Szok i niedowierzanie – trzynastu „Spartan” wygrało bitwę
Niemożliwe stało się możliwe. Po pięciu miesiącach oczekiwania ostatnia drużyna 3. gr. klasy okręgowej, Sparta Sklejka Orzechowo, wygrała mecz. Znalazła sposób i pokonała w Trzemesznie Zjednoczonych 3:1. Jaki to sposób? Okazuje się, że bardzo prosty, tylko czy zechce go powtarzać?
Moje podsumowanie kolejki piłkarskiej klasy o kręgowej z 1. maja 2021 roku rozpoczynam od 2. gr., tzw. poznańskiej.
Tutaj, jak kibice z pewnością się już orientują, występują dwie drużyny z naszego powiatu: prowadzony przez Bartłomieja Figasa Płomień Nekla, który, nie waham się użyć tego słowa, jest rewelacją rozgrywek i drugi zespół Victorii Września, kierowany przez Tomasza Krzyżkowiaka, który walczy o utrzymanie na tym poziomie rozgrywek. Miło donieść, że w Święto Pracy piłkarze naszego powiatu nie zrobili sobie dnia wolnego od obowiązków, nie odpuścili grania, wysiłku, walki i zostali za to nagrodzeni. Oba kluby wygrały swoje mecze.
LKS Baborówko – Płomień Nekla 2:5
Podszamotulska wieś Baborówko znana jest ze stadniny koni i z corocznych międzynarodowych zawodów jeździeckich, które można oglądać na ekranach telewizorów. Ma też drużynę piłkarską, na szczęście nie najlepiej grającą i występującą na poziomie klasy okręgowej. Do Baborówka właśnie, po kolejnej przerwie pandemicznej, udał się Płomień Nekla, by sprawdzić się po dość długiej pauzie i walczyć o jeszcze lepszą pozycję w tabeli. I trzeba od razu przyznać, że wyprawa do malowniczej miejscowości okazała się dużym sukcesem. Płomień wygrał 5:2. Pierwszego gola zdobył Patryk Maciejewski już w 17. minucie gry. Potem nic się już nie zmieniło i takim minimalnym prowadzeniem neklan zakończyła się I część gry. Po zmianie stron emocje były zdecydowanie większe, ale co najważniejsze, były to emocje bardzo miłe dla gości tego pojedynku. Najpierw Adrian Matysiak, w 50. minucie spotkania, podwyższył prowadzenie Płomienia na 2:0. Chwilę potem piłkarz LKS-u Stachura trafił na 1:2 i gospodarze „złapali kontakt. Na szczęście nadzieje miejscowych na dobry wynik nie trwały długo. Ponownie Adrian Matysiak strzelił dla Płomienia dając swojej drużynie prowadzenie 3:1. I gdy wydawało się, że spokojnie Płomień będzie kontrolował grę i dowiezie korzystny wynik Sołtysiak trafił dla Baborówka i przez chwilę znów było nerwowo. Na szczęście drugą swoją bramkę w tym meczu strzelił Patryk Maciejewski, było 4:2 dla Płomienia, a wynik na 5:2 dla Płomienia, w doliczonym czasie gry, ustalił Norbert Szklarz. To był dobry mecz drużyny Bartłomieja Figasa, ale co cieszy to był skuteczny mecz. I oby tej skuteczności neklanom nie zabrakło w kolejnych pojedynkach. A ten najbliższy już 3. maja we Wróblewie i nie jest dla nikogo tajemnicą, że Płomień jest w tej konfrontacji zdecydowanym faworytem.
Victoria II – Orkan Jarosławiec 2:1
Po klęsce w Kobylnicy piłkarze Tomasza Krzyżkowiaka potrafili się otrząsnąć, zmobilizować do gry i to bardzo dobrze o nich świadczy. Orkan Jarosławiec miał przed tym spotkaniem 2 razy więcej punktów niż wrześnianie, był więc zdecydowanym faworytem. A jednak młodzież wsparta jeszcze młodym, ale ogranym już Patrykiem Krzyżanowskim zagrała dobry i co najważniejsze zwycięski mecz. Do przerwy prowadzili gospodarze po bramce zdobytej już w 3 minucie. Kirkiewicz znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ograł go i skierował piłkę do pustej bramki Potem do głosu doszli goście, ale nie potrafili pokonać dobrze spisującego się w bramce Victorii Marcela Rembowicza. Po wznowieniu drugiej części meczu na 2:0 podwyższył Grabarek, a potem gospodarze mieli dwie „setki”, których niestety, ale nie wykorzystali. A szkoda, bo mogli ten mecz po prostu „zamknąć”. Tak się nie stało, a żeby było trudniej trafił Orkan. Zrobiło się 2:1 dla Victorii II i gospodarze o korzystny wynik musieli drżeć do samego końca. I to jak drżeć! W 80. minucie goście egzekwowali rzut karny. Na szczęście Marcel obronił strzał, ba złapał piłkę w dłonie i po tej niewykorzystanej okazji goście stracili rezon. Do ostatniego gwizdka nie potrafili już poważniej zagrozić bramce Victorii i zwycięstwo piłkarzy Tomasza Krzyżkowiaka stało się faktem. Po meczu trener nie krył zadowolenia z wyniku: – Cieszy zwycięstwo odniesione w mocno osłabionym składzie bez Zdunka, Wawrzyniaka, Łabędzkiego – powiedział Tomasz Krzyżkowiak – Teraz jedziemy do Junikowa i jedziemy po 3 punkty – dodał.
