Dlaczego jest źle, skoro jest tak dobrze?
3 maja nie wygrała żadna drużyna z czołówki IV ligi i tę sytuację, by zbliżyć się do najlepszych zespołów tego sezonu, mogła wykorzystać Victoria Września. Niestety, nie wykorzystała. Przegrała mecz z Centrą Ostrów 0:1, mimo że znów, podobnie jak z Czarnkowem, czy Nielbą Wągrowiec nie była zespołem słabszym, a moim zdaniem lepszym od rywali. Co zawodzi? Dam swoje spostrzeżenia!
Te porażki muszą irytować i niepokoić. Victoria gra naprawdę dobrze, jest w meczach, które przegrała stroną przeważającą, stwarza sytuacje bramkowe, a mimo to po raz trzeci tej wiosny schodzi z boiska pokonana. W środę poległa z Centrą Ostrów. Dzisiaj możemy sobie gdybać, ale gdyby wygrała z Centrą zbliżyłaby się na 1 punkt do Stęszewa, 2 punkty do Centry i do Nielby oraz 4 do Mieszka. To byłaby odległość jednego meczu. Tabela czołówki IV ligi by się znacznie spłaszczyła. Ale to gdyby, gdyby, gdyby… Gdybania jednak nie ma! Victoria poległa i jest to bardzo frustrujące.
I znów jak przyjrzymy się wyjściowej jedenastce Victorii, to różniła się ona od tych, które wychodziły do poprzednich spotkań. Do bramki wrócił Tobiasz Nowicki, do obrony Adrian Kruszyński i Mateusz Majer, a do środka pola Jakub Groszkowski. Proszę spojrzeć:
Nowicki – Majer, Kruszyński (79′ Kwaśny), Maćkowiak, Marecki – Szaufer (79′ Strzelczyk), Krawczyński, Brzostowski (75′ Jankowski), Wolniewicz (46′ Szczublewski) – Groszkowski – Kpassa (46′ Kajdan)
Od początku gospodarze ruszyli „z kopyta”. Już w 3. minucie Victoria mogła prowadzić. Akcja Brzostowski – Wolniewicz – Brzostowski i strzał tego ostatniego minimalnie minął słupek bramki Centry. W rewanżu goście przeprowadzili błyskawiczną kontrę lewą stroną i wyszli sam na sam z Tobiaszem. Na szczęście strzał piłkarza Centry minął słupek naszej bramki. Uffff… było naprawdę gorąco. Potem ten mecz się uspokoił, oba zespoły grały bardzo uważnie w tyłach nie chcąc popełnić błędu, którego konsekwencją byłby stracony gol. Oglądaliśmy wyrównane, stojące na dobrym poziomie widowisko, w którym nie brakowało spięć i ostrej walki. Wszystko jednak odbywało się z duchem sportowej rywalizacji. W tej pierwszej części meczu Victoria miała jeszcze jedną tzw. setkę. Orlando Kpassa znalazł się w idealnej sytuacji kilka metrów przed bramką. Miał dwie opcje do wyboru: mógł strzelać, albo podawać do Arka Wolniewicza, który miał przed sobą pustą bramkę. Orlande wybrał pierwszy wariant i strzelił na tyle źle, że bramkarz mu wybronił. To była sytuacja marzenie, niestety nie wykorzystana. I w tych nieco smutnych nastrojach gospodarze kończyli pierwsze 45 minut.
Po przerwie trener Paweł Lisiecki dokonał zmian. Boisko opuścił Orlande Kpassa, który nie zaliczył dobrego występu. Miał wiele strat, nie potrafił utrzymać piłki, dograć do partnerów. Inna sprawa, że wiele zagrań do Orlande było po prostu niecelnych. Niedokładność Victorii była w tej części gry jej piętą achillesową. W miejsce Orlande wszedł Kacper Kajdan, a w miejsce Arka Wolniewicza pojawił się Maciej Szczublewski. Nie wiem czym spowodowana była ta zmiana, czy trener nie był zadowolony z postawy Arka, czy może znaczenie miała jakaś dolegliwość naszego skrzydłowego. Arek w pierwszej połowie miał swoją szansę, z ostrego kąta strzelił po długim rogu, ale bramkarz odbił mu piłkę na rzut rożny.
Jeśli do przerwy ten mecz był wyrównany, to po przerwie znaczna przewagę osiągnęła Victoria. Wydawało się, że z minuty na minutę rywale słabną, jakby dostali zadyszki. Ale tak się to tylko wydawało, bo Centra bardzo umiejętnie się broniła i niezwykle sprawnie, szybko przechodziła do kontr.
