Wściekłość absolutnie uzasadniona
Piłkarze Victorii polegli u siebie z Notecią Czarnków 1:2. Po meczu wszyscy:piłkarze, działacze, kibice byli niezadowoleni, a niektórzy wręcz wściekli z utraconej szansy zbliżenia się do czołówki ligi. I trzeba od razu powiedzieć, że ta wściekłość była całkowicie uzasadniona. Jeśli tak, to czego zabrakło, by odnieść sukces? Najprostsza odpowiedź – goli! Ale chyba nie tylko…
Bardzo przepraszam moich Czytelników, że z kilkudniowym opóźnieniem przedstawiam swoją opinię, swoje spostrzeżenia po meczu Victoria – Noteć Czarnków. Niestety, moje poważne kłopoty ze zdrowiem oraz problemy techniczne z serwerem, które okazały się poważniejsze niż sądziłem, nie pozwoliły mi tuż po meczu usiąść i przeanalizować na spokojnie to, co wydarzyło się w sobotnie popołudnie na stadionie przy Kosynierów i przerzucić to na sportwrzesnia.pl. Dzisiaj, mam nadzieję, że już bez problemów technicznych nadrabiam zaległości i podzielę się z Wami moimi myślami o meczu, który długo jeszcze będzie siedział w mojej głowie i pewnie w głowach wszystkich, którzy go oglądali.
Pojedynek z Notecią zapowiadał się bardzo bardzo atrakcyjnie z wielu względów. Noteć to przecież główny faworyt do awansu do III ligi, drużyna, która myślała tylko o tym, by zrewanżować się Victorii za porażę 1:2 u siebie, mająca świadomość tego, że przegrana we Wrześni może pokrzyżować jej plany. Noteć to wreszcie drużyna, która w przerwie zimowej wzmocniła się kilkoma naprawdę dobrymi „grajkami”. Victoria z nowymi piłkarzami w składzie (Jankowski, Kajdan) chciała potwierdzić dobre przygotowanie do rundy wiosennej, pragnęła powalczyć o skrócenie dystansu do czołówki drużyn IV ligi, a po falstarcie w Kępnie (porażka w Pucharze Polski z Polonią) chciała udowodnić, że był to tylko wypadek przy pracy i w lidze jej postawa będzie taka, jakiej kibice oczekują. Wszystkie te elementy zapowiadały ciekawe widowisko i tak było. Na w miarę dobrze, mimo nie najlepszej dotąd aury, przygotowane boisko wyszły dwie ekipy, które ten mecz chciały wygrać za wszelką cenę, a przecież zwyciężyć mogła tylko jedna z nich.
Tuż przed rozpoczęciem gry odbyła się krótka uroczystość pożegnania dwóch kibiców, od lat związanych z wrzesińskim klubem: Roberta Szymańskiego i Edmunda Jaworskiego, którzy odeszli od nas w ostatnich dniach. Ten drugi był wiązany z Victorią od kilkudziesięciu lat i to nie tylko jako kibic, ale ojciec dwóch synów, piłkarzy Victorii: Roberta i Błażeja, i działacz. Ich pamięć uczczono chwilą ciszy.
A potem rozpoczęła się gra… Warto jeszcze dodać, że do tej pierwszej wiosną gry trener Paweł Lisiecki zdecydował się posłać odważny, ofensywny skład, co wzbudziło moje zaskoczenie i uznanie, bo grać należy zawsze o zwycięstwo. Oto wyjściowa jedenastka Victorii:
Nowicki – Marecki, Kruszyński, Kwaśny (85. Czerniak) – Szczublewski (82. Kpasse), Brzostowski (79. Strzelczyk), Groszkowski, Majer (69. H. Szaufer)- Wolniewicz (68. Krawczyński), Jankowski, Kajdan
Od pierwszych minut Victoria była stroną przeważającą, mimo że oba zespoły przystąpiły do gry z dużym respektem wobec siebie, zdecydowanie nastawione na obronę, na to, by nie stracić gola. Gospodarze grali uważnie w obronie, w niskim pressingu, ale starali się szybko przechwycić piłkę w środku pola i uruchamiać skrzydła. Robili to naprawdę dobrze i stwarzali sytuacje. W 12. minucie mieliśmy pierwszą, groźną akcję Noteci. Do długiej piłki, która przeleciała nad głową Jakuba Kwaśnego, dopadł skrzydłowy gości, dośrodkował na środek pola karnego skąd jego partner uderzył mocno, ale, na szczęście dla Victorii, bardzo niecelnie. Było to pierwsze, poważne ostrzeżenie dla zielono-białych. Ostrzeżenie, które sprawiło, że w grę naszej drużyny wdarł się chwilowy chaos, zanotowaliśmy kilka niepotrzebnych strat, kilka zbyt nerwowych zagrań. Dopiero ok. 20. minuty Victoria uspokoiła grę. Jakub Groszkowski uruchomił Macieja Szczublewskiego, ten w swoim stylu ograł obrońcę, pobiegł po skrzydle, ale jego dośrodkowanie rywale zdołali wybić na rzut rożny. W 23. minucie po raz pierwszy przy Kosynierów pokazał się Kacper Kajdan. Jego szarżę, tuż przed polem karnym, w sposób nieprzepisowy zatrzymali obrońcy Noteci i arbiter odgwizdał rzut wolny. Dlaczego nie ukarał faulującego żółtą kartką nie wiem, a taka kara byłaby, moim zdaniem, adekwatna do tego przewinienia. Piłkę ustawił sobie Mikołaj Jankowski. Strzelił celnie, w krótki róg. Bramkarz zdołał interweniować, odbił piłkę przed siebie, ale nadbiegający Arek Wolniewicz nie zdążył wepchnąć jej do siatki, bo obrońca Noteci w ostatniej chwili wybił ją na rzut rożny. Zabrakło dosłownie paru centymetrów.
