Prezes jak Gwiazdor – „przyniósł” snajpera!
Do rozmowy z prezesem Victorii, Mateuszem Kulińskim kibiców futbolu, sympatyków sportu, zachęcać chyba nie muszę. Tym bardziej, że prezes wcielił się w rolę Gwiazdora, spełnił marzenia trenera, Pawła Lisieckiego i „przyniósł” mu upragniony, wyśniony prezent – zakontraktował snajpera, który na poziomie IV ligi strzelał w sezonie kilkanaście i więcej goli.
Dzisiaj druga „Rozmowa z…”. Tym razem jej bohaterem Mateusz Kuliński, od czerwca 2022 roku przez Victorii Września. Kończy się 2022 rok, dlatego poprosiłem prezesa o jego podsumowanie, ale także rozmawiałem z nim o planach na nowy rok, który tuż, tuż…już puka do naszych drzwi.
Kim jest Mateusz Kuliński?
W Victorii Września nie wziąłem się znikąd. Wcześniej, przez 10 lat, byłem prezesem obecnie V-ligowego klubu Czarni Czerniejewo. Z Czarnymi przebyłem długą drogę: od B klasy do V ligi.
A prywatnie?
Jestem szczęśliwym mężem i ojcem syna Stanisława, mam nadzieję przyszłego piłkarza Victorii, a zawodowo już od 15. lat pracuję we Wrześni, w branży telekomunikacyjnej i być może są osoby, które mnie z tej działalności kojarzą.
Czym dla ciebie jest futbol?
Odkąd pamiętam, futbol był i jest dla mnie wszystkim. Biegałem za piłką od najmłodszych lat. Wracałem ze szkoły, rzucałem plecak, piłka pod pachę i na osiedlowe boisko. Mama krzyczała, by przyjść i coś zjeść – to się wracało na chwilę i znów biegło do grania. Tak pamiętam swoje dzieciństwo – cały czas z piłką przy nodze i z kolegami na boisku. Potem, już w swoim domu, pilot, telewizor i mecze. Ponadto byłem prezesem w Czerniejewie, jestem we Wrześni, tak więc z piłką mam do czynienia przez całe moje życie. To moja pasja..
Jakim drużynom kibicuje prezes Victorii?
Oczywiście naszej Victorii, potem zdecydowanie Lech Poznań. Jeśli chodzi o kluby zagraniczne, to kibicuję Barcelonie, a w Anglii moją drużyną jest Liverpool.
Pół roku temu objąłeś stery w największym klubie naszego miasta i powiatu. Przypomnij pokrótce jak do tego doszło?
Rozmowy pomiędzy mną, a byłym prezesem Victorii, Eugeniuszem Nowickim, zaczęły się kilka miesięcy wcześniej, po tym jak prezes w grudniu 2021 roku zrezygnował z pełnionej funkcji. Zaczęliśmy rozmawiać chyba w styczniu 2022 roku. Z poprzednim zarządem odbyłem kilka spotkań i po tych rozmowach, spotkaniach, zgodziłem się wystartować w czerwcowych wyborach mając pełne poparcie ustępującego zarządu. Formalności musiały zostać dopełnione i tak się stało. Walne Zgromadzenie członków klubu MKS Victoria Września powierzyło mi funkcję prezesa. Ja chciałem, by to przekazanie władzy odbyło się na zasadzie wzajemnego szacunku. Nie chciałem żadnych wojenek, podjazdów, żadnego tzw. „prania brudów” w klubie. Chciałem, by nasze wzajemne relacje były prawidłowe, na dobrym poziomie i żeby były pozytywne. I tak było. Ja do tej pory z byłym zarządem mam dobry kontakt i o tych ludziach nie powiem złego słowa.
Co zdecydowało, że się zgodziłeś, że podjąłeś się tego niełatwego przecież zadania, prowadzenia klubu? Czy popchnęła cię do tego taka mała, ludzka pycha, prestiż, chęć bycia na świeczniku, czy potraktowałeś to jako wyzwanie, sprawdzian: czy dam radę? Bo przecież, z całym szacunkiem do Czarnych Czerniejewo, Victoria to inny kaliber, zdecydowanie trudniejsze wyzwanie. Jakie były twoje motywacje?
Przeszedłem z Czarnymi drogę od B klasy do V ligi i wiedziałem, że w Czerniejewie więcej nie da się już zrobić. Dlaczego? Miejscowość jest mniejsza i to byłoby bardzo trudne.
