Graliśmy słabo, ale się udało! Dziękuję Marcinowi Iglewskiemu!
„Zarząd klubu musi zapewnić w nowym sezonie większy budżet i zakontraktować lepszy zespół. Wtedy Krispol znów może grać na poziomie, do którego przyzwyczaił swoich kibiców, nie tylko we Wrześni, ale i w całej Polsce. Znów bić się o medale w grupie najlepszych drużyn ligi.” – wywiad z Marianem Kardasem, trenerem Krispolu Września.
– Witaj Marianie, jesteśmy już po rozgrywkach sezonu 2020/2021, możemy więc ten trudny czas, zakończony jednak happy endem, czyli utrzymaniem drużyny Krispol Września w Tauron 1. Lidze, spróbować podsumować.
– Tak, możemy spróbować.
– No to zaczynamy! W maju 2017 roku zostałeś przywitany przez władze miasta, powiatu, zarząd klubu, kibiców jako nowy trener drużyny 1. ligi APP Krispol. W pierwszym sezonie 2017/2018 drużyna pod twoim przewodnictwem zdobyła brązowy medal. W kolejnym sezonie powtórzyliście sukces, znów brąz. Rok temu było już ciut gorzej – miejsce 4., tuż za podium. Ostanie rozgrywki to już katastrofa – 13. miejsce i wszystko wskazuje na to, że cudowne, wynikające z nieporozumień regulaminowych, utrzymanie. Co się stało, że się… zepsuło?
– Przychodziłem do Wrześni po sezonie, w którym APP Krispol zajął w rozgrywkach 1. ligi 8. miejsce. W lidze grało wtedy 12 zespołów. Postawiono przede mną zadanie, by APP Krispol bił się o miejsca w pierwszej czwórce i przez pierwsze 3 lata to się udawało. Gdy zdobywaliśmy brązowy medal w 2019 roku apetyty były jeszcze większe. Na konferencji podsumowującej sezon padały „Wielkie słowa” – że Plus Liga czeka, że nowa hala sportowa czeka itd. Niestety, w trzecim moim sezonie 2019/2020 nie do końca się wszystko ziściło. Do pewnego momentu zespół grał bardzo dobrze, ostatecznie zajęliśmy w rozgrywkach 4. miejsce i do dzisiaj nie wiemy jak by to wyglądało, gdyby rozgrywki nie zostały zawieszone z powodu pandemii (w ostatnim meczu przed zawieszeniem ligi wygraliśmy u siebie ze Stalą Nysa 3:1 – przyp. AG). Trzeba od razu powiedzieć, że wszystkie te lata były dla siatkówki we Wrześni bardzo udane, to były duże sukcesy!
Natomiast jeśli chodzi o sezon miniony… cóż, wycofał się jeden z głównych sponsorów, firma APP, i wiedzieliśmy, że ten sezon musimy przetrwać, że musimy stworzyć nowy, młody zespół na miarę finansowych możliwości klubu. I z wielkich planów „Gramy o Plus Ligę” trzeba było ogłosić, że „Gramy o utrzymanie”. I pod tym kątem zespół był budowany. Powiem tak: gdyby nie kontuzje i kilka innych czynników wynikających z braku doświadczenia, bo mieliśmy bardzo młody zespół, to utrzymanie zapewnilibyśmy sobie dużo wcześniej.
– A jak to jest z tym utrzymaniem? Oficjalne strony rozgrywek 1. Ligi www.siatka.org oraz www. Tauron1liga.pl podały, że po ostatnim meczu sezonu zasadniczego Krispol Września spadł z Tauron 1. Ligi. Klub twierdzi, że zespół się utrzymał.
– Regulamin do końca nie był jasny. Wszyscy myśleli, że 3 drużyny będą spadać, a okazało się, że 21 lipca 2020 roku z PZPS poszedł do klubów komunikat, którego do końca nikt dobrze ani nie przeczytał, ani nie zapamiętał, o tym, że z ligi spadają 2 zespoły. I na tej podstawie wiemy, że Krispol z Tauron 1.Ligi nie spadł.
– To był bardzo dziwny sezon, najsłabszy w historii naszych występów w lidze, bez kibiców, z rekordową ilością porażek (21), z dramatyczną walką o utrzymanie…
– Tak, to był dla mnie bardzo trudny sezon nie tylko dla mnie i zawodników, ale przede wszystkim dla działaczy klubu i dla kibiców, którzy nie mogli zasiąść na trybunach w hali przy ul. Słowackiego. Graliśmy bez ich wsparcia, a wiadomo, że kibice wrzesińscy to nasz ogromny atut. Bardzo nam ich dopingu brakowało.
Podsumowując pierwszy pytanie: Co się stało, że się… zepsuło – powiem tak. Miały na to wpływ 3 sprawy: 1. wycofanie się sponsorów, 2. bardzo młoda, niedoświadczona drużyna i 3. brak kibiców.
