Mocny trening w ekstremalnych warunkach
Niewiarygodny upał, ok. 35st C, potworny wysiłek, rezerwowy, młodzieżowy skład i zwycięstwo w Nekli nad Czarnymi Ostrowite 7:1 – tak z grubsza można by podsumować drugi test-mecz Victorii rozegrany w sobotę. Słabszy nieco przeciwnik był dobrym partnerem do gry, w której trener Lisiecki mógł dokonać przeglądu swojego „wojska”.
Sobota, południe – gorąco jak w martenowskim piecu – trudno było oddychać, a kibice, którzy przybyli do Nekli na drugie spotkanie sparingowe Victorii szukali tylko cienia i choć odrobiny wiatru. Wszyscy z podziwem i niemałym współczuciem spoglądali na przygotowujących się do meczu, a potem grających piłkarzy obu zespołów. PO bardzo wymagającej Unii Swarzędz piłkarzom Victorii przyszło się zmierzyć z okręgowymi Czarnymi Ostrowite. W naszych szeregach zabrakło kilku doświadczonych zawodników a to ze względu na kontuzje (Krawczyński, Brzostowski), a to ze wzgl. na wolne, jakie trener Paweł Lisiecki dał tym, którzy bawili się na weselu Tobiasza Nowickiego z Anną Kucharską. Z tego miejsca chciałbym Młodej Parze życzyć wszystkiego dobrego, szczęścia, wielu wspaniałych chwil na nowej, wspólnej drodze życia.
W związku z zaistniałą sytuacją Paweł Lisiecki mógł dokonać tzw. przeglądu „wojska” – sprawdził więc wszystkich młodych, aspirujących do gry w Victorii juniorów i dał pograć nowym, testowanym graczom. Victoria zaczęła od spokojnej, kontrolowanej gry. Budowała akcje, zagrażała bramce rywali i… straciła gola. Wystarczył jeden atak Czarnych, wygrany pojedynek, strzał i Janek Perzyński wyjmował piłkę z siatki. Szczerze mówiąc wobec absencji Marcina Maćkowiaka i Adriana Kruszyńskiego wiadomo było, że obrona wyjdzie do meczu w eksperymentalnym składzie (Adrian Szaufer, Michał Czerniak, Klaudiusz Marecki, Hubert Szaufer), ale że tak szybko i tak łatwo ta obrona straci gola – nawet ja, tak krytyczny wobec naszej defensywy, się nie spodziewałem. A z pewnością nie spodziewał się tego trener, który spacerując wzdłuż linii bocznej boiska nie ukrywał irytacji. Zresztą momentów irytujących trenera w pierwszej części tego meczu było zdecydowanie więcej, bo praktycznie każdy nasz piłkarz z formacji ofensywnych chciał za wszelką cenę okiwać minimum trzech rywali, a jak się uda to pięciu i strzelić gola – zero gry dla zespołu, zero współpracy, zero rozsądnej, właściwej postawy wobec słabszego teoretycznie rywala – tak można scharakteryzować postawę naszych zawodników w pierwszej części tego meczu. Egoistyczne zapędy brały górę nad współpracą i grą dla dobra drużyny! W tym czasie w miarę poprawnie prezentował się jeden z testowanych, który raz po raz urywał się swoim obrońcom i próbował dogrywać do partnerów. Podobał mi się także Hubert Szaufer. Widać, że jeśli, nie daj panie Boże, nie przydarzy mu się jakaś kontuzja, to będzie chłopak w gazie i podobał mi się Wiktor Strzelczyk, który pod nieobecność bardziej doświadczonych kolegów dzielił i rządził w środkowej strefie. Trzeba też odnotować że w pierwszej części tego meczu Arek Wolniewicz celnie strzelił z rzutu karnego, po faulu na wspomnianym przeze mnie testowanym skrzydłowym, a potem, po bardzo ładnej akcji (wymiana piłki z Kacprem Kajdanem) ten sam skrzydłowy pokonał bramkarza Czarnych i Victoria na przerwę schodziła prowadząc 2:1.
W przerwie piłkarze usłyszeli chyba kilka cierpkich słów od trenera, bo egoistyczna, pełna niedokładności i nonszalancji gra zniknęła. Trener dokonywał wielu zmian – wprowadzał, ściągał z murawy coraz to innych piłkarzy niczym w hokeju. W drugiej części tego meczu z bardzo dobrej strony pokazał się Kamil Kanior, o którego działacze Victorii zabiegają, a który kilka razy poklepał z Jakubem Kwaśnym, czy z młodym „Strzelbą” i który strzelił dwie bramki – jedną ładniejszą od drugiej. Przy drugiej trzeba wspomnieć o akcji i asyście Antka Ziarkowskiego – palce lizać!
Dwa gole strzelił też wspomniany już przeze mnie Wiktor Strzelczyk, który musi uwierzyć w siebie i przenieść te zdobycze na IV-ligowe granie – wtedy będzie, jak na naszą ligę, piłkarzem kompletnym. Piątą bramkę dla Victorii w tej części gry zdobył bardzo dobrze grający Igor Sarnowski. „Sarna” trafił do siatki z karnego. Co tu dużo mówić – mimo wielu zmian drugie 45 minut wyglądało o niebo lepiej. To już było inne granie, a wymiany piłki z klepy na małej przestrzeni budziły małe ochy i achy – nasi się rozluźnili i grali swobodnie, choć momentami za swobodnie. Nie można jednak mieć wszystkiego. Ja wiem, że drużyna jest w bardzo trudnym, bardzo ciężkim fizycznie okresie przygotowawczym, że nie mają piłkarze tzw. pary, że nogi jak z waty, ale podobało mi się, że z pierwszej, złej połowy wyciągnięte zostały właściwe wnioski i postawa drużyny w drugiej części była już zdecydowanie lepsza.
Victoria ma za sobą 2 sparingi, jakże odmienne. Z Unią Swarzędz, po chwilami dobrej grze poległa 0:4. Z Czarnymi wygrała wysoko, ale szczerze mówiąc rywal nie sprawiał kłopotów. Grała też w bardzo eksperymentalnym, młodzieżowym wręcz składzie. Kibice pytają i zastanawiają się – kiedy zobaczymy tę Victorię, która będzie zbliżona do tej, która 5 sierpnia pojedzie do Kępna? Nie wiem, ale wiem, że już w najbliższą środę, 19 lipca, nasza powinna być do tej „wyjściowej” zdecydowanie bardziej zbliżona. Dlaczego? Ano dlatego, że o 18:30 zagramy z bardzo trudnym rywalem, Pogonią Nowe Skalmierzyce, ano dlatego, że wrócą doświadczeni gracze, że będzie już nowy defensor, a może i ktoś jeszcze, o kim jaskółki w klubie ćwierkają. Tylko że o tym bardzo dobrym piłkarzu, wychowanku Victorii, jaskółki ćwierkają od kilku miesięcy i na razie nic jeszcze nie wyćwierkały. Jak będzie tym razem? O tym przekonamy się lada dzień!
Póki co chciałbym wszystkich kibiców zaprosić do Nekli. Środa, 19 lipca, godz 18:30 – znakomite boisko, bardzo trudny rywal, mocniejsza Victoria – wszystko to zapowiada bardzo ciekawe widowisko.