Bieda w obronie nadal piszczy
Victoria – Pogoń Mogilno 1:4. Mimo że w defensywie Victorii zaszło sporo zmian, to formacja ta nadal nie funkcjonuje. Widać, że nowi piłkarze, którym trener Krzyżkowiak dał szansę grania nie wkomponowali się jeszcze w drużynę i jak na razie nie są jej wzmocnieniem. Jedynym co cieszy po wysoko przegranym sparingu to postawa młodzieży. Ta nie zawiodła, pokazała, że „z tej mąki może być chleb”.
Na mecz do Trzemeszna pojechałem, by zobaczyć nowych piłkarzy, by przekonać się, czy w liniach obronnych, po odejściu Gułajskiego i Strosina będziemy silniejsi niż jesienią, czy nadal będziemy się modlić, by rywale za mocno nie atakowali. Pojechałem też zobaczyć, jak po stracie Mikołaja Jankowskiego Victoria radzić sobie będzie w ataku. Po pierwszym sparingu smutno to wygląda. Na szczęście jest jeszcze sporo czasu na trening i na poprawę dyspozycji. Ale wróćmy do meczu. Rozegrany został w sobotnie, wczesne popołudnie, przy bardzo złej, deszczowo-śniegowej pogodzie. Warunki do gry, mimo sztucznej nawierzchni, były bardzo trudne.
Victoria do sparingu z Pogonią Mogilno wyszła w następującym zestawieniu:
Nowicki – A. Szaufer, Kwiatkowski, Kaczmarek, H. Szaufer – Szczublewski, Krawczyński, Groszkowski, Asani – Wolniewicz, Kwaśny
Jak widać Tomasz Krzyżkowiak od pierwszej minuty dał szansę gry nowym piłkarzom, czyli Kwiatkowskiemu, Kaczmarkowi i Kwaśnemu i żaden nie wypadł na miarę oczekiwań. Popisy rozpoczął Kwiatkowski już w 3. minucie. Zagrał w polu karnym do rywala i Pogoń prowadziła 1:0.
Potem, mimo że przeciwnicy mieli optyczną przewagę, Victoria kilka razy wyszła z ładnymi kontrami prowadzonymi po skrzydłach (Szczublewski, H. Szaufer), ale, co budziło irytację nie tylko widzów z Wrześni, ale przede wszystkim trenera, żadnej z tych kontr nie udało się zakończyć strzałem na bramkę drużyny z Mogilna. Niestety, ta niezła, pełna energii postawa naszego zespołu szybko się skończyła. Być może skrzydła naszym piłkarzom podciął arbiter, który w 27. minucie wymyślił karnego dla Pogoni w sytuacji, kiedy Hubert Szaufer ograł rywala i zabrał mu piłkę bez kontaktu i jak najbardziej prawidłowo.
Minutę potem oglądaliśmy zabawę „ja do ciebie, ty do mnie” w wykonaniu nowych, czyli Kwiatkowskiego z Kaczmarkiem. Ten ostatni podał bardzo niewygodną (górną) piłkę do Tobiasza Nowickiego, który jeszcze jakimś dziwnym sposobem zdołał ją wybić. Nie za daleko jednak, bo ta spadła gdzieś na 30. metr. Gracze z Mogilna szybko ją przejęli, zagrali na skrzydło, tam ograny został młodszy z braci, Adrian Szaufer, poszło dośrodkowanie, a napastnik Pogoni głową z 5 metrów nie dał żadnych szans Tobiaszowi. Gdzie byli nasi stoperzy? Tego nie wie nikt, jakby zaginęli w deszczowo-śniegowej zamieci.
I mimo że Victoria prezentowała się chwilami całkiem dobrze, grała jak równy z równym, to po 30 minutach przegrywała 0:3. Do końca tej części meczu nic się już nie zmieniło. Podsumowując pierwsze 45. minut trzeba jasno powiedzieć: koszmary w obronie się nie skończyły, nadal spędzają sen z powiek trenerów, ale przede wszystkim kibiców. Ani Kwiatkowski, ani Kaczmarek nie byli w stanie zatrzymać piłkarzy rywali. To, że przegrywali pojedynki powietrzne można było się spodziewać, do wielkoludów nie należą, ale że przegrywali pojedynki ramię w ramię, bark w bark, to już musi budzić niepokój, bo to są gracze naprawdę mocni fizycznie. Nieudany był też eksperyment z Jakubem Kwaśnym w roli „9”. Brakowało mu zaangażowania i odwagi w grze. Niewiele lepiej, a może wcale nie lepiej zagrał też Arek Wolniewicz, któremu z kolei przeszkadzały i to bardzo, trudne warunki atmosferyczne.
