Czarne chmury nad Victorią!
Victoria przegrała z Górnikiem Konin 0:2. Poległa w starciu z zespołem, który dotąd w 14. meczach zgromadził 3 punkty. Najgorsze jest to, że poległa zasłużenie, bo, mimo że grała na własnym boisku, była drużyną słabszą. Wstyd? Smutek? Rozczarowanie? Po takim meczu brakuje słów.
Nikt, nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczał, że Victoria, po naprawdę dobrym meczu w Swarzędzu, przed własnymi kibicami zaprezentuje się tak źle, wprost beznadziejnie. Dzień wcześniej, w koleżeńskiej rozmowie, zwracałem uwagę na to, że wbrew pozorom ten mecz wygrać nie będzie łatwo, gdyż w Koninie doszło do zmiany trenera, a taki moment zawsze budzi w piłkarzach nowe motywacje. Obawiałem się tego spotkania, ale wierzyłem, że Victoria da radę, że zainkasuje 3 punkty. Jakże bardzo się myliłem.
Nowicki – Strosin (74. Bibel), Kistowski, Kruszyński, Oczkowski – Szaufer, Witczak (87. Świątek), Krawczyński, Szymański (46. Jankowski) – Groszkowski – Goździaszek (83. A. Szaufer)
Takim składem wyszli na ten mecz gospodarze. W liniach obronnych zabrakło Mareckiego i Gułajskiego, w pomocy nie było Szczublewskiego i Asaniego, a w przodzie Wolniewicza, który wraca do zdrowia po ropnej anginie i Jankowskiego, który wylądował na ławie po słabym meczu w Swarzędzu. Pierwsze minuty tego spotkania pokazały, że łatwo nie będzie. Goście zgromadzili w obronie duże siły i zdecydowali się tylko na kontry wyprowadzane przez szybkich skrzydłowych. Niestety, gospodarze nie potrafili „usiąść” na rywalach, przycisnąć ich, zepchnąć do obrony, nie potrafili stwarzać sytuacji bramkowych. Mecz toczył się w bardzo wolnym tempie. Goście ambitnie walczyli, biegali, przeszkadzali i to wystarczyło, by całkowicie zneutralizować jakiekolwiek działania Victorii, która bardziej skupiała się na rozgrzewaniu swoich obrońców i grze „ja do ciebie, ty do mnie” niż na atakowaniu bramki Górnika. Taka gra nie mogła przynieść powodzenia. Dość powiedzieć, że pierwszy raz Victoria pod bramką Górnika była w 37. minucie. Jakub Groszkowski „przeczytał” wybicie nogą bramkarza rywali, przejął piłkę, wpadł w pole karne, ale popychany nie dał rady strzelić celnie i przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Drugą sytuację bramkową dla Victorii oglądaliśmy chwilę potem. Groszkowski egzekwował rzut rożny, posłał piłkę w pole bramkowe. Bramkarz Górnika jej nie złapał i ta spadła na nogę Kruszyńskiego. Niestety, ten strzelił nad poprzeczką. Chwilę potem, znów po bitym rzucie rożnym, Victoria mogła pokusić się o bramkę dającą prowadzenie, ale strzał głową Kistowskiego nie był celny. W 43. minucie nieliczni kibice gospodarzy załamywali ręce z rozpaczy. Witczak znalazł się 8 metrów od bramki. Był sam, powinien strzelać, ale nie wiedzieć czemu zaczął się kręcić w kółko. Gdy już się pokręcił i zmarnował szansę na strzał oddał piłkę Oczkowskiemu, ale zaskoczony Hubert kopnął ją „Panu Bogu w okno”. Stara piłkarska zasada mówi, że jeżeli nie wykorzystuje się takich sytuacji, to nie można wygrać meczu. I tak się stało, choć schodzący do szatni piłkarze Victorii z pewnością w takie zakończenie tego starcia nie wierzyli.
