Brawa za mądrość i konsekwencję
Jestem w małym, o nie, wróć, w dużym i bardzo pozytywnym szoku od wczoraj. Pojechałem do Kórnika na mecz Kotwica – Victoria i wróciłem pod ogromnym wrażeniem sposobu, w jaki Victoria pokonała faworyzowanych gospodarzy 2:0. Wynik o tyle znakomity i zaskakujący, że Victoria grała bez Jakuba Groszkowskiego i Szymona Krawczyńskiego, filarów tej drużyny.
Od razu przechodzę do składu naszego zespołu, bo ze względu na kontuzje i kartki był on zdecydowanie eksperymentalny:
Nowicki – Czerniak, Kaczmarek (70′ Marecki), Kwiatkowski – Szczublewski (70′ Kwaśny), Kruszyński, Witczak 85′ Strzelczyk), Goździaszek (75′ Szymański), Asani – Tayachi, Wolniewicz
Od początku do zdecydowanych ataków przystąpiła Kotwica. W ciągu kilkunastu minut tobiasz Nowicki trzy razy ratował nasz zespół od utraty gola: raz kiedy końcami palców wybił na rut rożny piłkę uderzoną z dystansu i toczącą się w długi róg naszej bramki, drugi raz kiedy po tzw. centrostrzale piłka już go minęła, spadała za plecy, ale nasz bramkarz zdołał ja jeszcze przenieść nad poprzeczką i trzeci raz, gdy instynktownie wybił na rzut rożny strzał głową napastnika gospodarzy oddany dosłownie z kilka metrów.
Po tym pierwszym okresie, gdy Kotwica zepchnęła Victorię do głębokiej obrony, mecz się wyrównał. Victoria potrafiła uspokoić swoje działania i raz po raz organizować bardzo szybkie i groźne kontry. Było to możliwe dzięki zaangażowaniu i dobrej postawie skrzydłowych, czyli Asaniego i Szczublewskiego, a przede wszystkim dzięki pełnej poświęcenia walce Tayachi’ego i Wolniewicza. Szczególnie Arek narażony był na bezpośrednie pojedynki z silnymi obrońcami Kotwicy, ale dzięki temu Mohamed miał więcej miejsca do gry i często to wykorzystywał. W tej fazie gry Victoria mogła się podobać, grała bardzo uważnie w obronie i nie była to „obrona Częstochowy”, i raz po raz szukała okazji, by zaskoczyć rywali. Kotwica była zaskoczona dobrą postawą Victorii i po początkowym okresie, gdy stwarzała bardzo groźne sytuacje bramkowe, nie potrafiła już zagrozić bramce Tobiasza Nowickiego. Do przerwy było 0:0, a kibice Kotwicy z uznaniem wyrażali się o grze Victorii, bo byli przekonani, że ich ulubieńcy wygrają ten mecz szybko, łatwo i przyjemnie (trudno im się dziwić, wszak jesienią, we Wrześni, Kotwica rozbiła Victorię 6:0).
Po przerwie pierwsza do ataku ruszyła Victoria. Obrońcom rywali urwał się Arek Wolniewicz, ale gdy wchodził w pole karne był faulowany. Rzut wolny wykonywał Kamil Kwiatkowski. Jego strzał został jednak zablokowany, a odbitą piłkę mógł jeszcze posłać do siatki rywali Asani. Niestety, strzelił lekko i wprost w bramkarza i ten przeniósł piłkę nad poprzeczką. Na usprawiedliwienie Antonio trzeba jednak powiedzieć, że strzelał z bardzo ostrego kąta. W 57. minucie mieliśmy kolejny znakomity atak Victorii. Antonio Asani przejął piłkę w środku pola, minął rywala i zagrał na prawą stronę do Macieja Szczublewskiego. Ten w swoim stylu zakręcił obrońcą i wycofał piłkę na „szesnastkę” do nadbiegającego Mateusza Goździaszka. „Goździach” przymierzył, kropnął z pierwszej piłki, ale na szczęście dla gospodarzy, wprost w bramkarza. Brawa za akcję, bo było co oglądać. Victoria się nie zatrzymywała. Dwie minuty potem Kwiatkowski popisał się kapitalnym krosowym podaniem na kilkadziesiąt metrów do Macieja Szczublewskiego. Maciej „zatańczył”, oddał piłkę do Arka Wolniewicza, ten wpadł w pole karne odegrał na piąty metr do Goździaszka i gdy wydawało się, że bramka dla Victorii musi paść, obrońca Kotwicy ofiarnym wślizgiem wybił piłkę spod nóg Mateusza na rzut rożny. I znów za tę akcję Victoria otrzymała brawa przy otwartej kurtynie. Dobrze się oglądało ofiarną, ambitną i konsekwentną grę naszej drużyny. I gdy wydawało się, że bramka dla Victorii będzie kwestią czasu, bo Kotwica chwilami była bezradna, bardzo groźnie wyglądającej kontuzji (prawdopodobnie kolana) doznał stoper, Patryk Kaczmarek, który do tej chwili spisywał się bardzo dobrze. Jego miejsce zajął Klaudiusz Marecki i ostatnie minuty tego meczu, to dla naszego młodziana była prawdziwa „próba ognia”, która zaliczył. Podczas tej kilkuminutowej przerwy boisko opuścił Maciej Szczublewski, a jego miejsce zajął Jakub Kwaśny. Po bardzo słabym występie Jakuba z Koroną Piaski tym razem od pierwszych jego sekund na boisku widać było, że bardzo chce się za ten niefortunny występ zrehabilitować. Walczył, przede wszystkim w obronie i był bardzo aktywny w wyjściach do kontr i ta jego postawa została nagrodzona, ale o tym za chwilkę. Na zegarze była 70. minuta meczu i po małym szoku, w jakim znalazła się w II połowie Kotwica pomalutku „dochodziła do siebie”. Gospodarze atakowali z coraz większą pasją, ale zmieniona obrona Victorii albo dawała radę, albo piłkarze Kotwicy nie potrafili strzelić celnie w bardzo dogodnych, wręcz idealnych do zdobycia gola sytuacjach. I mimo że tych sytuacji dla Kotwicy przybywało, to albo bardzo dobrze interweniowali obrońcy, albo nasz bramkarz.
