Zapłacili frycowe, głowy do góry!
W drugim meczu ligi makroregionalnej juniorzy Victorii przegrali z Lechią Gdańsk 0:5 (0:1). Wygrał faworyt i to zdecydowanie, ja jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wygrał za wysoko, że nasz zespół zapłacił wysoką cenę za trochę zbyt asekuracyjną, bojaźliwą grę w drugiej odsłonie.
Lechia Gdańsk przyjechała do Wrześni w sobotę. Ich piłkarze pospacerowali po podróży, odpoczęli, spędzili wieczór w naszym mieście i wypoczęcie w niedzielne południe stawili się na stadionie przy ul. Kosynierów, by zagrać mecz z juniorami prowadzonymi przez trenera Janusza Hofmana. Lechia należy do zdecydowanych faworytów tej ligi, jest spadkowiczem z Centralnej Ligi Juniorów i do niej chce jak najszybciej wrócić. W pierwszej kolejce wygrała w Szczecinie z Arkonią 3:0 i po równie okazałe zwycięstwo przyjechała do naszego grodu.
Przypomnę tylko, że Victoria w pierwszym meczu rundy wiosennej zremisowała w Bydgoszczy z Chemikiem 2:2.
Trener Hofman w bój przeciwko Lechii posłał następujący skład: Perzyński – Szaufer, Graczyk, Spychalski, Cieślak – Marciniak, Wasela, Strzelczyk, Ziarkowski – Doringer – Bartkowski.
W odwodzie pozostali: Czajczyński J., Czajczyński M., Grajkowski, Chojnacki Ł., Chojnacki M., Silakowski, Krotoszyński
Od samego początku zdecydowaną przewagę uzyskali goście i było widać, kto na murawie będzie rządził i dzielił. Lechia zepchnęła Victorię do obrony, grała szybko, wymieniała wiele podań szukając okazji do stworzenia sytuacji bramkowej. Ale od razu trzeba powiedzieć, że gospodarze mieli swój pomysł na to spotkanie. Grali cofnięci, grali bardzo skoncentrowani, grali twardo, ambitnie szukając okazji do kontr. W pierwszej części meczu tych okazji nie było za dużo, bo uwagę skupili przede wszystkim na tym, by nie stracić gola. I przez wiele minut ta taktyka przynosiła powodzenie. Dopiero pod koniec pierwszej połowy tego meczu atak lewym skrzydłem przyniósł Lechii powodzenie. Do dalekiej piłki dopadł ich napastnik i mimo asysty Cieślaka i Perzyńskiego kopnął celnie do siatki Victorii. Tej bramki, przy bardziej aktywnej obronie, można było uniknąć.
W przerwie trener musiał porozmawiać ze swoimi zawodnikami, bo ci wyszli na murawę z większą ochotą do akcji ofensywnych i mecz się troszkę wyrównał. Owszem, Lechia miała przewagę, popisywała się technicznymi zagraniami, proponowała większą kulturę gry, ale przez wiele minut nie stwarzała groźnych sytuacji, a Victoria miała swoją okazję na remis. Po dośrodkowaniu z prawej strony, z kilku metrów głową strzelał Wasela, ale uczynił to zbyt lekko i posłał piłkę prosto w ręce bramkarza. To była znakomita szansa na remis i wielka szkoda, że nie wykorzystana. Był to też moment zwrotny w tym meczu, bowiem od tej chwili gospodarze, jakby podłamani utraconą okazją oddali pole. Zniknęła agresja, zniknęło dojście do rywali, skuteczny w pierwszej części pressing, być może zabrakło też trochę sił, bo walka przeciwko bardzo dobrze grającym rywalom sporo musiała ich kosztować. Ja mam też wrażenie, że wszystkie te powody sprawiły, że naszych młodych piłkarzy nieco sparaliżowało, jakby opadły im skrzydła. Goście umiejętnie to wykorzystali, przycisnęli jeszcze bardziej i w ciągu dosłownie kilkunastu minut zdobyli 4 gole wygrywając ostatecznie 5:0. Moim zdaniem za wysoko, mimo że trener Hofman dał pograć też zmiennikom. Tak się zastanawiam… pierwsza część gry była rozegrana mądrze, uważnie i konsekwentnie. Owszem, przyniosła stratę bramkową, ale obraz gry był bardzo pozytywny. Gorzej niestety wyglądało to po przerwie i o dziwo gorzej po znakomitej sytuacji do wyrównania stanu meczu. Zamiast podbudować swoje morale w tym meczu, pójść odważniej, wyżej, znów spróbować wykreować kolejną sytuację, nasza młodzież została zepchnięta do rozpaczliwej momentami obrony, dawała łatwo się ogrywać, czego w pierwszych 45. minutach nie było.