W 28. min. Victoria straciła bramkę w kuriozalnych okolicznościach. Do rzuconej w pole karne gospodarzy piłki biegli Jakub Kwaśny i gracz Noteci. Pierwszy przy piłce był „Kwasek”. Nie zdołał jej jednak opanować, bo był faulowany. Ratując się przed stratą, albo sytuacją bramkową dla gości, wybił piłkę na rzut rożny. Sędzia nie odgwizdał faulu, choć kilka minut wcześniej, w takiej samej sytuacji, użył gwizdka. Tym razem wskazał na korner. Poszło dośrodkowanie, jeden z naszych piłkarzy wybił głową piłkę przed pole karne. Ta trafiła do gracza Noteci, który nie namyślając się strzelił na bramkę. Piłka odbiła się od któregoś z naszych obrońców i po rykoszecie trafiła pod poprzeczkę. Gol dla Noteci po serii absolutnie przypadkowych zdarzeń. Na szczęście gospodarze nie załamali się takim obrotem sprawy. Nadal atakowali, nadal starali się zagrażać bramce rywali. Najczęściej czynili to lewą stroną boiska, gdzie Maciej Szczublewski ogrywał swojego opiekuna, ale co z tego, skoro nie potrafił celnie wrzucić piłki do partnerów w polu karnym. A to bywał zablokowany, a to dograł niecelnie, a to wyrzucił piłkę poza boisko. Szkoda, bo jego bardzo dobra, aktywna gra szła po prostu na marne. W 35. minucie meczu miała miejsce chyba najbardziej kontrowersyjna sytuacja w tym meczu. Do piłki rzuconej przez Jakuba Groszkowskiego, w pole karne rywali wpadł Filip Brzostowski i gdy dochodził do piłki został złapany za rękę i powalony na ziemię. Arbiter nie zareagował, a powinien, bo faul obrońcy z Czarnkowa był ewidentny. Dlaczego sędzia nie wskazał na „wapno”, dlaczego na kilka sekund stracił wzrok? Tego się pewnie nie dowiemy, pozostanie to jego tajemnicą.
Victoria nadal grała dobrze, nadal dążyła do wyrównania stanu posiadania w tym meczu. W 39. minucie znów pokazał się Kacper Kajdan. Tym razem z lewej strony boiska dograł do środka, do Macieja Szczublewskiego. Ten uderzył pod poprzeczkę, ale bramkarz Noteci przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie kolejny błysk Kacpra Kajdana i idealne podanie do Arka Wolniewicza. Arek wpadł w pole karne, strzelił, ale bramkarz rywali zdołał wybić piłkę na rzut rożny. To była idealna okazja do wyrównania. Myślę jednak, że gola nie było, bo piłka jakby uciekła trochę Arkowi do boku i z ostrego kąta było mu już trudniej o celny strzał. Do końca pierwszej części gry nic się już nie zmieniło. Goście prowadzili we Wrześni 1:0 oddając jeden strzał i to w plecy naszego obrońcy. Smutne, ale prawdziwe.
