Popołudniowy koncert na 7 goli
Nie pamiętam meczu, w którym Victoria prowadziła do przerwy 3:0, nie pamiętam meczu, w którym Victoria wygrała strzelając 7 goli – ale nie to było najważniejsze. Ważniejsze było to, że nasza drużyna pokazała charakter, że od pierwszej do ostatniej minuty walczyła i ta pełna zaangażowania postawa została nagrodzona.
Po meczu w Ostrowie nikt w klubie nie ukrywał rozczarowania. Porażka bolała, bo przecież Victoria prowadziła po golu Jakuba Kwaśnego, a oba gole, które straciła Centra strzeliła w doliczonym czasie gry pierwszej i drugiej połowy meczu. Ta porażka sprawiła, że Victoria osiadła w środku tabeli, że pojawiły się głosy poddające w wątpliwość możliwości tej drużyny, jej granie w górnej części tabeli. Nie ukrywam, że też się bałem, że Victoria popadnie w przeciętność, a bardzo tego nie chciałem widząc drzemiący w niej potencjał. Jednak wierzyłem w to, że trenerowi Pawłowi Lisieckiemu uda się sprawić, że jego piłkarze znów uwierzą w to, że mogą w tej lidze grać i wygrywać ze wszystkimi. I los postawił Victorii na drodze LKS Gołuchów, jeszcze do niedawna lidera tabeli, zespół, z którym w ostatnich latach Victoria prowadziła strasznie wyrównane boje, często, niestety, przegrane. Wszyscy wiedzieli, że to będzie niezwykle trudny pojedynek, ale myślę, że tym bardziej piłkarze się mobilizowali, ty bardziej chcieli pokazać, że te słabsze dni już za nimi, że teraz znów będą przypominać ekipę z pierwszych meczów sezonu.
Do meczu z LKS Gołuchów Paweł Lisiecki wystawił następujący skład:
Nowicki – Kwaśny, Kruszyński (72′ Czerniak), Marecki – Majer (57′ Szczublewski), Strzelczyk, Krawczyński, Sarnowski (76′ Czajczyński), Brzostowski (67′ Szaufer) – Groszkowski (57′ Tayachi) – Wolniewicz (63′ Górecki)
Jak widać trener powrócił do koncepcji gry z 3. obrońcami i wahadłowymi. Pauzującego za żółte kartki Demianenkę zastąpił Adrian Kruszyński, a grającego dotąd na wahadle Macieja Szczublewskiego Filip Brzostowski. Do pierwszego składu wrócił też najmłodszy w ekipie Wiktor Strzelczyk i przy tej okazji nie mogę nie napisać, że uważam i zdania nie zmienię, że pomijanie go i zabieranie do drużyny juniorów było złym, niepotrzebnym pomysłem. Ci, którzy myślą inaczej muszą się pogodzić z tym, że miejsce „Strzelby” jest już tylko i wyłącznie w pierwszej drużynie! Amen!
Pozwolę sobie teraz na kilka zdań o meczu, a potem o pewne, bardzo subiektywne opinie, myśli z tym meczem, z postawą piłkarzy związane.
Od początku meczu Victoria rzuciła się na rywali, ale rzuciła mądrze, zabezpieczając tyły i boki, bo na bokach goście mieli bardzo szybkich skrzydłowych, na których trzeba było mieć baczenie. Ponadto nasz zespół miał coś, czego nie mieli rywale, miał „atomową broń” w środku pola, czyli karetę piłkarzy: Strzelczyk, Krawczyński, Sarnowski, Groszkowski – tej sile goście nie byli w stanie się oprzeć.