Przepraszam, muszę w tym miejscu na chwilę ci przerwać i wspomnieć naszym Czytelnikom, że byłem zawsze pod ogromnym wrażeniem zmian, jakie zaszły w klubie Czarni Czerniejewo na przestrzeni ostatnich lat. Myślę nie tylko o z roku na rok lepszym poziomie sportowym drużyny, ale myślę też o infrastrukturze: boisku, boksach dla zawodników rezerwowych, czy szatniach. Śledziłem ten wasz marsz w górę i jeździłem do Czerniejewa na mecze. Byłem też np. na meczu decydującym o awansie do V ligi meczu, bodajże z Avią Kamionki.
Mówiąc o tych zmianach muszę zaznaczyć, że wiele tych prac było wykonanych bez angażowania budżetu miasteczka. Zdecydowana większość potrzebnych środków była pozyskiwana przeze mnie od sponsorów i firm zewnętrznych. Dzięki nim właśnie udało nam się stworzyć w tym klubie dobre warunki do grania na V-ligowym poziomie. Boisko jest wizytówką klubu. Zostało to zauważone i mecze UEFA Regions Cup kilka miesięcy temu były rozgrywane na stadionie we Wrześni i w Czerniejewie.
Wracajmy więc do Wrześni. Dlaczego się zdecydowałeś?
Moja ambicja. Jeszcze mi się chce! Od kilku miesięcy staram się to pokazać, a to dopiero początek… no i większe możliwości klubu i miasta. Na pewno moja motywacją nie był prestiż, nie mam też żadnego „parcia na szkło”. Nie jestem próżny, to nie dla mnie. Chodziło o moje własne ambicje: podołałem w Czerniejewie, czy podołam we Wrześni? Kluby dzieli tylko jedna klasa rozgrywkowa, ale to jest przepaść – organizacyjna, sportowa, finansowa. Victoria to dużo większy organizm, to akademia licząca kilkanaście drużyn, to też pierwsza drużyna, wobec której są ogromne wymagania i oczekiwania kibiców. Presja, z którą muszę się zmagać tutaj, a z którą zmagałem się w Czerniejewie to dwa różne światy. Tutaj wszyscy spoglądają na Victorię. Mimo to ja staram się pracować jak najlepiej. Wraz z nowym zarządem chcemy krok po kroku realizować zaplanowane działania. Przede wszystkim chcemy rozwijać Victorię, by stawała się coraz lepszym klubem. Chcemy poprawiać funkcjonowanie akademii – będziemy w najbliższych miesiącach zmieniać jej profil, chcemy budować coraz silniejszy pierwszy zespół, który walczyć będzie o III ligę i chcemy kreować coraz lepszy wizerunek klubu.
A miałeś obawy? Zastanawiałeś się może: czy dam radę, co będzie jak nie podołam i co wtedy?
Tak, oczywiście myślałem o tym. Dlatego od pierwszego dnia rzuciłem się w wir pracy, a proszę mi wierzyć tej pracy miałem mnóstwo. Gdy zostałem prezesem, to do pierwszego meczu ligowego miałem 5 tygodni i musiałem skompletować kadrę, która powalczy na IV-ligowym poziomie. Do poprawy była też działalność akademii. Te pierwsze tygodnie były dla mnie bardzo trudne. Najbardziej odczuła to moja żona, której dziękuję za wyrozumiałość i za to, że te trudne dni przetrwała. Ja nawet urlop z lipca, czy sierpnia przestawiłem na czerwiec i poświęciłem go pracując dla klubu, w którym byłem od rana do wieczora. Potem zostałem bez urlopu.
Co w tym trudnym czasie pierwszych tygodni, miesięcy było najtrudniejsze i spędzało ci sen z powiek?
Dzięki temu, że wcześniej byłem prezesem Czarnych Czerniejewo wiedziałem co mnie czeka, z czym muszę się zmierzyć, ale wiele spraw było bardzo trudnych. Największym wyzwaniem była budowa silniejszej niż dotychczas kadry pierwszego zespołu. Wiedziałem bowiem, że jeśli postawa drużyny i jej wyniki będą niezadowalające, to przez pryzmat tych słabych wyników będę oceniany. I to oceniany negatywnie. Nikt nie będzie się zastanawiał nad tym co zrobiłem, ile pracy wykonałem, czy zmieniły się np. zasady pracy akademii, ale wszyscy spoglądać będą na wyniki i postawę pierwszej drużyny. Dlatego skompletowanie kadry było w tamtym czasie największym wyzwaniem tym bardziej, że miałem naprawdę mało czasu.
