Arbiter z Wronek „wykręcił śrubki” Victorii
Trudno pisać, ba, nawet myśleć o meczu, w którym drużyna lepsza, a taką była Victoria, przegrała z gorszą, Nielbą Wągrowiec 1:2. Zadecydowały o tym błędy w obronie przy stałych fragmentach gry i bardzo dziwna postawa arbitra, która z właściwą pracą piłkarskiego rozjemcy nie miała nic wspólnego. Sędzia nie był nieudolny, on wiedział co robi – znakomicie „kontrolował” ten mecz.
Biorąc pod uwagę to, co działo się w Wągrowcu w sobotnie południe muszę swoje rozważania podzielić na dwie części: pierwszą, dotyczące przebiegu meczu i drugą, dotyczącą postawy arbitra. Oczywiście oba te „tematy” się przenikają i uzupełniają, ale jakoś je muszę poukładać.
Zaczynamy od pierwszego z nich, czyli od meczu. Przed pierwszym gwizdkiem arbitra, wronczanina Szymona Erenca, kibice z Wrześni zastanawiali się, czy po blamażu w Kępnie Victoria na boisku bardzo wymagającego rywala zagra tak, jak się od niej oczekuje, czy zmaże plamę, czy pokaże swoje możliwości i pokusi się o dobry wynik, o sprawienie niespodzianki? Od razu wszystkim kibicom lokalnego, wrzesińskiego futbolu odpowiadam – tak, Victoria pokazała swoje bardzo dobre oblicze, była zespołem lepszym, bardziej zdecydowanym, stwarzającym sytuacje bramkowe i niestety, ale tych sytuacji nie potrafiącym wykorzystać. I to musi budzić niepokój. Tak samo jak bierna postawa w obronie przy stałych fragmentach gry, na które trener Lisiecki uczulał i które przyniosły nam porażkę, a Nielbie dały wygraną.
Victoria po dramatycznie słabym meczu w Kępnie wyszła na Nielbę w zmienionym nieco składzie:
Perzyński – Marecki, Czerniak, Maćkowiak, Pawłowski – Szczublewski (75′ Kanior), Strzelczyk (63′ Krawczyński), Groszkowski (48′ Sarnowski), Wolniewicz (70′ Kwaśny)- Jankowski (85′ Galmami), Miller
Ale od początku, już w 40 sekundzie meczu Nielba powinna prowadzić 1:0. Po dośrodkowaniu z prawej strony 6 metrów przed bramką znalazł się najlepszy strzelec gospodarzy Rafał Leśniewski. I gdy wydawało się, że Janek Perzyński będzie musiał wyciągać piłkę z siatki zanim zrobił choć jeden przysiad dla rozgrzewki… uwaga, uwaga, Rafał Leśniewski nie trafił w piłkę i „setka” dla Nielby przepadła. A potem, a potem to już grała tylko Victoria. Grała spokojnie, rozsądnie z wykorzystaniem boków, gdzie hasali Arek Wolniewicz i Maciej Szczublewski. Gospodarze nie przebierali w środkach, faulowali przy każdej nadarzającej się okazji, by nie dopuścić do jakiegokolwiek zagrożenia pod własną bramką. Szczególnie upatrzyli sobie Arka Wolniewicza, który ogrywał ich na prawej stronie i kilka razy musiał długo zbierać się z murawy. Po drugiej stronie lepiej, łatwiej radził sobie Maciej Szczublewski i zaraz o nim będzie słów kilka, bo na nie zasłużył.
Ok. 15. minuty Victoria miała pierwszą sytuację do zdobycia gola. Arek Wolniewicz ograł obrońce i gdy wpadał w pole karne przez ogranego został wycięty „kosą” od tyłu. Arbiter zauważył, gwizdnął i podyktował, z linii pola karnego, rzut wolny – czyli pracował jeszcze normalnie, jak na arbitra IV ligi przystało. Do piłki podszedł Patryk Pawłowski, uderzył i piłka pofrunęła do bramki Nielby. Niestety do niej nie wpadła, a zatrzymała się na słupku. Do szczęścia zabrakło dosłownie kilku centymetrów. Na szczęście Arek doszedł do siebie i Victoria nie była zmuszona do zmian. Dosłownie minutę, dwie potem znakomicie na lewej stronie zagrał Maciej Szczublewski, wpadł w pole karne i gdy ogał obrońcę i pędził na bramkę został przez tego obrońcę sfaulowany, kopnięty w nogi tak, że stadion zamarł. I zamiast się przewrócić i czekać na gwizdek oznaczającego rzut karny Maciej po kolanach, podpierając się rękami postanowił grać dalej i podał niecelnie do partnera. Sędzia widząc zachowanie Macieja gwizdka nie użył i karnego nie podyktował. Ogromna szansa na gola przepadła. Nie wiem dlaczego Maciej kopany po nogach się nie przewrócił, nie wiem, czy chciał coś udowodnić, że nawet kopany da radę, nie wiem, nie wiem, ale wiem, że potykając się i walcząc na kolanach podjął niewłaściwą decyzję! Dokonał niewłaściwego wyboru, zabrakło wyrachowania, boiskowego cwaniactwa!