W przerwie trener Krzyżkowiak odbył z piłkarzami mocną rozmowę, dokonał kilku zmian i gra po przerwie wyglądała o niebo lepiej. Z murawy zeszli Nowicki, Asani, Krawczyński, Groszkowski, A. Szaufer. W ich miejsce weszli Janek Perzyński, Dawid Szymański, Michał Czerniak, Wiktor Strzelczyk i Adrian Kruszyński. Dodatkowo w 60 minucie boisko opuścili Wolniewicz i Szczublewski, a na placu pojawili się Hubert Bartkowski i Mikołaj Czajczyński.
Victoria miała na murawie dwóch 16. latków (Strzelczyk, Czajczyński), a mimo to prezentowała się naprawdę dobrze. Grała w tej fazie meczu lepiej w obronie (może nowi potrzebują czasu?) i raz po raz nękała rywali atakami z głębi pola. Zdecydowanie lepiej niż do przerwy grał przesunięty ze środka na skrzydło Jakub Kwaśny, ale przede wszystkim miło się oglądało najmłodszych. Bardzo spokojnie, dojrzale i odpowiedzialnie zachowywał się w środku pola Wiktor Strzelczyk, a bardzo aktywny na skrzydle był Czajczyński. I to on był współtwórcą jedynej bramki dla Victorii. Ale zanim o tym, to muszę wspomnieć o stracie czwartego gola. Victoria straciła go w kuriozalnych okolicznościach. Kaczmarek wycofywał piłkę do bramkarza. Uczynił to niedbale, nieudolnie – podał piłkę za lekko. Mimo to Janek Perzyński do niej dobiegł, ale zamiast ją wybić i zażegnać niebezpieczeństwo postanowił okiwać zbliżającego się piłkarza gości, a co, ma się fantazję! Ale, ale… tym razem fantazja Janka zawiodła. Rywal wykonał wślizg, odebrał piłkę naszemu bramkarzowi i posłał ją do pustej bramki. Gol dla Pogoni po dwóch kardynalnych błędach! I to by było na tyle w tej kwestii.
Więcej sytuacji Pogoń już nie miała. A miała Victoria. W 73. minucie na prawej stronie znakomicie zagrał Mikołaj Czajczyński. Ograł obrońcę Pogoni, wpadł w pole karne i jak stary wyga spokojnie, dokładnie dograł piłkę do Dawida Szymańskiego. Ten płaskim strzałem zdobył honorowego gola. Bardzo ładna akcja, brawa dla młodzieży.
Victoria przegrała 1:4. Ale trochę nie zasłużyła na tak wysoka porażkę. Niestety, „wielbłądy” własne i błąd sędziego – wszystko to miało wpływ na wynik. Być może nieudolność w obronie wynikała z tego, że była to pierwsza sparingowa próba Victorii. Oby tak było. Oby kolejne mecze pokazały, że obrona choć przypomina obronę. Ja jednak z obawą spoglądam w przyszłość, choć mam nadzieję, że dyspozycja piłkarzy defensywnych będzie rosnąć. Ale to nie wszystkie słabości, które ujawnił pojedynek z Mogilnem. Victoria ma też ogromny problem w ataku. Nie mamy piłkarza mogącego z marszu zastąpić Mikołaja Jankowskiego, który przeniósł się do Jaroty Jarocin i obawiam się, że zdobywanie goli wiosną będzie dla Victorii trudnym zadaniem. Jest też i pozytywny aspekt pierwszego sparingu. To postawa młodzieży. O Czajczyńskim i Strzelczyku już wspominałem. Trzeba jednak dodać, że całkiem dobrze radzili sobie wracający po kontuzji Szymański, wracający z Czerniejewa Michał Czerniak, czy walczący bardzo ambitnie Hubert Bartkowski. Z dwóch braci Szauferów lepiej wypadł Hubert i trudno się dziwić, grał już na seniorskim poziomie i jestem przekonany, że wiosną będzie należał do filarów Victorii. Przed Adrianem też wizja dobrego grania. Musi jednak nie tylko nabrać doświadczenia, ale musi też nieco zmężnieć (Hubert również), by stawiać czoła rosłym, silnym napastnikom drużyn przeciwnych. A trzeba powiedzieć, że Pogoń Mogilno miała chłopów na schwał. Wszyscy jakby dobierani pod linijkę, wyglądali jak młode dęby w parku. Niestety, ale sport idzie w stronę siły, szybkości, sprawności i nic tego nie zatrzyma. „Messi” w drużynie może być i owszem, ale jeden, a nie kilku.
Porażkę trzeba przyjąć na klatę, przeanalizować błędy, wyciągnąć wnioski i przystąpić do drugiego meczu, z Meblorzem w Swarzędzu, z czystymi głowami. Meblorz gra w V lidze, więc teoretycznie powinno być łatwiej.
A tutaj można zobaczyć skrót meczu i bramki