W Kórniku? Arek Wolniewicz show!
Victoria pojechała do Kórnika i podobnie jak wiosną ub. roku wywiozła z trudnego terenu 3 punkty. Była zespołem lepszym, bardziej poukładanym i mimo że młodszym, to piłkarsko dojrzalszym. Owszem, miała kłopoty w obronie, ale posiadała dużo większy potencjał w ofensywie. Wygrana 3:2, dwa gole Arka Wolniewicza – czego więcej chcieć!
Trener Paweł Lisiecki zdawał sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znalazł: strata punktów w starciu z Notecią, strata Filipa Brzostowskiego, strata Jakuba Kwaśnego, nadal brak Marcina Maćkowiaka – sprawiały, że w Kórniku musiała wystąpić nowa, wręcz eksperymentalna linia obrony dowodzona przez Adriana Kruszyńskiego i od razu trzeba powiedzieć – mimo kłopotów, mimo kilku prostych błędów ta linia wyszła ze starcia z Kotwicą obronną ręką. Ponadto, po porażce z Notecią, Victoria chciała „odzyskać twarz”. I mimo że w starciu z rutynowaną, wymagającą Kotwicą nie było to łatwe, to jednak i ta misja zakończyła się powodzeniem.
A teraz proszę – taki oto skład wyszedł przeciwko Kotwicy:
Nowicki – Czerniak, Kruszyński, Marecki – Majer, Sarnowski, Groszkowski (75′ Strzelczyk), Szczublewski (66′ H. Szaufer) – Kajdan (80′ Kpasse), Jankowski (88′ Czajczyński), Wolniewicz (66′ Krawczyński)
Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie to, że mimo braków w obronie Paweł Lisiecki nie zdecydował się dodatkowo zabezpieczyć tyłów ani Szymonem Krawczyńskim, ani Wiktorem Strzelczykiem i przeciwko Kotwicy wyszedł jeszcze odważniej niż przeciwko Noteci. W pierwszych minutach tego meczu nie mogłem sobie tego poukładać i byłem pełen obaw. Jak się potem okazało były to obawy pełne podstaw, na szczęście dla nas gospodarze nie mieli chyba tej świadomości i nie potrafili w tej sytuacji znaleźć recepty na skuteczne granie w polu karnym Victorii. I bardzo dobrze, bo na boisku, oprócz umiejętności i walki, trzeba też mieć odrobinę szczęścia.
Od początku ten mecz przebiegał pod dyktando Victorii. Efektem tej dobrej postawy była bramka Jakuba Groszkowskiego, której jednak telewizja transmitująca ten mecz nie pokazała. Nic nie widzieliśmy, a prowadziliśmy 1:0. Niestety, nie długo, bo tylko jakieś 10 minut. Gdy na zegarze wybiła 22. minuta meczu gospodarze egzekwowali rzut wolny z okolic połowy boiska, poszła wrzutka na Michała Czerniaka. Michał z pewnością chciał piłkę wybić, ale mu się nie udało, bo się przewrócił. Do pozostawionej piłki dopadł piłkarz Kotwicy, strzelił mono pod poprzeczkę i było 1:1.
W 32. minucie Tobiasz Nowicki wybronił w sytuacji sam na sam, kiedy to gospodarze zagrali z klepy i weszli w środek pola karnego jak w masło. Dosłownie chwilę potem Tobiasz wybijał z pola karnego rzut wolny. Posłał piłkę idealnie do Kacpra Kajdana. Kacper przyjął piłkę i mimo że był bardzo ostro atakowany podał idealnie do Wolniewicza. Arek na pełnym biegu spokojnie, dokładnie przymierzył po długim rogu i Victoria prowadzi 2:1. To była popisowa akcja Kacper-Arek. Wielkie brawa! Potem znów oglądaliśmy nerwową interwencję Michała Czerniaka, który po utracie gola widać było, że jest tym faktem zdeprymowany. Na szczęście dla Victorii, mimo ogromnego zamieszania w polu karnym, strzał zawodnika gospodarzy trafił w słupek. I teraz uwaga uwaga! Odbitą od słupka piłkę przejął Igor Sarnowski, podniósł głowę i zobaczył daleko w przodzie Arka Wolniewicza. Tylko w sobie znany sposób, z dokładnością co do centymetra, posłał mu futbolówkę na odległość kilkudziesięciu metrów. A Arek już wiedział co ma zrobić. Na pełnym gazie minął bramkarza i pobiegł sam na bramkę. Mimo zaciekle goniącego go obrońcy nasz atakujący wytrzymał te próby powstrzymania jego szarży i trafił do pustej bramki. Victoria prowadziła 3:1.
