Victoria poza zasięgiem Wiary Lecha
Ekipa Pawła Lisieckiego pokazała moc. Wygrała z liderem V ligi 7:1. Na tle Wiary Lecha zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Grała spokojnie, mądrze, konsekwentnie, a co najważniejsze skutecznie i to zarówno w pierwszej jak i drugiej połowie, kiedy to na sztucznej murawie widzieliśmy dwa kompletnie inne składy.
Mecz miał odbyć się pod balonem przy ul. Bułgarskiej. Okazało się jednak, że balon został zdemontowany i trzeba grać pod gołym niebem, z którego raz lał deszcz, a raz sypał śnieg i wiał porywisty wiatr. Warunki do gry były więc bardzo trudne.
Jadąc do Poznania byłem ciekaw jak zaprezentuje się Victoria po 10. dniach odpoczynku od meczów i spokojnym okresie treningowym na tle drużyny, która owszem gra poziom niżej, ale jest liderem, jest doświadczona i nie ukrywa ambicji awansu do IV ligi. Trener Paweł Lisiecki zabrał do Poznania dwie jedenastki
Ta wyjściowa wyglądała tak:
Perzyński – Czerniak, Kruszyński, Kwaśny – Szczublewski, Krawczyński, Brzostowski, Groszkowski, Majer – Wolniewicz, Jankowski
Od pierwszej minuty do szturmu ruszyli gospodarze, Grali odważnie, ambitnie, szybko i bardzo agresywnie. Efektem tej postawy była bramka w 6. minucie. W zamieszaniu w polu karnym Victorii piłka trafiła do Michała Czerniaka. Ten chciał ją wybić, ale uczynił to niedokładnie, bo posłał ją na linię pola karnego, wprost pod nogi gracza Wiary Lecha. Ten przyjął, uderzył mocno i Janek Perzyński był bez szans. Po kwadransie wszystko wróciło do normy. Victoria opanowała środek boiska (Krawczyński, Brzostowski, Groszkowski) i dobrze znany kibicom futbolu Sergey Krivets już ani nie dzielił, ani nie rządził. Został „obezwładniony” przez trójkę naszych doświadczonych „muszkieterów”, którzy raz po raz albo uruchamiali skrzydłowych Majera i Szczublewskiego, albo grali prostopadłe piłki do Wolniewicza i Jankowskiego. Po raz kolejny okazało się, że Arek Wolniewicz jest w gazie. Z łatwością urywał się obrońcom rywali i stwarzał zagrożenie. Efektem jego bardzo dobrej gry były bramki w 24. i w 38. minucie. Szczególnie pierwsza z nich była wyjątkowej urody. Arek dostał prostopadłą piłkę, poszedł na pełnym biegu, minął obrońcę, wpadł w pole karne i gdy bramkarz wyszedł do niego, posłał spokojnie piłkę w róg bramki poznaniaków. Akcja tzw. „firmówka” Arka Wolniewicza. Drugą strzelił z bliskiej odległości. Do przerwy Victoria trafiła jeszcze raz. W 43. minucie do prostopadłej piłki wyszedł Mikołaj Jankowski i w sytuacji sam na sam nie dał szans bramkarzowi, choć dopiero za drugim strzałem, pierwszy trafił w ciało rywala. Było 3:1 i arbiter dał znać, że w tym meczu nastąpi pauza. Podsumowując tę odsłonę należy powiedzieć, że w pierwszym kwadransie Victoria dała się zaskoczyć, ale z każdą kolejną minutą grała lepiej, dokładniej, dyktując warunki na placu.
W przerwie Paweł Lisiecki zdecydował się na wymianę drużyny. Na boisku zostali jedynie Filip Brzostowski i Arek Wolniewicz. 9 nowych weszło i rozpoczęło grę. Byli to: Tobiasz Nowicki w bramce, Adrian Górecki na prawej obronie, Kacper Kajdan z przodu, Jakub Pluciński w środku obrony, Wiktor Strzelczyk na „6”, Igor Sarnowski na „8”, Klaudiusz Marecki na lewej obronie, Adrian Szaufer na lewym wahadle i Hubert Szaufer. Po kilku minutach, z powodu urazu, boisko musiał opuścić Arek Wolniewicz i na sztucznej murawie zobaczyliśmy Orlande Kpassa. Od razu muszę powiedzieć, że mimo tylu zmian gra Victorii nadal wyglądała bardzo dobrze. W 50. minucie do siatki rywali trafił bardzo aktywny z przodu Kacper Kajdan. Dwa kolejne gole to efekt współpracy dwóch panów K, czyli Kajdan – Kpassa. Najpierw, w 60. minucie Kacper dograł do Orlande i było 5:1, a kilka minut potem, po akcji Kajdana, Victoria egzekwowała rzut karny. Pewnym jego egzekutorem był Orlande, który krok po kroku wraca do dawnej dyspozycji. Po bardzo ciężkiej kontuzji nie jest jeszcze gotowy do grania, ale dostaje od trenera minuty i widać, że bardzo się stara. W 89. minucie Orlande trafił po raz trzeci i tym samym zaliczył w tym meczu klasycznego hat trick’a. Brawo!
Victoria wygrała wysoko – to prawda, ale nie to jest najważniejsze. Dla mnie, obserwatora praktycznie większości meczów naszej drużyny, ważne było to, że tak naprawdę trener Lisiecki ma do dyspozycji dwie jedenastki i to dwie równe jedenastki. Proszę mi wierzyć, Victoria ma szeroką, bardzo wyrównaną i co najważniejsze bardzo młodą i perspektywiczną kadrę, która wiosną może sprawić nie jedną niespodziankę. Dlaczego? Dlatego, że Victoria gra poukładany, dobrze zorganizowany, efektowny dla oka futbol. Już teraz z ogromną ciekawością wypatruję pierwszego meczu, z najpoważniejszym kandydatem do awansu, czyli z Notecią Czarnków. Po raz pierwszy, bodajże od jesieni 2020 roku, kiedy to Victoria pod wodzą Tomasza Bekasa przewodziła w tabeli IV ligi, kibice zielono-białych mają podstawy do optymizmu. Nasza drużyna jest silna w drugiej linii i w ataku, za chwilę, o czym w kolejnym moim wpisie, będzie silniejsza w obronie. Działania nowego zarządu muszą cieszyć, bo widać, że tym ludziom się chce. Budują Victorię na miarę możliwości klubu, ale też na miarę oczekiwań kibiców i, co bardzo istotne, w oparciu o piłkarzy z naszego regionu. Jak dotąd starania zarządu, trenera i drużyny idą w tym samym kierunku, co dobrze rokuje na przyszłość. A za tydzień ostatni test-mecz. We Wrześni, na bocznym boisku, Victoria podejmie kolejnego V-ligowca, czyli Górnika Konin. Już dzisiaj wszystkich kibiców zapraszam na tę potyczkę, bo będzie to pierwsza okazja do obejrzenia naszych „orłów” w sparingowym meczu u siebie. A potem będą już tylko mecze ważne. Najpierw, 11 marca, Puchar Polski, a potem, 18 marca, już liga.
P.S.
Mecz z Wiarą Lecha przypadł w urodziny prezesa klubu, Mateusza Kulińskiego. Drużyna sprawiła mu dobry prezent nie tyle wysokością zwycięstwa, co jakością gry! Wszystkiego najlepszego Panie Prezesie, zdrowia i energii w budowaniu wielkości MKS Victoria Września!