Pierwszy krok ku wyznaczonemu celowi, czyli utrzymaniu w lidze, piłkarze Victorii II zrobili. Ale jeżeli chcą marzyć o grze w klasie okręgowej muszą wygrywać i to nie tylko na swoim boisku. Okazję do zwiększenia swego dorobku punktowego będą mieć już 3. maja. W rocznicę ogłoszenia konstytucji jadą do Junikowa grać ze Szturmem i jakikolwiek inny wynik niż zwycięstwo wrześnian będzie bardzo przykrą informacją.
Przechodzimy teraz do grupy 3., czyli grupy tzw. konińskiej. Tutaj grają 3 nasze drużyny.
Zjednoczeni Trzemeszno – Sparta Sklejka Orzechowo 1:3
No i się stało! Kibice Sparty muszą mieć anielska cierpliwość, by cieszyć się z triumfu swojego zespołu. Ostatni raz działo się tak 5. grudnia 2020 r., kiedy to Sparta Sklejka wygrała z Czarnymi Brzeźno i to w Brzeźnie. Teraz znów zwyciężyła i znów na wyjeździe. Może warto pomyśleć o tym, by wszystkie mecze grać na boiskach rywali? To oczywiście żart, ale zwycięstwo Sparty w Trzemesznie, gdzie jeszcze 2 lata temu była IV liga, żartem nie jest. Do przerwy grająca uważnie w obronie i z kontry Sparta prowadziła 1:0. Wykorzystała rzut karny. Po zmianie stron bramki strzelali, o dziwo nie gospodarze, a goście. Sparta wygrywała 2:0 i 3:0. Dla drużyny z Orzechowa dwukrotnie trafił Hubert Oczkowski, a raz Kornel Witczak. Dopiero pod koniec spotkania gospodarze zdobyli honorowa bramkę i tym samym przegrali 1:3. Szok, niedowierzanie. Najgorsza w lidze Sparta Sklejka Orzechowo wygrywa w Trzemesznie. Jak to się mogło stać? I tutaj dochodzimy do sedna, istoty problemu. Do Trzemeszna, ze względu na ważne inne obowiązki osobiste, nie pojechał trener Przemysław Jankowski. Do Trzemeszna nie pojechał też prezes klubu, będący dotąd na wszystkich meczach, Krzysztof Nowak. W zastępstwie trenera Jankowskiego zespół prowadził, jedyny mający takie uprawnienia (UEFA B), Mateusz Nowak – syn prezesa, wychowanek Sparty, były dwukrotny król strzelców rozgrywek A klasy. Mimo szczupłej kadry, w Trzemesznie było nie 300., a 13. ” Spartan”. Mateusz Nowak potrafił zmobilizować swoich kolegów i wielka mu za to chwała. Czy brak trenera i brak prezesa jest sposobem na zwycięstwa? Oczywiście to bardzo śmiała i lekko żartobliwa teza, ale już 3. maja będzie się można o tym przekonać. Sparta wyjeżdża, prawdopodobnie znów bez trenera Jankowskiego i prezesa Nowaka, do Ostrowitego, by zmierzyć się z Czarnymi. Jeśli i z tak trudnego terenu Sparta przywiozła by 3 punkty to teza o rezygnacji z obecności trenera i prezesa podczas meczów przestała by być tylko żartem i trzeba by było się nad nią szczerze pochylić! Póki co czekamy na wieści z Ostrowitego.
Orlik Miłosław – Orzeł Grzegorzew 1:3
Już do przerwy Orlik przegrywał 0:2. Po zmianie stron gospodarze trafili na 1:2, złapali kontakt i gdy się wydawało, że zdobędą bramkę na remis, a mieli takie okazje, to goście, tuż przed zakończeniem meczu, ładnym strzałem, lobem, trafili i wygrali ten pojedynek 3:1. Orlik przegrał u siebie i ta porażka jest o tyle istotna, że zmienia klasyfikacje w gminie Miłosław. Sparta Sklejka Orzechowo, po zwycięstwie w Trzemesznie, wspięła się na 15., przedostatnie miejsce w tabeli, a to oznacza, że teraz to Orlik Miłosław „szoruje bruki okręgowych piekieł”. 3. maja Orlik gra u siebie z Polaninem Strzałkowo i piłkarzy Leszka Maźwy czeka bardzo trudne zadanie.