A muszę też przyznać, że dawno nie widziałem, by nasi piłkarze musieli tak bardzo walczyć w powietrzu, na przedpolu swojej bramki. Gospodarze, za sprawą Radosława Jasińskiego wszystkie wyrzuty z autu posyłali w nasze pole karne, na walkę, na głowę. Inna sprawa, że wszystkie te wyrzuty były nieprawidłowe, bo wykonywane jedną ręką, co jest zakazane, ale arbiter, z niewiadomych powodów, nie reagował.
Ostatni kwadrans to już zdecydowana przewaga gospodarzy i nieliczne próby kontr ze strony Victorii i gdy się wydawało, że Kotwica przełamie wreszcie żelazną i skuteczną obronę gości, to oni wyprowadzili dwie zabójcze i decydujące o losach tego meczu akcje. W obu uczestniczył Antonio Asani, w obu był piłkarzem wyprowadzającym piłkę sprzed pola karnego. W 88. minucie idealnie zagrał do Mohameda Tayachi’ego. Nasz napastnik wygrał pojedynek bark w bark z obrońcą Kotwicy, minął go, pobiegł na bramkę i sprytnym strzałem obok wybiegającego bramkarza zdobył pierwszego swojego gola w barwach Victorii i pierwszego gola w tym meczu. Radość jego i naszych piłkarzy była ogromna, ale w pełni zasłużona.
Regulaminowy czas gry dobiegł końca, ale arbiter doliczył jeszcze kilka minut, przede wszystkim ze wgl. na liczne zmiany i kontuzję Patryka Kaczmarka. W jednej z ostatnich akcji w pole karne gości pobiegł bramkarz Kotwicy. Chciał powalczyć przy kolejnej wrzutce, bo chłop rosły, zapisać się w historii i wywalczyć chociaż remis. Tymczasem nasi obrońcy znów wygrali powietrzny pojedynek, zagrali do Asaniego, a ten minął w środku pola dwóch graczy Kotwicy i zagrał do Jakuba Kwaśnego. Ten spojrzał, zobaczył pustą bramkę Kotwicy (bramkarz nawet nie biegł w stronę swojej świątyni), podciągnął kilka metrów i spokojnie posłał piłkę do bramki gospodarzy. Przez chwilę wydawało się, że doścignie ją jeden z obrońców i wybije, ale nie zdołał tego zrobić i Victoria zdobyła swojego drugiego gola. Zaraz potem sędzia zakończył ten mecz.
Co tu dużo mówić, wrześnianie sprawili ogromną niespodziankę, ale była to wygrana absolutnie zasłużona. To, że podopieczni Tomasza Krzyżkowiaka grają coraz lepiej w obronie to już od pewnego czasu wiemy. Mecz w Kórniku był kolejnym (po SKP i Koronie) z tych „na zero z tyłu”. Tym razem do dobrej obrony dołożyli mądrą grę do przodu. Bardzo podobał mi się Arek Wolniewicz, który walczył, często samotnie, z obrońcami Kotwicy. Często faulowany, poniewierany, kopany bez pardonu, uderzany łokciami w czasie walki o górne piłki – nie pękał, walczył jak lew i za to ogromne słowa uznania, bo walka Arka i to, że angażował zawsze minimum dwóch rywali, dawała więcej miejsca dla Mohameda i on te wolne przestrzenie znakomicie wykorzystywał. A że ma „dobre bieganie” i kiwkę często był prawdziwym zagrożeniem dla obrony Kotwicy. Victoria bardzo mądrze utrzymywała się przy piłce na połowie przeciwnika.
To był dobry mecz Mateusza Goździaszka, który angażował się w kontry, często był blisko bramki, a raz był faulowany i arbiter powinien wskazać na rzut karny, bo bramkarz przy wyjściu do dośrodkowania nie trafił w piłkę, a wprost staranował „Goździacha”. Niestety, arbiter w tej sytuacji nie zareagował.
Absolutnie cała ekipa zasługuje na brawa i ogromne słowa uznania. To było mądre, konsekwentne granie w wykonaniu Victorii, skuteczne w obronie i niebezpieczne w ataku. I dziękując za taką postawę, gratulując 3. kolejnych punktów, w imieniu kibiców proszę o powtórkę w meczu u siebie, z Wartą Międzychód.
Wyniki 25. kolejki gier 4. ligi, 9 kwietnia 2022
Unia Swarzędz – LKS Gołuchów 2-1
Korona Piaski – Górnik Konin 3-1
SKP Słupca – GKS Iskra Szydłowo 1-1
Victoria Ostrzeszów – Mieszko Gniezno 4-0
Centra 1946 Ostrów Wlkp. – Nielba Wągrowiec 1-3
Huragan Pobiedziska – Olimpia Koło 2-0
GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne – Polonia 1908 Marcinki Kępno 2-0
Kotwica Kórnik – Victoria Września 0-2
Obra 1912 Kościan – KKS 1925 II Kalisz 2-1
Tabela