Trzecia porażka z rzędu – czas na alarm?
Mimo oddechu, jaki wziąłem po meczu Victoria – Huragan, trudno wrócić do rzeczywistości. Nasz zespół przegrał 2:3 ponosząc trzecią porażkę z rzędu. Victoria jest mocniejsza kadrowo niż jesienią, a przegrywa mecz za meczem. Kryzys, dołek, czy coś się niedobrego dzieje? Nie wiem. Wiem za to, że do Wrześni WZPN znów przysłał sędziego nieudacznika.
Nie chce mi się już pisać o tym, że mecze Victorii w IV lidze sędziują parodyści. Tak – parodyści, bo inaczej trudno ich nazwać. O wielu z nich miałem okazję już pisać. Dzisiaj słowo o ostatnim z nich, tym, który prowadził zawody Victoria – Huragan Pobiedziska, by mieć z głowy ten problem. Pan Cezary Woźniak dał popis wyjątkowej nieudolności i nie chodzi o to, że nie widział przewinień gości, a każde dotknięcie gracza gospodarzy kwalifikował na żółtko. Nie chodzi już o to, że nie widział faulu obrońcy Huragana na Jakubie Groszkowskim w polu karnym, że nie widział jak obrońca gości zatrzymuje ręką strzał Wiktora Strzelczyka w polu karnym, a jedenastkę gwizdnął dlatego, że mu podpowiedział w słuchawkach liniowy, nie chodzi o to, że raz pokazywał tak, a za chwilę zmieniał decyzje, nie chodzi też o wymyślony faul Orlando na bramkarzu, kiedy to bramkarz skoczył naszemu napastnikowi na plecy – chodzi przede wszystkim o sytuację, po której Victoria straciła gola na 2:3. Szedł atak Huragana, piłka została rzucona na lewą stronę boiska i w tym samym czasie przed polem karnym bez piłki i bezpardonowo uderzeniem w plecy sfaulowany został Maciej Szczublewski. Arbiter stał obok. Na słuchawki dostał informację od bardziej doświadczonego liniowego (sędziuje 1 ligę), że był faul (byłem obok, słyszałem). Nie zareagował twierdząc później, że widział lepiej. Brak reakcji spowodował, że goście, po tym jak nasi stanęli czekając na gwizdek, zaatakowali naszą bramkę, poszło dośrodkowanie z lewej strony i z kilku metrów piłkarz Huragana pokonał Tobiasza Nowickiego. Ta bramka, po kardynalnym, chamskim wręcz błędzie arbitra dała gościom zwycięstwo. Ale nie to jest jeszcze w tym całym sędziowskim cyrku najciekawsze. Ciekawsze były wypowiedzi piłkarzy i działaczy gości po meczu. Otóż stwierdzili oni, że ten sam arbiter 2 tygodnie wcześniej skrzywdził ich w meczu z Koroną Piaski (przegrał Huragan 0:1 – przyp. AG), a we Wrześni oddał im to, co wcześniej zabrał, jakby odpracował ich krzywdę.
No i tutaj mamy skandal! Nie łudzę się, że Wydz. Sędziowski WZPN wyciągnie wobec tego arbitra jakiekolwiek konsekwencje, nie łudzę się, że w kwestii sędziowania cokolwiek się poprawi, ba, mam wrażenie, że sędziowanie dla Września celowo jest właśnie tak ordynarnie i tak ohydnie niesprawiedliwe. Dlaczego tak myślę? Ano dlatego, że z taką „sztuką sędziowania” spotykam się praktycznie co tydzień, prawie w każdym meczu naszej drużyny! Tylko do licha dlaczego tak jest? I na to pytanie nie potrafię znaleźć odpowiedzi! Najbardziej przygnębiające jest jednak to, że nie ma nadziei na lepsze, sędziowskie czasy. Dodam tylko, że po meczu doszło do nerwowych scen, bo jest oczywiste – skrzywdzeni piłkarze Victorii nie mogli się pogodzić z tym, jak zostali przez sędziego „ograni”, a zostali jak dzieci. Niestety, protesty te niosą za sobą konsekwencje. Czerwony kartonik obejrzał Marcin Maćkowiak i pewnie nie zobaczymy go w dwóch następnych meczach. Drugie żółtko, a w konsekwencji czerwień arbiter wystawił też przed oczy naszego trenera, Pawła Lisieckiego. Było gorąco, było nerwowo, a wszystko znów przez sędziego-parodystę. Czasem mam wrażenie, że piłkarze z trenerami lepiej by sobie sami sędziowali! Ok, wystarczy, bo gdy wracam myślami, to szlag człowieka trafia…a przecież zdrowie jest ważniejsze!