Warta Pyzdry – Polanin Strzałkowo 4:5.
Po bardzo dobrym meczu tydzień wcześniej i zwycięstwie w Dobrowie Warta Pyzdry podejmowała u siebie Polanina Strzałkowo, który walczy o udział w meczach barażowych o awans do V ligi. Polanin przyjechał do Pyzdr w osłabionym składzie i wydawało się, że jest, jak to się kolokwialnie mówi, „do ugryzienia”. Okazało się jednak, że chcieć, a móc to kompletnie dwa różne światy. Warta bardzo chciała, bo przecież walczy o utrzymanie się w klasie okręgowej, ale niestety nie mogła, bo popełniła za dużo błędów. Trener Warty, Piotr Dowbusz, był tym razem zmartwiony i nie tyle samym wynikiem, ile ilością błędów indywidualnych, jakie w tym meczu popełnili jego zawodnicy. Zresztą oddajmy mu głos:
– Zagraliśmy niezły mecz, a mimo to przegraliśmy i to z zespołem osłabionym. Przegraliśmy po indywidualnych błędach. Trudno jest się z tym pogodzić, bo w ten sposób straciliśmy 3 gole. Każdy nasz błąd w obronie został przez gości bezlitośnie wykorzystany. My graliśmy w piłkę, a Polanin strzelał nam gole. Do przerwy było aż 1:4. Straciliśmy bramkę już w 3. minucie. Sędzia podyktował rzut karny po nieporozumieniu bramkarza i obrońcy i faulu na zawodniku gości. Bramka zburzyła nasz pomysł na grę, ale dość szybko wróciliśmy do równowagi. Kwadrans potem karnego egzekwowała Warta i było 1:1. Strzał Igora Zielińskiego bramkarz Polanina obronił, ale wobec dobitki Bartłomieja Sodkiewicza był bezradny. Potem nastąpił okres fatalnych naszych błędów. po których straciliśmy 3 gole z rzędu. W drugiej połowie wyszliśmy zmotywowani i goniliśmy wynik. Bramkę na 2:4 strzelił Igor Zieliński. Potem Polanin na poprawił na 5:2. A potem trafiała już tylko Warta. Dwie kolejne swoje bramki zdobył Bartłomiej Sodkiewicz, najpierw z akcji, a potem z rzutu karnego – kończy trener Dowbusz.
Arbiter doliczył 4 minuty do regulaminowego czasu gry, ale, mimo gry w przewadze, piłkarz Polanina ujrzał wcześniej czerwony kartonik, nie udało się Warcie doprowadzić do remisu. Warta przegrała, ale już 3, maja, o godz. 18:00, gra u siebie kolejny niezwykle ważny mecz o utrzymanie. Jej rywalem będzie Strażak Licheń Stary.
No i na koniec V liga, gr. 1., w której występują Czarni z Czerniejewa.
Czarni Czerniejewo – Lechita Kłecko 6:2
Tym razem Czarni grali już w czwartek, 29 kwietnia, na własnym boisku z Lechitą Kłecko. Wygrali wysoko i pewnie rewanżując się za porażkę w Margoninie. Gospodarze od pierwszych minut przystąpili do szturmu. Już w 9. minucie prowadzili 3:0, ale od początku. W 2. minucie mecz otworzył Arkadiusz Juchacz, który wykorzystał idealne podanie Mateusza Goździaszka. 5 minut potem Czarni prowadzili już 2:0. Tym razem do bramki Lechity trafił Krzysztof Pawłowski, a asystę zaliczył Rafał Wawrzyniak. Trzeciego gola, we wspomnianej wcześniej 9. minucie zdobył „asystent” Mateusz Goździaszek. Wydawało się, że Czarni zapakują do kłeckiego worka wiele bramek, ale w 18. minucie zrobiło się 3:1, a w 54. minucie 3:2 dla drużyny z Czerniejewa. Gdy goście myśleli o remisie gola na 4:2, po podaniu Macieja Matuszaka, strzelił Piotr Cyrulewski, a potem sprawy w swoje ręce, o przepraszam, swoje nogi, wziął grający trener, Maciej Lisiecki. Najpierw w 72. minucie trafił na 5:2, a potem, w 77. minucie gry, ustalił wynik tego spotkania strzelając szóstą bramkę dla Czarnych.
3. maja Czarni, również na własnym boisku, mieli grać z wiceliderem, Polonią Chodzież, ale ze względu na obfite opady deszczu i zalanie płyty boiska mecz został odwołany.