Już w 12. minucie Victoria egzekwowała rzut rożny, po którym niezawodny ostatnio Jakub Kwaśny trafił na 1:0. Cóż, po raz kolejny okazało się, że powiedzenie „róg, róg, róg – gol, gol, gol” ma swoje uzasadnienie, a ten stały fragment gry Victoria ma naprawdę opanowany, bo jak nie Klaudiusz Marecki, to Jakub Kwaśny są zawsze tam, gdzie być powinni. 2. minuty potem, po wyrzucie piłki z autu, Arek Wolniewicz ograł obrońcę i pobiegł na bramkarza, który w ostatnim momencie, ofiarną interwencją, wybił piłkę na rzut rożny. Oglądając tę rywalizację widać było, że Victoria dąży do podwyższenia wyniku, a goście mają swój sposób na mecz – cofnięci przyjmowali ataki gospodarzy, po czym wyprowadzali bokami bardzo groźne kontry, z którymi nasi defensorzy mieli nieco kłopotów, bo ustępowali rywalom szybkością. I co najważniejsze LKS Gołuchów był w tej grze bardzo konsekwentny. A że Victoria w swoich atakach na bramkę rywali się nie zatrzymywała, to widzowie zgromadzeni na trybunach oglądali bardzo ciekawe, emocjonujące w sytuacje podbramkowe widowisko. W 27 minucie kolejny rzut rożny wykonywał Filip Brzostowski. Jeden z obrońców wybił piłkę na linię pola karnego, a znajdujący się tam Igor Sarnowski strzelił mocno z powietrza, niestety, wprost w bramkarza. Minutę potem Mateusz Majer próbował zaskoczyć gości strzałem zza pola karnego, ale ich bramkarz znów był na posterunku. Druga bramka dla Victorii wisiała jednak na włosku. Wreszcie w 32. minucie oglądaliśmy znakomita akcję gospodarzy i bramkę… uwaga, uwaga – napastnika. Po szybkiej wymianie piłki w środku Jakub Groszkowski dograł do Arka Wolniewicza, ten wpadł w pole karne ograł obrońcę i strzelił mocno po długim rogu. Bramkarz próbował jeszcze interweniować, ale zdołał jedynie dotknąć zmierzającą do siatki piłkę. Ogłaszam więc wszem i wobec – Arek Wolniewicz się przełamał, strzelił pierwszego gola po powrocie z Kleczewa. Mam nadzieję, ba, wierzę, że teraz będzie mu się grało łatwiej, lżej, spokojniej i kolejne jego bramki są tylko kwestią czasu. Victoria prowadziła 2:0, ale nie był to koniec emocji. W 45. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego pięknie głową uderzył Jakub Kwaśny, ale zmierzającą pod poprzeczkę piłkę bramkarz, końcami palców, zdołał wybić na rzut rożny. Poszło dośrodkowanie i z najbliższej odległości piłkę do siatki (na raty) skierował Filip Brzostowski. Do przerwy 3:0 z LKS Gołuchów – hohoho, zadowoleni kibice mrużyli oczy z niedowierzania i oklaskami dziękowali schodzącym do szatni piłkarzom.
Strzelcy trzech pierwszych goli dla Victorii
A po zmianie stron napór Victorii trwał nadal. Po szybkim biegu Mateusza Majera i dośrodkowaniu z prawej strony piłkę z powietrza uderzył zamykający akcje Filip Brzostowski – pomylił się dosłownie o centymetry. W 54. minucie oglądaliśmy akcję gospodarzy pt. „palce lizać”. Z własnej strefy piłkę wyprowadził „Brzoza”, zagrał na lewo do Jakuba Kwaśnego. Ten podciągnął kilka metrów i wypuścił w bój Arka Wolniewicza. Arek minął obrońcę, dobiegł do linii końcowej i idealnie wycofał na 5. metr do Jakuba Groszkowskiego. „Groszek” spokojnie przymierzył i uderzeniem z pierwszej piłki pokonał bramkarza gości. Na tablicy pokazał się wynik 4:0. Kibice nie zdążyli przestać się cieszyć, a musieli kapitana gospodarzy oklaskiwać ponownie, bo dosłownie minutę potem Jakub Groszkowski po raz drugi pokonał strażnika gołuchowskiej świątyni. I na tablicy wyświetlił się wynik 5:0. W 59. minucie swą znakomitą grę w tym meczu mógł zwieńczyć bramką Igor Sarnowski. Minął trzech obrońców rywali, wszedł w pole karne, ale będąc w sytuacji sam na sam strzelił zbyt blisko bramkarza, który nogą zdołał wybić piłkę w pole. Ataki gospodarzy nie ustawały – w 66. minucie meczu pokazał się Adrian Górecki, który dopiero co wszedł na murawę zastępując Arka Wolniewicza. Otrzymał podanie na prawej stronie, włączył „turbodoładowanie”, minął obrońcę i pomknął na bramkę. Będąc kilka metrów przed bramkarzem huknął po ziemi i w pierwszej swojej akcji zdobył gola. Było już 6:0. Minutę potem swój bardzo dobry występ zakończył Filip Brzostowski, którego zastąpił Adrian Szaufer. A wspominam o tym dlatego, że Adrian wraz z Maciejem Szczublewskim zaczęli rządzić na lewej stronie. Efektem tych rządów była siódma bramka. Maciej Szczublewski w swoim stylu zakręcił obrońcami i idealnie dograł do środka, do Tayachi’ego. Nasz napastnik dołożył tylko stopę i trafił na 7:0.