Kilka chwil potem Mikołaj Jankowski strzelał zza pola karnego, „fałszerzem” po długim rogu, ale przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Graliśmy dobrze, aktywnie, wyprzedzaliśmy gospodarzy, nie pozwalaliśmy im na nic, Nielba nie stworzyła żadnego zagrożenia, a my raz po raz zagrażaliśmy bramce zółto-czarnych. W 25. minucie znów mieliśmy sytuację na gola. Maciej Szczublewski znakomicie ograł rywala i nagle wraz z Michałem Millerem miał przed sobą tylko jednego obrońcę. Maciej zamiast podać lekko na prawo do Michała Millera i ten miałby sytuację sam na sam, znów dokonał złego wyboru – z 18 metrów zdecydował się na strzał prawą nogą, której, po piłkarsku mówiąc, nie ma! I kolejna ogromna szansa na gola przepadła. Maciej nie może zachować się tak egoistycznie, nie może, mając lepiej ustawionego kolegę, strzelać słabszą nogą, „hokejem”, po którym piłka poturlała się do bramkarza! I tak, jak Macieje znakomicie się prezentował, napędzał akcje, kiwał rywali, tak źle zachowywał się pod bramką gospodarzy.
Victoria grała coraz lepiej, zamykała Nielbę na jej połowie, stwarzała sytuację i ok. 30 minuty, widząc co się dzieje na boisku, prowadzący dobrze spotkanie arbiter Szymon Erenc wziął się do pracy – uznał, że tak dalej być nie może, bo przecież w końcu Victoria bramkę strzeli, a może nawet wygra – a przecież do tego dopuścić nie może! No i się zaczęło. Ale o tym potem. W 35. minucie akcja Marecki – Wolniewicz i strzał tego pierwszego minimalnie minął bramkę Nielby.
I tutaj wracamy do arbitra. W 38. bodajże minucie Wiktor Strzelczyk uciekał od rywala, z uniesionymi do góry rękami, by dać znać, że po jego stronie zero ataku, zero agresji i zero chęci faulu. Mimo to cwaniak z Nielby wpadł w Wiktora, a sędzia od razu podyktował rzut wolny i ukarał Wiktora żółtą kartką – rzecz absolutnie bez precedensu, bo młodzian został ukarany za to, że uciekał od rywala, który chciał wymusić faul i z pomocą sędziego to uczynił. Nie wytrzymał nasz trener, krzyknął coś w stronę arbitra, ten podbiegł do ławki i pokazał Pawłowi Lisieckiemu żółty kartonik. Wtedy trener poprosił o wyjaśnienie powodu ukarania „Strzelby”. Ta prośba kosztowała go drugie żółtko i w konsekwencji czerwony kartonik. Paweł Lisiecki musiał udać się na trybuny. Od tego momentu sędzia rozpoczął „swój mecz”. Uznał chyba, że przewaga Victorii, spokój i konsekwencja w grze są nie do zaakceptowania i postanowił to wszystko zburzyć, zmącić. I trzeba powiedzieć, teraz, z perspektywy czasu, że to zmącenie, to przeszkadzanie, przyniosło efekty. Victorią zachwiało, ale na przerwę po kilku minutach „dochodzenia do siebie” schodziła remisując 0:0. Tutaj trzeba jeszcze wspomnieć o sytuacji z 44. może minuty, kiedy to atakujący Nielby chciał ograć Klaudiusza Mareckiego – nie wiedział co zrobić, to wziął i się przewrócił przed polem karnym, absolutnie bez żadnego kontaktu. Co zrobił sędzia? Podyktował rzut wolny dla Nielby z 16. metrów, a stojącego obok Klaudiusza ukarał żółtym kartonikiem. W naszych szeregach zaczęło wrzeć, bo wszyscy zdawali już sobie sprawę z tego, co się dzieje. Najbardziej jednak wiedzieli to piłkarze gospodarzy, którzy w ciemię bici nie są i sprzyjającą im postawę arbitra skrzętnie wykorzystywali. Przykład – proszę bardzo. 2 minuty wcześniej mieliśmy znakomitą kontrę, szliśmy w przewadze na rywali i wtedy jeden z nich rzucił się na murawę i piłkę zatrzymał ręką uniemożliwiając grę. Co zrobił sędzia? Ano nic! Nawet nie przerwał gry, dopiero gdy nasi piłkarze zaczęli protestować gwizdnął rzut wolny. Kartka? A skąd, jaka kartka! Nic z tych rzeczy – Nielba mogła wszystko!
