Mieszanina radości, smutku i złości
Trudno myśleć o meczu, w którym dobro przeplatało się ze złem, w którym Victoria grając na wyjeździe z bardzo dobrym Lipnem Stęszew strzeliła 3 gole i mimo to przegrała. Niestety, indywidualne błędy zdecydowały o niepotrzebnej, przykrej porażce na koniec piłkarskiej jesieni 2022.
Nie ukrywam, że jadąc na ten mecz miałem w pamięci dwie ostatnie wygrane Victorii i sześć ostatnich meczów Lipna bez zwycięstwa – jechałem z ogromną nadzieją na dobry wynik. Ale miałem też w pamięci sierpniowy mecz, kiedy to beniaminek, ze Stęszewa zaprezentował się z dobrej strony i we Wrześni bezbramkowo zremisował. Tak więc jechałem pełen nadziei, ale i pełen obaw, bowiem wiedziałem też że trener Paweł Lisiecki miał przed wyprawą do Stęszewa wcale nie mały ból głowy. Po meczu w Piaskach, gdzie Korona kopała, i owszem, ale częściej nogi naszych piłkarzy niż piłkę (Korona za swoje „popisy” zarobiła bodajże 8 żółtych kartek i jedną czerwoną) nasza drużyna była, kolokwialnie mówiąc, totalnie wycięta, poobijana i pokopana. Koroniarze wyeliminowali z gry w Stęszewie Jakuba Groszkowskiego, nieobecny był też Mateusz Majer, a niepewny był występ Ariana Góreckiego. Ostatecznie Adrian zagrał, a miejsce „Groszka” zajął Igor Sarnowski.
Nasz zespół wyszedł do gry w następującym zestawieniu: Nowicki – Kwaśny, Kruszyński, Demianenko – Szczublewski, Strzelczyk (60′ Witczak), Brzostowski, Krawczyński (55′ Marecki), Górecki – Sarnowski – Wolniewicz.
Victoria chciała ewidentnie zamknąć grę Lipna w środkowej strefie i trzeba przyznać, że w pierwszej części gry jej się to udało. Bardzo uważna, spokojna gra w defensywie, zablokowany środek pola i napędzanie kontr bokami – tam rządzili Górecki i Szczublewski, którzy nie tylko znakomicie bronili, ale i atakowali – wszystko to w pierwszych 45. minutach funkcjonowało i dało prowadzenie 1:0. Bramka padła szybko, już w 7. minucie. Maciej Szczublewski szarżował po lewej flance, ograł dwóch rywali i w pełnym biegu dograł do wbiegającego w pole karne Arka Wolniewicza. Ten z pierwszej piłki strzelił i mimo rozpaczliwej obrony obrońcy i bramkarza gospodarzy Victoria objęła prowadzenie. Kilka minut potem oglądaliśmy ten sam obrazek: Maciej Szczublewski znakomicie ograł rywali na swojej stronie, dorzucił, tym razem do Igora Sarnowskiego, ale strzał tego ostatniego trafił w nogę interweniującego bramkarza.
Gospodarze zablokowani w środku pola wszystkie swoje siły rzucali na skrzydła, grali konsekwentnie do boku, a potem posyłali groźne dośrodkowania na nasze przedpole. Grali prosto, przewidywalnie, ale te dośrodkowania był bardzo, bardzo niebezpieczne. Na szczęście w pierwszej części gry Victoria potrafiła sobie z nimi radzić.
Po przerwie obraz gry diametralnie się zmienił. Gospodarze jeszcze bardziej przycisnęli dążąc do wyrównania za wszelką cenę, a Victoria, niestety, zaczęła popełniać błędy. Najgorsze było to, że te błędy, często indywidualne, niosły za sobą bardzo poważne konsekwencje. Praktycznie każdy kończył się golem dla Lipna. Zaczęło się w 49. minucie. Znakomicie dotąd grający Maciej Szczublewski znów ograł swojego obrońcę, dobiegł do końcowej linii boiska i zamiast wrzucić piłkę w pole karne rywali posłał ją daleko, w środka boiska. Tam przejął ją zaskoczony takim obrotem sprawy gracz gospodarzy, pobiegł na bramkę Tobiasza Nowickiego, podał do kolegi i było 1:1. Nie zdążył Wiktor Strzelczyk, nie zdążył Jakub Kwaśny, po prostu nasi piłkarze oczekujący na wrzutkę Macieja w polu karnym gospodarzy nie zdążyli wrócić, by tę nieoczekiwaną akcję obronić.
W 55. minucie Paweł Lisiecki zdecydował się na zmianę, wprowadził Klaudiusza Mareckiego do obrony, zaczęliśmy grać czwórką, a boisko opuścił Szymon Krawczyński. Ponadto Arka Wolniewicza trener przesunął na skrzydło skąd zabrał i postawił na „9” Adriana Góreckiego. Ten manewr ożywił nasze poczynania w ataku. Arek poczuł przestrzeń, miał sporo miejsca, które wykorzystywał. W 62. min. ograł lewego obrońcę Lipna, wpadł w pole karne, był faulowany i arbiter wskazał na „11”. Pewnym egzekutorem karnego był Danylo Demianenko. I Victoria znów wyszła na prowadzenie. Niestety, ostatnie w tym spotkaniu, bo znów nie ustrzegła się poważnych błędów.