A teraz możemy spokojnie zająć się meczem, który, niestety, ale moim zdaniem nie był udany w naszym wykonaniu. Dlaczego? Najprościej mówiąc dlatego, ze strzelenie bramki Victorii nie jest żadną sztuką, a zdobycie gola przez nasz zespół tą sztuka zaczyna być i to sztuką niezwykle trudną.
Nowicki – Majer (62’Kajdan), Kruszyński, Maćkowiak, Kwaśny – Szaufer, Krawczyński (70′ Sarnowski), Strzelczyk, Wolniewicz (70′ Szczublewski) – Groszkowski – Jankowski
Lepiej zaczęli gospodarze, którzy ruszyli do ataków jakby chcieli zmazać plamę z Gołuchowa, gdzie tydzień wcześniej ulegli 1:4. Już w 3. minucie strzelał Jakub Groszkowski, ale jego strzał został zablokowany. W 7. minucie z lewej strony boiska Arek Wolniewicz posłał długą piłkę na przeciwległy koniec pola karnego. Gdy wydawało się, że z tego zagrania nic już nie będzie Hubert Szaufer zdołał dogonić piłkę i wstrzelić ją na przedpole bramki Huragana. Tam odbiwszy się od obrońcy i od bramkarza futbolówka wpadła do siatki. Było 1:0 dla gospodarzy i wydawało się, że Victoria pójdzie za ciosem. Może i chciała, ale czyniła to jakoś dziwnie ospale i ta postawa została szybko skarcona. W 13. minucie meczu był już remis. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka odbiła się od któregoś z piłkarzy, próbował ją łapać Tobiasz Nowicki, ale ta wturlała się do siatki. Ta sytuacja niczego nie nauczyła naszych obrońców. Kilka minut potem zawodnik Huragana wyszedł środkiem pola karnego sam na sam z Tobiaszem, ale strzelił niecelnie, wysoko ponad bramkę. Co się odwlecze…mówi stare polskie przysłowie. No i tak rzeczywiście było. W 23. minucie najpierw piłkę w środku pola stracił Jakub Groszkowski, a potem obrona Victorii została rozklepana jak na treningu i płaskim strzałem w długi róg, dosłownie z kilku metrów, gracz z Pobiedzisk zdobył drugiego gola. W tym fragmencie meczu Huragan grał lepiej, szybciej, a co najważniejsze skuteczniej. Do przerwy, mimo naprawdę sporych starań Victoria oddała tylko jeden strzał celny na bramkę rywali. Po akcji Huberta Szaufera, z linii pola karnego, z pierwszej piłki, uderzał Wiktor Strzelczyk, ale strzał nie był mocny i na dodatek trafił wprost w bramkarza. Potem mieliśmy sytuację, w której, w polu karnym, do piłki ruszył Jakub Groszkowski. Został wycięty równo z trawą przez obrońcę, ale, jak już wspomniałem, tego faulu arbiter nie tylko nie zauważył, ale uznał, że to „Groszek” faulował. Szok! A jednak… Goście poszli z kontrą i tylko ofiarnej interwencji Arka Wolniewicza Victoria zawdzięczała to, że nie straciła trzeciego gola. Do przerwy Victoria przegrywała 1:2.
Po przerwie niewiele się zmieniło. Victoria niby atakowała, ale słowo „niby” jest tutaj odpowiednie, bo z tych ataków nic, dosłownie nic nie wychodziło. Nie było ani spięć podbramkowych, ani celnych, groźnych strzałów. W 62. min. trener Lisiecki postanowił wzmocnić atak. W miejsce Mateusza Majera wpuścił Kacpra Kajdana. Kacper poszedł na lewe skrzydło, na prawe przeniósł się Arek Wolniewicz, a miejsce Majera w obronie zajął Hubert Szaufer. Kilka minut potem Arka Wolniewicza zastąpił Maciej Szczublewski, a Szymona Krawczyńskiego Igor Sarnowski. Wreszcie w 78. minucie kibice mogli dać ponieść się emocjom. Po akcji Macieja Szczublewskiego piłka trafiła do Wiktora Strzelczyka. Ten ją przyjął i z ok. 20. metrów strzelił na bramkę. Szybującą piłkę zatrzymał ręką kapitan gości, czego w pierwszej chwili nie zauważył główny i nie zareagował. Uczynił to po chwili, po podpowiedzi od liniowego, i wskazał na rzut karny. Jednocześnie piłkarza rywali ukarał żółtą kartką, a że była to druga kartka tego koloru, to w konsekwencji kapitan zespołu z Pobiedzisk zobaczył czerwony kartonik i opuścił plac gry. Do piłki podszedł Mikołaj Jankowski. Strzelił dokładnie i celnie ustalając wynik tego meczu na 2:2.
