Szok – dwie Victorie w jednym meczu!
Po dramatycznym boju Victoria Września wygrała z SKP Słupca 4:3, ale widzowie zapamiętają ten pojedynek dlatego, że oglądali dwie Victorie w jednym meczu. Tę dobrą, widowiskową i skuteczną w I połowie i tę słabą, bezradną w II części gry. Dlaczego tak było? Jak w czeskim filmie – nikt nic nie wie.
Pierwszy mecz nowego sezonu 2021/2022 Victoria zaczęła w następującym zestawieniu:
Perzyński – Strosin, Gułajski, Marecki, Oczkowski – Asani (79′ Kruszyński), Groszkowski, Krawczyński (69′ Świątek), Szczublewski – Wolniewicz (60′ Goździaszek) – Jankowski (89′ Bartkowski)
Od pierwszych minut tego meczu gospodarze osiągnęli znaczna przewagę, grali pewnie, spokojnie raz po raz rzucając piłki na Arka Wolniewicza bądź Mikołaja Jankowskiego, którzy próbowali przedrzeć się przez szyki obronne SKP. Miło patrzyło się na grę Arka Wolniewicza – spokój, dobre wyszkolenie techniczne, odejście od obrońcy na kilku metrach, luz, czasem aż za duży, trącący nonszalancją – Victoria dawno nie miała młodego gracza o takim potencjale. Już w 12. minucie Arek ograł swojego opiekuna wszedł w pole karne i strzelił mocno. Niestety piłka nie ugrzęzła w siatce, bo jego uderzenie ofiarnym wślizgiem, w ostatnim momencie zablokował obrońca gości. Napór Victorii nie ustępował. W 15. minucie Jakub Groszkowski, który rządził w środku pola, zagrał mocno po ziemi na prawą stronę do Macieja Szczublewskiego. Obrońca SKP, Hubert Grzeszczak, wykonał wślizg, by zablokować sunącą futbolówkę. Uczynił to tak niefortunnie, że piłka lobem przefrunęła nad wysuniętym bramkarzem wpadając do pustej bramki. Victoria prowadziła 1:0, a lekko podłamani utratą dziwnej bramki piłkarze SKP nie zdążyli się otrząsnąć, a w 18. minucie przegrywali już 0:2. Klaudiusz Marecki z prawej strony, praktycznie ze środka boiska, posłał długą piłkę na lewą stronę pola karnego gości. Wybiegał do niej bramkarz SKP, dobiegał też obrońca, ale najszybszy był Arek Wolniewicz. Ograł stopera przerzucił piłkę nad bramkarzem i główką posłał ją do pustej bramki. Genialna robota! Bramka, jaką rzadko ogląda się na czwartoligowych stadionach. Arek Wolniewicz show! Victoria prowadziła i nie zamierzał zwalniać. w 27. minucie znów Arek Wolniewicz urwał się obrońcom rywali i prawą nogą, tzw. zewnętrzniakiem rzucił piłkę na prawą stronę do Mikołaja Jankowskiego, ten wycofał do Macieja Szczublewskiego, który huknął zza pola karnego. Jednak tym razem znakomicie spisał się bramkarz SKP. Piękna akcja naszej młodzieży, po której trybuna zatrzęsła się od rzęsistych oklasków. W 36 minucie było już 3:0. Kolejnym „super pasem” popisał się Jakub Groszkowski. Rzucił futbolówkę za obrońców, na lewa stronę. Dopadł do niej Antonio Asani i młodzian wypożyczony z Warty zagrał jak stary rutyniarz, jakby pozazdrościł Arkowi Wolniewiczowi. Ograł obrońcę, pyknął piłkę czubkiem buta obok wybiegającego bramkarza i znalazł się sam przez pustą bramką. Strzelił i Victoria prowadziła 3:0. Kibice nie ukrywali zadowolenia, bo tez było co podziwiać. Victoria na tle SKP prezentowała się naprawdę dobrze. Goście otrząsnęli się dopiero po utracie trzeciego gola. Wyrównali grę i próbowali też coś stworzyć pod bramką Janka Perzyńskiego. Na szczęście próby te nie były skuteczne. W 42. minucie kolejny raz „Groszek” w roli głównej. Podał futbolówkę idealnie w tempo do Macieja Szczublewskiego, ten złamał akcje do środka i mocno uderzył w przeciwny róg bramki SKP. Bramkarz gości popisał się jednak skuteczną interwencją. W tej części gry znakomitą okazje do podwyższenia wyniku miał Mikołaj Jankowski, ale ciut za długo zwlekał z podaniem, albo strzałem i obrońcy rywali zdążyli zażegnać niebezpieczeństwo.
W tej części gry oglądaliśmy bardzo dobrze dysponowaną Victorię, grającą widowiskowo, szybko, stwarzającą sytuacje bramkowe i strzelającą gole. Brawa za pierwsze 45 minut tego meczu.