Podsumowując – pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Niestety, zauważył to sędzia Szymon Erenc i postanowił interweniować, czyli chronić Nielbę i nie dopuścić do jej porażki. Skandaliczne decyzje arbitra były karą dla naszych piłkarzy za dobrą, momentami bardzo dobrą postawę.
Po zmianie stron widać było, że nasi zostali wyhamowani, radzili sobie, ale nie grali już tak dobrze jak przed przerwą. W 47. min. boisko z powodu kontuzji (zderzenie głowami tuż przed przerwą) musiał opuścić Jakub Groszkowski. W jego miejsce wszedł Igor Sarnowski i mógł zapisać się w kronikach. Po solowym rajdzie Macieja Szczublewskiego piłka poszła na prawą stronę boiska, poszło dośrodkowanie w pole karne, a nadbiegający „Sarna” uderzył z lewej nogi. Trafił w środek bramki i bramkarz nogą zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Kolejna sytuacja bramkowa, kolejna niewykorzystana. W tym okresie gry Nielba uzyskała nieznaczną przewagę, ale Victoria znów wyszła z kontrą i Maciej Szczublewski, po okiwaniu dwóch rywali, miał zagrać do Arka Wolniewicza, który był sam na prawej stronie i miał otwartą drogę do bramki. Maciej, niestety, podał na lewo do Michała Millera i szansa na gola przepadła. Mało tego Michał Miller zderzył się z rywalem upadł, arbiter uznał, że wymusza karnego, ukarał Michała żółtym kartonikiem, a że była to druga kartka tego koloru odesłał go do szatni. Pan Erenc zapomniał już jak przed przerwą, w takiej samej sytuacji, przed Klaudiuszem Mareckim przewrócił się piłkarz Nielby, a kartkę obejrzał nasz piłkarz. Czyli raz na stronę Nielby i… drugi raz na stronę Nielby! Niestety, od 63. minuty Victoria grała w osłabieniu. I wtedy Nielba, mając arbitra Erenca „za plecami” poszła do ataku. W 65. minucie w słupek trafił Rafał Leśniewski. A w 75. minucie padł gol dla gospodarzy – wyrzut z autu na Leśniewskiego, zastawka, takie zagranie na ściankę, odegranie do nadbiegającego partnera i Nielba prowadziła 1:0. Potem jeszcze kilka razy Janek Perzyński bronił naszej świątyni, aż wreszcie Victoria poszła do przodu odrobić straty i za to słowa uznania. W 82. minucie oglądaliśmy piękną akcję naszego zespołu. Po prawej stronie urwał się Kamil Kanior dośrodkował w pole karne, a tam Mikołaj Jankowski zgrał z pierwszej do nadbiegającego Jakuba Kwaśnego. Ten z lewej nogi uderzył po długim rogi i był remis 1:1.
Żebyście Państwo widzieli minę sędziego Erenca, jakby z księżyca spadł, nie wiedział co zrobić, po 2. może 4 sekundach wreszcie gwizdnął i wskazał na środek boiska. Ta sytuacja, ta mina sędziego mówiła wszystko o jego postawie i zaskoczeniu, którego doznał. I gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, w drugiej doliczonej minucie meczu, rzut wolny dla Nielby, dośrodkowanie na długi słupek, potem brak asekuracji, albo brak wybicia piłki głową przez Klaudiusza Mareckiego, odegranie spod linnii końcowej w pole bramkowe, strzał i gol dla Nielby. Gospodarze wygrali 2:1.
