„Wielki Comeback”, czy tylko żart?
Mecz z Avią Kamionki przeszedł do historii. Victoria wygrała z beniaminkiem V ligi 4:2, ale nie to zwróciło uwagę kibiców. Ci żyli piłkarskimi debiutami, szczególnie jednym z nich – dziwnym i zaskakującym. Nowi zawodnicy pokazali się na pozycji nr „9”. Ten mecz nie był dobrym widowiskiem w wykonaniu naszej drużyny. Widać było, że piłkarzy Victorii dopadło zmęczenie.
Przed meczem najważniejszym pytaniem, które zadawali sobie kibice było: czy dojechał napastnik, którego w klubie zapowiadano? Okazało się, że dojechało nawet dwóch i była to naprawdę spora niespodzianka. Obaj doświadczeni, obaj bramkostrzelni, ale do pierwszej odsłony wyszedł jeden z nich – Michał Miller, najlepszy strzelec Unii Swarzędz w minionych rozgrywkach. Grał obok Mikołaja Jankowskiego. Od pierwszych minut był aktywny, pod grą, widać, że drzemią w nim spore możliwości, ale ma problem ze zrozumieniem się z nowymi partnerami. Michał Miller to bardzo dobry, doświadczony, ograny na ligowych boiskach napastnik i jeśli, powtarzam, jeśli udało by się dopiąć ten transfer, to Michał Miller byłby poważnym wzmocnieniem tej drużyny i ekipa Victorii do nowych rozgrywek byłaby praktycznie gotowa. Pisząc to mam na myśli także porozumienie klubu z Unią Swarzędz w sprawach Patryka Pawłowskiego i Kamila Kaniora.
Wracając do meczu to rywale naprawdę zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, grali szybko, dokładnie, wymieniali sporo podań i mądrze, od tyłu budowali swoje akcje. Ich grę oglądało się z przyjemnością. Na tle ładnie dla oka grającej Avii widać było zmęczenie Victorii, która owszem, miała przewagę, kontrolowała ten mecz, strzeliła do przerwy dwie bramki, ale również dwie straciła. Pierwszego gola dla naszego zespołu, swojego pierwszego w seniorskiej piłce dla zielono-białych zdobył Patryk Pawłowski, który otrzymał ładne podanie na lewym skrzydle, wpadł w pole karne i plasowanym, celnym strzałem, taką jakby podcinką obok wybiegającego bramkarza, dał Victorii prowadzenie. Drugiego gola strzelił Wiktor Strzelczyk. „Strzelba”, w swoim stylu, trafił zza pola karnego i była to 4. bramka młodego pomocnika w meczach sparingowych, brawo! O tym, że straciliśmy dwa gole już wspomniałem i była to troszkę wina naszej ciągle próbowanej w nowych zestawieniach formacji obronnej. Do przerwy było 2:2.
Tradycyjnie już – najpierw w 30., a potem w 60. minucie meczu – trener Paweł Lisiecki dokonał roszad w składzie i do ostatniej tercji, w miejsce Michała Millera, wyszedł…no kto? Najstarsi górale się tego nie spodziewali… otóż wyszedł Maciej Lisiecki. Nie ukrywam, na trybunach konsternacja: jak to? Co to? Czyżby „Wielki Comeback” w wieku 38 lat? Mimo ogromnego szacunku do dokonań Macieja w ostatnim sezonie na boiskach B klasy i jego 52. bodajże goli – nie sądzę, by tak było. Kibice mnie pytali: po co? Dlaczego? Jeszcze wieczorem, po meczu też z nimi rozmawiałem i odpowiadałem, i tutaj też odpowiadam – nie wiedziałem o takim ruchu, nie wiem, nie mam pojęcia dlaczego zagrał Maciej Lisiecki w barwach Victorii, w meczu sparingowym, sprawdzającym piłkarzy przed nowym sezonem! Nie wiem co planuje w tej kwestii zarząd, trener i sam piłkarz, ale obiecuję, że spróbuję się tego dowiedzieć. Tutaj mogę tylko wspomnieć, że kibice byli nie tylko zaskoczeni, ale twierdzili, że to zły pomysł i to z kilku powodów: np. dlatego, że jeśli Maciej nie będzie grał w Victorii w nowym sezonie, to odbiera miejsce młodym piłkarzom, których można sprawdzać w meczach towarzyskich, bo po to one są – a tymczasem młodzież siedzi na ławie, a brat trenera gra! Ponadto po Mikołaju Jankowskim i Michale Millerze trzecia „9”, i to w tak zaawansowanym piłkarsko wieku, na boiskach IV ligi może sobie nie poradzić. Kibice dziwili się też, że… jak to jest – grający prezes Zjednoczonych po awansie do A klasy przechodzi do Victorii, zostawia swoich w takim momencie? A może Paweł go potrzebuje? Etc…, etc…, et cetera.