Druga część gry była bardziej nerwowa, bo powinna dać naszej drużynie kolejne bramki, a nie dała. Nerwy zaczęły się ok. 50. minuty, kiedy to Klaudiusz Marecki nie trafia dokładnie w piłkę i zamiast ją wybić podbija ją w górę, wprost do nadbiegających piłkarzy Kotwicy. Na szczęście ofiarną interwencją popisał się Adrian Kruszyński i wybił piłkę głową na rzut rożny. Po rzucie rożnym dosłownie „zapaliło się” pod naszą bramką – gospodarze strzelali, a piłkarze Victorii blokowali, wybijali rzucali się ofiarnie zatrzymując dostęp piłki do naszej bramki. Uffff…. było naprawdę gorąco.
Kontra Victorii powinna przynieść nam podwyższenie prowadzenia. „Groszek” uruchomił na lewym skrzydle Macieja Szczublewskiego, a ten idealnie dograł do Mikołaja Jankowskiego. Niestety, „Jankes” tym razem zawiódł. Z 5. metrów, nie atakowany, strzelił wysoko ponad poprzeczką. Chwilę potem znów wynik mógł ulec zmianie. W narożniku boiska faulowany był Kacper Kajdan. Do piłki podszedł Jakub Groszkowski i rzucił ją na przedpole Kotwicy. Tam najwyżej skoczył Mikołaj Jankowski, ale jego strzał głową z najwyższym trudem bramkarz Kórnika skierował na rzut rożny. Kolejne dośrodkowanie „Groszka”, tym razem na głowę Arka Wolniewicza, i strzał tego ostatniego przeszedł minimalnie, dosłownie centymetry od siatki rywali.
W 70. minucie oglądaliśmy jedną z piękniejszych akcji tego meczu. Kacper Kajdan, w polu karnym Kotwicy, minął chyba trzech rywali, zagrał klepkę z Jakubem Groszkowskim, minął kolejnego obrońcę i stanął oko w oko z bramkarzem. Strzelił mądrze, po ziemi, obok nóg interweniującego rywala, ale trafił w słupek i szansa na debiutanckiego gola przepadła.
W 75 min. trener Lisiecki zdecydował, że boisko opuści kapitan Jakub Groszkowski, a w jego miejsce wejdzie Wiktor Strzelczyk. I znów serce mi stanęło, bo przypomniałem sobie co działo się w Kępnie, do czego doprowadził „szał zmian”. A to nie koniec. W 80. minucie na boisku powitaliśmy Orlando Kpassę, a w 88 Mikołaja Czajczyńskiego.
I teraz uwaga – ja nie mam nic do młodego Wiktora Strzelczyka, ba uważam go za bardzo zdolnego i już gotowego do gry piłkarza, ale gdy pomyślałem, że na boisku mamy 5. nowych piłkarzy, żaden do obrony, to aż mi skóra ścierpła. „Groszek” panował nad sytuacją, czy będzie potrafił młody Wiktor? I pewnie śmiałbym się z tych myśli gdyby w 82. min Kpasse dograł do „Jankesa”, a ten trafił na 4:1? Gdyby, gdyby, gdyby w 88. minucie „Jankes” dograł do Kpasse, albo do Majera i znów trafili… Niestety, nic takiego się nie stało. Myślę, że z trochę egoistycznych pobudek naszych „napadziorów”. I wtedy nadeszły doliczone minuty. I skóra ścierpła mi jeszcze bardziej. Najpierw „kocioł” pod naszą bramką – zażegnany wślizgiem Klaudiusza Mareckiego, a potem jakieś dziwaczne przyjęcie piłki przez Huberta Szaufera, niezdecydowanie Czerniaka i Strzelczyka i piłka w naszej siatce. Niby nikt nie zawinił, a w 90. min. straciliśmy gola. Do zakończenia meczu pozostało 5 minut, bo tyle doliczył arbiter. Co to były za nerwy. Mecz, który powinien zakończyć się naszym zwycięstwem 5-6 do zera było 3:2 i 5 minut strachu. Na szczęście daliśmy radę, m.in, dzięki mądrej grze Orlando Kpasse, który przez kilka minut potrafił utrzymać piłkę w narożniku boiska i wywalczył bodajże 4 kornery z rzędu.