Po zmianie stron działo się jeszcze więcej. Ważna była już 50. minuta, bo w niej jeden z piłkarzy Noteci, za niesportowe zachowanie został ukarany żółtą kartką. A że była to jego druga żółta w tym meczu, to obejrzał też czerwony kartonik i opuścił plac gry. Victoria miała przed sobą 40 minut gry w przewadze. Od razu rzuciła się do ataków. W 52. minucie mogła mieć remis, ale nieporozumienie na linii Wolniewicz-Jankowski dało spalonego zamiast sytuację bramkową. W 58. minucie obrońcom gości urwał się Mikołaj Jankowski. Strzelił mocno zza pola karnego, ale minimalnie niecelnie. Kilka minut potem z prawej strony pokazał się Mateusz Majer. Pobiegł z piłką do linii końcowej, ale znów zabrakło dokładnego dogrania w pole karne. W 72. minucie widzieliśmy kolejne znakomite zagranie Kacpra Kajdana, który idealnie zagrał do Szymona Krawczyńskiego. „Czester” próbował z tzw. pierwszej piłki kopnąć wprost na bramkę Noteci, ale nie trafił w futbolówkę i znakomita okazja przeszła nam koło nosa. To prawda, że Victoria miała ogromną przewagę, to prawda, że rywale cofnęli się do obrony, ale prawdą jest także to, że bronili się bardzo umiejętnie i potrafili z tej obrony wychodzić bardzo groźnymi kontrami. Jedna z nich, w 78. minucie meczu, przyniosła im powodzenie. Obrońca Noteci wybił piłkę bardzo daleko, aż na przedpole bramki Victorii. Piłka przeleciała nad głową źle ustawionego Klaudiusza Mareckiego i toczyła się wprost do naszego bramkarza. Tobiasz Nowicki wybiegł z bramki, by ją złapać. Niestety, uczynił to tak dziwnie, tak nieumiejętnie i wreszcie tak nieszczęśliwie, że piłka odbiła się od jego ręki, czy nogi i poturlała samotnie dalej. Dopadł do niej gracz z Czarnkowa i kopnął do pustej bramki. W meczu Victoria – Noteć zrobiło się 0:2, a kibice zastanawiali się jak można tracić gole w tak kuriozalnych okolicznościach? Jak można przegrywać mecz będąc zespołem lepszym, stwarzającym więcej sytuacji bramkowych? Ano, w sobotnie popołudnie, przy Kosynierów, okazywało się, że można!
Przegrywając 0:2 wydawało się, że Victoria rzuci do walki wszystko co ma, co jej jeszcze pozostało: wszystkie siły, zaangażowanie, ambicje, pragnienia, złość i przygniecie wręcz rywali. Niestety, nie widzieliśmy takiej determinacji i to było dla mnie zaskoczeniem. Owszem, próbował z lewej strony Wiktor Strzelczyk, ale zdołał tylko trafić w boczną siatkę. Potem znakomicie na prawej stronie pokazał się Hubert Szaufer. W 87. minucie ograł obrońcę i podał na przedpole gości. Do piłki dopadł Mikołaj Jankowski i z kilku metrów pokonał bramkarza Noteci. Było to pierwsze w tym meczu celne podanie z bocznej strefy boiska i Victoria złapała kontakt, ale zabrakło czasu, by zdobyć gola wyrównującego.
Victoria mecz przegrała będąc drużyną lepszą, drużyną, która stworzyła więcej sytuacji bramkowych, ale była też drużyną, która popełniła więcej błędów, a te zaważyły. Popełniła błędy w ofensywie, które można określić jednym słowem – nieskuteczność i błędy w defensywie, które skutkowały utratą goli. A były one kuriozalne. Takie, których nasza drużyna stracić nigdy nie powinna (przy pierwszym sędzia najpierw nie odgwizdał faulu na Jakubie Kwaśnym, a potem, po był nieszczęśliwy rykoszet. A przy drugim fatalnie interweniowali najpierw Klaudiusz Marecki, a potem Tobiasz Nowicki).
I jak tu nie być wściekłym? Wściekłość absolutnie uzasadniona! Bo Victoria miała w ręku wszystkie argumenty, by wygrać ten mecz. Miała przewagę w grze, w 2. połowie miała przewagę jednego zawodnika, miała przewagę w stwarzanych sytuacjach, miała przewagę w motywacji, chęci zwycięstwa. Zabrakło jednak zimnej krwi, wyrachowania pod bramką rywali, celnego strzału. A to mieli rywale. Noteć to bardzo dobry zespół, znakomicie poukładany z tyłu, z bardzo dobrą drugą linią, jedynie Wiktor Kacprzak wydawał się osamotniony z przodu. Nie miał wsparcia. Noteć z pewnością będzie walczyła o awans i dlatego tak boli niewykorzystana sytuacja, tak boli brak zwycięstwa, kiedy było ono tak blisko.