I wtedy wydawało się, że Victoria ruszy, że grając w przewadze wreszcie będzie mogła zawalczyć o komplet punktów. Niestety, nic bardziej mylnego. Może i by gospodarze powalczyli o zwycięstwo. Ba, myślę, że na pewno by tak było – niestety na swojej drodze mieli arbitra-nieudacznika. Stojąc kilka metrów od wydarzeń, które zaważyły na losach meczu, mając informację na słuchawkach odwrócił głowę, dał zagrać rywalom gdy Victoria stanęła i się stało. Padła bramka dla Huragana. Błąd sędziego był kardynalny, ale z drugiej strony nasi piłkarze nie powinni stanąć, powinni grać do gwizdka, bo tylko decyzja sędziego – nawet nieudacznika – może zadecydować o tym, czy faul był, czy nie i grę przerwać. Teraz to oczywiście gdybanie, ale żal straconej szansy, bo to był kolejny pojedynek z tych, które Victoria nie powinna przegrać.
Inna sprawa, że coś jest nie tak, że coś nie gra, że coś, jakiś „trybik’ w tej maszynce nie działa tak, jak działać powinien. Mnie najbardziej boli to, że Victoria za łatwo traci gole, że rywale prostymi środkami (prostopadłe podania, podanie za plecy obrony, gra na jeden kontakt) szybko i łatwo stwarzają sobie sytuacje pod naszą bramką. Martwi mnie też, i to bardzo, fakt, że mamy duże trudności ze stwarzaniem sytuacji pod bramką rywali. Wiele razy pisałem – z taką ofensywą (Groszkowski, Jankowski, Wolniewicz, Kajdan, Szczublewski, Szaufer, Majer, Kpassa) nie powinniśmy mieć żadnych problemów z kreowaniem, a jednak, czego się nie spodziewałem, te problemy mamy.
A teraz niespodzianka – małe zestawienie. Otóż przygotowałem podsumowanie 11. pierwszych meczów jesieni i 10. meczów wiosny. Proszę spojrzeć:
11 pierwszych meczów na jesień
Victoria – Lipno 0:0
Noteć – Victoria 1:2
Victoria – Kórnik 1:1
Victoria – Tarnowo 2:1
Iskra – Victoria 2:1
Victoria – Nielba 0:5
Kościan – Victoria 1:1
Victoria – Słupca 2:1
Centra – Victoria 2:1
Victoria – Gołuchów 7:1
Huragan – Victoria 1:1
Razem 11 meczów: 16 pkt., br. 18:16, śr. pkt. na mecz – 1,45
10 pierwszych meczów na wiosnę
Victoria – Noteć 1:2
Kórnik – Victoria 2:3
Tarnowo – Victoria 0:1
Victoria – Iskra 3:2
Nielba – Victoria 3:0
Victoria – Kościan 2:0
Słupca – Victoria 1:4
Victoria – Centra 1:2
Gołuchów – Victoria 4:1
Victoria – Huragan 2:3
Razem 10 meczów: 15 pkt., br. 18:19, śr. pkt. na mecz 1,50
Wnioski. Gramy praktycznie tak samo. Oczywiście wszystko lepiej będzie można porównać po meczu w Lesznie, ale już dzisiaj widać, że zdobyliśmy podobną ilość punktów, że średnia na mecz praktycznie taka sama i że bramki prawie jednakie – straciliśmy 3 więcej w jednym meczu rozegranym mniej. A to oznacza, że bronimy gorzej niż jesienią, a nie strzelamy więcej. A przecież ta drużyna jest kadrowo mocniejsza niż pół roku temu i tutaj mamy zagwozdkę. Dlaczego gramy na takim samym poziomie jak jesienią skoro mamy teoretycznie lepszą drużynę? Dlaczego przegrywamy 3 mecze z rzędu skoro potrafiliśmy wygrać mecze w Kórniku, w Tarnowie, z Iskrą i z Obrą? Dlaczego przed meczem z Nielbą (po 3. wygranych) Victoria miała do Mieszka 5 oczek, dzisiaj ma 13, dlaczego do Nielby miała 7 pkt., a dzisiaj ma 11, wreszcie dlaczego do Noteci mieliśmy 9 oczek, a dzisiaj mamy 17??? I naprawdę trudno na te pytania dać jednoznaczną odpowiedź. Najlepszą dałby oczywiście trener Paweł Lisiecki.
