Co poszło nie tak?
Chopcia, Panowicz, Brzostowski, Kanior – jeszcze sezon, dwa temu – wszyscy grali we Wrześni, dzisiaj reprezentują Unię Swarzędz. Na dodatek nie ma już w klubie takich obrońców jak bracia Majewscy, czy Jakub Jandy, a kilka dni temu z zespołem pożegnał się Mikołaj Jankowski. Dlaczego dzisiaj dobrzy, wyróżniający się piłkarze omijają Victorię?
Do zastanowienia się nad tym pytaniem skłoniła mnie sytuacja ze środowego sparingu III ligowej Jaroty Jarocin z IV ligową Unią Swarzędz. Jeżeli się nie mylę, to na 20. graczy z pola 5. to byli piłkarze Victorii Września: Mikołaj Jankowski (niby Jarota, bo umowy jeszcze nie podpisał – swoją drogą nie rozumiem postępowania klubu z Jarocina, który z Victorią się porozumiał, a z piłkarzem, z tego co jest mi wiadomym, jeszcze nie potrafi i ciągle informuje, że „Jankesa” testuje), Adrian Chopcia, Filip Brzostowski, Mikołaj Panowicz i Kamil Kanior (Unia Swarzędz) – wszyscy występowali w naszej drużynie za kadencji trenera Tomasza Bekasa. Victoria po erze wyżej wymienionych „wzmacniała się” Wędzikowskim, Świątkiem, Strosinem, Asanim, Gułajskim i innymi na podobnym poziomie, z całym szacunkiem dla tych piłkarzy. Co więc poszło nie tak? Co się zmieniło przez te kilkanaście miesięcy, że Victoria z klubu walczącego o awans do III ligi, dzisiaj jest zespołem walczącym o utrzymanie? Odpowiedzi jest z pewnością wiele, każdy z kibiców ma zapewne swoje zdanie, a i ja się spróbuję nad tym zastanowić. Pewnie postawię kilka dodatkowych pytań, na które odpowiedzi nie znajdę, ale, jak mawia klasyk… warto rozmawiać.
Zacznijmy od najmłodszego z nich, Kamila Kaniora, strzelca dwóch goli dla Unii Swarzędz w meczu z Jarotą. Kamil grał w Victorii za trenera Bekasa. 17-letni młodzian szturmem wdarł się do pierwszego zespołu i hasał po prawym skrzydle. Jego dyspozycja nie uszła uwadze możnych futbolowego świata i na zasadzie transferu definitywnego został piłkarzem wicemistrza Polski, Rakowa Częstochowa. W Rakowie trenował, grał w IV lidze i w CLJ. Jednak trener Tomasz Bekas, po tym jak zarząd Victorii podziękował mu za pracę nie zapomniał o Kamilu. Cały czas monitorował jego sytuację w Rakowie. Widział, że na treningi kadry pierwszego zespołu zapraszany jest sporadycznie, toteż budując siłę Unii Swarzędz postanowił wyrwać Kamila z Rakowa. A nie było to łatwe, gdyż Raków II prowadzi w rozgrywkach IV ligi śląskiej i jest pewnym kandydatem do awansu. Mimo wszystko Tomasz Bekas przekonał dyrektora Akademii Rakowa, Marka Śledzia, o tym, by Kamil został wypożyczony do Unii i tym samym „Kaniorek” do czerwca grać będzie w grodzie nad Cybiną.
Co dalej? Cóż, nie jest tajemnicą, że w przypadku braku awansu, w Swarzędzu będzie ho, ho, ho gorąco, a Kamil wróci do Rakowa. Ale w przypadku promocji do III ligi i w przypadku znakomitej postawy Kamila… kto wie, kto wie, czy Unia nie skusi się na jego wykupienie? Biorąc pod uwagę jego wiek, niespełna 19 lat, i już naprawdę spore umiejętności, to może być dobry interes.
A gdzie w tym wszystkim Victoria? Ano właśnie. Jeszcze latem 2021 roku rozmawiałem z Kamilem, który bywał na stadionie i rozmawiał też z trenerami i pewnie też z prezesem klubu. Mówił o swojej sytuacji w Rakowie, brał pod uwagę wypożyczenie do Victorii. Do tego jednak nie doszło. W Victorii go nie ma, jest za to w Unii. Dlaczego tak się stało? Dlaczego Unia potrafiła, a jego macierzysty klub nie? Tego nie wiem, ale troszkę żal, bo przecież oba kluby walczą na poziomie IV ligi. Owszem, o inne cele, ale mam wrażenie, że zarząd Victorii z jakiś powodów nie czynił starań, nie walczył o Kamila. Może to była kwestia pieniędzy, może zupełnie inne powody, a może nie wierzył, że taki myk może się udać, albo po prostu nie pamiętał o Kamilu? Powtarzam, nie wiem, zastanawiam się, zadaje pytania, bo trochę boli, że Kamil Kanior gra w tej samej lidze co Victoria Września, ale nie we Wrześni.
