Victoria – bezradna jak dzieci we mgle!
Victoria przegrała z Pogonią Nowe Skalmierzyce 1:4 i straciła szansę na walkę o awans do III ligi. Mimo że przez większą część meczu gospodarze grali z przewagą jednego piłkarza, to w zderzeniu z rywalami byli bezradni jak dzieci we mgle. Nie jest to żadnym zaskoczeniem, bowiem w tym sezonie Victoria przegrała z Pogonią 3 mecze, bilans bramek 3:10 mówi wszystko.
Po raz pierwszy odkąd „bawię się” w dziennikarstwo sportowe, a trwa to z górą 30 lat, po meczu Victoria – Pogoń Nowe Skalmierzyce nie byłem w stanie zebrać się do podsumowania wydarzeń i opisania emocji. Smutek, żal straconej szansy i taka kompletna bezradność bijąca z boiska udzieliła mi się i nie chcąc być w swych ocenach zbyt surowym postanowiłem z emocjami, które mną targały przespać się i uczyniwszy to teraz mogę nieco spokojniej spojrzeć na to, co działo się wczoraj przy ul. Kosynierów 1.
To było pierwsze spotkanie tej wiosny z udziałem publiczności i wydawało się, że czując jej wsparcie piłkarze Victorii postawią się rywalowi. Po drugie, o czym pisałem kilka dni temu podsumowując szczęśliwie wygrany mecz w Odolanowie, liczyłem na to, że rozbici w Skalmierzycach, w drugim meczu wiosny, piłkarze Tomasza Bekasa będą pałali chęcią rewanżu, będą walczyli jak lwy, gryźli trawę, by wygrać ten mecz. Tak myślałem…
Do tego pojedynku, który miał dać odpowiedź, czy Victoria włączy się jeszcze do gry o awans gospodarze wyszli w następującym zestawieniu:
Nowicki – Chopcia, Jandy, Gułajski, Kistowski – Szymański, Krawczyński, Brzostowski, Widelski – Groszkowski – Jankowski
Proszę spojrzeć, że znów Victoria nie grała w pełnym składzie. Bez Majewskiego gramy praktycznie cały czas. Przed Pogonią ze składu, z powodu kontuzji kolana, wypadł Michał Stańczyk – nie było więc dwóch zawodników, którzy decydują o grze Victorii po lewej stronie boiska. Po prawej też zmiany, bo Dawid Szymański, bohater z Odolanowa, zastąpił Michała Górzyńskiego. Jeżeli do tego dodamy kontuzję stopy Mikołaja Jankowskiego, której ból praktycznie uniemożliwia mu bieganie, to mamy prawdziwy obraz siły ofensywnej, jaką dysponował trener, a raczej obraz absolutnego braku tej siły. Jak bez armat z przodu iść na takiego wroga jak Pogoń? Ano nijak się nie da.
Ale zacznijmy od początku. Victoria zaczęła z werwą. Od pierwszego gwizdka sędziego Szymona Lizaka, który na co dzień prowadzi mecze II ligi, organizowała akcje zaczepne i nękała obronę Pogoni. Już w 3. minucie Szymon Krawczyński uderzył z dystansu, ale zmierzającą w górny róg bramki piłkę bramkarz gości wybił na na rzut rożny, z którego jednak pożytku nie było. W odpowiedzi Pogoń przeprowadziła groźną kontrę, po które doszło do zamieszania na naszym przedpolu. W 8. minucie oglądaliśmy filmową akcję Victorii: Groszkowski do Brzostowskiego, ten do wbiegającego w pole karne Chopci, który płaskim strzałem trafia do siatki. Gol! 1:0 dla gospodarzy. No, i nadeszła 14. minuta gry i swój pierwszy błąd w tym meczu popełnia sędzia Lizak. Gracz gości głową podaje do schodzącego z pozycji spalonej, będącego jeszcze na spalonym, partnera. Arbiter nie reaguje, a wtedy zawodnik Pogoni wpada w pole karne, dośrodkowuje, piłka trafia w rękę Jandego i mamy rzut karny dla gości. Piłkarz Pogoni strzela płasko w lewy róg bramki Tobiasza Nowickiego, który wyczuł intencję strzelca, rzucił się, ale przepuścił piłkę pod rękawicami. Splot strasznie niekorzystnych dla Victorii okoliczności. Proszę spojrzeć, oto moment, gdy zawodnik gości „schodzi ze spalonego”
Dwie minuty potem ładnym strzałem zza pola karnego popisał się Mikołaj Jankowski, bramkarz Pogoni przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 21. minucie, w starciu z rywalem kontuzji doznał Adrian Chopcia i musiał opuścić boisko. W jego miejsce wszedł Hubert Szaufer. Victoria nadal próbuje. W 28. minucie w dogodnej sytuacji znalazł się Filip Brzostowski, uderzył z linii pola karnego, ale, niestety, wprost w bramkarza. W 30. minucie mamy drugi błąd sędziego Lizaka i w efekcie drugiego gola dla Pogoni. Nastąpiło dośrodkowanie z lewej strony boiska na przedpole Victorii. Do główki skoczyli piłkarz gości i Piotr Gułajski. Zawodnik gości odbił piłką i ta trafiła w ręce Tobiasza Nowickiego. Wtedy arbiter gwizdnął i zdecydował, że Gułajski faulował. Proszę spojrzeć na ten pojedynek i zdecydować, czy był faul naszego obrońcy.
