Serce rośnie patrząc na Victorię
Chciałbym powiedzieć, ale się boję – tak, tak, takie myśli nachodzą mnie po wczorajszym zwycięskim 1:0 sparingu Victorii z Unią Swarzędz. Chciałbym powiedzieć wiele dobrego, ale boję się, żebym nie zapeszył, żebym nie przedobrzył, żeby potem nie było, że rozbujałem nadzieje, a z wielkiej chmury spadł mały deszcz.
Szczerze mówiąc nie wiem od czego zacząć, bo chciałbym już chwalić i chwalić, ale rozum podpowiada mi: opanuj się chłopie! Po meczu z Polaninem Strzałkowo miałem smutne konstatacje, nie podobała mi się postawa drużyny. Wiem, wiem – to sparingi, sprawdzanie wariantów, ludzi itd… wszystko wiem, dlatego czekałem na ten ważny sprawdzian, z III ligową już Unią Swarzędz. Dlaczego? Z kilku powodów. Bo na tle tak wymagającego rywala będzie można sprawdzić wartość, siłę nowej Victorii, bo na tle takiego rywala będzie można powiedzieć, kto z nowych zostaje, a kto się nie nadaje, bo drużyna zagra już z Majerem i Kpasse, bo taki rywal da nam odpowiedź, czy ze spokojem możemy oczekiwać nowego sezonu itd, itd, itd… I po tym meczu znamy już wiele odpowiedzi na te pytania.
Ok, zaczynamy…
Do meczu z Unią trener Paweł Lisiecki wystawił następującą wyjściową jedenastkę:
Perzyński – Górecki (testowany z Olimpii Koło), Kruszyński, Marecki – Czajczyński, Strzelczyk, Szczublewski, H. Szaufer, Majer – testowany, Kpasse
Jak więc widać ustawienie Victorii mimo zmiany trenera się nie zmieniło. Nadal gra trójką w obronie z wahadłowymi, podwieszoną „10” i wysuniętym napastnikiem. I trzeba przyznać, że ten system zdaje egzamin.
Unia Swarzędz to naprawdę wysoka półka. Drużyna Tomasza Bekasa wygrała IV ligę, miała równy, szeroki skład, a mimo wszystko wymieniła przed nowym sezonem wielu piłkarzy. Dość powiedzieć, że w Unii nie ma już króla strzelców Mikołaja Panowicza, dalej np. Igora Jurgi, Marka Nyćkowiaka, czy skrzydłowego Łukasza Zagdańskiego. Są inni, nowi, młodzi, obiecujący – wszyscy do gry na 3. ligowym poziomie. I na tle tak wymagającego rywala przyszło sprawdzić się piłkarzom Pawła Lisieckiego.
Od pierwszego gwizdka sędziego, swoją drogą bardzo słabego, absolutnie nie czującego gry, popełniającego kardynalne błędy, to był bardzo dobry mecz, toczony w szybkim tempie, obfitujący z wiele pojedynków, gdzie nikt nie odstawiał nogi, a akcje toczyły się raz w jedną, raz w drugą stronę. Niby Unia była minimalnie częściej przy piłce, ale to Victoria w kontrach była groźniejsza. Zgromadzeni na trybunach kibice, których było, o dziwo, całkiem sporo, byli świadkami emocjonującego widowiska.
Do przerwy było 0:0, ale… no właśnie. Po pierwsze bardzo dobrze grała Victoria, pewnie w obronie, bo wrócił Adrian Kruszyński, bo na coraz lepszym poziomie gra Klaudiusz Marecki, bo nie odstawał testowany Górecki. Dobrze w bramce zachowywał się też Janek Perzyński, grał spokojnie i pewnie. Po drugie znakomicie grała druga linia, której zestaw był eksperymentalny, ale ten eksperyment Pawła Lisieckiego, wymuszony kontuzją Szymona Krawczyńskiego, ślubem Jakuba Groszkowskiego i nieobecnością Igora Witczaka, zdał egzamin. Korzystając z okazji chciałbym w tym momencie młodej parze, Marii i Jakubowi złożyć najserdeczniejsze życzenia szczęścia, miłości i wszelkiej pomyślności w małżeńskim już związku. Niech Wam się powodzi i dobrze dzieje!
