Piłka nożnaVictoria Września

Emocje – nowa specjalność „zakładu”!

Czasem na meczach Victorii było „jak w polskim filmie”, albo jak na grzybach – zero emocji. Ostatnio jest wręcz przeciwnie, każdy mecz przynosi ich wiele. Po bardzo dobry widowisku z liderem, Unią Swarzędz, odmłodzona Victoria postawiła się Nielbie Wągrowiec. Było co oglądać i znów powiem – kto nie chodzi na Victorię, niech żałuje.

Taką Victorię, jaką widzieliśmy w meczach z Unią Swarzędz i z Nielbą Wągrowiec zawsze chce się oglądać. Ambitną, walczącą i dążącą do zwycięstwa do ostatniej minuty meczu. Jestem pewien, że gdy taka tendencja się utrzyma, to dla takiej Victorii ludzie przyjdą na stadion, bo w sporcie najważniejsze są emocje, a tych ostatnio przy Kosynierów nie brakuje.

Do meczu z Nielbą Victoria wyszła w odmłodzonym składzie, z juniorami, którzy tydzień wcześniej skończyli ligę makroregionalną, czyli Jankiem Perzyńskim w bramce i z 17-letnim Wiktorem Strzelczykiem (urodziny miał dzień wcześniej) w środku pola. Tak oto wyglądała wyjściowa jedenastka:
Perzyński – Marecki, Kruszyński, Kwiatkowski – Asani, Strzelczyk (70′ Bibel), Witczak (85′ A. Szaufer), Groszkowski, Kwaśny (70′ Szczublewski) – Tayachi (65′ Szymański), Wolniewicz (90′ Bartkowski).

Od pierwszych minut zespół Tomasza Krzyżkowiaka ruszył do ataków. Już w 6. minucie krosowe podanie znakomicie wykorzystał Jakub Kwaśny. Przyjął piłkę na klatę tak, by ta spadła przed nim i z woleja po długim roku pokonał bramkarza Nielby Znakomicie Victoria ten mecz rozpoczęła, ale potem nieco oddała pola. Do głosu zaczęli dochodzić goście, którzy otrząsnęli się z szoku i grając coraz dokładniej raz po raz przedostawali się pod bramkę Janka Perzyńskiego. Wreszcie, w 32. minucie osiągnęli cel, zdobyli gola na 1:1, ale zdobyli go z olbrzymią pomocą arbitra, który pomylił się i Nielbie, zamiast Victorii, przyznał wyrzut piłki z autu, mimo że ta odbiła się od pleców gracza gości i opuściła plac gry. Poszła akcja Nielby, wybicie na rzut rożny, dośrodkowanie, strzał głową i remis. Gdyby arbiter podjął prawidłową decyzję tej bramki by nie było – jestem o tym przekonany! Z drugiej strony po zdobyciu gola Victoria jakby przestała za wszelką cenę dążyć do strzelenia kolejnych bramek, popełniała za dużo błędów, była niedokładna, grała z pominięciem drugiej linii, a tzw. „lagi” na Arka Wolniewicza były zupełnie bez sensu. Nasz napastnik był jak ten „samotny, biały żagiel” na zielonej murawie – biegał, walczył, tracił siły, ale nic z tego nie wynikało, gdyż nie otrzymywał piłek, nie było podejścia, grania w strefie pomocy.
Na szczęście trener to zauważył i po zmianie stron gra Victorii się zmieniła. Znów widzieliśmy zespół, który gra dokładnie, do wychodzących na pozycje partnerów, zespół atakujący rywali i dążący do strzelenia goli. I ta sztuka się udała w 53. minucie. Znakomite podanie na wolne pole do Arka Wolniewicza, sprint tego ostatniego, strzał pod poprzeczkę i bramkarz Nielby po raz drugi musiał wyjmować piłkę z siatki. Utracony gol rozjuszył graczy z Wągrowca, którzy z jeszcze większym animuszem ruszyli, by odrobić straty. W 66. minucie dopięli swego. Jeden z rywali popisał się znakomitym uderzeniem z dystansu. Piłka trafiła najpierw w słupek, a od niego odbita poleciała na głowę Rafała Leśniewskiego. Ten przytomnie skierował ją do siatki Victorii. No i zaczął się bój. Goście podbudowani remisem nie ustawali w atakach. Zdawali sobie sprawę z tego, że jakikolwiek inny rezultat niż zwycięstwo we Wrześni, eliminuje ich z walki o awans, toteż przycisnęli jeszcze bardziej. Kibice oglądali bardzo dobry mecz, gdzie akcje raz jednych, raz drugich, tworzyły bardzo ciekawe widowisko. Wreszcie nadeszła 75. minuta meczu. Goście egzekwowali rzut wolny z prawej strony boiska, poszło dośrodkowanie i wychodzącego do piłki Janka Perzyńskiego wyprzedził Mikołaj Dobrzykowski i głową, po raz drugi w tym meczu, skierował piłkę do siatki gospodarzy. Czy Janek mógł zareagować lepiej? Trudna sprawa, może gdyby minimalnie wcześniej zareagował, może zdołałby tę piłkę przeciąć, ale to już tylko gdybanie… Victoria przegrywała 2:3, mimo że dwukrotnie w tym meczu prowadziła (1:0, 2:1). Najciekawsze i najbardziej emocjonujące chwile miały dopiero nadejść. Victoria nie ustawała w swych atakach, grała do końca, co spotykało się z ogromnym zadowoleniem kibiców zgromadzonych „na wale” i na trybunie. Wreszcie w 90. minucie piłkę w polu karnym otrzymał Arek Wolniewicz, odegrał do Jakuba Groszkowskiego (Arek był w tym momencie brutalnie faulowany), a ten w sytuacji sam na sam został „skasowany” przez bramkarza Nielby. Rzut karny! Kto strzela? Poszkodowany? Czasem zdarza się, że poszkodowani nie trafiają i tym bardziej na „Groszka” spadła ogromna odpowiedzialność. Nasz doświadczony pomocnik dał sobie z tą presją radę, Strzelił spokojnie, precyzyjnie z opóźnieniem (coś w stylu „Lewego”), czym całkowicie zmylił bramkarza i zrobiło się 3:3. Do końca meczu obie drużyny grały jeszcze kilka chwil, ale nic się już nie zmieniło. Po bardzo dobrym meczu, szczególnie w drugiej połowie, Victoria zremisowała z Nielbą Wągrowiec. I ważne w tym meczu było nie tylko to, że gospodarze zdobyli punkt, ale ważne było także to, a może przede wszystkim to, że potrafili wyciągnąć wnioski z nie najlepszej pierwszej części meczu, że potrafili odmienić losy tego spotkania i ze stanu 2:3 wyciągnąć na 3:3. Także to, że przeciwko dobrej, rutynowanej, faworyzowanej Nielbie zagrali w odmłodzonym składzie, z juniorami Perzyńskim i Strzelczykiem (weszli jeszcze Bibel, Szaufer i Bartkowski i wreszcie to, że po raz drugi zaserwowali kibicom niesamowite emocje. Właśnie emocje, to nowa spacjalność „zakładu”, który nazywa się Victoria Września. Może dlatego, na ostatni mecz sezonu, w niedzielę, 19 czerwca, o godz 16:00, z Iskrą Szydłowo, przyjdą nowi kibice? Oby tak było, bo w ostatnich tygodniach na Victorię warto chodzić.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Zbliżające się wydarzenia