Po meczu z Notecią targają mną sprzeczne uczucia, bo z jednej strony smutek po porażce, ale z drugiej… może nie radość, bo i skąd, ale optymizm, bo Victoria może grać dobrze, może się podobać, może być drużyną groźną dla wszystkich. Żeby jeszcze popełniała mniej błędów w obronie i potrafiła być choć trochę skuteczniejsza. Co do obrony – znów i smutki, i radości. Smutki, bo kontuzji mięśnia dwugłowego (ponad 4cm naderwanego mięśnia) doznał niezniszczalny dotąd Jakub Kwaśny. To kontuzja, która może go wykluczyć z gry nawet na kilka tygodni. Radość, bo być może jeszcze w tym tygodniu do treningów wróci Marcin Maćkowiak, z którym wiążemy spore nadzieje na to, że godnie zastąpi Danylo Demianenkę i scementuje nasze linie obronne.
Co do ataku – z bardzo dobrej strony pokazał się Kacper Kajdan. Trafił, mimo że nie miał wielu okazji, Mikołaj Jankowski. Bliski gola był Arek Wolniewicz, bardzo aktywny Maciej Szczublewski, bardzo dobrą zmianę dał Huber Szaufer. Czyli co? Możliwości są? Są! Trzeba tylko trochę wyrachowania, tzw. zimnej krwi, by dogodne okazje zamieniać w gole!
Już zupełnie na koniec dwie myśli, uwagi. Jedna dotyczy składu. Napisałem powyżej, że zostałem zaskoczony tym, że trener postawił na ofensywę, ale z drugiej strony nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w takim zestawieniu ta drużyna jeszcze nie grała. Mimo wielu sparingów w takim składzie Victoria wybiegła na boisko po raz pierwszy! Czy mogło to mieć znaczenie? Trudno powiedzieć, ale kto wie, kto wie, może miało? Może zabrakło przetrenowanych zagrań schematów, bo układ na boisku był inny? Dzisiaj nie znajdziemy już odpowiedzi na te pytania.
I druga myśl związana z zaangażowaniem, o którym już wspomniałem wyżej. Gdyby większość naszych piłkarzy położyła na szali choć połowę tego „serducha” co Filip Brzostowski, wygrali by ten mecz z palcem w nosie. Wiem, wiem – nie każdy jest jak Filip, ale każdy powinien się starać, by swoją ambicję i walkę wynosić na poziomy Filipa. Tak np. jak jeden z najmłodszych, debiutant – Kacper Kajdan, jak biegający po lewej stronie Maciej Szczublewski, czy najmłodszy Wiktor Strzelczyk. Nie chcę tutaj „dotykać” poszczególnych piłkarzy, wierzę że zdają sobie oni sprawę z tego jak się zaprezentowali i czy mogą grać lepiej. Ja miałem wrażenie, że niestety nie wszyscy dali z siebie tzw. MAKSA, nie wszyscy walczyli za wszelką cenę i może brak tej determinacji, brak tego absolutnego zaangażowania zadecydował o wyniku… może?!
By nie zwieszać głów chcę powiedzieć, że jestem przekonany o tym, że każdy kolejny mecz Victorii będzie działał na korzyść tej młodej, perspektywicznej drużyny. Poprawią się też warunki do gry, bo nie jest tajemnicą, że teraz nie są one korzystne i sprzyjają bardziej zespołom broniącym się, a nie atakującym, technicznym – takim, jakim jest bez wątpienia Victoria Września. Dlatego Panowie piłkarze – rozumiem waszą wściekłość, bo sam jestem wściekły, bo po takim meczu trudno, by było inaczej. Ale to był pierwszy mecz. Głowy do góry! Przed wami kolejny, w Kórniku z Kotwicą – jeszcze trudniejszy, bo Kotwica w przerwie zimowej dokonała kilku znaczących wzmocnień, a w sparingu przed inauguracją wiosny wygrała z Notecią. Ja jestem jednak dobrej myśli i po meczu z Notecią wiem, że Victorię stać na zwycięstwo z mającą wysokie, nawet III-ligowe aspiracje Kotwicą. W najbliższą sobotę, w Kórniku, z pewnością będzie ciekawe.
Wyniki 19. kolejki z 18/19 marca 2023
Obra 1912 Kościan – Polonia 1908 Marcinki Kępno 4-1
GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne – Lipno Stęszew 1-0
GKS Iskra Szydłowo – Korona Piaski 1-1
Victoria Skarszew – Nielba Wągrowiec 0-3 (w.o)
Centra 1946 Ostrów Wlkp. – Warta Międzychód 5-2
LKS Gołuchów – Polonia 1912 Leszno 1-1
Huragan Pobiedziska – Kotwica Kórnik 2-2
Victoria Września – Steico Noteć Czarnków 1-2
Mikołaj Jankowski (88), – Szymon Piekarski (28), Szymon Piekarski (78),
Tabela IV ligi