A potem była przerwa, a po przerwie, od 46. do 60 minuty, Victorii na placu jakby nie było, jakby nie wyszła jeszcze z szatni. To „zawieszenie się drużyny” skrzętnie wykorzystali rywale. W 51. minucie egzekwowali rzut rożny. Wrzuconą na nasze przedpole piłkę próbował wybić Janek Perzyński, ale nie trafił w nią czysto. Futbolówka spadła obok niego i obok gracza gości, Bednarowicza, który wpakował ja do siatki. SKP strzelił gola, przegrywał 1:3, ale poczuł, że w tym meczu może jeszcze wywalczyć punkty. Tym bardziej, że Victoria nadal „spała”, nie dochodziła do rywali pozostawiając im zdecydowanie za dużo miejsca na grę. W 61. minucie było już 3:2 dla Victorii. Znów dośrodkowanie, znów niepewne wyjście Janka Perzyńskiego, piłka trafiła do stojącego tuż przed bramką Igora Sarnowskiego, a ten ładnym, plasowanym uderzeniem z lewej nogi wpakował ją do siatki gospodarzy. W 66. minucie ocknęli się gospodarze. Znakomitym podaniem popisał się Mateusz Goździaszek. Posłał piłkę na wolne pole do Szymona Krawczyńskiego, ten podciągnął kilka metrów, zagrał ją wzdłuż bramki, a tam czekał już Mikołaj Jankowski, który wepchnął futbolówkę do siatki. Victoria prowadziła 4:2 i gdy wydawało się, że wreszcie poukłada grę, będzie kontrolowała wydarzenia na boisku stało się kolejne nieszczęście. Minutę po tym, jak gola strzelił „Jankes” Victoria straciła bramkę. Wycofaną piłkę Janek Perzyński zagrał do obrońcy, ten ją stracił na rzecz rywala. Piłkarz SKP wpadł w pole karne tam próbował interweniować jeszcze jeden z naszych zawodników, ale zdaniem sędziego popychał przeciwnika i arbiter wskazał na wapno. Cóż, moim zdaniem bardzo problematyczny karny, którego wykorzystał Koziorowski i zrobiło się 4:3 dla Victorii. Ale zostawmy decyzję arbitra, a skupmy się na tym co wyprawiali w tej sytuacji obrońcy z bramkarzem. Otóż grali sobie na własnym przedpolu jakby zapominając o tym, że taka zabawa może zakończyć się katastrofą, no i się zakończyło. Bolesna nauczka, ale może w przyszłości młodzi gracze Victorii będą o niej pamiętać.
Do zakończenia gry pozostało nieco ponad 20 minut i SKP ruszyło do odrabiania strat, do zdobycia choćby punktu. I trzeba przyznać, że goście byli tego naprawdę blisko, bo Victoria grała po prostu słabo. Nie było agresywnego ataku na piłkę, nie było dokładności i spokoju w rozgrywaniu akcji, a co martwiło najbardziej, to nasz zespół odstawał fizycznie od przeciwników. Biegał jakby wolniej, jakby siły opuściły naszych piłkarzy. Taka postawa w pierwszym spotkaniu musi martwić. Na szczęście goście nie zdołali już strzelić gola, choć kilka razy byli tego bliscy. Najbliżej pod sam koniec meczu, gdy bitą z rzutu rożnego piłkę, efektowną paradą, przeniósł nad poprzeczką nasz bramkarz.
Victoria wygrała 4:3, ale ten sukces nie przyszedł łatwo. Goście, mimo że grali bez 6. podstawowych zawodników, o czym wspominał po meczu ich trener Mirosław Kwaśny, pokazali się, szczególnie po przerwie, z naprawdę dobrej strony. Victoria wręcz przeciwnie, po znakomitej pierwszej połowie, w drugiej przestała grać i było to ogromnym, i przykrym zaskoczeniem. Trenerzy muszą na to zwrócić uwagę i z postawy swego zespołu wyciągnąć wnioski. Niestety, gdy gramy do przodu, to młoda, lewa flanka Victorii (Strosin, Asani) działa. Ale gdy trzeba bronić, to naszą lewą stroną rywale „jadą jak autostradą”. SKP to widziało i inne zespoły z pewnością, w dobie transmisji internetowych, to zauważą. Trzeba to poprawić. Arek Wolniewicz wszedł w mecz rewelacyjnie, potem, prawdopodobnie na skutek złego samopoczucia, zgasł i w efekcie, w 60. minucie opuścił plac gry. Na pełne granie nie jest jeszcze gotowy Szymon Krawczyński. Mamy wiele mankamentów, ale zdecydowanie lepiej wygląda gra do przodu. Obrona, niestety, jest piętą achillesową tego zespołu, co musi martwić w obliczu zbliżających się spotkań.
Generalnie cieszmy się z pierwszych 3. punktów w lidze. Teraz czas na wyjazd do Ostrzeszowa i nie będzie to wycieczka. Tamtejsza Victoria grała w Wilczynie z Wilkami, które wygrały w Słupcy, i ostrzeszowianie wygrali na wyjeździe 2:0. Mecz meczowi nie równy, trzymajmy więc kciuki za naszych!
Trenerzy po zakończeniu meczu powiedzieli:
Mirosław Kwaśny, SKP Słupca
Tomasz Krzyżkowiak, Victoria Września