Chwilę potem, w wyniku pewnego odprężenia w naszej drużynie, goście zdobyli honorową bramkę i wynikiem 7:1 zakończył się ten pojedynek. To było niesamowite spotkanie w wykonaniu naszej drużyny i to nie podlega dyskusji. Wielkie brawa i słowa uznania należą się całej ekipie – piłkarzom i trenerowi.
A teraz kilka takich luźnych, jak zaznaczyłem absolutnie subiektywnych uwag. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy w sobotnie popołudnie to koncentracja, skupienie zespołu na meczu, na drodze do sukcesu, który, biorąc pod uwagę klasę rywali, nie był taki pewny. Podniesione głowy, pełna mobilizacja aż biły w oczy. I myślę, że to nastawienie, ta chęć zwycięstwa, chęć walki od pierwszych minut, chęć rehabilitacji po porażce w Ostrowie Wlkp. – to wszystko było podstawą do osiągnięcia celu.
Kolejna sprawa to pewność w obronie. Mimo że goście byli bardzo szybcy z przodu, to nasi obrońcy potrafili umiejętnie się ustawiać i tym sposobem odcinać napastników Gołuchowa od podań. Stracili gola gdy Victoria wysoko już prowadziła i zakradło się rozprężenie. Muszę w tym miejscu pochwalić Adriana Kruszyńskiego. Adrian zastąpił pauzującego za kartki Demianenkę i mimo że nie jest demonem szybkości interweniował pewnie, grał rozważnie i jego występ trzeba zaliczyć do bardzo udanych. Solidnie z boku Kwaśny i Marecki. „Kwasek” znów z bramką – brawo! Fajnie wygląda rywalizacja Jakuba i Klaudiusza na bramki!