Wracając do drugiej linii hm… cóż bardzo dobrze grał 17-letni Wiktor Strzelczyk, ale to już staje się normą, Strzelba wyrasta na lidera zespołu, choć w tym meczu nie ustrzegł się błędów kilka razy podając zbyt szybko, zbyt nerwowo i niecelnie wprost na nogę rywali. Ja te błędy składam na karb młodości, braku doświadczenia w grze z tak wymagającymi, tak dobrymi piłkarzami, jakich ma Unia Swarzędz. Jednak patrząc na całokształt, na czytanie gry, wizję, walkę, zaangażowanie, podania na nos partnerom, Wiktor jest po prostu znakomity. O tym, jak wiele sił włożył w to spotkanie świadczył obrazek z drugiej połowy, gdy schodził z boiska praktycznie krańcowo wyczerpany, a jego zejściu towarzyszyły brawa zebranej publiczności. Te brawa rozbrzmiewały przy każdej zmianie, ale o tym jeszcze wspomnę. Bardzo dobry mecz rozgrywał debiutujący chyba na pozycji „8” Maciej Szczublewski. I znów muszę napisać o walce, ambicji, zaangażowaniu naszego piłkarza. Maciej był wszędzie, był przy inicjowaniu akcji i był gdy trzeba było akcje gości przerywać. Jak dotąd znaliśmy Macieja jako przebojowego skrzydłowego, teraz poznaliśmy jako mądrego, walczącego, pełnego zaangażowania środkowego pomocnika. Brawo! I słów kilka jeszcze o pozostałych graczach drugiej linii. Cieszy i to bardzo postawa Huberta Szaufera. Hubi wraca „do siebie” znów jest piłkarzem pełnym polotu, kręcącym rywalami, inicjującym szybkie wyjścia z własnej strefy. Po wielu tygodniach przerwy spowodowanej kontuzją pleców brakuje mu jeszcze ogrania, dokładności i przede wszystkim wytrzymałości, ale jestem przekonany, że za tydzień, dwa, może trzy, Hubert znów będzie czarował na boiskach IV ligi.
A jeśli mowa o czarowaniu, to byli jeszcze w szeregach Victorii gracze, którzy wczoraj, w pierwszych 45. minutach, oczarowali kibiców, gracze nowi, którzy dopiero co podpisali umowę z Victorią. Myślę tutaj o Mateuszu Majerze, który grał na prawym wahadle, który raz po raz załączał turbodoładowanie i ogrywał niemiłosiernie grającego po lewej stronie Unii Oskara Kozłowskiego (do klubu ze Swarzędza przybył z III-ligowej Polonii Środa) i myślę też o nowym napastniku, Orlande Kpasse. Ten ostatni, jeśli potwierdzi swoje atuty w nadchodzącym sezonie, będzie poważnym wzmocnieniem. Orlande ma znakomite warunki fizyczne, ma siłę, szybkość, potrafi bronić i atakować, nie przegrywa pojedynków główkowych, potrafi utrzymać się przy piłce, dograć do partnerów, ścigać się z obrońcami – ma wszystko, by być napadziorem z prawdziwego zdarzenia, by godnie zastąpić Mikołaja „Jankesa” Jankowskiego, czy Arkadiusza Wolniewicza.
I teraz uwaga, jeśli połączymy to wszystko, o czym napisałem wyżej, nie jest niczym dziwnym to, że Victoria spokojnie radziła sobie z beniaminkiem III ligi. Pierwsze 45 minut tego meczu było naprawdę wybornym, towarzyskim widowiskiem.
