Szybko, łatwo i pewnie w Kostrzynie
Czwarty sparing Victoria rozegrała w Kostrzynie z miejscową Lechią. Wygrała 4:1 i trzeba przyznać, że na tle gospodarzy zaprezentowała się z dobrej strony. Ozdobą meczu była cudowna bramka Arka Wolniewicza.
Od początku do końca tego test meczu przewagę miała Victoria. Grała lepiej w piłkę, stwarzała sporo sytuacji bramkowych. Cztery z nich wykorzystała, z czego do przerwy dwie. Najpierw Antonio Asani w sytuacji sam na sam delikatnie, obok wybiegającego bramkarza, skierował piłkę, do siatki Lechii, a potem niesamowita bramkę zdobył Arek Wolniewicz. Młody napastnik Victorii przyjął futbolówkę ok. 25 metrów od bramki gospodarzy, przełożył sobie na prawą nogę i huknął w górny, krótki róg bramki. Piłka otarła się o poprzeczkę i wpadła do siatki. Bramka stadiony świata – wielkie brawa.
Po przerwie w naszym zespole nastąpiło kilka zmian, ale obraz gry nie uległ zmianie, nadal stroną przeważającą była Victoria. Kolejną sytuację sam na sam z bramkarzem Lechii wykorzystał Antonio Asani i było 3:0. Na 4:0 podwyższył Mikołaj Jankowski. Potem było jeszcze kilka okazji na strzelenie gola, ale, wziąwszy pod uwagę cały mecz, to właśnie brak skuteczności był największym minusem w grze Victorii. Bo gdyby ten mecz zakończył np. wynikiem 8:0 dla Victorii, to Lechia i tak mogła by mówić o najmniejszym wymiarze kary. Piłkarze z Kostrzyna byli po prostu słabsi i widać to było gołym okiem, a przecież Victoria nie grała w najmocniejszym zestawieniu. Prawdziwy test zespół Tomasza Krzyżkowiaka przejdzie dopiero za tydzień, gdy do Wrześni przyjedzie Polonia Środa.
Dzisiaj, po czterech sparingach, wynik 2:2, możemy powiedzieć, że pomalutku krystalizuje się skład Victorii przed nowym sezonem. Na bokach obrony trenerzy Krzyżkowiak, Lisiecki mają jeszcze trochę niewiadomych, bo testują zawodnika z Gniezna, bo dobrze wygląda Krzysztof Pawłowski, bo muszą brać pod uwagę Huberta Oczkowskiego, bo do zdrowia wraca Hubert Szaufer, bo do wyboru jest jeszcze uniwersalny Igor Witczak. W środku, niestety, wyboru nie ma. Gramy tym, co mamy czyli Kruszyński, Marecki, Gułajski. I tutaj znajduje się tzw. „pięta achillesowa” tego zespołu. Dużo lepiej sytuacja wygląda w drugiej linii. Tutaj mamy nadmiar bogactwa, bo jest Jakub Groszkowski, Szymon Krawczyński, Mateusz Goździaszek, młody Bartosz Swiątek, Maciej Szczublewski, Antonio Asani, Jakub Bibel, czy Hubert Szaufer. Niestety, kłopotu bogactwa nie mamy w ataku, tutaj dwóch pewniaków: Arek Wolniewicz, Mikołaj Jankowski i Hubert Bartkowski, trzech młodych, perspektywicznych zawodników, ale to tylko i aż młodzież. W zderzeniu z ligowymi wyjadaczami, z obrońcami z krwi i kości, będzie im bardzo trudno.
Do rozpoczęcia sezonu zostały 2 tygodnie, oby były one dobrze wykorzystane na zgranie i scementowanie drużyny. Bo na eksperymenty czasu już nie ma.