jeden rywal, kilku naszych i to nie nasi interweniują, a rywal strzela gola. Normalne? Raczej nie! Na szczęście kilka błędów w defensywie, mimo gry z przewagą dwóch piłkarzy, skutkowało tylko utratą jednej bramki.
I teraz druga strona medalu – 12 okazji bramkowych i zero goli! Wyobrażacie sobie Państwo taką skuteczność. Przecież gdyby Mikołaj Jankowski trafił choć te dwie sam na sam od połowy boiska miałby na koncie 4 gole w meczu. Inni też nie byliby dużo gorsi. Powtarzam, cieszy wygrana, cieszą punkty, cieszy dobra, dojrzała gra na tle brutalnie grającego Mieszka, cieszy awans w tabeli, ale musi martwić nonszalancja, brak koncentracji w sytuacjach bramkowych. I to trzeba natychmiast poprawić! Trzeba te „straty” przeanalizować, wyrzucić z głowy i spokojnie zacząć trafiać, choć część z okazji, które drużyna stwarza!
Victoria jest chyba, bo nie widziałem Lipna Stęszew, najbardziej ofensywnie grającym zespołem w lidze, stwarzającym najwięcej sytuacji bramkowych, zespołem mającym swój styl, atakującym skrzydłami z wchodzącymi Jankowski i Millerem, ale jest też chyba zespołem najczęściej te okazje bramkowe marnującym!
Teraz trzeba „lizać rany” po Mieszku! Trzeba odpocząć, trzeba się podleczyć, zaleczyć urazy, nabrać sił, bo przed Victorią wyjątkowa seria – trzy mecze na własnym boisku! Zaczynamy za tydzień z Ostrovią, potem Wiara Lecha i na koniec LKS Gołuchów. Trzy zwycięstwa pozwoliłyby zbliżyć się do ścisłej czołówki i o te trzy zwycięstwa trzeba będzie ciężko walczyć. Panowie, życzę powodzenia!

A tutaj skrót z meczu Mieszko – Victoria! Można zobaczyć bramki i kilka niewykorzystanych sytuacji, które stworzył nasz zespół –

Wyniki 7. kolejki meczów:
LKS Gołuchów – Jarota Jarocin 1-3
Korona Piaski – Polonia 1908 Marcinki Kępno 0-1
Kotwica Kórnik – Obra 1912 Kościan 2-0
Mieszko Gniezno – Victoria Września 1-3
Polonia Chodzież – Huragan Pobiedziska 2-2
Wiara Lecha Poznań – Lipno Stęszew 1-4
Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. – Polonia 1912 Leszno 1-2
Pogoń Łobżenica – Nielba Wągrowiec 2-4
GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 3-0

Tabela

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Zbliżające się wydarzenia