Po zmianie stron na boisku pojawił się Mikołaj Jankowski, który miał wzmocnić siłę ataku. Plac gry opuścił Dawid Szymański, który o swoim występie chciałby z pewnością szybko zapomnieć. O dziwo zmiana ta nie przyniosła zmiany gry przez gospodarzy. Nadal byli wolni, niedokładni, chaotyczni – grali bez ładu i składu, bez jakiegokolwiek pomysłu na pokonanie defensywy gości. A ci widząc tę ogromną nieporadność podopiecznych Tomasza Krzyżkowiaka postanowili zagrać bardziej odważnie. Kilka razy opuścili swoje szańce obronne i zaatakowali odważniej bramkę Tobiasza Nowickiego. W 72. minucie, po rzucie rożnym, goście poważnie zagrozili jego świątyni, ale strzał piłkarza Górnika Tobiasz zdołał nogą wybić na aut bramkowy. Goście ponownie egzekwowali rzut rożny. Tym razem, po ogromnym zamieszaniu w polu bramkowym Victorii, jeden z rywali, bodajże z metra, wcisnął piłką do siatki gospodarzy i Górnik prowadził 1:0. Niewiarygodne, ale wystarczyły 2 rzuty rożne dla górników, a już mieli na koncie bramkę. Żaden z naszych obrońców nie potrafił wybić piłki ani głową, ani nogą. Żaden nie potrafił uchronić swojego zespołu od utraty gola. Byli, a jakby ich nie było. Ale to nie koniec popisów Victorii w grze obronnej. Dwie minuty później górnicy przedarli się prawą stroną. Poszło dośrodkowanie na nasze przedpole. Z bramki wybiegł Tobiasz Nowicki, by złapać piłkę. Ta sztuka mu się nie udała, Tobiasz zaliczył pusty przelot, a spadająca futbolówkę opanował gracz gości. Sekundę potem, gdy Tobiasza nie było jeszcze w bramce. Piłkarz Górnika strzelił lobem pod poprzeczkę i goście prowadzili 2:0. Trenerzy Victorii próbowali jeszcze ratować sytuację. Zdjęli z murawy Strosina, wprowadzili Jakuba Bibela, by grać trójką w obronie, wszystko postawić na jedną kartę i spróbować odmienić losy tego meczu. Niestety, wszystkie te działania psu na budę się zdały. Victoria poległa z najsłabszym zespołem IV ligi grając po prostu fatalnie. Dwa ostatnie pojedynki Victoria przegrała 0:2. Ale jakże różne były to mecze. Dobry, (mimo porażki) ten w Swarzędzu i kompromitujący, zabierający wiarę w cokolwiek pozytywnego ten we Wrześni.
Nie jest sztuką pastwić się nad „popisami” Victorii w rundzie jesiennej. Sztuką jest mieć wiarę w poczynania zespołu i decyzje trenerów. Niestety, nie jest to łatwe. Ten zespół nie jest właściwie zbilansowany. Jest kompromitujący w grze obronnej i niestety, z meczu na mecz coraz gorszy w grze ofensywnej, kreuje niewiele sytuacji bramkowych. A gdy na murawie nie ma Macieja Szczublewskiego, czy Arka Wolniewicza, to Victoria w ofensywie nie istnieje.
Przed sezonem prezes Eugeniusz Nowicki stawiał przed drużyną i trenerami zadanie – walka o 5. miejsce w lidze. Doprawdy już wtedy nie wiedziałem i do dziś nie wiem na jakiej podstawie opierał swoje plany. Przecież z wiosennej Victorii pozostały strzępy. Dzisiaj złośliwcy mogą mówić – będą grać o 5. miejsce, ale od końca – i niestety, to oni, a nie prezes, będą bliżsi prawdy. A trzeba pamiętać, że 5. miejsce od końca nie daje utrzymania. Victoria, dzięki zwycięstwu w Wilczynie, nie osuwa się jeszcze na dno ligowej tabeli. Ma jednak przed sobą kilka spotkań, które będą dla niej prawdziwym wyzwaniem – najbliższy, w czwartek, w Wągrowcu, dalej w niedzielę z Mieszkiem u siebie, potem wyjazd do Szydłowa i mecz u siebie z Olimpią Koło. Nie chcę być źle zrozumiany, nie chcę siać złych myśli, jednak patrząc na to, co wyprawia Victoria jesienią może być tak, że choćby o 1 punkt będzie trudno. A wtedy? Lepiej o tym nie myśleć! Należy więc wierzyć w to, że przegrana z Górnikiem wywoła wstrząs, poruszy piłkarzy i trenerów, da im impuls do tego, by się zrehabilitować, by walczyć do końca o każdy punkt, choć łatwe to nie będzie, bo morale tej drużyny z hukiem spada na łeb, na szyję. Nad Victorią kłębią się czarne chmury. Oby w Wągrowcu piłkarze i sztab trenerski potrafili je choć odrobinę rozproszyć.
Wyniki meczów 15. kolejki spotkań IV ligi
GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne – SKP Słupca 1-1
Korona Piaski – Unia Swarzędz 1-0
Kotwica Kórnik – Centra 1946 Ostrów Wlkp. 2-0
LKS Gołuchów – Olimpia Koło 1-0
Obra 1912 Kościan – Huragan Pobiedziska 2:1
Polonia 1908 Marcinki Kępno – Mieszko Gniezno 2-5
Victoria Września – Górnik Konin 0-2
Warta Międzychód – Victoria Ostrzeszów 4-3
Wilki Wilczyn – Nielba Wągrowiec 0-0
Tabela IV ligi