Po tej decyzji sędziego piłkarz Pogoni ustawił futbolówkę, strzelił, ta odbiła się od ustawionego muru i wpadła do siatki obok bezradnie interweniującego Tobiasza Nowickiego. I znów co mamy? Splot strasznie niekorzystnych dla Victorii okoliczności.
Jednak w 39. minucie powinno być 2:2. Mikołaj Jankowski znakomicie zgrał głową do Dawida Szymańskiego, ten znalazł się sam na sam z bramkarzem rywali i zamiast strzelać z 5 metrów wziął bramkarza na zamach i stracił piłkę. Minute potem drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną otrzymał obrońca Pogoni Kacper Bałamącek i Victoria od tej chwili grała w przewadze. Niestety, słowo grała jest zdecydowanie na wyrost, bo, o dziwo, Victoria w tym momencie przestała grać! Jeżeli dotąd, przez 40 minut prezentowała się dobrze, ofensywnie, ambitnie, to grając w przewadze straciła koncept. Nijak nie wiedziała jak skruszyć „betonową” obronę gości. Zarówno ostatnie 5 minut pierwszej połowy jak i druga część gry, to kompletnie nic nie wnoszące bicie głową w mur, niemrawe granie ja do ciebie, ty do mnie i wszystko 30-40 metrów od bramki Pogoni. W 60. minucie gry sędzia Lizak popełnił swój trzeci błąd w tym meczu. Nie podyktował rzutu karnego dla Victorii za ewidentny faul w polu karnym na Jakubie Groszkowskim. Na zdjęciu widać, jak obrońca ostro atakuje lewą nogę „Groszka”. I co znów mamy? Splot strasznie niekorzystnych dla Victorii okoliczności.
Jakby tego wszystkiego było mało w 85. minucie goście posłali piłkę za plecy obrońców Victorii. Tobiasz Nowicki popełnił duży błąd, źle obliczył jej lot, wyszedł, ale do niej nie doszedł i gracz gości posłał ją do pustej bramki. Czara goryczy przelała się w 88. minucie. Piłkarz gości, przy chorągiewce oznaczającej korner, mając może kilka centymetrów miejsca, ograł Szaufera i Widelskiego, posłał piłkę na przedpole, a tam nadbiegający jego partner, strzałem z ok. 20. metrów, pokonał Tobiasza Nowickiego.
Jednym zdaniem można by powiedzieć – cóż, porażka i koniec marzeń. Ale nie jest łatwo przejść nad tą porażką ot, tak sobie, bez emocji. Na podsumowanie nieudanego, a zapowiadającego się tak dobrze sezonu przyjdzie oczywiście jeszcze czas, dzisiaj tylko kilka uwag.
- Nie można grać o awans bez napastnika. Dzisiaj widać jak ogromnym błędem zarządu był brak porozumienia z Mikołajem Panowiczem, który w rundzie jesiennej strzelił 10 goli i miał bodajże, dokładnie nie pamiętam, tyle samo asyst. Mikołaja, jego bramek, walki, zaangażowania, umiejętności wypracowywania miejsca dla Mikołaja Jankowskiego – tego wszystkiego brakowało i to bardzo.
Maciejowi Sanockiemu nie można odmówić ambicji, biegania. Jestem pod wrażeniem sił, które Maciej zostawiał na murawie, ale ile Maciej Sanocki zdobył bramek, ile miał asyst? Czyżby zero? Bo piłka nożna to nie lekkoatletyka! - Nie można grać o awans bez skrzydłowych. A ci się posypali jak domek z kart, bo z jednej strony Michał Stańczyk zamiast napędzać akcje Victorii musiał łatać dziury w obronie, a z drugiej strony Michał Górzyński, który po znakomitym pierwszym meczu z Odolanowem zgasł jeszcze szybciej jak zabłysnął i nie dał drużynie jakości, jakiej od niego oczekiwano.
- Nie można grać o awans z ciągle, z meczu na mecz zmieniającą się formacją obronną. Kartki, ale przede wszystkim konttuzje Majewskiego, Kistowskiego, Jandego pokrzyżowały plany trenera Bekasa, który obronę łatał z tego co miał, czyli czasem z „niczego”.
- Nie można grać o awans kiedy pada psycha. A mam wrażenie, że tzw. mental, czy „team spirit” na wiosnę nie działał. Mnóstwo kontuzji, brak sukcesów wobec niezmiennie wysokich wymagań, przegrane mecze i wisząca nad drużyną „sprawa Panowicza” – wszystko to powodowało, że atmosfera siadła. Nie było tych pozytywnych emocji, które niosą zespół, sprawiają, że niemożliwe staje się łatwe do zrobienia.
- Nie można grać o awans mając przeciwko sobie nie tylko drużyny przeciwne, ale również sędziów. Nie chcę mówić o spisku sędziowskim przeciwko Victorii, ale czasem można było odnieść takie właśnie wrażenie. Ilość decyzji, które krzywdziły naszą drużynę wiosną 2021 roku była zatrważająca. O błędach arbitrów mówili głośno nie tylko członkowie zarządu klubu, ale i trener Tomasz Bekas, który z reguły pracy sędziów nie ocenia.
- Nie można grać o awans mając taki worek kłopotów i przeciwności losu, jakie wymieniłem wyżej, a z pewnością nie wymieniłem wszystkich.
Powtarzam, na ocenę poczynań naszej drużyny w rundzie wiosennej przyjdzie jeszcze czas. Dzisiaj wiemy, że do III ligi Victoria nie awansuje, że do rozegrania zostało jeszcze 5 meczów i trochę jak w Kolejorzu, nadszedł czas na przegląd wojska i decyzje już w kontekście nowego sezonu 2021/2022.