Na początku tego tekstu napisałem o „atomowej broni” w środku pola. Cóż, nie trzeba być geniuszem, by stwierdzić, że w odbiorze i inicjowaniu rozegrania nie ma obecnie lepszej pary niż Strzelczyk – Krawczyński. „Czesiu” jakby doszedł do siebie po wakacjach i radzi sobie coraz lepiej. „Strzelba”, mimo dwóch złych podań, gra pewnie, mądrze. Jest ambitny, waleczny, silny. Nie boi się pojedynków jeden na jeden, jest często dla rywali zaporą nie do przebicia i dzisiaj to podstawowy piłkarz Pawła Lisieckiego. I jeśli ci dwaj odpowiadają za bezpieczeństwo w tyłach, to para Groszkowski – Sarnowski to serce drużyny. Bardzo podobał mi się Igor – szukał gry, szukał partnerów, starał się napędzać akcje – super się to oglądało. Szkoda, że nie trafił do siatki – przybił by pieczęć potwierdzając swój dobry występ. Pech nie dotyka, na szczęście, Jakuba Groszkowskiego. Co tu dużo mówić „Groszek” daje naszej drużynie jakość. Jego dotknięcia piłki często są magiczne, albo otwierają partnerom drogę do bramki (vide podanie do Arka Wolniewicza), albo posyłają piłkę do siatki rywali. Jeśli chodzi o boki, to mam wrażenie, że po znakomitym wejściu w sezon wyhamował nieco Mateusz Majer. Nie fruwa już po prawej stronie, nie nęka tak często jak w pierwszych meczach defensywy rywali. I chciałoby się krzyknąć „Mateusz wróć!” Po drugiej stronie boiska grał Filip Brzostowski i był to jego naprawdę dobry mecz. Filip ma charyzmę, ma we krwi walkę i zaangażowanie. To gość, który może grać na każdej pozycji – mam wrażenie, że i na bramce, bo jest po prostu uniwersalny. Ale Filip to przede wszystkim charakter – piłkarz, który nigdy nie odpuszcza i za to jest powszechnie lubiany i ceniony. I wreszcie Arek Wolniewicz. Cieszę się, że Arek się przełamał, bo Arek nie grał dotąd dobrze. Miał kłopoty z motoryką, jakby mu brakowało świeżości. Jestem przekonany, że teraz odżyje, znów uwierzy w siebie i będzie prawdziwym żądłem Victorii „kłując” raz po raz rywali. Tego mu życzę, bo jego możliwości i umiejętności są naprawdę duże.
Victoria ma teraz szeroką, wyrównaną kadrę, co przy długim sezonie, wielu kartkach jest bardzo ważne. Nie ma Demianenki jest Kruszyński, choć nie ukrywam, że brakuje jeszcze jednego top-obrońcy! Na skrzydle nie było Macieja Szczublewskiego pojawił się Filip, potem Adrian Górecki, a są jeszcze młodzi zdolni Czajczyński i Ziarkowski. Trzeba też pamiętać, że lada tydzień wróci Orlande Kpassa, który dochodzi do pełni sił po kontuzji kolana. Kadra wygląda więc obiecująco.
Zwróciłem też uwagę na zachowanie trenera. Mam wrażenie, że Paweł Lisiecki z meczu na mecz „dojrzewa na ławce”. Już jakby jest w nim mniej emocji, a więcej wyrachowania, tzw. zimnej krwi. Mam też wrażenie, że Paweł nauczył się już swojej drużyny, przez te tygodnie co za nami dogłębnie poznał jej lepsze i słabsze strony, że wyciągnął wnioski po ostatnich niezbyt udanych meczach i dzisiaj jest mądrzejszy o potrzebne mu doświadczenie. Jestem przekonany, że od meczu z Gołuchowem jego decyzje będą pewniejsze niż dotychczas.
A teraz przed zespołem poważne wyzwanie – trzeba udowodnić, że postawa z Gołuchowem nie była dziełem przypadku. Trzeba utrzymać wysoką dyspozycję, wykorzystać wysoką skuteczność w obronie i w ataku. Trzeba po prostu wygrać w Pobiedziskach, a łatwo nie będzie, bo Huragan musi kiedyś zaskoczyć, i trzeba pokonać u siebie Polonię Leszno. To pozwoli Victorii załapać się w górnej części tabeli, a nie osiąść w jej dolnych rejonach. Bo Victoria ma kadrę, której potencjał zobowiązuje do walki o czołowe lokaty.
Wyniki meczów 10 kolejki spotkań 4. ligi:
Nielba Wągrowiec – Obra 1912 Kościan 3-3
GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 1-1
GKS Iskra Szydłowo – SKP Słupca 5-1
Kotwica Kórnik – Polonia 1908 Marcinki Kępno 3-1
Lipno Stęszew – Polonia 1912 Leszno 1-1
Steico Noteć Czarnków – Huragan Pobiedziska 4-0
Victoria Września – LKS Gołuchów 7-1
Korona Piaski – Warta Międzychód 3-1
Victoria Skarszew – Mieszko Gniezno 5-3
Tabela 4. ligi