Ja jednak pozwolę sobie powtórzyć opinie kibiców, z którymi się spotykam i z którymi rozmawiam, bo te opinie mają w sobie wiele emocji, ale myślę, że są też bardzo prawdziwe. Otóż wszyscy oni mówiąc o postawie Victorii w wiosennych meczach, szczególnie meczach przegranych na własnym boisku, podkreślają nie tyle słabszą formę niektórych graczy, ile za małe zaangażowanie piłkarzy. Wytykają, że Victoria za mało walczy wręcz, w takich bezpośrednich pojedynkach, które decydują o losach akcji, o przechwytach, o skasowaniu kontr itd… Wszyscy doceniają w tym elemencie Filipa Brzostowskiego, wszyscy uważają, że powinien dla pozostałych być wzorem. I uwaga – Filipa z Huraganem nie było. Czy wpłynęło to na jakość gry, zaangażowanie, walkę o każdy metr boiska? Moim zdaniem TAK! Są tacy, co wskazują jeszcze na Szymona Krawczyńskiego, który walczy na całym boisku. Ja dodałbym do tej dwójki młodego Wiktora Strzelczyka, który zawsze gra twardo, nieustępliwie, a w meczu z Huraganem dał z siebie wszystko. Ale, ale – kto jeszcze? No i jakoś cicho się robi. Proszę zauważyć, że my nie mamy żadnego pozytywnego „twardziela” w liniach obrony. Mamy tam piłkarzy technicznych, potrafiących wyjść z piłką, zagrać, uruchomić akcje, ale czasem brakuje im takiego przysłowiowego „zęba” w obronie. Może gdyby go mieli nie pozwolili by Huraganowi na rozegranie piłki w polu karnym przy drugim golu? Może, może może… Tego już się nie dowiemy. Wiemy jednak, że naszym obrońcom brakuje centymetrów i to było widać jak na dłoni przy utracie pierwszego gola. Choć tutaj muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem jak wysoko skacze i w powietrzu walczy Marcin Maćkowiak. Będąc nie najwyższym robi to najlepiej w drużynie. No, ale w Lesznie go nie będzie.
I trener musi to ogarnąć, musi zahamować ten niebezpiecznie długi czas bez punktów. A w najbliższą niedzielę, w Lesznie, wcale nie będzie o nie łatwo. Polonia walczy o utrzymanie i walczy dzielnie. W ostatniej kolejce przegrała w Czarnkowie 1:2, a wcześniej wygrała u siebie z Lipnem Stęszew 2:0 i w Kępnie z Polonią 4:0. To będzie kolejna, trudna przeprawa. Tym razem bez Marcina Maćkowiaka. I trener znów musi dokonać zmian ustawienia w obronie. Cieszy, że do zdrowia wrócił Jakub Kwaśny. Może Majer, Kruszyński, Marecki, Kwaśny to zestawienie obrony na Leszno? Pożyjemy zobaczymy – jedno jest pewne, przed Pawłem Lisieckim trudne zadanie, bo 4. porażka z rzędu może skutkować stawianiem niewygodnych pytań, zastanawianiem się: czy to już czas bić na alarm, czy po boisku biegają właściwi piłkarze, czy prawidłowo są prowadzeni, poukładani, dlaczego drużyna jest bez formy, czy potrzebny jest jakiś impuls, wstrząs, a może jakaś zmiana, itd., itd., itd..? Mnóstwo pytań, mnóstwo wątpliwości, ale kibice mogą przecież sobie na te pytania i wątpliwości pozwolić.
Oczywiście mecz w Lesznie niczego nie zmieni w ligowej tabeli – Victoria osiadła na mieliźnie w środkowych jej strefach i ma małe szanse na to, by z tej mielizny gdziekolwiek się wyrwać. Ale ten mecz, jeśli będzie przegrany, może być ważny z zupełnie innego powodu. Zarówno dla trenera jak i zawodników może być początkiem „meczów o życie w Victorii”. Nie jest tajemnicą, że bieżący sezon się kończy, a przed nami sezon 2023/24. I nie jest tajemnicą, że w kadrze Victorii przed nowym sezonem zajdą jakieś zmiany. Jakie one będą? Nie wiem, ale mogę się tylko domyślać, że duży wpływ na te zmiany będzie miała postawa drużyny w ostatnich meczach tego sezonu.
Wyniki 28. kolejki spotkań:
Victoria Września – Huragan Pobiedziska 2-3
Nielba Wągrowiec – SKP Słupca 1-0
Rafał Leśniewski (54 karny),
Victoria Skarszew – Polonia 1908 Marcinki Kępno 0-3 w.o.
Kotwica Kórnik – Obra 1912 Kościan 2-0
GKS Iskra Szydłowo – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 1-0
GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne – LKS Gołuchów 3-1
Steico Noteć Czarnków – Polonia 1912 Leszno 2-1
Lipno Stęszew – Warta Międzychód 7-2
Korona Piaski – Mieszko Gniezno 1-2
Tabela