W 58. minucie znów mieliśmy szybkie zagranie na lewym skrzydle Victorii. Poszło idealnie dogranie do Kacpra Kajdana i ten znalazł się oko w oko z bramkarzem Centry. Niestety, Kacper strzelił po ziemi wprost w nogi wybiegającego rywala i szansa na objęcie prowadzenia znów przeszła obok nosa. A gdyby Kacper zdecydował się na delikatną podcinkę świętował by swojego pierwszego gola w barwach Victorii. I znów gdyby, gdyby, gdyby… A w kontrze, podobnie jak w pierwszej połowie, goście wyprowadzili swojego piłkarza na idealną pozycje do strzału. Jego uderzenie pod poprzeczkę obronił jednak Tobiasz Nowicki i znów na widowni słychać było jak kamień spada z serc kibiców. W 61. minucie w swoim stylu ograł rywali na lewej stronie Maciej Szczublewski. Wrzucił piłkę idealnie na przedpole bramki Centry, a frunący do niej Szymon Krawczyński uderzył głową i….. piłka wylądowała na poprzeczce. Znów było bardzo, bardzo blisko. Wreszcie w 75. min. oglądaliśmy sytuację kluczową dla dalszych losów meczu. W niegroźnej sytuacji, przy chorągiewce oznaczającej rzut rożny popełniliśmy faul. Goście wrzucili piłkę w pole karne. Mimo kilku prób nikt jej nie wybił i ta, ni stąd, ni zowąd, trafiła pod nogi piłkarza Centry, który stał 2 metry od pustej bramki. Nie pomylił się i goście objęli prowadzenie. I co tu dużo mówić – stare, piłkarskie porzekadło znów święciło swój triumf: „niewykorzystane sytuacje się mszczą”.
Potem gospodarze jeszcze próbowali. A to za sprawą znakomicie grającego Mateusza Majera, a to za sprawą Mikołaja Jankowskiego, ale wszystkie te próby spaliły na panewce. I tym samym Victoria poległa na wiosnę po raz trzeci w meczu, którego przegrać absolutnie nie powinna. Nie można jednak myśleć o zwycięstwach kiedy nie strzela się bramek. I żeby nie było, Centra to bardzo dobry, doświadczony, mądrze poukładany zespół, gdzie każdy wie co ma robić, zespół o skonsolidowanej obronie, mający znakomitych skrzydłowych, zasłużenie będący w czubie tabeli, ale Victoria powinna Centrę pokonać, bo grała dobry mecz i miała ku temu znakomite okazje – koniec i basta!
Tak się nie stało i spróbujmy się zastanowić dlaczego. Dlaczego z Czarnkowem, Nielbą i Centrą, mimo dobrej, aktywnej postawy i mimo wielu sytuacji bramkowych Victorii nie udało się tych meczów nawet zremisować?
Obrona – nie będę odkrywcą Ameryki, kiedy powiem, że obrona Victorii z różnych powodów jest niestabilna. A to żółte kartki, a to kontuzje, a to choroby, a to tzw. „krótkość ławki” – wszystko to powoduje, że trener ma bardzo małe pole manewru i z meczu na mecz linia obrony jest inaczej zestawiona. Dzisiaj najlepiej prezentuje się Marcin Maćkowiak, który z Centrą grał bardzo dobrze. Równie dobrze do przerwy, a jeszcze lepiej po przerwie (przesunięty na skrzydło) wyglądał Mateusz Majer. Byłem pod wrażeniem jego walki na całym boisku. Z lewej strony Klaudiusz Marecki był tym razem jakby nie „w sosie”, jakby chory, jakby coś mu dolegało. Pomalutku do zdrowia wraca Jakub Kwaśny, ale nie jest jeszcze gotów na wysokie, poważne granie – ma zaległości. Jak więc widać, moim zdaniem, obrona Victorii to ciągły kłopot dla trenera, ciągłe wyzwania pt: jak ją skleić, co zrobić, by grała w miarę bezpiecznie i bezbłędnie?