– Wycofanie się sponsorów – nikt nie miał na to wpływu, pandemia, brak kibiców – nikt nie miał na to wpływu, ale młoda, niedoświadczona drużyna? Ktoś ją budował, ktoś za jej postawę ponosi odpowiedzialność, myślę tutaj o zarządzie klubu i trenerze oczywiście. Już w lipcu 2020 roku, patrząc na trening kadry pierwszego zespołu, porównując ją z drużynami z lat poprzednich, powiedziałem (napisałem o tym na portalu Radia Września), że cudem będzie jak „pozytywnie zakręcony wariat”, Marian Kardas, utrzyma tę drużynę w 1. lidze. No i nie to, bym się chwalił, ale cud nastąpił.
– Oczywiście, ja zdawałem sobie sprawę z tego, jaką kadrą dysponuję i mówiłem, że zbliżający się sezon będzie dla nas bardzo trudny, że będziemy walczyć o utrzymanie. Mówiłem o tym głośno! Natomiast gdybym nie wierzył w misję uratowania Tauron 1. Ligi dla Wrześni, to bym wcale nie przystąpił do pracy z tym zespołem.
– To powiedzmy dlaczego ten zespół był taki słaby?
– W drużynie było za dużo zawodników młodych, którzy jeszcze na takim poziomie nigdy nie grali oraz takich, którzy dotąd na poziomie ligowym grali tylko sporadycznie, którzy dotychczas nie byli podstawowymi siatkarzami w swoich klubach, którzy często pełnili rolę rezerwowych i stąd w wielu spotkaniach zabrakło nam doświadczenia. Dlatego w pewnym momencie poprosiłem o pomoc Marcina Iglewskiego. Chciałem, by swoim zaangażowaniem wsparł młodzież. I Marcin zrobił bardzo dużo. W pierwszych meczach pomógł nam bardzo swoją bardzo dobra grą, zaszczepił u tej młodzieży wolę walki, to mental był wtedy najważniejszy i za to Marcinowi bardzo mocno i serdecznie dziękuję. Śmiem twierdzić, że bez Marcina moglibyśmy mieć olbrzymie kłopoty z utrzymaniem w lidze.
– Powiem szczerze, że zarówno transfer Marcina Iglewskiego jak i tzw. medyczny, Bartosza Bućko z Nysy zrobiony przed ostatnią kolejką gier, to wszystko były działania na zasadzie „tonący brzytwy się chwyta”.
– Tzw. opinia publiczna o naszej grze w przekroju całego sezonu była bardzo negatywna. My musieliśmy coś zrobić na koniec, by najlepiej jak potrafimy bronić ligi i zaryzykowaliśmy biorąc rozgrywającego Grzegorza Jacznika, dalej Marcina Iglewskiego i Bartosza Bućko. Robiliśmy wszystko, żeby się utrzymać, udało się i to jest najważniejsze. Dzisiaj nie ma znaczenia, czy zakończylibyśmy sezon na 12., czy na 13. pozycji.
– Czy chcesz powiedzieć, że w obecnym sezonie tylko na tyle było ten zespól stać? Że zarządu klubu nie było stać na zakontraktowanie siatkarzy o ciut lepszej jakości?
– Przed rozpoczęciem sezonu, gdy wycofał się sponsor, zarząd, owszem, mógł zakontraktować kadrę nie patrząc na minus 100 tys zł w kasie, trochę na zasadzie: co będzie, to będzie, a martwić będziemy się potem. Ale to nie było dobre rozwiązanie, bo wtedy klub wpadłby w poważne tarapaty finansowe. Podeszliśmy do tej sytuacji od drugiej strony. Postanowiliśmy budować z tego co mamy i walczyć o utrzymanie. Przez cały sezon graliśmy słabo, graliśmy brzydko, ale nam się udało. Nadal jesteśmy w Tauron 1. Lidze i nie zadłużyliśmy klubu, a przecież w przeszłości większe potęgi jak Krispol spadały.
– Marianie, przez te kilka lat, po każdym sezonie z naszego zespołu wychodzili siatkarze „pełną gębą”. Treningi pod twoim okiem sprawiały, że młodzi ludzie rozwijali swoje umiejętności, a Krispol był dla nich odskocznią do dalszej, toczonej na wyższym poziomie kariery. Myślę tutaj np. o Mateuszu Zawalskim, Damianie Wierzbickim, czy Adamie Lorencu. Czy dzisiaj, w tej drużynie, co zakończyła sezon jest siatkarz, który mógłby pójść w ich ślady ?