To jak oceniasz tę kadrę, którą udało ci się stworzyć?
Chcę od razu powiedzieć, żeby sprawa była jasna. Dla mnie najważniejsi w klubie będą wychowankowie. Nigdy nie będzie sytuacji, w której z dwóch piłkarzy: wychowanek i „obcy” będących na tym samym poziomie sportowym gra „obcy”. Zawsze postawię na wychowanka. Jeżeli ma przyjść do zespołu zawodnik z zewnątrz, to musi być zdecydowanie lepszy od naszego piłkarza. Musi dać nam jakość. I teraz spójrzmy – przyszli do nas Orlande Kpassa, Adrian Górecki, Mateusz Majer, Igor Sarnowski i Danylo Damianenko. Wszyscy oni byli wzmocnieniem naszej kadry. Danylo dał jakość i spokój w tyłach, Majer pewnie drugi w zespole, po „Groszku”, w klasyfikacji kanadyjskiej, Górecki musiał zastąpić na pozycji „9” Orlande” i w wielu meczach dawał radę, Igor Sarnowski ogromny potencjał w ofensywie, który myślę pokaże na wiosnę, po przepracowaniu okresu przygotowawczego, którego latem nie miał no i Orlande, który miał być naszą lokomotywą z przodu, a już w drugim meczu, w Czarnkowie, złapał poważną kontuzję. Teraz jest zdrowy i wraca do treningu. A zapomniałem jeszcze o Arku Wolniewiczu, którego udało mi się wyciągnąć z Sokoła Kleczew, a który po trudniejszym okresie wynikającym z kontuzji, którą miał latem, koniec jesieni miał znakomity. Biorąc pod uwagę wszystkie te transfery, to uważam, że na tamten moment udało się zbudować naprawdę niezły zespół. Gdybyśmy mieli zdrowego Orlando, to uważam, że mielibyśmy na koncie kilka punktów więcej. Chodzi mi przede wszystkim o mecze, które zakończyliśmy remisami, a w których byliśmy stroną przeważającą. W tabeli IV ligi jest bardzo ciasno. Między pierwszą, a ostatnią drużyną jest 20 punktów różnicy. To najmniej ze wszystkich IV lig w Polsce. My mamy 9 punktów straty do lidera. Przy zwycięstwie w pierwszej kolejce wiosny, z Czarnkowem u siebie, znów robi się ciekawie. Podsumowując, trener Paweł Lisiecki miał do dyspozycji szeroką i mocną kadrę.
Wróćmy jeszcze na chwilkę do czerwca. Jedną z pierwszych decyzji, jakie podjąłeś była zmiana trenera. Tomasza Krzyżkowiaka zastąpił Paweł Lisiecki. Czy dzisiaj ta decyzja się broni, czy masz jakieś wątpliwości?
Nie, nie mam wątpliwości. Patrząc na postawę Victorii w rundzie jesiennej uważam, że decyzja o zmianie trenera sama się broni. Victoria mogła się podobać, często prowadziła grę, była stroną przeważającą, atakującą, dążącą do zdobycia gola. Pokazaliśmy jesienią, że potrafimy grać w piłkę, brakowało nam jednak skuteczności. Uważam, że Paweł podołał zadaniu. Do jego pracy nie mam żadnych zastrzeżeń.
Czy prezes Mateusz Kiliński jest zadowolony z 8. miejsca po rundzie jesiennej?
Nie, nie jestem. Mam niedosyt i to z kilku powodów. Po pierwsze mieliśmy kadrę na miejsce wyższe niż 8. Po drugie graliśmy ładną dla oka, ofensywną piłkę i choćby dlatego też zasługiwaliśmy na miejsce wyższe w tabeli. Niestety, o wszystkim zadecydowały te nieszczęsne remisy. Po raz kolejny powtórzę. Mimo że gra drużyny mnie satysfakcjonuje, to miejsce w tabeli już nie – zawiodła bowiem i to bardzo nasza skuteczność. Gdybyśmy choć 2-3 zremisowane mecze wygrali, dzisiaj bylibyśmy w zupełnie innym miejscu, w ścisłej czołówce ligi.
Paweł Lisiecki wskazał przyczyny nieskuteczności i tych kilku z rzędu remisów. Jego zdaniem przyczyny były dwie: brak doświadczenia i brak „dziewiątki”.