W przypadku Chopci i Brzostowskiego sytuacja jest jasna. Obaj są „piłkarzami Bekasa”. Tomasz Bekas przychodząc do Wrześni sprowadził ich obu i były to naprawdę bardzo dobre, a w przypadku Filipa nawet znakomite transfery. Nie jest tajemnicą, że po tym, jak zarząd nie przedłużył umowy z trenerem w czerwcu 2021, to mimo wszystko próbował powstrzymać obu zawodników. Niestety, próby te nie miały szans powodzenia, bo Adrian i Filip byli i są lojalnymi „żołnierzami” Tomasza Bekasa. W trudnych chwilach trener wyciągał do nich pomocną dłoń, to oni teraz pójdą za nim w ogień. To piękna i chwalebna lojalność, wzajemne zaufanie – trzeba umieć takie stosunki sobie wypracować. Szacun Panowie!
Do sytuacji z Mikołajem Panowiczem nie chcę wracać. Była bardzo przykra, nie powinna nigdy się zdarzyć. W tym przypadku zarząd klubu nie zachował się właściwie i to po jego stronie leży odpowiedzialność za to, że Mikołaj podjął decyzję o odejściu. O jej konsekwencjach pisałem wielokrotnie. Podsumowując, to nie był błąd, to był „wielbląd”. Ale o Mikołaju nie zapomniał trener Bekas. Po wiośnie 2021, którą Panowicz spędził w Kórniku ściągnął go do Swarzędza i co? Mikołaj jesienią strzelił 2 gole w meczu z Victorią, a w całej rundzie zdobył ich 13. Był najlepszym strzelcem Unii. To z pewnością musiało boleć działaczy naszego klubu.
Jeśli jesteśmy przy „napadziorach” słowo o Mikołaju Jankowskim. „Jankes” otrzymał propozycję od III ligowej Jaroty. Chciał skorzystać, chciał grać w wyższej lidze i trudno mu się dziwić, wszak każdy piłkarz chce grać na jak najwyższym poziomie. Mikołaj od 2. sezonów jest czołowym strzelcem IV-ligowych rozgrywek. Widzą to inni. Widział to Jarota, zaprosił go na testy i od połowy stycznia „Jankes” trenuje w Jarocinie. Wystąpił w 3. meczach sparingowych, zdobył 2 gole, miał asystę. Przedstawiciele Jaroty spotkali się z zarządem Victorii, poprosili o transfer definitywny. Obligatoryjny przelicznik PZPN podaje w takich przypadkach 13 tys. za wychowanie i wyszkolenie młodego piłkarza. Jarota postanowił, że przeleje na konto Victorii 5 tys. i 20 procent z ewentualnego kolejnego transferu. Cóż, każdy chce drogo sprzedać i tanio kupić, ale, moim zdaniem, klub Jarota przesadził wyceniając „Jankesa” na 5 tys. w zderzeniu z obligatoryjnym, obowiązkowym przelicznikiem PZPN. Słabe to było! I tutaj chylę czoła przed decyzją zarządu Victorii, który zgodził się dać Mikołajowi możliwość gry w III lidze. A dylemat był i to nie mały. Z jednej strony szansa dla Mikołaja, który czekał na zgodę, by móc pokazać się na tle lepszych zespołów, a z drugiej strony potężne osłabienie drużyny, która walczy o utrzymanie w lidze. Myślę, że zarząd z prezesem Nowickim na czele doszedł do wniosku, że to nagroda dla Mikołaja za ostanie 2-3 sezony dobrego, skutecznego grania. I tutaj brawa dla zarządu.
