Ten zespół potrzebuje czasu
Victoria zremisowała 0:0 z Lipnem Stęszew w meczu inaugurującym sezon IV ligi. Oba zespoły miały swoje okazje, ale ich nie wykorzystały. Gospodarze byli stroną ciut bardziej aktywną, widać jednak wyraźnie, że ekipie Pawła Lisieckiego potrzeba czasu na zgranie. Z każdym meczem powinno być tylko lepiej.
We Wrześni zapowiadało się małe piłkarskie święto: inauguracja nowego sezonu, pierwszy mecz nowego zarządu, nowego trenera i nowej drużyny, stoisko gastronomiczne, czego dotąd nie było, nowy sponsor dla akademii ogłoszony na dzień przed meczem z Lipnem i wreszcie oczekiwania kibiców, którzy po tym, jak zarząd przeprowadził kilka transferów, liczyli na sukces – wszystko to sprawiało, że na trybunach pojawiło się nieco więcej ludzi niż w minionym sezonie. Emocje owszem były, ale niestety niepełne, bo nie widzieliśmy goli, a Victoria nie wygrała. Ale po kolei.
Trener Paweł Lisiecki posłał do boju przeciwko beniaminkowi IV ligi następujących „żołnierzy”:
Nowicki – Kwaśny, Demianenko, Marecki – Górecki (46. Sarnowski), Strzelczyk (60. Krawczyński), Witczak (81. Kruszyński), Szczublewski, Majer – Groszkowski – Kpasse
W pierwszej jedenastce mieliśmy więc 4. debiutantów: Demianenko, Górecki, Majer i Kpasse. Piąty nowy gracz, pozyskany dosłownie dzień przed meczem, Igor Sarnowski, usiadł na ławce rezerwowych.
Od pierwszych minut trwał na boisku wyrównany bój. Widać jednak było, że obie ekipy są spięte, zdenerwowane i nastawione przede wszystkim na to, by nie stracić gola. Pierwszą i jak się okazało najlepszą okazję do zdobycia bramki Victoria miała w 36. minucie kiedy to Jakub Groszkowski dograł piłkę na prawą stronę do wbiegającego w pole karne Mateusza Majera, a ten podał dokładnie do Orlando Kpasse. Niestety, nasz napastnik strzelił zbyt lekko, wprost w klęczącego na linii bramkowej obrońcę Lipna i gola nie było. Mecz toczył się trochę na zasadzie: walka od pola karnego do pola karnego i nie dostarczał kibicom wielu emocji, choć nie można odmówić piłkarzom obu zespołów ogromnego zaangażowania i ambicji.
Jeśli chodzi o Victorię, to nie działała, niestety, lewa strona. Arian Górecki wyraźnie sobie w debiucie nie radził. Mam jednak nadzieję, że stres go „puści” i wolny od niego młody piłkarz w kolejnych spotkaniach pokaże się z lepszej strony. Równie dziwnie spięty był po lewej stronie Klaudiusz Marecki i to mnie bardziej dziwiło, bo Klaudiusz grał wiosną dobrze i powinien ze stresem sobie lepiej radzić, co pokazał już w drugiej połowie. Cieszyło, że bardzo uważnie i pewnie grała linia obrony, w której brylował mający bardzo dobre warunki fizyczne młody Ukrainiec. Walczył w przodzie Orlande, ale miałem wrażenie, że w pierwszej części meczu był z przodu troszkę osamotniony brakiem wsparcia ze skrzydeł.