– No to zobaczysz! Zobaczysz jaka będzie karuzela transferowa i w jakich drużynach siatkarze naszego słabego Krispolu wylądują w następnym sezonie. Faktycznie, jako zespół graliśmy słabo, ale indywidualnie wielu tych chłopaków pokazało się z dobrej strony. Myślę tutaj o libero Bartoszu Dzierżyńskim, myślę o Łukaszu Kalinowskim, z którego jeszcze rok temu wydawało się, że nic nie będzie, a tymczasem był motorem napędowym zespołu, miał bardzo dobry sezon. Myślę też o wychowanku Robercie Brzóstowiczu, który w ubiegłym sezonie praktycznie nie powąchał parkietu, ale był cierpliwy, ciężko trenował i zrobił ogromny postęp. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby zgłosiły się po niego lepsze kluby 1. Ligi. To bowiem jeden z lepiej blokujących środkowych, a trzeba pamiętać, że to był jego pierwszy sezon, kiedy grał „od dechy do dechy”. To chłopak, który ma bardzo duży potencjał.
– Mamy początek kwietnia, do rozpoczęcia nowego sezonu 5 miesięcy. Drużyny, która się utrzymała w lidze już nie ma, ale co dalej? Co dalej z zespołem, co dalej z trenerem Marianem Kardasem, któremu w maju kończy się kontrakt?
– Tak, to prawda, drużyny na dzisiaj nie ma i nie wiadomo jak kadra Krispolu wyglądać będzie w nowym sezonie 2021/2022. Jeżeli chodzi o mnie, to prezes klubu oraz zarząd zwrócili się do mnie o to, bym pozostał na stanowisku i dalej pracował we Wrześni, mimo że ten sezon nie był dla nas udany. Muszę przyznać, że to bardzo miłe dla mnie, doceniam ten gest, jest dla mnie bardzo ważny. Chcę jednak powiedzieć, że różnych, istotnych dla mnie powodów, decyzji jeszcze nie podjąłem, zapadnie ona w najbliższych dniach.
– Czy gdybyś zdecydował się pozostać we Wrześni postawisz zarządowi klubu jakieś warunki dotyczące nowego zespołu – jego jakości, możliwości i ambicji przed nowym sezonem 2021/2022?
– Z tego co wiem nikt w klubie nie chce już walczyć o utrzymanie i to mi się bardzo podoba. By tak się stało zarząd musi zapewnić w nowym sezonie większy budżet i zakontraktować lepszy zespół. Wtedy Krispol znów może grać na poziomie, do którego przyzwyczaił swoich kibiców, nie tylko we Wrześni, ale i w całej Polsce. Znów bić się o medale w grupie najlepszych drużyn ligi.
– Gdybyś jednak, czego bym nie chciał, zrezygnował z pracy w naszym mieście, jak oceniłbyś te 4 lata, które za Tobą?
– Najgorzej oceniać samego siebie, najlepiej jak ocenią mnie działacze, wrzesińscy kibice. Ja zawsze robiłem wszystko, by zespół przeze mnie prowadzony grał dobrą siatkówkę, żeby kibice chętnie przychodzili na nasze mecze i przeżywali niezapomniane chwile i takowe były. Dwa razy świętowaliśmy wywalczenie brązowego medalu i pięknie się stało, że za każdym razem mogliśmy cieszyć się z tych sukcesów we własnej hali. Mieliśmy też fantastyczną przygodę w Pucharze Polski, kiedy to we własnej hali podejmowaliśmy Zaksę Kędzierzyn Koźle. Hala przy ul. Słowackiego nigdy wcześniej nie przyjęła tylu kibiców, a jeszcze wielu z nich spod hali odeszło z przysłowiowym kwitkiem, bowiem nie było już w środku nawet odrobiny miejsca. To są cudowne chwile, które zawsze będę pamiętał. Cóż, niestety oprócz tych pięknych chwil są i takie jak ostatnio, bardzo słabe. Jednak w tym roku „13” była dla Wrześni szczęśliwa.
– Czy dzisiaj, z perspektywy już kilku dni, zmienił byś coś, podjął inne decyzje w tym nieudanym sezonie?
– Oczywiście. Nie wszystko było idealne. Mieliśmy grać w nowej hali sportowej, niestety nie graliśmy. Hala jest, a my w niej nie gramy! Dziwne i mimo że nie zależało to ode mnie, to uważam, że tak być nie powinno. Oczywiście dzisiaj też wiem, że podjąłbym kilka innych decyzji dotyczących gry i postawy zespołu w minionych rozgrywkach.
– Marianie, bardzo dziękuję za rozmowę. Nie ukrywam, że z niecierpliwością czekam na Twoją decyzję co do prowadzenia naszego zespołu w kolejnym sezonie i nie ukrywam też, że chciałbym bardzo, aby twoja decyzja była na TAK.
– Bardzo dziękuję, chciałbym raz jeszcze pozdrowić wszystkich kibiców siatkówki we Wrześni i w regionie, a co do mojej decyzji, poczekajmy wszyscy jeszcze kilka dni, wkrótce ją podejmę.