Smutek w naszych szeregach, bo byliśmy lepsi, stworzyliśmy więcej sytuacji bramkowych i przegraliśmy mecz tracąc znów zbyt łatwo bramki. Tak jak po Kępnie nie było się z czego cieszyć, tak po Wągrowcu trzeba oddać drużynie, że walczyła, że za wszelką cenę chciała ten mecz wygrać i ta postawa musiała się podobać. Jeden z działaczy Nielby, chwilę po zakończeniu meczu, powiedział mi: rozumiem, że możecie być zawiedzeni, bo dzisiaj byliście lepsi. Tak, byliśmy i jesteśmy zawiedzeni, ale jestem pewien, że gdyby sędzia Szymon Erenc sędziował cały mecz tak, jak pierwsze 30 minut, to Victoria wywiozła by z Wągrowca 3 punkty.
I tutaj znów na chwilę wrócę do arbitra. Szymon Erenc to nie jest nieudacznik, to sędzia, który zadebiutował już na poziomie centralnym, to sędzia, który rok temu reprezentował Wielkopolskę na CORE Polska, czyli na tygodniowym zgrupowaniu 16 perspektywicznych sędziów (po jednym z każdego województwa) z całej Polski. Ten obóz odbył się w Jarocinie, a egzaminy sędziowskie 31 lipca ub. roku, w Bełchatowie. To nie jest tak, że pan Szymon Erenc nie potrafi sędziować, potrafi, co udowodnił przez 30 minut meczu. Ale kolejne 60 minut w jego wykonaniu to było przedstawienie pt. „Nie dam przegrać Niebie”. No i nie dał. Oczywiście arbiter nie strzelił goli dla Wągrowca, nie popełniał błędów w naszej obronie, ale przez cały mecz czuwał nad tym, by wszystkie jego decyzje były po myśli gospodarzy. Presją, jaką nałożył na Victorię „rozkręcił” dobrze działającą maszynę, która po czerwonych kartkach dla Millera i trenera Lisieckiego oraz po multum „żółci” straciła rytm. Nasi piłkarze, kompletnie rozdygotani, nie byli już w stanie powalczyć o zwycięstwo. Wyobrażacie sobie Państwo mecz piłkarski, w którym jedna z drużyn przez całe spotkanie nie podważyła żadnej, słownie zero, decyzji sędziowskiej? Sędziowscy nieudacznicy mylą się raz w jedną, raz w druga stronę, doprowadzając raz jednych, raz drugich do „szewskiej pasji”. Ale nieudacznikiem nie był pan Erenc. Zresztą został doceniony przez kibiców Nielby, którzy w rozmowach z nami jednoznacznie twierdzili, że to znakomity sędzia i że takiego to u nich dawno nie było, a może nigdy.
Poza tym… mina sędziego Erenca po golu Victorii – bezcenna. Ale najgorsza była jego postawa przy zejściu z murawy – ten wzrok wbity w kibiców z Wrześni i uśmieszek na twarzy: no i co mi zrobicie? Coś jakby z Misia Barei – „Nie mam pańskiego płaszcza i co mi Pan zrobi.”
Przy okazji takich sędziowskich popisów często zadaje sobie pytanie: co zrobi Wydział Sędziowski WZPN? Czy zareaguje na wydarzenie, które rozgrywały się na stadionie w Wągrowcu? Na meczu był oczywiście obserwator, ale czy jego zapiski komukolwiek na cokolwiek się przydadzą? Nie znam przypadku ukarania sędziego na poziomie IV ligi i pewnie długo nie poznam! Psy szczekają, karawana jedzie dalej 🙁
A teraz kilka przykładów „pracy” pana Szymona Erenca – żeby nie było, że wymyślam, a to nieliczne popisy tego młodego, perspektywicznego arbitra – jak rok temu napisał o tym panu portal wronieckibazar.pl … dobre, mają we Wronkach poczucie humoru:)
Wyniki 2. kolejki gier IV ligi:
Huragan Pobiedziska – Polonia 1908 Marcinki Kępno 3-0
LKS Gołuchów – Ostrovia 1909 Ostrów Wlkp. 2-0
Wiara Lecha Poznań – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 5-1
Jarota Jarocin – Korona Piaski 1-3
Kotwica Kórnik – Mieszko Gniezno 4-1
Lipno Stęszew – Pogoń Łobżenica 5-2
Nielba Wągrowiec – Victoria Września 2-1
Obra 1912 Kościan – Polonia Chodzież 2-0
Polonia 1912 Leszno – GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne 1-0
Tabela