Po zmianie stron obraz meczu nie uległ zmianie, a zmiany widzieliśmy w składzie naszego zespołu. Słabszą postawę Adriana Góreckiego zauważył też trener Lisiecki i w jego miejsce posłał do gry Igora Sarnowskiego. Dokonał też roszady w ustawieniu. Igor Sarnowski przeszedł do środka, grał obok Jakuba Groszkowskiego, a Maciej Szczublewski ze środka został przesunięty na lewą stronę boiska. Ta roszada ożywiła poczynania Victorii, bo Maciej grał naprawdę dobry mecz. Był aktywny, często wchodził w pojedynki jeden na jeden, wygrywał je budując przewagę na lewym wahadle. W drugich 45. minutach „zgasł” nieco Mateusz Majer i nie pierwszy to raz, kiedy ten gracz z upływem czasu jakby ciut znika z pola widzenia. Osobną sprawą jest kwestia dośrodkowań. Tutaj mamy biedę, bo ani Maciej Szczublewski, ani Majer nie obsługiwali dokładnymi wrzutkami swojego partnera w ataku, wysokiego, silnego Orlande. A przecież ten głową grać potrafi, co udowodnił w 76. minucie, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył celnie, pod poprzeczkę. Bramkarz zdołał jednak piłkę wypiąstkować, a dobitkę Jakuba Groszkowskiego z linii bramkowej wybił obrońca Lipna. W rewanżu goście trafili w słupek i była to jedyna groźna akcja, jaka w tej odsłonie przeprowadzili. Ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Obawy o stratę gola były silniejsze od chęci jego strzelenia i oba zespoły podzieliły się punktami.
Drużyna trenera Arkadiusza Kaliszana to naprawdę dobry, solidny zespół, grający twardo, na pograniczu faulu (jak niegdyś trener), zespół, który w IV lidze sprawi niejedną niespodziankę. Rywale byli bardzo dobrze zorganizowani w liniach obrony i w pomocy. Nieco gorzej wyglądali w ataku, nie mieli w swych szeregach „9” z prawdziwego zdarzenia i to decydowało o tym, że nie potrafili stworzyć wielu sytuacji bramkowych.
Victoria w drugiej części była aktywniejsza, starała się, atakowała częściej lewą stroną (Szczublewski), ale niewiele z tych ataków wychodziło. Widać było brak zgrania, widać było, że Paweł Lisiecki nie miał czasu, by wkomponować do zespołu wszystkich nowych piłkarzy, nauczyć ich odpowiednich zachowań. Jestem przekonany, że z każdym meczem Victoria będzie prezentowała się lepiej, że nie będzie wielu niepotrzebnych strat, że pójdą dośrodkowania ze skrzydeł, że Victoria będzie też próbowała strzelać z dystansu, bo tego elementu praktycznie nie było (jedna próba Szymona Krawczyńskiego, ale za lekka, bo z bardzo daleka). Generalnie pierwszy mecz na plus. Victoria nie straciła gola w starciu, podkreślam… z bardzo mocnym rywalem! Bardzo dobrze wyglądał na środku defensywy Demianenko. Gorzej z przodu, ale w piłkarzach, którymi dysponuje Paweł Lisiecki jest potencjał. Nowi, czyli Kpasse, Majer, Sarnowski mają wszystko, by grać skuteczniej. Ich wkomponowanie w drużynę musi jednak trochę potrwać. Oni weszli do zespołu, do treningu, na kilka dni przed inauguracją sezonu. Potrzebują więc czasu, by nauczyć się trenera, by nauczyć się kolegów i sposobu gry, jaki preferuje Victoria.
Ja wierzę, że z każdym meczem będzie lepiej tym bardziej, że już w poniedziałek na treningu pojawić się ma ten, który obok Jakuba Groszkowskiego, Szymona Krawczyńskiego ma stanowić o sile drugiej linii, o potrzebnym spokoju i doświadczeniu. Myślę tutaj o Filipie Brzostowskim, który po sezonie, w którym grał dla Unii Swarzędz i wywalczył awans do III ligi, wraca do Wrześni. Filip – witamy ponownie w Victorii!
I słowo jeszcze o kolejnym meczu naszego zespołu. W najbliższą sobotę Victoria jedzie do Czarnkowa grać z Notecią, która nie ukrywa swych mocarstwowych aspiracji. Wczoraj Noteć zremisowała u siebie z innym kandydatem do awansu, Kotwicą Kórnik, 0:0, ale to goście byli bliżsi zwycięstwa. Kotwica nie wykorzystała jednak rzutu karnego. Z góry już wiadomo, że w Czarnkowie będzie bardzo trudny mecz, ale ja wierzę w dobry występ i korzystny rezultat.