To prawda. Mamy bardzo młodą kadrę, średnia wieku 22 lata. Nie ma chyba drugiej takiej w lidze. I ci młodzi piłkarze cały czas się rozwijają, robią postępy. Jestem przekonany, że z każdym meczem będą lepsi i lada chwila powalczymy o awans.
Doświadczenia z dnia na dzień nie kupisz, ale poprawić skuteczność można kontraktując piłkarza, który strzela bramki, czyli sprawdzonego w bojach snajpera.
Zdecydowanie tak, dlatego mogę powiedzieć, że Orlande Kpassa jest już zdrowy, zaczyna z nami przygotowania do rundy wiosennej, ale nie chcemy zostać tylko z tym co mamy. Dlatego…
Przepraszam, przepraszam, cytując klasyka (Jacek Chmielnik w filmie Vabank) ogłaszam: Uwaga proszę Państwa, proszę Państwa uwaga, teraz, teraz, teraz, już…
Tak, teraz mogę to powiedzieć, że wiosną Victoria będzie miała snajpera z prawdziwego zdarzenia, sprawdzonego, strzelającego kilkanaście i więcej goli w sezonie, ale nazwiska nie zdradzę, gdyż najpierw chcemy tę informację ogłosić na profilu fejsbukowym naszego klubu.
Dobrze, więc ja dopowiem kibicom, że jest to piłkarz doskonale im znany, można powiedzieć, że jest wychowankiem Victorii. Napastnik jeszcze bardzo młody, a już bardzo doświadczony, który dokładnie rok temu przeniósł się do klubu III ligi, a teraz wraca. Wraca po to, by z Victorią walczyć o awans. Jankes, witamy w domu i cieszymy się, że podjąłeś taką decyzję! Mam wrażenie, że po jego powrocie będzie możliwe skopiowanie „zabójczej pary” w ataku, którą niegdyś Mikołaj Jankowski tworzył z Mikołajem Panowiczem, a wiosną może tworzyć z Orlande Kpassa.
Tak, to prawda, dołączy do nas napastnik z jednej strony doświadczony, z drugiej bardzo młody, głodny sukcesów i bramek. Nazwisko już jutro! Nad kolejnymi dwoma transferami (obrońca, skrzydłowy) pracujemy, ale dzisiaj nie mogę jeszcze niczego zdradzić. Chciałbym, by ci nowi piłkarze rozpoczęli z nami treningi 9 stycznia. Czy tak się stanie? Zobaczymy. Wiemy jednak, i to jest bardzo dobra informacja, że do treningów wracają nasi zawodnicy, w ostatnim półroczu nieobecni z powodu kontuzji. Myślę tutaj o Hubercie Szauferze i Dawidzie Szymańskim.
Obecna kadra Victorii jest bardzo młoda, wyrównana, bardzo zdolna, perspektywiczna, ale i bardzo głęboka. Przy powrocie piłkarzy z wypożyczeń i po kontuzjach, przy powodzeniu 2-3 transferów będzie liczyła ponad 30 zawodników, z których każdy będzie chciał grać. Grozi nam klęska urodzaju, kłopot bogactwa. Klub nie jest w stanie utrzymać tylu piłkarzy, będzie trzeba podejmować trudne decyzje – jesteś na to przygotowany?
Zdaję sobie sprawę z tego, że na pierwszym treningu w hali będzie ciemno od piłkarzy, może ich być sporo ponad 30. Wiem, że nie stać nas na taką kadrę, że rozbudowana ponad miarę rodzi konflikty. Wierzę jednak, że mądre decyzje trenera, właściwe wybory, że zaangażowanie zarządu, utrzymanie aktualnych i pozyskanie dodatkowych sponsorów – wszystko to pozwoli nam na utrzymanie kadry na poziomie 25. zawodników. Chcemy, by taką kadrę miał do dyspozycji trener Paweł Lisiecki. Wierzę też, że będzie ona jeszcze lepszej jakości niż ta z jesieni.
Mateusz, pomalutku zbliżamy się do końca naszej rozmowy. Chciałbym jednak zapytać, bo to mnie nurtuje, czy masz pomysł na Victorię, klub, który moim zdaniem wymaga świeżego nań spojrzenia, który w ostatnich latach był różnie postrzegany, a którego prezes rok temu rezygnował, bo, jak twierdził, stracił motywację do pracy i czuł się wypalony?