Po zmianie stron zarówno Unia jak i Victoria dokonały wielu zmian, weszli młodsi piłkarze, dopiero co aspirujący do gry w seniorach. gra zrobiła się bardziej nerwowa, bardziej chaotyczna, ale to znów Victoria miała w tej grze więcej okazji do zdobycia gola. Jedną z nich wykorzystała. Orlande Kpasse poszedł na przebój, w niewygodnej pozycji podbił piłkę kolanem nad wychodzącym bramkarzem Unii, a po chwili ścigany przez obrońców tzw. szczupakiem posłał piłkę do siatki rywali. Piękny gol, znakomite zachowanie Orlando i brawa na stojąco od zebranej publiczności. Kilka minut potem Orlande zszedł z boiska, zastąpił go Hubert Bartkowski i znów kibice dziękowali mu za pełną zaangażowania postawę i gola. Chwilę potem oklaski żegnały Mateusza Majera, który w drugiej połowie niestety „umarł” i nie popisywał się rajdami, które w pierwszej odsłonie siały spustoszenie w szeregach obronnych unitów.
W drugiej części meczu widzieliśmy kilku nowych zawodników, przede wszystkim naszych byłych i aktualnych juniorów. Oprócz Czajczyńskiego (dobry występ) podziwialiśmy wspomnianego już Bartkowskiego (bardzo dobra zmiana), Adriana Szaufera, Patryka Waselę i Antka Ziarkowskiego. Paweł Lisiecki grał młodzieżą, a mimo wszystko Victoria z odmłodzoną Unią sobie poradziła, ba była bliska podwyższenia wyniku.
Podsumowując muszę powiedzieć, że z czterech nowych graczy najlepiej wypadli Kpasse, potem Majer. Słabiej obrońca Górecki, ale na totalnym bezrybiu w obronie (mała ilość piłkarzy) nie należy go skreślać, bo może być zmiennikiem coraz lepiej grającego Jakuba Kwaśniego. „Kwasek” nie trenował dotąd z zespołem, był 2 tygodnie na testach w Jarocie, ale wrócił mimo propozycji kontraktu i na prawej obronie jest dla trenera Lisieckiego zdecydowanie wyborem nr 1. Niestety, słabiej wypadł czwarty gracz, występujący na pozycji nr 10. Tutaj pozycja Jakuba Groszkowskiego jest nie do podważenia i wydaje się, że ten testowany gracz nie jest Victorii potrzebny.
I teraz wracając do moich myśli, które zawarłem w lidzie – chciałbym powiedzieć, ale się boję, bym nie zapeszył. No dobrze, niech będzie… Chciałbym powiedzieć, że Victoria idzie w dobrym kierunku. Ma swoich doświadczonych graczy, ma swoich bardzo dobrych wychowanków i ma, jak na razie, dwa poważne wzmocnienia. Chciałbym powiedzieć, że ciężka praca pomalutku przynosi efekty, że widać światło w tunelu, że Victoria grając tak jak z Unią Swarzędz jest w stanie w IV lidze wygrać z każdym rywalem.
Chciałbym też powiedzieć, że drużyna tworzy monolit, że panuje w niej dobra atmosfera, że mimo szerokiej i bardzo młodej kadry wszyscy biją się o pierwszy skład, co bardzo cieszy. Chciałbym też powiedzieć, że jeśli Victoria pozyska dobrego, doświadczonego stopera, to zamknie kadrę i powalczy z każdym ligowym rywalem o zwycięstwo. Chciałbym powiedzieć, że taka Victoria będzie w gronie najlepszych drużyn zbliżających się rozgrywek. Tak, chciałbym to powiedzieć, bo wszystko, co się dzieje: zmiany kadrowe, styl gry, zaangażowanie – wszystko po prostu dobrze rokuje. Jest tylko jedno „ale” – jest nim życie. Życie zweryfikuje moje nadzieje i moje marzenia związane z nową drużyną. Chciałbym wierzyć, że nie będzie to brutalna weryfikacja i życie pokaże, że odmłodzona, nowa Victoria w nowym sezonie 22/23 znów jest mocna, znów się liczy w grze o wysokie cele! Dlaczego? Bo serce rośnie patrząc na taką Victorię jak w meczu z Unią!