Pomoc – tutaj zdecydowanie lepiej jeśli chodzi o możliwości personalne. Trener ma z kogo wybierać. Do formy wrócili Szymon Krawczyński i przede wszystkim Filip Brzostowski, który staje się liderem środka pola, bo, niestety, ale pod formą znajduje się nasz kapitan, Jakub Groszkowski. „Brzoza” z „Czesterem” zabezpieczają i walczą (są jeszcze Strzelczyk i Sarnowski), ale brakuje Victorii genialnych podań „Groszka”, nieszablonowych zagrań do przodu, zagrań otwierających pole dla naszych skrzydłowych i dla napastnika. Bez będącego w bardzo dobrej dyspozycji Jakuba ta drużyna po prostu kuleje w ofensywie i w takich meczach jak z Centrą to widać. Victoria potrzebuje „Groszka” z jesieni tak bardzo jak Staś i Nel potrzebowali wody na pustyni. A z drugiej strony patrząc, mimo takiego kłopotu w środku pola – Victoria nadal stwarza sytuacje, co dobrze świadczy o jej grze na skrzydłach, bo tutaj jest wszystko ok: Majer, Szaufer, Szczublewski, Kajdan, Wolniewicz – oni naprawdę dają radę!
Atak – Houston mamy problem! W przypadku kłopotów ze zdrowiem Mikołaja Jankowskiego, a „Jankes” takie kłopoty obecnie ma – Victoria nie ma „9”. Wydawało się, że takim piłkarzem spełniającym IV-ligowe wymagania będzie Orlande Kpassa. Ale Orlande w sierpniu ubiegłego roku doznał bardzo poważnej kontuzji skręcenia kolana i dopiero od marca jest w treningu. Pomalutku wraca do pełni sił i pełnej sprawności, ale na dzisiaj nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Owszem walczy, skacze, „bije się” z obrońcami, ale to wszystko. Nie wygrywa pojedynków, nie utrzymuje piłki, nie odgrywa do partnerów, wreszcie nie strzela na bramkę, a jeśli już to uczyni, to są to strzały niecelne, niedokładne. I aż chciałoby się krzyknąć: „Jankes” wyzdrowiej i wróć, bo bez Ciebie o bramki będzie bardzo trudno.
Wiele razy pisałem, że z mojej perspektywy Victoria zdecydowanie lepsza jest w ataku niż w obronie, że mając taką ofensywę jest w stanie w każdym meczu IV ligi strzelać gole. I proszę spojrzeć jakże się myliłem – przy słabszej dyspozycji „Kierowcy tego auta”, czyli kapitana Jakuba Groszkowskiego i przy zdrowotnych problemach Mikołaja Jankowskiego tych bramek nie strzelamy tyle, ile powinniśmy (Z Nielbą zero, z Centrą zero)! Aż strach pomyśleć co by było, gdyby po 2 gole na mecz nie strzelał Arek Wolniewicz. Brrrr… lepiej nie myśleć. I teraz proszę to wszystko co wyżej, te kłopoty z obroną, ze środkiem pola i z „9” „wziąć w garść”, dodać do tego fakt, że Victoria jest jedną z najmłodszych drużyn w IV lidze, że najnormalniej w świecie brakuje jej doświadczenia – czy teraz inaczej widzimy wyniki, które uzyskuje drużyna? Nie chcę w żaden sposób tłumaczyć porażek naszego zespołu, nie chcę ich usprawiedliwiać, ale po prostu biorę pod uwagę ich okoliczności. Też chciałbym zwycięstwa z Centrą, długo „dochodziłem do siebie” po środowym niepowodzeniu, też chciałbym, by Victoria była „na mecz” od najlepszych drużyn IV ligi, ale niestety tak nie jest i trzeba z tym żyć. Trzeba pracować, wierzyć w swoje możliwości i dążyć do jeszcze lepszej dyspozycji. Wyniki wtedy przyjdą – jestem o tym przekonany!
A już jutro kolejny trudny pojedynek. Victoria jedzie do Gołuchowa stawić czoła miejscowemu LKS-owi. Piłkarze Macieja Dolaty będą chcieli się zrewanżować za klęskę 1:7 we Wrześni i potwierdzić swoją znakomitą dyspozycję z Czarnkowa (5:5 z Notecią). Zapowiadają się wielkie emocje i bardzo ciężka przeprawa dla Victorii, ale przecież nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
LKS Gołuchów – Victoria Września, sobota 6 kwietnia, godz 14:00
Wyniki 26. kolejki spotkań:
Victoria Września – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 0-1
Kotwica Kórnik – Nielba Wągrowiec 2-0
GKS Iskra Szydłowo – Obra 1912 Kościan 1-0
GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne – SKP Słupca 2-2
Steico Noteć Czarnków – LKS Gołuchów 5-5
Lipno Stęszew – Huragan Pobiedziska 0-0
Korona Piaski – Polonia 1912 Leszno 3-2
Victoria Skarszew – Warta Międzychód 0-3
Polonia 1908 Marcinki Kępno – Mieszko Gniezno 1-1
Tabela