To jest „Ojciec chrzestny” Victorii Września
Victoria gra do końca, wygrywa z rezerwami KKS-u Kalisz 4:0 i to bardzo cieszy. Cieszą też decyzje trenera Bekasa, który w ostatnich meczach sezonu daje „powąchać” granie na poziomie IV ligi wychowankom Victorii. Pod nieobecność Jakuba Groszkowskiego Filip Brzostowski pokazał kto jest szefem tej drużyny, kto jest „debeściak”.
Victoria do meczu z KKS-em Kalisz przystąpiła w następującym zestawieniu:
Nowicki – Brzostowski (87’Strzelczyk), Gułajski, Kistowski, Widelski – Szczublewski, Groszkowski (26’Chopcia), Krawczyński, Szaufer (90’Wasela) – Sanocki (82’Bibel) – Jankowski
Pierwsze kilkanaście minut tego meczu było bardzo wyrównane, niby piłkę miała przy nodze Victoria, ale młody zespól gości przeprowadził kilka groźnych kontrataków. My sytuacji pod kaliską bramką nie stwarzaliśmy. Pierwsze zagrożenie to 16. minuta, kiedy dośrodkowanie Huberta Szaufera nie dotarło na głowę Mikołaja Jankowskiego. Bramkarz gości wyszedł z bramki i zażegnał niebezpieczeństwo. Dwie minuty potem ponownie Szaufer dośrodkował, ale tym razem piłka trafiła na głowę „Jankesa”. Niestety, jego strzał był za słaby by zaskoczyć rywali. W 26. minucie, bez kontaktu z rywalem, kontuzji, prawdopodobnie naciągnięcie mięśnia dwugłowego uda, tzw. „dwójki”, doznał Jakub Groszkowski. W jego miejsce na murawie pojawił się wracający po kontuzji Adrian Chopcia. Trener Bekas musiał dokonać zmian w ustawieniu. Na bokach obrony znaleźli się Chopcia i Widelski, a Filip Brzostowski przeszedł do środka pola w miejsce „Groszka”. Pierwsze pół godziny meczu nie zapowiadało zwycięstwa Victorii. Młodzi piłkarze z Kalisza walczyli bardzo ambitnie, biegali i przeszkadzali na całym boisku. Ich postawa mogła się podobać, a kibiców nieco niepokoić, bo Victoria była jakby zaskoczona takim otwarciem tego pojedynku. Obraz tego meczu zmienił się w 31. minucie. Wtedy, z lewej strony, w pole karne wpadł Widelski i z prawej nogi strzelił bardzo ładnie w długi róg bramki. Gola jednak nie zdobył, bo znakomitą interwencją popisał się bramkarz rywali.
Victoria egzekwowała rzut rożny. Dokładne dośrodkowanie Macieja Szczublewskiego i Filip Brzostowski z woleja, z kilku metrów, trafił do siatki gości. Victoria w 31. minucie gry objęła prowadzenie 1:0. Kilka minut potem znakomitą, indywidualną akcję Huberta Szaufera próbował finalizować Maciej Sanocki, ale jego strzał z kilku metrów padł łupem bramkarza z Kalisza. Co nie udało się za pierwszym razem udało się za drugim. W 44. minucie Maciej doszedł do podania Filipa Brzostowskiego i nie zmarnował sytuacji sam na sam. Było 2:0 dla Victorii.
Po zmianie stron młodzież z Kalisza już nie biegała z taką werwą jak wcześniej,. Pozwalało to na większą dominację Victorii i częstsze ataki na bramkę gości. W 55. minucie gry oglądaliśmy chyba najładniejszą akcję meczu. Tobiasz Nowicki wybił piłkę na lewa stronę boiska, do Macieja Szczublewskiego, ten ją przyjął, w pełnym biegu minął trzech rywali i podał do Mikołaja Jankowskiego, ten przerzucił futbolówkę na prawo do Huberta Szaufera. 18-latek podholował ją do końcowej linii i ładnie, miękko wrzucił na przedpole bramki KKS-u.
Tam czekał już „Jankes” i z woleja uderzył obok interweniującego bramkarza gości. 3:0 dla Victorii. Ręce same składały się do oklasków!
Po raz kolejny ogromne słowa uznania dla Huberta Szaufera, znów ogrywał rywali na prawej stronie i znów znakomicie dogrywał piłkę partnerom. Hubert się rozwija i tylko wypada trzymać kciuki, by w nadchodzącym okienku nikt nam go nie „sprzątnął”, bo to, że oferty od silniejszych klubów będą, to nie mam absolutnie żadnej wątpliwości.
W 59 minucie Maciej Sanocki powinien podwyższyć prowadzenie, ale źle przyjął piłkę, ta mu odskoczyła i nie oddał nawet strzału. Minutę potem goście powinni zdobyć honorowego gola. Po błędzie Piotra Gułajskiego, który na środku boiska postanowił okiwać dwóch rywali i stracił piłkę, poszła kontra i gracz z Kalisza stanął oko w oko z Tobiaszem. Jego strzał był jednak niecelny.
Po chwili goście znów mieli znakomitą sytuację na zdobycie bramki i znów nie potrafili celnie strzelić do siatki gospodarzy. Widać było, że Victoria zadowolona z prowadzenia 3:0 spuściła z tonu, oddała inicjatywę i młodzież z Kalisza chętnie ruszyła do ataków – starała się i to bardzo, osiągnęła przewagę, ale, na szczęście dla gospodarzy, nie była w swych atakach skuteczna. Mecz stracił na atrakcyjności, bo wydawało się, że Victoria chciała tylko „dojechać” do końca. A tymczasem, w 85. minucie, idealnej sytuacji nie wykorzystał Mikołaj Jankowski, a szkoda, bo by jeszcze poprawił swoją zdobycz bramkową w tym kończącym się sezonie.
To, czego nie wykorzystał „Jankes”, zrobił Filip Brzostowski. Przejął piłkę na własnej połowie, pobiegł z nią na bramkę gości i plasowanym strzałem obok nóg bramkarza ustalił wynik meczu na 4:0 dla Victorii.
Chwilę potem strzelca gola zmienił na placu prawdziwy debiutant, 16-letni Wiktor Strzelczyk. I to jest kolejny z młodych piłkarzy, po Macieju Szczublewskim, Kamilu Kaniorze, Hubercie Szauferze, Jakubie Bibelu, Hubercie Bartkowskim, Patryku Waseli, a nie pamiętam pewnie o wszystkich, który debiutował w pierwszej drużynie Victorii pod okiem trenera Tomasza Bekasa. Miejmy nadzieję i wiarę, że Wiktor i inni młodzi piłkarze w czasach, które przed nami, wywalczą sobie miejsce w zespole i będą decydować o obliczu Victorii.
O Filipie Brzostowskim, „ojcu zwycięstwa”, ba może nawet „ojcu chrzestnym” całej drużyny pisałem tu wielokrotnie. To absolutnie podstawowy piłkarz Victorii, jej filar i zatrzymanie tego gracza w klubie powinno być priorytetowym zadaniem zarządu.
Generalnie cieszy wygrana w tzw. „meczu o pietruszkę”, bo pokazuje, że Victoria, mimo straconej szansy na awans gra do końca, a taka postawa zawsze budzi uznanie.