W idealnym świecie chciałbym mieć 100 procent wychowanków w zespole, wygrać IV ligę, grać w III lidze i mieć znakomitą akademię i tysiące kibiców. Wiem jednak, że to tylko marzenia i są one nierealne. Mogę jednak zapewnić, że drużynę będziemy budować spokojnie, że będziemy podnosić jej jakość w oparciu o wychowanków wspartych młodymi, perspektywicznymi piłkarzami z zewnątrz. Chcemy też poprawić jakość szkolenia w akademii, by wychowywać coraz lepszych piłkarzy, którzy w przyszłości grać będą dla Wrześni. Chcemy, by wszystkie drużyny starszych roczników grały w lidze wojewódzkiej. Obecnie grają w niej dwa roczniki juniorów z czego się bardzo cieszymy. Chcemy też, by coraz więcej osób przychodziło na stadion przy ul. Kosynierów. To dla nas bardzo ważne. Wiem, że możemy to zrobić coraz lepszą grą i walką o awans. Wreszcie chcemy poprawić wizerunek klubu, jego postrzeganie wśród mieszkańców miasta i powiatu. Już od wiosny będziemy prowadzić różne akcje mające na celu przyciągnięcie kibiców, by Victoria coraz lepiej się kojarzyła, by proponowała całym rodzinom pewien model spędzania czasu w sobotnie popołudnie. Ważne są dla nas dzieci, na nich chcemy się skupić, chcemy dzieciom poświęcać coraz więcej czasu, organizować dla nich imprezy, turnieje, bo dzieci wiążą z klubem swoich rodziców. Już za chwilę ruszamy z cyklem turniejów halowych dla wszystkich roczników od 2009 w górę. W maju organizujemy duży, ogólnopolski turniej Art-Bud Cup. Wiosną będą też organizowane piłkarskie pikniki dla dzieci, bo są one dla nas najważniejsze, są przyszłością tego klubu. Chcemy też poprawić infrastrukturę. Myślę tutaj o budowie pełnowymiarowego boiska ze sztuczną nawierzchnią. Takiego boiska bardzo brakuje, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Na bocznej płycie trenuje kilkanaście drużyn, jest ono bardzo mocno eksploatowane i sztuczna nawierzchnia rozwiązałaby wiele problemów. Zimą nie musielibyśmy jeździć i szukać boisk w Gnieźnie, w Swarzędzu, w Poznaniu, czy Jarocinie. Moglibyśmy trenować i grać na własnych obiektach. Próbujemy już o takim boisku rozmawiać z władzami miasta i gminy. Takie boisko na pewno nie powstanie w 2023 roku, budżet jest zamknięty, uchwalony, ale będziemy walczyć, by ta inwestycja znalazła się w budżecie Wrześni na rok 2024.
Czy budżet klubu, którym poprzedni zarząd dysponował, w roku 2023 będzie na podobnym poziomie, czy ze wzgl. na wzrastające koszty wszystkiego grozi nam jego załamanie? Dotąd Victoria zawsze była postrzegana jako klub może nie najbogatszy, ale stabilny i wypłacalny.
Pragnę wszystkich uspokoić, w dobie ogromnych kłopotów, jak dotykają kluby sportowe w Polsce, ostatnio np. Unię Janikowo, Victoria w najbliższym roku na pewno będzie klubem wypłacalnym. Wiemy doskonale, że nadchodzi trudny rok dla przedsiębiorców i firm, zdajemy sobie sprawę z tych trudności, ale na tę chwilę nie mamy sygnałów o tym, że nasi sponsorzy wycofują się z pomagania klubowi. Cieszy mnie, że na dzisiaj wszyscy sponsorzy z nami zostają. Mam też nadzieję, że uda nam się pozyskać nowych. Prowadzimy w tym kierunku rozmowy. Każda złotówka jest dla nas ważna, bo możemy grać na dobrym, wysokim poziomie, myśleć o jeszcze wyższym, a Victoria, co bardzo ważne, nadal jest postrzegana jako klub stabilny i wypłacalny.
Czego chciałby życzyć prezes Victorii kibicom, sympatykom sportu w nowym 2023 roku?
Drodzy kibice, sympatycy sportu i Victorii Września. Korzystając z okazji chciałbym życzyć Państwu przede wszystkim zdrowia! Wszelkiej pomyślności w życiu zarówno zawodowym jak i prywatnym, realizacji marzeń i samych udanych przedsięwzięć oraz radości z gry naszej Victorii i samych miłych chwil przy Kosynierów!
Bardzo dziękuję za rozmowę!