Na koniec obrońcy. Proszę spojrzeć: Chopcia, Lisiecki, M. Majewski, A. Majewski, Jandy, Oczkowski. Śmiem twierdzić, że była to jedna z najlepszych stref obronnych w IV lidze. I teraz co się dzieje? Wszystko się posypało z chwilą odejścia kapitana, Pawła Lisieckiego. Nie chcę wracać do przyczyn, motywacji, konfliktów, czy ich braku. Fakt jest bezsporny, w chwili, gdy zabrakło lidera, kapitana, człowieka orkiestry, który scalał ten zespół, karcił go, opiekował się nim i nad nim czuwał jak ojciec, a Paweł był takim „ojcem drużyny”, to w tejże chwili rozpoczął się efekt „kuli śnieżnej” i kamyk po kamyku (piłkarza po piłkarzu) ta kula Victorii zabierała. Niestety, zarząd nie potrafił, nie chciał, nie mógł – nie wiem – odpowiednio zareagować i do demontażu zespołu doszło. Absolutnie nie chcę nikogo obarczać odpowiedzialnością, ani Pawła, ani trenera Bekasa, ani zarządu za te wydarzenia, bo pewnie ta odpowiedzialność jest rozmyta na wszystkie strony, ale prawdą jest, że po odejściu Pawła coś w drużynie pękło, coś się zmieniło i nic już nie było takie samo. Wiem też, że przed nowym sezonem, latem 2021 zarząd czynił starania, by przedłużyć umowę z Jakubem Jandym. Niestety, Jakub nie został we Wrześni i wrócił do Kościana. I znów z wielkich chęci wielkie nic. Dlaczego? Nie wiem! Czy stało się tak ze wzgl. na brak należytej konsekwencji, zabiegów, dążeń starań zarządu, czy może absolutnie nie, bo piłkarz pozostać nie chciał? Znów pojawia się szereg pytań. Jedno nie ulega wątpliwości, z Jakubem Jandym nasza obrona jesienią wyglądała by o niebo lepiej.
I cały czas wraca pytanie: co poszło nie tak? Co poszło nie tak, że dobrzy, albo bardzo dobrzy piłkarze albo z Victorii uciekają nie przedłużając umów, albo nie chcą do niej przyjść? Victoria od lat postrzegana jest jako niezbyt bogaty, ale pewny, stabilny, wypłacalny klub. I dotąd ta opinia plus kontakty prezesa i pracujących w klubie trenerów wystarczały, by kontraktować bardzo ciekawych graczy. Ale od ubiegłej zimy, od przypadków Panowicza i Widelskiego wszystko się zmieniło i ci ciekawi jak na IV ligę gracze Victorię omijają. Albo z gry we Wrześni rezygnują, albo grą we Wrześni nie są zainteresowani. Być może wpływ na tę sytuację miała też pandemia i mniejsze zaangażowanie sponsorów, co przekłada się na klubowe finanse i tym samym możliwości kontraktowe. Być może także zmiana polityki klubu, czyli powrót do hasła „Gramy naszymi”, być może, być może… Ja mam jednak wrażenie, być może 🙂 się mylę, że wpływ na to co się dzieje ma także sytuacja w samym zarządzie i jego postawa. Rezygnacja prezesa Nowickiego tłumaczona wypaleniem, brakiem energii do działania, jego powrót, pogłoski o przedwczesnych, w czerwcu 2022 wyborach – wszystko to, moim zdaniem, też ma wpływ na to, jak obecnie działa Victoria Września. Brak awansu do III ligi sprawił, że zarządowi opadły skrzydła, że ludzie kierujący klubem stracili ducha walki, że się zniechęcili i odpuścili pragnąc teraz „świętego spokoju”. Dlatego w klubie zapanowała taka spokojna, bezpieczna, ale bardzo zła dla rozwoju i sukcesów stagnacja. I ta stagnacja może zarząd zgubić, bo brak kroków w przód i tzw. stanie w miejscu oznacza kroki w tył. A w przypadku Victorii krokiem w tył będzie spadek z IV ligi. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, że trenerzy Krzyżkowiak i Lisiecki zdołają opanować sytuację, wskrzesić ducha walki, scementować zespół, który powalczy w środkowej strefie tabeli. Będzie trudno, bo zespół nadal nie ma jakości w obronie, został poważnie osłabiony w ataku, a transferów już prawdopodobnie nie będzie.
Do tekstu wrzuciłem kilka zdjęć, mam nadzieję ciekawych, bo narzucających jakby pytanie – czy kiedykolwiek jeszcze zobaczymy tych piłkarzy w zielono-białych barwach? Poza tym prostych odpowiedzi na zadane w tytule pytanie nie ma. Ja poruszyłem tylko kilka kwestii, z którymi moi Czytelnicy mogą się zgadzać, bądź nie. Oczywiście każdy z moich Czytelników może mieć też własne zdanie. Dlatego gorąco zachęcam do rzeczowej, spokojnej dyskusji, bo jak mawia klasyk… warto rozmawiać.
redakcja@sportwrzesnia.pl – najciekawsze spostrzeżenia, czy komentarze, za Państwa zgodą oczywiście, pozwolę sobie zaprezentować.