Ostatecznie Victoria wygrała, była zespołem lepszym, ale znów, w samej końcówce, dostarczyła swoim kibicom niezłej jazdy „bez trzymanki”. Nie jestem trenerem, nie mam, na szczęście, jego wizji, nie odpowiadam za wyniki zespołu, ale jako kibic mam prawo mieć obawy i ja te obawy mam zawsze kiedy nasz trener rozpoczyna proces zmian. Ile, kiedy, jakie, czy się zatrzyma, czy drużyna wytrzyma, czy znów wygrany mecz pójdzie się…. – mnóstwo pytań kołata mi pod moją „kopułą” i to, proszę sobie wyobrazić, po jednym meczu w Kępnie. Taka cholera trauma! Trochę śmiać mi się chce z samego siebie, ale cóż, tak mam i nie ukrywam tego.
Podsumowując Victoria zdała egzamin, wygrała w Kórniku, odzyskała zaufanie kibiców. Mimo trudności wytrzymała obrona, a atak zrobił swoje. Dlatego obejrzawszy ten mecz w tv chciałbym wyróżnić Adriana Kruszyńskiego, takiego cichego przywódcę defensywy, może nie jakiegoś demona szybkości, ale gracza rozsądnego, poukładanego, wiedzącego co z piłką zrobić. Chciałbym też wyróżnić innych – dzisiaj „Sarnę”, który od początku tego roku imponuje formą. W Kórniku grał bardzo dobrze, był prawdziwą podporą, wsparciem dla naszego reżysera-kierownika „Groszka”, no i popisał się cud-miód asystą. Znów podobał mi się Kacper Kajdan, był aktywny, potrafił wygrać pojedynek jeden na jeden, zbudował jedną z najładniejszych akcji, po której trafił w słupek i miał asystę. Jednak dzisiaj wszystkich przyćmił Arek Wolniewicz. To był jego mecz. Drogi Arku – nie musisz nic więcej, wystarczy, że w każdym meczu urwiesz się ze dwa, trzy razy i ze spokojem trafisz do siatki. Pamiętaj – ty to masz, ty to umiesz – musisz w to uwierzyć i musisz poprosić kolegów, by podawali ci te piki tak dokładnie jak „Sarna” i „Kajdi” dzisiaj. Wtedy wszyscy wspólnie będziemy się radować!
P.S.Przepraszam, dopiero dzisiaj (środa, 29 marca) wiem, dzięki wielkopolskiemu zpn tv, że Arek Wolniewicz miał asystę przy pierwszej bramce Jakuba Groszkowskiego . Otrzymał podanie od Mateusza Majera, pobiegł z piłką do końcowej linii, zagrał wzdłuż bramki, a nadbiegający „Groszek” dopełnił formalności. Arek miał udział we wszystkich trzech bramkach dla Victorii!
A po chwili zabawy i ogólnego stanu zadowolenia przyjdzie czas na operację pt. Tarnowo Podgórne. I uwaga – Tarnovia potrafiła ograć Lipno Stęszew, więc znów będzie bardzo trudno. Ja jednak wierzę, że na bardzo dobrym boisku w Tarnowie Podgórnym Victoria sobie poradzi, że nasza siła w ofensywie, jak na IV ligę, jest tak duża, że strzeli więcej goli niż rywale.
Wyniki 20 kolejki, 25 marca 2023
Lipno Stęszew – GKS Iskra Szydłowo 4-0
Polonia 1908 Marcinki Kępno – SKP Słupca 1-0
Korona Piaski – Nielba Wągrowiec 0-2
Kotwica Kórnik – Victoria Września 2-3
Mieszko Gniezno – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 2-1
Warta Międzychód – LKS Gołuchów 2-0
Polonia 1912 Leszno – Huragan Pobiedziska 1-1
Victoria Skarszew – Obra 1912 Kościan 0-3
Tabela IV ligi