Wiem, wiem, łatwo się mówi, ale myślę, że juniorzy zapłacili w tym meczu tzw. frycowe, że nie grali dotąd takiego spotkania i po bardzo dobrej pierwszej połowie nie bardzo wiedzieli jak sobie poradzić w drugiej. Brakowało przede wszystkim dojścia do rywali, utrzymania piłki w środkowej strefie, po to, by dać odpocząć obronie, by goście też musieli pobiegać. Bardzo trudne zadanie miał najmłodszy z zespole Wiktor Strzelczyk, który grał przeciwko najlepszemu zawodnikowi Lechii i musiał biegać, i walczyć jak chyba nigdy dotąd (dobra lekcja, która z pewnością zaprocentuje, bo rywal był po prostu znakomity). To sprawiało, że kilka razy podania Wiktora, dotąd otwierające przestrzeń do bramki, tym razem były, niestety, ale niecelne. Wiktor się starał, mimo że był od najlepszego z rywali może o 2-3 lata młodszy i za to duży plus. Mnie jednak zastanowiło to, że Wiktor nie miał wsparcia w Patryku Waseli, a szkoda, bo Patryk to potencjalny piłkarz, bardzo dobrze wyszkolony, z predyspozycjami do gry w drugiej linii, ogrywający się już przy zespole seniorów, który powinien w takim meczu kandydować do miana lidera zespołu, a zagrał, moim zdaniem, zbyt bojaźliwie, zbyt zachowawczo, nie biorąc więcej gry na siebie, nie próbując utrzymać piłki, być częściej i dłużej w jej posiadaniu.
Podobał mi się za to Hubert Bartkowski, który mimo dwóch, czy nawet trzech dryblasów, którzy nie odstępowali go na krok, próbował walczyć, próbował ich mijać i znajdować sobie sytuacje strzeleckie. Nie udało się, ale pochwała za ambitne i bardzo trudne próby. Dobre momenty w tym meczu mieli nasi boczni atakujący, czyli Szaufer i Ziarkowski. Szczególnie ten drugi radził sobie ze swoim obrońcą.
Niestety, tym razem nie najlepszy występ zanotował Janek Perzyński, który mimo że kilka razy uratował zespół od utraty gola popisując się znakomitymi interwencjami, to w trzech wypadkach powinien zareagować ciut lepiej. Myślę tutaj: o pierwszej bramce (stanął, przyklęknął, czekał, nie ruszył, nie zrobił kroku do napastnika), o drugiej bramce (niecelne wybicie i potem strzał zza pola karnego pod rękami) i o bodajże czwartej (zderzył się ze swoim obrońcą wychodząc do szarżującego napastnika). No i Janek musi się bardziej skupić na tym, co się dzieje na jego przedpolu, niż na gadaniu komentowaniu „pod nosem” sytuacji boiskowych. Wiem, rozumiem, kapitan, ale to tym bardziej zobowiązuje!
Podsumowując to był naprawdę bardzo trudny mecz dla drużyny Janusza Hofmana, może pierwszy tak trudny w krótkim, piłkarskim życiu tych chłopaków. Przegrali, byli drużyną słabszą, ale głowy do góry. Z Lechią prawdopodobnie przegrają wszyscy, bo to solidny, mocny, profesjonalnie budowany zespół ze znakomitym liderem w środku pola. Ważne, by z tej lekcji wyciągnąć wnioski, by w kolejnych spotkaniach, grać lepiej, a moim zdaniem jest to możliwe i tego tej młodej, ambitnej drużynie szczerze życzę! Powodzenia już za tydzień!
Kolejka 1 – 5/6. marca 2022
Chemik Bydgoszcz 2 – 2 Victoria Września
Chojniczanka Chojnice 1 – 3 Błękitni Stargard
Kania Gostyń 1 – 1 CWZS Bydgoszcz
Arkonia Szczecin 0 – 3 Lechia Gdańsk
Kolejka 2 – 12/13. marca 2022
Victoria Września 0 – 5 Lechia Gdańsk
CWZS Bydgoszcz – Arkonia Szczecin
Błękitni Stargard 3 – 1 Kania Gostyń
Chemik Bydgoszcz 2 – 0 Chojniczanka Chojnice
TABELA