Tym razem, w 67. min., nie popisał się Arek Wolniewicz. Nie powalczył o samotną piłkę przed polem karnym, a był od niej o dwa kroki. Nie ruszył, nie przejął, zamarkował tylko atak i stanął. Rywal się tym nie przejął, zabrał piłkę, podciągnął kilka metrów i huknął z linii pola karnego w krótki róg bramki Victorii. Był remis 2:2. I znów Victoria ruszyła do ataków chcąc zapewnić sobie wygraną w tym meczu. Niestety, może i by się udało, ale tym razem na przeszkodzie w osiągnięciu celu stanął sędzia. Moim zdaniem arbiter popełnił błąd w 79. minucie przyznając gospodarzom rzut karny. A stało się to po kolejnej wrzutce w pole karne. Ach, ileż ich było, praktycznie każda akcję Lipno starało się kończyć dośrodkowaniem widząc, że Victoria ma z nimi coraz większe kłopoty. I tym razem do frunącej piłki wyskoczyło kilku atakujących gospodarzy i kilku broniących gości. Jeden z graczy Lipna upadł, a arbiter nie namyślając się wcale wskazał na wapno. Proszę mi wierzyć, oglądałem mecz uważnie, żadnego przewinienia nie zauważyłem. Podobnie inni obserwatorzy. Ba, pytałem kibiców gospodarzy o tę sytuację – też wzdrygali ramionami i twierdzili, że nie wiedzą o co chodzi, ale się cieszyli. Karny to jeszcze nie gol i o mały włos, a tak by było i tym razem. Strzał zawodnika gospodarzy Tobiasz Nowicki obronił, ale piłka odbiła się w stronę wykonawcy karnego i ten przy dobitce się nie pomylił. Lipno objęło prowadzenie 3:2. I znów Victoria rzuciła się do odrabiania strat. Znakomicie na prawej stronie zagrał Igor Sarnowski – spojrzał, wrzucił piłkę na głowę do Arka Wolniewicza, a ten precyzyjnym strzałem wpakował ją do siatki Stęszewa. Arek zdobył drugiego gola w tym meczu i dał remis Victorii, było 3:3. Niestety, dosłownie minutę potem był już 4:3 dla gospodarzy. Chwila nieuwagi obrony, która nie zareagowała na prostopadłą piłkę w pole karne i gol dla Lipna. Dramat! Ja rozumiem, że nasi piłkarze jeszcze myśleli o golu Arka Wolniewicza, że jeszcze chcieli grać o pełna pulę, bo zostało jeszcze kilka minut, ale na Boga, nie można zapomnieć o obronie swojej świątyni. Do końca meczu nic się już nie zmieniło i po 6. golach w drugiej połowie Lipno wygrało mecz.
Victoria przegrała, choć absolutnie na tę porażkę nie zasłużyła. Dziwny mecz, bardzo dziwny i trudny do oceny. Bo jak ocenić Macieja Szczublewskiego, który jest lokomotywą zespołu, ciągnie akcję za akcją, wraca do obrony, walczy, ma asystę i nagle podaje rywalom, którzy prezent wykorzystują i strzelają gola? Jak ocenić Arka Wolniewicza, który rozgrywa najlepszy mecz w barwach Victorii od momentu powrotu z Kleczewa, strzela 2. bramki, na nim jest karny i nagle odpuszcza, nie walczy o piłkę, nie robi nawet kroku w jej kierunku i rywal ją zabiera i strzela gola? Bo jak ocenić defensywę, która w ostatnich meczach praktycznie nie traciła goli, zapewniała swoją pewną grą remisy i zwycięstwa, a tutaj traci 4 gole w 45 minut? Jakby koszmar Nielby powrócił… I mimo że Victoria grała dobry, ładny dla oka futbol poległa. A szkoda i to ogromna, bo w przypadku zwycięstwa w Stęszewie Victoria byłaby w tabeli na 5. miejscu (tam gdzie jest teraz Lipno) ze stratą 6 punktów do lidera.
Cóż, smutno było po meczu, ale ten smutek mieszał się jeszcze ze złością. Bo jak można przegrać wygrany mecz? Mecz, w którym dwa razy się prowadzi, gra uważnie, dobrze, konsekwentnie w obronie. Okazuje się, że można! Zabrakło koncentracji w ważnych momentach! Ten brak koncentracji przyniósł kardynalne błędy. I tego w przyszłości należy się wystrzegać, nad tym trzeba pracować.
Na podsumowania tej piłkarskiej jesieni przyjdzie czas, ale ja wierzę w ten zespół, wierzę, że po zimie Victoria będzie mocniejsza, że na wiosnę pokaże jeszcze lepszy, skuteczniejszy, szczególnie w obronie, futbol. Dlaczego? Bo ta drużyna gra coraz lepiej, mimo że się jeszcze poznaje, zgrywa, uczy siebie. Do tego składu wróci Orlande Kpassa. Mam też nadzieję, że zostanie w zespole Mateusz Majer (jest wypożyczony z Sokoła Kleczew), że klub rozejrzy się za solidnym obrońcą. Przed piłkarzami miesiąc odpoczynku, a od stycznia przygotowania. Odpoczywajcie Panowie, na ten odpoczynek zasłużyliście i jest on wam zdecydowanie potrzebny. A za jesień, mimo potknięć, wielkie dzięki. Oczywiście mogło być lepiej, ale jestem przekonany, że na wiosnę tak właśnie będzie.
Tabela