Co mam powiedzieć…takich pytań i wiele, wiele innych było wczoraj trybunach w Nekli bardzo dużo. Powtarzam, nie znam na te pytania odpowiedzi i nie potrafię tego „ruchu kadrowego” wyjaśnić, ale sportowo w żaden sposób on się nie broni, jest dziwny, chyba niepotrzebny, bo wzbudza emocje i dla mnie niezrozumiały! Może to tylko miała być taka sobie gierka, może jakiś żart – nie wiem, ale jeśli tak, to czemu ten żart miał służyć? A może Maciej chciał sobie pograć i poprosił o zgodę? Jeśli tak, to też źle, bo trener stworzył precedens i ani się obejrzy, a wielu innych też sobie przyjdzie, zapyta, bo chcą sobie pograć nie na Orliku, a w Victorii – Maciej mógł, a oni nie mogą? Dlaczego?
Proszę tylko spojrzeć – ile pytań, ile wątpliwości, ile niepotrzebnych emocji, bo kibice wzięli bohaterów tej dziwnej sytuacji na języki. Ja zastanawiam się: Panowie, warto było?
Wystarczy, wracam do meczu, bo na boisku mimo że gra toczyła się w spokojnym tempie co nieco się działo i to za sprawą naszej młodzieży, której, mimo zmęczenia, chciało się biegać, walczyć i która chciała pokazać się trenerowi z jak najlepszej strony. Dotyczy to także już piłkarzy nieco starszych. Myślę tutaj o Filipie Brzostowskim i Dawidzie Szymańskim. Obaj zaliczyli bardzo poprawne występy i co najważniejsze, były to występy okraszone golami. Dawid trafił głową po rzucie rożnym, a Filip, także po rzucie rożnym, strzelił mocno z kilku metrów i bramkarz był bez szans.
Victoria wygrała, ale widać było, że 2 dni po meczu ze Skalmierzycami i po 10 dniach ciężkich treningów przyszło załamanie, że brakowało zwyczajnie sił, by „depnąć”, brakowało szybkich reakcji, szybkich decyzji – bo przy zmęczeniu ich być nie może. O debiucie Michała Millera wspomniałem, teraz tylko czekamy na ruchy zarządu. Flanki wydają się być mocne (Kanior, Wolniewicz, Szczublewski, Kajdan, Szaufer) mielibyśmy dwóch naprawdę dobrych środkowych napastników, wydaje się, że mocna jest druga linia i poważnie wzmocniona obrona – w trójce np. Kwaśny-Maćkowiak-Pawłowski robi wrażenie. Ja wiem, że drużyna mocno pracuje, ale wiem też, że czas płynie, że do pierwszego meczu pozostały 2 tygodnie, a trener Paweł Lisiecki ciągle sprawdza, ciągle testuje i próbuje. I tutaj dotykam problemu, który nurtuje kibiców od kilku dni – kiedy wreszcie Victoria dokona wyboru, kiedy postawi na tych, a nie innych piłkarzy, kiedy zagra w optymalnym zestawieniu, by zgrać się przed meczem inauguracyjnym z Polonią w Kępnie? Cóż, trenerowi nie pozostało wiele czasu – 2 tygodnie i tylko, albo aż 2 mecze towarzyskie: w najbliższą środę z GKS Dopiewo i za tydzień, w piątek, w Koninie z Górnikiem. Myślę, że Paweł Lisiecki wie co robi, że konsekwentnie buduje coraz silniejszą Victorię i z pewnością lada dzień dokona właściwych wyborów – może po meczu z Dopiewem, by przeciwko Górnikowi wyjść już jak na ligę? Musimy jeszcze kilka dni poczekać, by wszystko stało się jasne. Jest jeszcze inna sprawa, a mianowicie kwestia obciążeń treningowych, a raczej ich zdejmowanie, by drużyna z dnia na dzień nabierała świeżości, by nogi niosły, a nie były jak z waty. I tutaj mam pełne zaufanie do naszego młodego szkoleniowca – wierzę, że da radę i wszystko będzie tak, jak sobie zaplanował i jak tego oczekują kibice!
P.S. Chciałbym przeprosić kibiców za brak zdjęć Michała Millera i wydarzeń z pierwszej części meczu. Awaria aparatu uniemożliwiła mi działanie. Udało mi się jednak uporać z problemem i mamy kilka zdjęć z drugiej połowy spotkania z Avią Kamionki.